poniedziałek, 11 lipca 2016

Smutna wiadomość.

Hejo,
Dziś do Arendelle dotarła bardzo smutna wiadomość, ale zacznę od początku. Dziś rano wstałam , bardzo wcześnie i zeszłam na dół, bo chciało mi się pić i zobaczyłam, że jakieś listy leżą na stole, pewnie służące jeszcze nie zdążyły zanieść ich do gabinetu Elsy, więc wzięłam je i zaczęłam przeglądać, większość listów była do Elsy z jakichś dziwnych państw, których nie za bardzo znałam, ale jeden szczególnie przykuł moją uwagę, była to czarna koperta z białym napisem. " Do Elsy i Anny Arendelle" ten list był z Corony, więc postanowiłam go otworzyć, skoro również był do mnie.

Z przykrością informuję, że Król Corony, a mój mąż Król Thomas zmarł dzisiejszej nocy na skutek zawału spowodowanego nagłym upadkiem z łóżka. Uroczystość pogrzebowa odbędzie się za trzy dni. 

                                                                                                      Wasza ciotka, a Królowa Corony
                                                                                                                Romilda.
PS. Dziewczynki przyjedźcie na dłużej, bardzo was proszę.



Kiedy przeczytałam ten list, łzy mi pociekły po policzkach, zaraz pobiegłam do Elsy. Kiedy zapukałam i weszłam do jej sypialni, ona właśnie karmiła Arthura.
- Elso, nie uwierzysz.- powiedziałam zapłakana.
- Aniu, co się stało?
- Wujek Thomas nie żyje.- po tych słowach rozpłakałam się już na dobre.
- Jak to?- zapytała Elsa, a ja podałam jej list, kiedy go przeczytała, na podłodze pojawił się szron, chociaż po minie Elsy nie za bardzo można było zauważyć jak ta wiadomość nią wstrząsnęła.
- I co robimy?- zapytała.
- Pojedziemy tam jutro, ja wezmę Arthura, bo jeszcze nie mogę zostawić go samego i zostaniemy tam na dłużej tak jak prosiła ciocia.
- Dobrze, ale ja nie będę brała Leny, jest jeszcze za mała na pogrzeby.
- W takim razie trzeba się spakować i porozmawiać z Jack' iem i Kristoff' em.
- To ja wracam do siebie i porozmawiam z Kristoff' em.- i wyszłam wróciłam do swojej komnaty i wyciągnęłam mój kufer podróżny i zaczęłam pakować do niego różne suknie w kolorze czerni lub ciemnego fioletu i zieleni oraz różne pantofelki.
- Co robisz, Aniu? Jedziemy gdzieś?- zapytał zaspany Kristoff.
- Nie, tylko ja jadę.
- Anno, co się stało?- powiedział lekko urażony.
- Mój wujek zmarł i jedziemy z Elsą na jego pogrzeb.
- To ja tez jadę.
- Nie, nie chce żeby Lena musiała w tak młodym wieku uczesniczyć w pogrzebie, a nie zostawię jej samej na dwa tygodnie.
- Na dwa tygodnie?!
- Tak ciotka prosiła żebyśmy zostały dłużej.
-  No,  a Jack?
-  Zostaje, ktoś musie rządzić, a Arthura Elsa bierze, bo jest jeszcze za mały, żeby go zostawiała.
- No cóż, będę tęsknił. A kiedy wyjeżdżacie?
- Jutro.







- Anna 

5 komentarzy:

  1. Ooo, szkoda wujka :"(
    Współczuję i składam kondolencje :"(

    OdpowiedzUsuń
  2. Kondolencje składam i się smutno kłaniam. :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję! Tylko żeby mrok nie wrócił bo prez koszmarny spadniecie z lpzel

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyczuwam w tym wszystkim jakiś podstęp ...xd (wujek spadł z łóżka i dostał zawału->pewnie ciotka go zepchała xdd)

    OdpowiedzUsuń