niedziela, 29 czerwca 2014

Niebezpieczne rozmowy.

Witajcie,
Wszyscy goście nareszcie wyjechali i możemy wrócić do normalności. Anna też na szczęście wyzdrowiała i nie musi już leżeć w łóżku. Gdy tylko lekarz pozwolił jej się ruszyć zaczęła biegać po zamku i śpiewać - jak to Anna. Ja za to próbowałam spotkać się z Jack'iem, pobyć z nim sam na sam. Nigdzie go jednak nie widziałam. Kiedy zapytałam Anny czy wie może czemu mnie unika odpowiedziała z uśmiechem:
- Boi się, że go zabijesz.
Zatkało mnie.
- Słucham?!
Anna pomachała mi ręką przed oczami.
- No nie pamiętasz? - zapytała. - Na balu rozwalił Ci sukienkę. Jest przekonany, że jesteś na niego wściekła.
Odetchnęłam z ulgą. Przestraszyłam się już, że coś mu zrobiłam.
- Och, to był wypa...
- No nie wiem. - przerwała mi siostra przybierając swój chytry uśmiech. - Może wiesz..., chciał Cię poderwać czy coś takiego.
- Nieprawda... - zaprzeczyłam szybo. - Na pewno nie...
Tak naprawdę nie wiem czemu to w ogóle zrobił. Właściwie wątpię, żeby to był wypadek. Ale w takim razie po co rozpruł mi sukienkę...? Wolę się nad tym nie zastanawiać. Albo...sama go zapytam. Pójdę do niego i powiem mu, że wcale nie chcę go zabić. Tak, to raczej dobry pomysł.
Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po obiedzie (przy którym Jack ani razu na mnie nie spojrzał i uciekł szybko do pokoju) poszłam do jego sypialni. Zapukałam cichutko.
- Em...proszę...? - usłyszałam ze środka jego niepewny głos.
 Weszłam i zamknęłam drzwi. Jack widząc mnie zasłonił się poduszką i jęknął:
- Nie zabijaj mnie, nie zabijaj, błaaagam! Nie chciałem, to był wypadek. No dobra, może nie do końca, ale nie zabijaj mnie!
Uśmiechnęłam się i zabrałam mu poduszkę.
- Wcale nie chcę Cię zabić. Jack, spokojnie to była tylko sukienka.
Odetchnął z ulgą i usiadł na łóżku pokazując mi ręką, żebym usiadła obok niego.
- Zapomnijmy o tym. - dodałam siadając.
Jack odwzajemnił uśmiech i wyznał:
- Chciałem zobaczyć czy...no wiesz. Czy te sukienki, które sama tworzysz też się prują.
Zaśmiałam się.
- A nie przyszło Ci do głowy, że nic pod spodem nie mam?
Jack zarumienił się lekko.
- Nic?
Moje policzki także pokrył różowy rumieniec.
- No wiesz, oprócz bielizny. - dodałam szybko. - Ale ty chyba nie chciałbyś paradować prawie nago po sali balowej i to wśród mnóstwa gości...?
- No nie... - odrzekł Jack. - Chociaż...- dodał i oboje wybuchliśmy śmiechem. - Zależy kto by tam był.
- Dobra, skończmy tą rozmowę, bo zachodzimy w niebezpieczne tematy.
Jack przysunął się lekko.
- Ja mogę zaryzykować. - powiedział przybierając jeden z tych niebezpiecznych uśmiechów, które oznaczają, że zaraz stanie się coś dziwnego. - No, chyba, że ktoś znowu zamierza nam przeszkodzić.
Uśmiechnęłam się. I nagle usłyszeliśmy z góry głos Kristoff'a:
- Jaaaack! Mógłbyś tu przyjść na chwilę?
Oboje zaśmialiśmy się cicho.
- W takim razie nie będę miał okazji zaryzykować. Wybacz mi Elso. - powiedział Jack wstając i kierując się w stronę drzwi.
- Spokojnie. - odrzekłam. - Anna mówiła mi, że jutro wyjeżdżają do trolli. Będziemy mieli cały dzień na ryzykowanie.
Jack uśmiechnął się i wyszedł.

- Elsa.

3 komentarze:

  1. Koooocham *o* Koooocham twoje opowiadanie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: Dziewczyny nie za bardzo wolą rozmawiać o swojej bieliźnie osobistej z chłopakami.
    Po drugie: Kristoff, zamknij japę, i nie przeszkadzaj! :P

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów im ktoś przeszkodził, hehehe ;)

    OdpowiedzUsuń