czwartek, 31 lipca 2014

Rzeczy jakie może spowodować przyjazd kuzynki.

Witajcie,
Dziś obudziło mnie pukanie do drzwi sypialni. Szybko włożyłam szlafrok i otworzyłam.
- Wasza Wysokość, przepraszam, że.... proszę się nie pchać! Przepraszam, że przeszkadzam, ale...
W drzwiach stał jeden  lokai usiłując nie dopuścić Roszpunki do mojej sypialni. 
- Proszę ją wpuścić. - powiedziałam.
Lokaj odszedł, a do mojej komnaty wparowała Roszpunka w różowej koszuli nocnej i kapciach. W ręku ściskała jakąś kartkę.
- Czego chcesz? - zapytałam specjalnie tak jak ona wczoraj.
- Mama napisała, że masz mnie oprowadzić po tym waszym Arencośtam. - odrzekła wymachując jak się okazało listem.
Przewróciłam oczami. Nie miałam najmniejszej ochoty włóczyć się z wkurzającą kuzynką po królestwie. Nic jednak nie powiedziałam tylko sięgnęłam do szafy po sukienkę i buty.
- To co, idziemy? - zapytała Roszpunka oglądając perfumy stojące na kominku.
- Chyba najpierw muszę się ubrać, prawda? - odpowiedziałam. - I Tobie też by się to przydało. Chyba, że wolisz przedstawić się miejscowym w piżamie.
- Będę czekać w holu. - odwarknęła kuzynka zatrzaskując drzwi.
Pięć minut później byłam gotowa. Z niechęcią założyłam długie, białe rękawiczki pasujące do biało-niebieskiej sukienki i zeszłam na dół. Przy drzwiach wejściowych stała już Roszpunka. Ubrała fioletowo-żółtą sukienkę, żółte lakierki, a na głowie miała ogromny, różowy kapelusz. Widząc mnie tupnęła nogą i zawołała:
- No, ile można czekać!
- Żeby wyglądać dobrze, trzeba się trochę do tego przyłożyć. - odrzekłam spokojnym tonem stając obok niej.
Nagle usłyszałyśmy z piętra wyżej głos Anny:
- Chodź głupku! Musisz coś zjeść, ciągle tylko siedzisz w tym pokoju!
- Eem....chodź już. - powiedziałam szybko i spróbowałam pociągnąć kuzynkę na zewnątrz, ale ona stała niewzruszona nasłuchując.
Tym czasem usłyszałyśmy drugi głos, tym razem męski:
- A jak ona tu gdzieś jest? Zwariowałaś, to za duże ryzyko!
Był to głos Jack'a. Jeśli zaraz Roszpunka nie znajdzie się na zewnątrz zobaczy go!
- No chodź! - spróbowałam lekko ją wypchnąć.
- Uspokój się. Miałam poznać tubylców. Więc właśnie chcę to zrobić. - odrzekła wpatrując się w wyjście korytarza u góry schodów.
- Ale to nie są tubylcy! To są...służący! Nic ciekawego! - powiedziałam czując chłód narastający w całym ciele.
Nagle na schodach pojawiła się Anna. Za sobą wciągnęła w pole widzenia Roszpunki Jack'a. W jednej chwili zrobiło się niemałe zamieszanie.
- Jack?!
- Roszpunka?!
- Elsa?!
- Anna?!
Ania chciała wciągnąć Jack'a do najbliższej komnaty, ale Roszpunka była szybsza. W jednej chwili podbiegła do Jack'a przytuliła go mocno, a Annę odepchnęła tak mocno, że potknęła się i prawie spadła ze schodów.
- Aniu! - krzyknęłam podbiegając do siostry. - Nic ci nie jest?
- Zajmij się lepiej tą małpą! - krzyknęła Anna.
Odwróciłam się. Jack nic nie mógł zrobić.
- Zostaw go! - wyrwało mi się i przy okazji zamroziłam kilka schodków. Słysząc to Roszpunka ścisnęła Jack'a jeszcze mocniej, zbliżyła do jego twarzy usta i...pocałowała go mocno. Poczułam jak krew w żyłach całkiem mi się zmroziła, jak stopy prawie dosłownie przymarzają mi do schodka, jak głos odmawia mi posłuszeństwa, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. W jednej chwili z spod sufitu zaczął padać gęsty śnieg. Anna usiłowała odciągnąć Roszpunkę. Ja patrzyłam tylko i wyłącznie na Jack'a. Nie wyrywał się. Po prostu odwzajemnił pocałunek. Patrzyłam jak zmrużył oczy zupełnie gdy całował się ze mną. Poczułam się strasznie. Oczy wypełniły mi się łzami. Nagle z korytarza nadbiegł Kristoff.
- Co tu się... - zaczął, ale widząc odpowiedź na jego pytanie znieruchomiał z zaskoczenia. A tak naprawdę nie wiem z czego. Ale w tamtej chwili w ogóle mnie to nie obchodziło. Nic mnie nie obchodziło. Tylko to, że właśnie mężczyzna moich marzeń całuje się z moją kuzynką. Na moich oczach. A ja jestem taka bezradna, nic nie mogę zrobić...
Roszpunka przerwała pocałunek. Pociągnęła Jack'a na dół pokazując mi język i wybiegli z zamku. Ja stałam dalej w tej samej pozycji. Lodowate łzy spływały mi po policzkach. Śnieg przestał padać. Pierwsza podeszła do mnie Anna. Podeszła, a raczej podbiegła. Przytuliła mnie jak najmocniej potrafiła i wyszeptała mi na ucho:
- Nie płacz, siostrzyczko.
Odwzajemniłam uścisk. Anna była teraz jedyną osobą, która mogła śmiało powiedzieć, że ją kocham.

- Elsa.

5 komentarzy:

  1. No jedno słowo do tego pasuje.... WOW!!!!!! To było szalone! Nie myślałam że Jack odwzajemni pocałunek.... no mam nadzieję że coś z tym zrobisz. Pa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co?! Jack i Puncia? Nie... plis... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jack, Roszpunka, Elsa, Anna!? Normalnie jak ze Shreka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jack jak mogłeś!!!??? Biedna Elsa chciała bym dla Jacka i Punki przywalić z liścia biedna Elsa nie spodziewała bym się po Jacku

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za małpa z tej Roszpunki!!!! Jack jak mogłeś odwzajemnic ten pocałunek!!!!!

    OdpowiedzUsuń