poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ciuchy, ciuchy i jeszcze raz ciuchy.

Witajcie,
Wczoraj służba biegała po całym pałacu przygotowując go do dzisiejszego balu. Wieczorem (wczoraj) było gotowe wszystko oprócz sali balowej, na którą trzeba było poświęcić najwięcej czasu. W korytarzach wisiały ozdoby i stały stoły bufetowe, a przy wejściu głównym rozwieszono ogromną, białą wstęgę z napisem: "Witamy gości". Nad wszystkim czuwali Anna i Jack. Oczywiście początkowo miałam to robić ja, ale po kilkugodzinnych kłótniach, że muszę odpocząć i kto mam mi pomóc pozwoliłam im zrobić to razem.
Dziś rano obudziła mnie Anna.
- Musimy znaleźć jakieś wystrzałowe ciuchy na ten bal. - powiedziała rozsuwając zasłony w wielkich oknach.
- Ja nie chcę się za bardzo stroić... - przyznałam. - Chyba skombinuję sobie jakąś zwykłą sukien...
- Nie ma mowy! - Anka zaczęła przegrzebywać moją szafę. - Obie musimy wyglądać super ekstra.
- Niby po co...?
- No wiesz, jak przyjedzie Roszpunka... - zaczęła siostra z uśmiechem.
- Nie przyjedzie. - odrzekłam przeczesując włosy srebrnym grzebieniem. - To bal tylko dla mieszkańców Arendelle. Powinnaś to chyba wiedzieć skoro czuwałaś nad przygotowaniami.
Ania zarumieniła się.
- No, ale... i tak musimy się wystroić. Ja dla Kristoff'a, a ty dla...
- Wstajemy śnieżynko!!! - nagle do pokoju wparował Jack. Widząc nas uśmiechnął się i powiedział opierając się o laskę:
- No hej. Co robicie?
- Szukamy sukienek na bal. - odrzekła Anna prawie wchodząc do szafy.
- Ooo... pomogę Wam. Jestem w tym naprawdę świetny. - Jack mrugnął do mnie figlarnie. Pokręciłam głową z uśmiechem i podeszłam do siostry. Wyciągnęłam z szafy moją ukochaną niebieską sukienkę i powiedziałam:
- Ja pójdę w tym.
Anka westchnęła:
- No, jak chcesz. W takim razie pożycz mi coś ładnego.
- Mam lepszy pomysł! - zawołał Jack. - No...jeśli jest możliwy.
Spojrzałyśmy na niego wyczekująco.
- Może Elsa "zrobi" Ci sukienkę?
Anka pisnęła z podnieceniem machając rękami.
- Całej nie mogę zrobić, bo na Tobie Aniu by się pewnie stopiła... - zaczęłam.
- Bez przesady, aż taka gorąca nie jest... - burknął Jack.
- ... ale mogę przyozdobić Ci jakąkolwiek inną sukienkę. - dokończyłam rzucając Jack'owi karcące spojrzenie.
- Dobrze! - ucieszyła się Anna. Wyjęła z szafy białą sukienkę z krótkim, lekko bufiastym rękawkiem.
- Jack, odwracaj się. - powiedziała rozpinając górne guziki koszuli nocnej.
Jack przewrócił oczami i odwrócił się tyłem do nas mamrocząc coś pod nosem.
Ania przebrała się w białą sukienkę. Wyglądała w niej naprawdę uroczo, choć miała troszkę za duży dekolt.
- Hmm... - zamyśliłam się przyglądając się zwykłemu wykończeniu dekoltu. Po chwili wyczarowałam na nim słodki wzór z maleńkich śnieżynek. Dzięki temu był lżej wycięty.
- Super! - Anna przytuliła mnie. Następnie dodałam identyczne wzory na końcówkach rękawków i w pasie.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedziałam. - Ale teraz zdejmuj ją, bo ubrudzisz, do balu jeszcze masa czasu.
Po chwili Anna znowu stała przede mną w zielonej piżamce.
- Wystroiłyście się już? - zapytał Jack dalej stojąc tyłem.
Zaśmiałyśmy się.
- Tak.
Jack odwrócił się i spojrzał na nasze koszule nocne.
- Łaaał, naprawdę wyglądacie jak... nie, nie mam słów. Wasze suknie są przecudowne.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
Do balu było pięć godzin, ale wszyscy biegali po zamku z przejęciem. Jack wpadł (nie wiem jakim cudem) na kucharki niosące ogromne ciasto więc musiały je robić od nowa, a ja musiałam wyprać mu bluzę. A przynajmniej spróbować go złapać.
- Nie dam Wam znowu wyprać mojej bluzy! - krzyknął siedząc na żyrandolu w jadalni. - Potem śmierdzi proszkiem...
Razem z Anną stałyśmy na środku ogromnej sali pod żyrandolem wpatrując się ze złością w Jack'a.
- Ale masz ją całą w czekoladzie! - krzyknęłam. - Nie będziesz tak łaził, a już na pewno nie pójdziesz tak na bal.
- Spoko, Elsuś. Na bal ubiorę coś innego. - uśmiechnął się huśtając się na ogromnej, kryształowej lampie. Odeszłam z spod żyrandola ciągnąc za sobą Ankę za rękę. Nie chciałam kolejny raz zostać jego "ofiarą".
- Złaź z tego! - powiedziała Anna tupiąc nogą. - I ściągaj tą granatową szmatę!
Jack wylądował na długim stole.
- Nie obrażaj mojej bluzy. - powiedział przechadzając się po nim.
 - Jack, proszę. - powiedziałam poważnym tonem.
Jack przewrócił oczami, zdjął bluzę i rzucił ją w stronę Anny. Ona złapała ją i podała mi z uśmiechem. Jack usiadł na stole z naburmuszoną miną.
- Proszę bardzo. - burknął.
Pocałowałam go w policzek i pobiegłam z Anką do pralni.

- Elsa. 

4 komentarze:

  1. Zachowuje się jak dziecko XD ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nie obrażaj mojej bluzy!" To mnie rozwalił hahaha xD

    OdpowiedzUsuń
  3. To jego bluza to jest KTOŚ?! Aaaa!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah ta jego bluza, widocznie jego ulubiona skoro jej nie chce oddać ;)

    OdpowiedzUsuń