sobota, 2 kwietnia 2016

Uciekajmy.

Witajcie,
Mrok zamknął mnie w okropnej komnacie, którą wcześniej mi pokazywał, ale ja wiedząc, że niedaleko więzi Jack'a nie mogłam przestać chodzić w kółko przerażona. Co on z nim robi? Z tego co mi mówił, Jack nie jest mu potrzebny, w takim razie po co go uwięził? Co jeśli chce go wykończyć żeby mnie złamać? To prawda, gdyby zrobił coś takiego nigdy bym się nie pozbierała, mógłby robić ze mną co tylko by chciał. Nie chciałam nawet myśleć o wszystkich okropnościach, które mogły spotkać, lub z którymi właśnie ma do czynienia Jack. Mój kochany, zabawny, cudowny Jack zamknięty w strasznej jamie Mroka. Skazany na...
Objęłam mocno rękami drewniany filar podtrzymujący baldachim nad łóżkiem i zacisnęłam powieki. "Co zrobić?" Stałam tak przez jakiś czas, straciłam rachubę w liczeniu sekund, które mogły dzielić mnie od stracenia męża. Nagle usłyszałam szczęk otwieranego zamka. Nie odwróciłam się nawet, szykując się na triumfalną przemowę Mroka na temat tego jak pozbył się jednego ze Strażników. Lodowate łzy spłynęły po moich policzkach. Drewno pokryło się cieniutkim szronem, tak słabym, że mógłby się roztopić od najmniejszego podmuchu ciepłego wiatru. Tak ucierpiała moja moc w tej okropnej jamie. Gdy zamiast duszącej, czarnej mgły poczułam słaby, chłodny powiew serce mi zamarło. Tak wiele razy czułam go na mojej skórze.
- Śnieżynko... - usłyszałam głos tak słaby, że mógłby należeć do osoby, która umiera. Ale był to ten głos.
Rzuciłam się w jego ramiona wybuchając histerycznym płaczem. Pachniał zimą, jak zawsze, ale również czymś czego nie mogłam z początku rozpoznać. Krwią. Pachniał krwią. Odsunęłam się lekko od niego i z rozpaczą przyłożyłam dłoń do jego rozciętych ust, a potem do szarej koszuli, którą miał na sobie, przesiąkłej czerwonością. On czuł chyba to samo. Ujął moje zapadnięte policzki i pogładził po wyblakłych włosach. Następnie delikatnie dotknął mojego brzucha, a jego oczy wypełniły się prawdziwym bólem, tak bezsilnym, że każdy kto spojrzałby wtedy w jego oczy uroniłby morze łez.
- Musimy uciekać. - powiedziałam cicho.
Przytulił mnie jeszcze raz, bardzo mocno i czule, po czym kiwnął głową i bez słowa pociągnął mnie za rękę na korytarz.
- Co z Mrokiem? - zapytałam nie kryjąc strachu.
Jack nie odpowiedział. Biegł szybko ciągnąc mnie za sobą. Gdy dostałam zadyszki i nie mogłam dalej biec, wziął mnie na ręce i wzbił się lekko nad podłoże. Widziałam, że wykorzystuje przy tym swoje ostatnie siły. Ale robił to. W końcu dotarliśmy do miejsca, gdzie rozchodziły się dwa korytarze. Jeden w lewo, biło od niego jasne światło, lecz nie takie jak od lamp tylko inne. Nie wiedziałam skąd je znam. Korytarz na prawo był pogrążony w ciemności jak cała reszta. Jack skręcił w lewo natychmiast. Byliśmy coraz bliżej jasnego światła, aż w końcu otoczyło nas ze wszystkich stron. Nabrałam głęboko do płuc świeżego, czystego powietrza. Jack powoli postawił mnie na ziemi, a ja usiadłam i dotknęłam trawy. Chłodnej, nieco wilgotnej. Otworzyłam oczy. Blask słońca. Jasny, ale nie drażniący. Ciepły. Jack przykucnął obok mnie.
- Musimy stąd uciekać. Mrok gdzieś tu... - zaczął, ale przerwał mu krzyk.
Krzyk, który zerwał mnie na równe nogi.
- Anna!! - wrzasnęłam i wystrzeliłam wprost z powrotem do ciemnego korytarza.
Nie oglądałam się za siebie, gnałam jak szalona. Gdyby kilka minut temu ktoś powiedział mi, że jestem skłonna do takiego biegu, to na pewno bym nie uwierzyła.
- Anna! - krzyknęłam znowu stojąc w ciemności.
- Elsa?! - odpowiedział mi.
Była blisko. Znów puściłam się pędem, właściwie na oślep. Krzyczałam jej imię, a ona odkrzykiwała moje. W końcu obie wrzasnęłyśmy wpadając na siebie.
- Anna?! - wstałam szybko i pomogłam jej się pozbierać.
Dotknęłam jej twarzy, jej włosów splątanych w dwa warkocze.
- To ja. - zaśmiała się.
- Co ty tu... - zaczęłam, ale ona przytuliła mnie mocno.
- Szukałam Was. Teraz uciekajmy, ten straszny gość jest blisko. - i tym razem ona pociągnęła mnie korytarzem.
W końcu obie wypadłyśmy na zewnątrz. Jack uśmiechnął się słabo na nasz widok.
- Mój koń zniknął. - stwierdziła Anna rozglądając się dookoła.
- Zaniosę Was. - odezwał się Jack i wyciągnął do nas ręce.
- Nie ma mowy, nie dasz rady. - powiedziałam.
Pokręcił głową.
- Jeśli zaraz nie uciekniemy, Mrok nas znajdzie i zamknie wszystkich. - odrzekł.
I sam złapał nas za ręce, po czym wznieśliśmy się w powietrze.





- Elsa.

7 komentarzy:

  1. 1.!!! No kurde, tylko pogratulować świetnie zbudowanego napięcia! Czekam na next!😁

    OdpowiedzUsuń
  2. 2. OMG! OMG! ja chcieć dalej :'( xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! BardO ciekawa akcja!
    Czekam na nexta i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie. Piszecie bloga. Elsa, czy w siedzibie Mroka masz kompa i wifi czy co????

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej! Jeszcze nigdy, aż tak długo nie czytałam jakiegoś bloga!
    Mówiąc szczerze, miałyście oryginalny pomysł na pisanie go...
    Wiele jest w nim akcji... Nie jest on również naciągany, a historie nie są wymyślane na siłę. Tak przynajmniej mi się zdaje!
    Oky... TO strasznie szybko leci... Ślub Anny i Kristofa, ich dziecko.. Zaręczyny Jelsy, poronienie dziecka Anny... Ślub Jelsy i Jacka... ich dziecko. Astrid i Czkawka, mają dziecko... Flynn i Merida od niedawna są zaręczeni. Jakiś psychiczny gość porwał Annę, a jeszcze inny całował bez pozwolenia Elsę... Roszpunka uczepiła się Jacka jak psiego ogona, wyszła za mąż, za tego pojeba, który całował Elsę... Teraz siedzi w wieży zamknięta przez matkę... Trolle znalazły inną żonę dla Kristofa, aż wreszcie Mrok porwał bogaterów!...
    OMG! Trochę to wszystko skomplikowane...
    Ale cóż i tak jest fajnie!
    Nie wiem co jeszcze napisać, więc życzę weny oraz czekam na nexta!
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń