piątek, 15 sierpnia 2014

Ja ich kiedyś zabiję!

Witajcie,
Po tym jak Anna złamała rękę i prawie została kaleką nie odstępuję jej prawie na krok. Siostra jest mi bardzo wdzięczna, ale niestety nie każdemu się to podoba.
- Pozwól mi do niej wejść. - powiedział Kristoff gdy wyszłam z pokoju Anny po zaniesieniu jej obiadu.
- Anna nie chce z tobą rozmawiać. - odrzekłam, a było to absolutną prawdą. Anka nie chciała tłumaczyć Kristoff'owi co się stało.
- Ale ja muszę! - jęknął.
- Wcale nie. Daj jej spokój.
- Powiedz mi chociaż jak się czuje. - poprosił Kristoff składając ręce jak do modlitwy.
- Nie za dobrze. - odpowiedziałam chłodno.
Kristoff podrapał się po głowie i zapytał po chwili:
 - A czy znowu zamierzasz przesiedzieć u niej całą noc?
Z pokoju usłyszeliśmy krzyk Anny:
- Możecie przestać mi paplać pod drzwiami?! Mam chyba odpoczywać?
Spojrzałam wymownie na Kristoff'a.
- Jeśli zechce, to tak. - powiedziałam szeptem i odeszłam.
Kilka godzin później zaniosłam siostrze kolację.
- Czy mam zostać z Tobą na noc? - zapytałam poprawiając jej poduszki pod głową.
- Ała! Ała... - jęknęła Anka. - Mój kręgosłup. Znaczy...to byłaby dla mnie wielka przyjemność.
Zaśmiałyśmy się. Po chwili wyszłam znowu natykając się na Kristoff'a. Tym razem u jego boku stał Jack.
- Możemy pogadać w Twoim pokoju? - zapytał Kristoff.
Kiwnęłam głową i zaprowadziłam ich do sypialni.
- Co chcecie? - zapytałam zamykając drzwi.
- Chce wejść do Anny. - odrzekł Kristoff stanowczym tonem.
Westchnęłam.
- Już Ci chyba mówiłam. Anna chce widzieć tylko mnie...
- Ale kochana śnieżynko... - zaczął Jack. - ...co Cię tak ciągnie do sypialni Anki?
- Po prostu się o nią troszczę. - odrzekłam.
- Tak? To niby czemu za każdym razem kiedy tam pójdziesz się wydziera jakby...
- Po prostu boli ją... - zaczęłam, ale po chwili zaczęłam zupełnie innym tonem. - A właściwie skąd o tym wiesz? Czyżbyście cały czas podsłuchiwali pod drzwiami?
Jack i Kristoff zarumienili się.
- Och, jesteście bezczelni! Bez-czel-ni! - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
- Elsa! - odwróciłam się. Nagle Jack podleciał do mnie i przytulił mnie mocno. Chciałam się wyrwać, ale był silniejszy.
- Po prostu mi Ciebie brakuje. - wyszeptał mi do ucha.
Wypuścił mnie z uścisku.
- Dlatego mnie podsłuchujesz?! - krzyknęłam powstrzymując łzy i zamrożenie podłogi.
Jack zwiesił głowę.
- No tak, masz rację. - powiedział. - To zupełnie nie ma sensu.
I wyleciał przez okno nie oglądając się.


- Elsa.

2 komentarze: