Witajcie,
Muszę Was przeprosić, że ostatnio tak rzadko zaczęłam pisać, ale mam teraz dużo roboty, nie tylko obowiązków, ale i opieki nad synkiem. Dodatkowo zaczęłam poważnie martwić się Hansem i moją kuzynką, a szczególnie Hansem. Miarka się przebrała, gdy wczoraj na audiencję przyszedł młody chłopak.
- Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, ale nie sądzę, aby zezwalanie na takie rzeczy było dobrym pomysłem.. - mówił odrobinę niepewnym głosem.
- Jakie rzeczy masz na myśli? - zapytałam spodziewając się najgorszego.
- Ten książę... Nasturii.. chodzi po domach. Bez pozwolenia włazi do środka i zasypuje nas okropnymi pytaniami. - odrzekł spuszczając wzrok.
- Pytaniami? Opowiedz mi o tym, proszę.
Mężczyzna zaczerwienił się.
- To nie były pytania, które powinna Królowa usłyszeć. - wymamrotał.
- Wręcz przeciwnie, muszę wiedzieć co ten... - zawahałam się. -...książę wyrabia w moim kraju. W naszym kraju. Możliwe, że w tym momencie od Ciebie zależy jego dobro.
Uniósł głowę nagle bardzo przejęty, ale i podekscytowany.
- Oczywiście, Wasza Wysokość. No więc... zadaje nam wszystkim okropne pytania jakby chciał...aż wstyd mówić... zwrócić nas przeciwko Królowej. Takie głupie, całkiem bez sensu, czy na pewno zgadzamy się ze wszystkim co Królowa robi, czy podoba nam się sposób w jaki Królowa rządzi, czy jednak nie marzymy o innym władcy...
Zacisnęłam dłonie na oparciach tronu.
- Ma się rozumieć, wszyscy bardzo Królową kochamy i w życiu byśmy jej nie chcieli zmieniać! - dodał mężczyzna szybko. - I tak mu właśnie odpowiadamy,
Przez chwilę siedziałam w milczeniu i wpatrywałam się w burgundowe kotary. Potem odchrząknęłam, podziękowałam mu i gdy tylko opuścił pomieszczenie pobiegłam do sypialni. Zastałam tam Jack'a kołyszącego Arthura w ramionach.
- Jack... - zaczęłam.
Musiałam zabrzmieć przynajmniej jakbym przechodziła załamanie nerwowe, bo szybko ułożył Arthura w łóżeczku i podleciał do mnie z zatroskaną miną.
- Co się dzieje, Śnieżynko?
- On... próbuje obrócić ludzi przeciw mnie... - odrzekłam, lecz mój głos się załamał i zaczęłam płakać. - Nie wiem co robić, mam go dość. Nie mam siły...
Jack bez słowa przytulił mnie mocno do siebie i nie wypuszczał dopóki jego bluza nie zrobiła się mokra od moich łez.
- Zajmę się tym, Elso. Obiecuję. Kocham Cię.
- Elsa.
środa, 19 października 2016
sobota, 8 października 2016
Odrobina wytchnienia i podsłuchana rozmowa.
Witajcie,
Ten tydzień był chwilą wytchnienia. Podejrzewałam, że Hans i Roszpunka zatrzymali się w Arendelle i było jasne, że nie mają dobrych chęci, ale na razie nie wprowadzali żadnych nikczemnych planów w życie. Oczywiście i tak strasznie niepokoiła mnie sama obecność księcia Nasturii w naszym kraju, ale nie wiedząc dokładnie gdzie jest, co robi i co zamierza zrobić nie miałam wielu możliwości. Anna powiedziała bez zastanowienia:
- Wywalaj ich z Arendelle.
...ale... to nie było takie proste. Jack był inaczej nastawiony. Początkowo strasznie się wkurzał zachowaniem Roszpunki (ja w sumie też), ale potem dał sobie spokój i zaczął odnosić się do tejże sytuacji ze stoickim spokojem.
- Nie mamy najmniejszych powodów do niepokoju. Czegokolwiek by nie wymyślili - rządzimy krajem, Elso. Tylko pomyśl.
- Jack, ale... To jest Hans. Nie przejmuję się moją kuzynką, ale on... Jack sam wiesz, że...
- Wiem. - przerwał mi. - Ale to nie ma żadnego znaczenia. Tutaj nie mogą nam nic zrobić. Za to my im dużo.
Kiwnęłam głową. Jack miał zupełną rację.
- No już, nie przejmuj się tymi...
Położyłam mu palec na ustach i uśmiechnęłam się. Odsunął powoli moją dłoń i pocałował mnie.
Dziś rano razem z Anną postanowiłyśmy przejść się po mieście i dyskretnie sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Chodziłyśmy w te i we w te, ale nie ujrzałyśmy nic nadzwyczajnego. Zaczęłam wątpić czy Hans i Roszpunka faktycznie zatrzymali się w kraju, ale nagle Anka chwyciła mnie za rękaw i pociągnęła za stragan z kwiatami. Tuż obok, przy jednym z drewnianych stolików rozstawionych przed pubem siedzieli moja kuzynka i Hans. Ukryłyśmy się, jednak na tyle blisko, aby móc ich usłyszeć.
- ...obiecaj mi kochanie! Muszę pokazać temu durnemu, zimnemu dziadowi jak wiele stracił!! - mówiła Roszpunka piskliwym głosem.
- Nie przyjechałem tu po to, śliczna. - odezwał się Hans półgłosem. - Nie stracę takiej szansy!
- Beze mnie by Cię tu nie było! Masz mi pomóc!
Na chwilę zapadła cisza, a potem Hans mruknął coś, ale na tyle cicho, że nie usłyszałyśmy. Ania pociągnęła mnie do tyłu, bo Roszpunka wstała i pobiegła w dół chodnika, a Hans podążył za nią po chwili.
- Elsa.
Ten tydzień był chwilą wytchnienia. Podejrzewałam, że Hans i Roszpunka zatrzymali się w Arendelle i było jasne, że nie mają dobrych chęci, ale na razie nie wprowadzali żadnych nikczemnych planów w życie. Oczywiście i tak strasznie niepokoiła mnie sama obecność księcia Nasturii w naszym kraju, ale nie wiedząc dokładnie gdzie jest, co robi i co zamierza zrobić nie miałam wielu możliwości. Anna powiedziała bez zastanowienia:
- Wywalaj ich z Arendelle.
...ale... to nie było takie proste. Jack był inaczej nastawiony. Początkowo strasznie się wkurzał zachowaniem Roszpunki (ja w sumie też), ale potem dał sobie spokój i zaczął odnosić się do tejże sytuacji ze stoickim spokojem.
- Nie mamy najmniejszych powodów do niepokoju. Czegokolwiek by nie wymyślili - rządzimy krajem, Elso. Tylko pomyśl.
- Jack, ale... To jest Hans. Nie przejmuję się moją kuzynką, ale on... Jack sam wiesz, że...
- Wiem. - przerwał mi. - Ale to nie ma żadnego znaczenia. Tutaj nie mogą nam nic zrobić. Za to my im dużo.
Kiwnęłam głową. Jack miał zupełną rację.
- No już, nie przejmuj się tymi...
Położyłam mu palec na ustach i uśmiechnęłam się. Odsunął powoli moją dłoń i pocałował mnie.
Dziś rano razem z Anną postanowiłyśmy przejść się po mieście i dyskretnie sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Chodziłyśmy w te i we w te, ale nie ujrzałyśmy nic nadzwyczajnego. Zaczęłam wątpić czy Hans i Roszpunka faktycznie zatrzymali się w kraju, ale nagle Anka chwyciła mnie za rękaw i pociągnęła za stragan z kwiatami. Tuż obok, przy jednym z drewnianych stolików rozstawionych przed pubem siedzieli moja kuzynka i Hans. Ukryłyśmy się, jednak na tyle blisko, aby móc ich usłyszeć.
- ...obiecaj mi kochanie! Muszę pokazać temu durnemu, zimnemu dziadowi jak wiele stracił!! - mówiła Roszpunka piskliwym głosem.
- Nie przyjechałem tu po to, śliczna. - odezwał się Hans półgłosem. - Nie stracę takiej szansy!
- Beze mnie by Cię tu nie było! Masz mi pomóc!
Na chwilę zapadła cisza, a potem Hans mruknął coś, ale na tyle cicho, że nie usłyszałyśmy. Ania pociągnęła mnie do tyłu, bo Roszpunka wstała i pobiegła w dół chodnika, a Hans podążył za nią po chwili.
- Elsa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)