niedziela, 19 czerwca 2016

Zachwyt poddanych i... nie tylko.

Witajcie,
Obudził mnie jego płacz. Zerwałam się z łóżka, podbiegłam do kołyski i wzięłam synka na ręce. Po niemal trzech sekundach Jack przytulił mnie od tyłu i nachylając się nad moim ramieniem pocałował Arthura w główkę. Mały od razu przestał płakać.
- Synuś tatusia. - parsknęłam śmiechem.
- Oczywiście. - zaśmiał się Jack.
Arthur spojrzał na nas, zamrugał i uśmiechnął się słodko. W tej chwili poczułam jak na czubku nosa ląduje mi maleńki płatek śniegu. Uśmiechnęłam się do synka, przytuliłam go i położyłam z powrotem do łóżeczka.
- Idź spać, ja przypilnuję, żeby usnął. - powiedział Jack.
W odpowiedzi pocałowałam go, po czym wróciłam do łóżka.
Rano wyszliśmy do poddanych i pokazaliśmy im Arthura. Wszyscy - od dzieciaków, przez młodzież i dorosłych, do starszych - byli zachwyceni, a jeszcze bardziej gdy usłyszeli, że w czwartek zorganizujemy bal na cześć nowo narodzonego następcy tronu.
- Wszyscy będą mile widziani. - powiedział Jack z uśmiechem.
Tłum wiwatował i klaskał. Cieszyli się naszym szczęściem, a ja byłam bardzo mile zaskoczona ich reakcją. Koniecznie musimy zaprosić mnóstwo ludzi spoza Arendelle, rodzinę i przyjaciół. Arthur powinien znać ich od początku, a poza tym na pewno z chęcią go zobaczą. Za to w pałacu już chyba każdy go widział... włącznie z Lenką, która przytuptała (z niewielką pomocą Ani) do naszej sypialni wczoraj wieczorem. Wzięłam syna na ręce i uklęknęłam na dywanie. Dziewczynka z bardzo zaciekawioną miną zbliżyła się do Arthura i chwyciła go lekko za rączkę.
- Cześć... - zaczęła nieśmiało. - Mam... na imię Lena!
Chłopiec zaśmiał się, na co z spod sufitu spadło kilka maleńkich śnieżynek. Anna uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Założę się, że już za kilka lat będą biegać razem po korytarzach.



- Elsa.

5 komentarzy: