środa, 30 marca 2016

Muszę ich znaleźć!!!

Hejo,
Od paru dni nie dostałam żadnej wiadomości od Jack' a i mówiąc szczerze to zaczęłam się już trochę denerwować i wpadać w lekką panikę.
- Kristoff, ja muszę jechać ich szukać.- powiedziałam pewnego wieczoru.
- Zabraniam, wiesz co powiedział medyk masz się oszczędzać.- powiedział kładąc się do łóżka. Sama sobie poradzę, pomyślałam. Kiedy Kristoff już zasnął, cicho ubrałam się w spodnie do jazdy konnej, których nigdy nie zakładałam, bo nie jeździłam konno, a do tego jakąś zieloną marynarkę, wydłużoną z tyłu, aż do kostek, niby suknia i wysokie buty do kolana chyba też do jazdy konnej. Po cichu wyszłam z sypialni, a przed zamknięciem drzwi szepnęłam przepraszam w stronę śpiącego Kristoff' a. Zeszłam do stajni i znalazłam brązowego konia, był to jedyny koń w naszej stajni, bo widocznie strażnicy na koniach rozglądali się po okolicy. Przeczytałam tabliczkę na brami do boksu w którym stał koń z jego imieniem " Łuka" z tego co wiem to bardzo łagodny koń.
- Wio!!!- zawołałam i pociągnęłam za lejce, dobrze że na poszukiwania Elsy jechałam konno, bo inaczej nie miałabym doświadczenia z końmi. Wjechałam do lasu i galopem popędziłam ścieżką, chyba przeszukałam cały las w z dłuż i wszerz, ale nic nie znalazłam. Poczułam że zaraz usnę na wierzchowcu, więc postanowiłam zawitać do mojej przybranej rodziny, czyli trolli, bo gdybym wróciła do Arendelle to Kristoff pilnowałby mnie cały dzień i noc, a ja muszę znaleźć Elsę i Jack' a. Kiedy słońce zaczęło wschodzić dotarłam do trolli.
- Anna?!- zawołały trolle.
- Mogłabym u was odpocząć?- zapytałam schodząc z konia i przywiązałam go do jednego z drzew żeby miał trawę i dostęp do rzeczki, która była niedaleko.
- Tak, ale co się stało?- zapytały chórem, a ja opowiedziałam im całą historię, zjadłam z nimi śniadanie i usnęłam.



- Anna

wtorek, 29 marca 2016

Może wolę wcale nie widzieć..

Witajcie,
Dzisiaj Mrok odwiedził mnie w bardzo dobrym humorze.
- Mam niespodziankę. - odezwał się.
Przewróciłam tylko oczami i nie odpowiedziałam.
- Nie chcesz jej? No to nie. - uniósł ręce udając rozczarowanie.
- Mów. - powiedziałam zmęczonym głosem.
Uśmiechnął się strasznie, po czym klasnął dwa razy, a kajdanki przykuwające mnie do stołu zniknęły. Usiadłam powoli.
- Pozwól za mną. - przywołał mnie gestem, po czym wyszedł przez stalowe drzwi.
Ześliznęłam się ze stołu i podtrzymałam się go, aby nie upaść. Na drżących nogach skierowałam się powoli za czarną postacią. Wyszłam na korytarz pogrążony w grobowej ciemności.
- No tak. - dobiegł mnie głos Mroka, a później znów usłyszałam klaśnięcie i korytarz rozświetliły jasne lampy podobne do tej, która wisiała nade mną, nad stołem.
- Chodź, chodź. - ponaglił mnie.
W końcu doszliśmy do innych stalowych drzwi. Czarny Pan otworzył je zardzewiałym kluczem i zachęcił mnie do zajrzenia do środka. Była to komnata. Bardzo podobna do mojej, ale bez okien. Na ścianach rozpostarte były czarne koturny. Pod jedną stało wielkie, czarne łóżko z baldachimem, a na przeciw niego były nieduże drzwi.
- Twój własny apartament. - Mrok wyszczerzył strasznie zęby.
Bez słowa weszłam do środka.
- Pobędziesz tu troszkę więc przyzwyczajaj się powoli.
Pokręciłam głową.
- Nie zostanę długo. Jack przybędzie tu... - zaczęłam, ale Mrok zaśmiał się.
- A propo, kochanie, a propo. Chodź, coś jeszcze Ci pokażę. - pociągnął mnie z powrotem na korytarz.
Zeszliśmy po kamiennych schodach. Tu nie było już świateł, ale Mrok i tak ciągnął mnie za rękę, więc było mi zupełnie obojętne czy coś widzę. A może - pomyślałam - wolę wcale nie widzieć. Wkrótce Mrok otworzył przede mną kolejne drzwi. Z początku oślepiło mnie światło kilku tych okropnych lamp. Jednak po chwili usłyszałam jego głos.
- Elsa!!


- Elsa. 

sobota, 26 marca 2016

MÓÓÓWWW!!!

Hejo,
Wybaczcie że od dawna nie pisałam, ale od kilku dni szukamy Elsy. Całym zamku panuje napięta admosfera, ja przez całe dnie próbuję skupić się na pracy królewskiej, którą powinien zająć się Jack, albo Elsy, gdyby tu była, ale Jack poprosił mnie żebym ja zajęła się listami dokumentami i audiencjami, oczywiście codziennie wczesnym wieczorem wychodziłam do poddanych, aby im powiedzieć że nie mamy nowych wieści o miejscu przetrzymywania Elsy i że jeżeli tylko będziemy wiedzieć coś nowego to im o tym powiemy i tak wygląda mój dzień, wszyscy myślą że jestem opanowaną i spokojną zastępczynią pary królewskiej, ale nocami jest odwrotnie, w ogóle nie mogę zasnąć cały czas płaczę i myślę co się dzieje z Elsą, dopiero kiedy Kristoff mnie przytuli i zacznie uspokajać, jakoś udaje mi się zasnąć, a Lenki nie widziałam od porwania Elsy, bo jestem zbyt zajęta, ale wiem że Leną opiekuje się Kristoff, a czasem jakaś służąca.
Dziś podczas audiencji na której większość osób pytało się co z Królową? Co z Królem? Czy długo jeszcze ja będę się zajmowała ich obowiązkami? Czy coś się zmieni? Czy teraz ja zostanę nową Królową? Kiedy już odpowiedziałam na zadane pytania i poprosiłam następną osobę do sali tronowej wleciał Jack.
- JACK!!!- wykrzyknęłam, bo nie wracał do zamku od dwóch dni.- Wiesz coś nowego?! Gdzie byłeś?! Ja już nie wiem co mam im mówić!!!
- Anno, spokojnie. Byłem u Norda i nie wiem nic nowego, strażnicy wciąż przeszukują byłe kryjówki Mroka, a ja...- urwał, poczekałam chwilę po czy wybuchłam.
- MÓÓÓWWW!!!-  miałam wrażenie że cały zamek zadrżał, a Jack stał jak wryty i byłam pewna że gdyby nie nasza sytuacja wybuchnął by śmiechem.
- A ja się o NIĄ martwię.
- Wiem Jack ja też, ale co chcesz dalej zrobić?
- Wyruszam na dalsze poszukiwania, a ciebie bardzo proszę, abyś dalej sprawowała tym czasowe rządy.
- Dobrze Jack, ale co ja mam powiedzieć poddanym, dziś wieczorem.
- Że ja wyruszyłem na poszukiwania i nie wiem kiedy wrócę i że przeszukujemy miejsca w którym Elsa może się znajdować.
- No dobrze.- Jack wyleciał, a ja zakończyłam audiencje. Wieczorem wyszłam do poddanych, którzy czekali na dziedzińcu.
- Moi drodzy, Król Jack dziś wyruszył na dalsze poszukiwania Królo...- nie powiedziałam już nic więcej po prostu osunęłam się na ziemie, to było dla mnie za dużo.


- Anna 

środa, 23 marca 2016

Czy naprawdę jestem bezsilna?

Witajcie,
Ostatnie dni spędziłam w ciemności. Czasem odwiedzał mnie Mrok. Gapił się przez chwilę, a potem wybuchał złowieszczym śmiechem i znikał. Dzisiaj jednak postanowił wyjaśnić mi swój diabelski plan. Lampa nade mną znów rozbłysnęła oślepiającym światłem, a kajdanki przykuwające mnie do stołu zniknęły. Byłam jednak tak słaba, że z trudem usiadłam i rozmasowałam sobie obolałe nadgarstki. Czarny Pan stał kilka kroków ode mnie.
- Jesteś bardzo odważna, królowo. Spodziewałem się, że ciemność i samotność cię wykończą. Że nie przetrwasz takiego strachu.
Spojrzałam na niego z gniewem.
- Wiesz, jest coś o wiele potężniejszego od strachu. - powiedziałam ochrypłym głosem. - Nadzieja. I miłość.
Mrok zawył ze śmiechu.
- Sądzisz, że twój śmieszny mężuś przybędzie tu na białym koniu i cię ocali? A już myślałem, że masz trochę oleju w głowie.
Kiedy nic nie powiedziałam kontynuował:
- Raczej się go nie spodziewaj. Ale teraz posłuchaj mnie uważnie, bo to co ci wytłumaczę... cóż rzuci ci odrobinę światła na sytuację w jakiej się znalazłaś. Jak pewnie twój ukochany ci opowiadał - próbowałem kiedyś przekonać go aby dołączył do mnie.
Tym razem ja zaśmiałam się krótko. Czarny Pan posłał mi krzywy uśmiech i mówił dalej:
- I nie udało mi się to. Później poznałem ciebie. Twoja moc jest tak potężna, że bardzo mi imponujesz. Chciałem więc mieć więc Królową Lodu po swojej stronie.
- Choćbyś trzymał mnie w ciemności przez dwadzieścia lat, nie przejdę na twoją stronę. - wycedziłam.
- Tak, tak, nie wysilaj się. - machnął ręką. - To też już do mnie doszło. Ale widzisz odkryłem coś, co przyda mi się o wiele bardziej i tak naprawdę jest cenniejsze od... właściwie wszystkich mocy na świecie.
Zamilkł na chwilę, a ja zmarszczyłam brwi.
- Niewinność. - powiedział. - Czystość. Nieskazitelne serce, które nie zna wartości tego świata. Wynik prawdziwej miłości.
Uśmiechnął się strasznie, a do mnie zaczęło docierać o czym mówi.
- Nie! - wrzasnęłam. - Nie możesz!
- Jasne, że mogę. - zbliżył się odrobinę. - To nieskazitelne serduszko niszczy się z każdą chwilą kiedy sobie tu leżysz. Jedyne co muszę zrobić to - czekać. A potem z łatwością przekonam kogo trzeba do moich racji.
Łzy pociekły mi po policzkach i ukryłam twarz w dłoniach. Co mogę zrobić? Czy jest coś co go powstrzyma? Czy naprawdę jestem bezsilna?
Usłyszałam jego śmiech, po czym znów ogarnęła mnie ciemność.



- Elsa.

niedziela, 20 marca 2016

Co się stało..

Witajcie,
Głowa bolała mnie tak bardzo jakby zaraz miała eksplodować. Chciałam jej dotknąć, ale jakiś ciężki metalowy przedmiot zablokował mój ruch ręką. Otworzyłam oczy i oślepiło mnie nieprzyjemne, żółte światło. Spróbowałam usiąść, ale nie mogłam w ogóle się poruszyć. Uniosłam więc jedynie lekko głowę i zobaczyłam, że moje nogi i ręce przykute są ciasno do metalowego stołu, na którym leżałam. Wszystko bolało mnie do tego stopnia, że nie miałam czasu skupić się na własnym lęku. A raczej przerażeniu. Byłam zupełnie sama, przykuta do stołu, w jakimś okropnym, czarnym pokoju z tylko jedną starą lampą wiszącą tuż nade mną. Przez dłuższą chwilę ciężko mi było myśleć racjonalnie, ale w końcu przyszła mi do głowy pewna myśl. Spróbowałam zniszczyć kajdanki zamrażając je, tak jak kiedyś udało mi się to w jednej z moich własnych cel, w Arendelle. Niestety tym razem wykrzesałam z siebie jedynie dwie maleńkie śnieżynki, które i tak roztopiły się w powietrzu po kilku sekundach. Byłam zbyt słaba. Jeszcze raz podniosłam głowę i spostrzegłam, że mam na sobie jedną z moich ulubionych, materiałowo-lodowych sukni z pałacu, jednak była brudna i podniszczona, w niektórych miejscach nawet potargana. Dlaczego? Co takiego się zdarzyło, że wylądowałam w tej okropnej jamie? Nie pamiętałam zupełnie nic za wyjątkiem tego, że z Jack'iem wyszłam gdzieś, a potem... a potem po prostu zrobiło się ciemno. Nagle straszna myśl zaświtała mi w głowie. Ciemno. Mrok. Przecież to właśnie on nawiedzał nas od jakiegoś czasu, przez niego miałam koszmary tak przerażające, że bałam się spać bez Jack'a, który przytulał mnie mocno. Jeśli to właśnie sprawka Mroka? Po coś przecież musiał nas nachodzić, nie robiłby tego bez celu. Czy właśnie zaczął wprowadzać w życie jakiś swój okrutny, upiorny plan? Jeśli tak to po co byłam mu potrzebna akurat ja? Spojrzałam jeszcze raz na zniszczoną suknię i ujrzałam złoto-srebrne wzory na końcach rękawów. Wzory z Arendelle. Co tam się teraz dzieje? Czy Mrok zajął już moje miejsce i pogrążył cały kraj w strachu i ciemności? Na samą myśl o tym dostałam zawrotów głowy tak mocnych, że wkrótce straciłam przytomność.
Obudził mnie lekko rozbawiony, spokojny głos.
- Dzień dobry, królowo, jak tam drzemka?
Powoli otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Lampa, która wcześniej świeciła mi prosto w twarz zgasła, a nade mną widziałam jedynie świecące na żółto oczy przepełnione złem.




- Elsa.

środa, 16 marca 2016

Wszystko zakrył mrok.

Witajcie,
Znów ten śmiech. Mrożący krew w żyłach rechot, tak przerażający, że trudno go sobie wyobrazić lub nawet opisać. Zrobiłam krok do tyłu.
- Uciekaj do zamku. - rzucił Jack przez ramię.
- Nie zostawię Cię. - powiedziałam zdecydowanym tonem.
Spojrzał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale wyprzedził go straszny głos, który znałam tak dobrze z koszmarów.
- Jakże uroczo...
Z pomiędzy drzew wyszedł powoli Mrok. Wyglądał tak jak kiedyś, ale jego oczy świeciły złowrogo na żółto jeszcze mocniej, a wokół całej jego postaci unosił się czarny pył. Wpatrywał się we mnie z taką natarczywością, że czułam się jakby przewiercał mnie na wylot.
- Nie masz prawa tu być! Zostaw nas w spokoju! - krzyknął Jack z powrotem przybierając pozycję gotową do ataku.
Czarny Pan zaśmiał się tylko.
- Spokojnie, mam tylko jedną sprawę. Wybaczcie za całe zamieszanie i to śmieszne przedstawienie, ale musiałem porozmawiać z Wami na osobności, a w pałacu... sami wiecie. Tu jakiś strażnik, tu natrętna siostrzyczka...
- Nie mamy o czym rozmawiać. - warknął Jack zasłaniając mnie. - Zjeżdżaj do swojej kryjówki.
- Och, Jack dajże spokój. - Mrok machnął dłonią. - Elso, może Ty masz mi coś do powiedzenia?
Jego oczy zaświeciły niebezpiecznie gdy znów na mnie spojrzał. Jack zasłonił mnie jeszcze bardziej.
- Jak tam Wasz dzidziuś? - spytał Mrok z tajemniczym, szyderczym uśmiechem.
Jack strzelił w niego lodowym strumieniem z laski, on jednak jednym skinieniem rozpłynął się w powietrzu i pojawił tuż za mną. Chciałam się cofnąć, ale poczułam, że nie mogę się ruszyć. Byłam unieruchomiona w miejscu. "Jack!" - chciałam krzyknąć, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Zobaczyłam jeszcze jak biegnie w moją stronę, a potem wszystko zakrył mrok.



- Elsa.

poniedziałek, 14 marca 2016

Odwiedziny niewinnej staruszki.

Witajcie,
Przez ostatnie dni udało mi się nieco uspokoić. A właściwie nie mogę powiedzieć, że udało MI się, ponieważ tylko dzięki Jack'owi przestałam panikować i płakać bez przerwy. Poświęcił bardzo dużo czasu na leżeniu przy mnie i przytulaniu mocno do siebie. Może to banalne, ale tylko czuły uścisk Jack'a może w zupełności mnie uspokoić. Zamykałam oczy, słuchałam jak do mnie mówi tak długo, aż sens słów przestawał do mnie docierać, skupiałam się tylko na jego delikatnym dotyku, gdy gładził mnie po włosach i zasypiałam w końcu w jego objęciach.
- Jack. A jeśli on wróci? - zapytałam pewnego wieczora.
- Wtedy... - wydał się odrobinę niepewny, ale od razu przybrał odpowiedzialną minę i napiął mięśnie jakby gotowy do starcia z Mrokiem. - Zrobię co trzeba żeby Cię bronić.
Jak powiedział.. tak musiało się stać.
Dziś rano Anna obudziła nas lekko zaniepokojona.
- Strażnicy pełniący wartę przy głównych wrotach poinformowali nas, że ktoś chce wejść do zamku. - powiedziała.
- Kto? - zapytałam zdezorientowana.
Kto normalny o siódmej rano przychodzi prosić o audiencję albo widzenie z królową? Lub z kimkolwiek?
- Nie wiem, nie powiedzieli. Podobno nie jest groźny, ale prosi aby zeszła do niego królowa. - odrzekła siostra.
Spojrzałam na Jack'a.
- Myślisz, że to jakiś podstęp? - zapytał.
"Owszem." - pomyślałam, ale pokręciłam głową.
- Niemożliwe. Proszę Cię, u nas w Arendelle? Podstępy? Pułapki? Pewnie ktoś z miasta z jakąś błahostką. Zejdę do niego, i zaraz będę z powrotem.
Jack zaśmiał się krótko.
- Chyba nie sądzisz, że puszczę Cię samą do jakiegoś podejrzanego typa.
Uśmiechnęłam się lekko. Niedługo potem oboje ubraliśmy się szybko i zeszliśmy na dół.
- Nie wiemy o co chodzi, Wasza Wysokość. - powiedział jeden z gwardzistów stojący przy drzwiach. - Prosi o widzenie z królową we własnej osobie.
Skinęłam głową, a gwardziści otworzyli przede mną wrota. Jack szedł tuż przy mnie, jedną rękę zaciskając na lasce, a drugą trzymając moją dłoń. Ujrzeliśmy przed sobą zwyczajnie wyglądającą, na oko lekko niedożywioną staruszkę w łachmanach.
- Czy mogę pomóc? - odezwałam się łagodnym głosem.
Kobieta odwróciła się i obdarzyła mnie bezzębnym uśmiechem.
- Ja chciałam tylko poradzić się królowej.. - powiedziała kłaniając się przede mną i przed Jack'iem.
- A o co dokładnie chodzi, jeśli można wiedzieć? - odezwał się Jack pewnym siebie tonem.
Staruszka wskazała w stronę niewielkiego zagajnika znajdującego się przy początku ścieżki, która prowadzi (jeśli dobrze się orientuję) na Lodowe Pola, gdzie Kristoff pracuje wraz z innymi handlarzami lodu.
- Tam... znalazłam coś dziwnego, przypomina mi... herb naszego Arendelle. Pomyślałam, że to może królowa coś zgubiła... może, że to z pałacu.
Jack zerknął na mnie z miną znaczącą mniej więcej "Ani trochę nie wierzę tej kobiecie, wycofajmy się zanim zacznie bardziej zmyślać". Pomyślałam jednak, że powinnam dbać o poddanych niezależnie od ich dziwnych zachcianek. A może kobieta wcale się nie myli, co jeśli mówi prawdę? Poszłam więc za nią w stronę zagajnika, a Jack chcąc nie chcąc dotrzymał mi kroku nie wypuszczając z uścisku mojej dłoni.
- Chwileczkę... - mruknęła staruszka i zagłębiła się w gęstwinę. - Gdzieś tu to...
I tak posuwała się coraz dalej i dalej, a my szliśmy powoli za nią. W końcu znaleźliśmy się bardzo blisko zejścia nad jezioro na Lodowych Polach.
- Proszę pani? - zawołałam, bo od dłuższego czasu staruszka nie wychodziła spomiędzy drzew. - Czy wszystko gra?
Nie doczekaliśmy się odpowiedzi. W zamian ujrzeliśmy czarny dym, a potem gęstą mgłę wypełzającą spod drzew i krzewów, zmierzającą wprost na nas. Jack szybko stanął przede mną i wyciągnął przed siebie laskę w pozycji gotowej do ataku. Tak jak podejrzewałam, następnym co usłyszeliśmy był śmiech.



- Elsa.

czwartek, 10 marca 2016

Ty żyjesz.

Witajcie,
Po nieudanych poszukiwaniach Jack'a przez Annę i Kristoff'a prawie całkiem straciłam nadzieję. Ciągle nękały mnie te same koszmary i nie ruszałam się z pokoju ani na krok. Słyszałam przez ścianę jak Anna prosi moją służącą Tamarę, aby nie wypuszczała mnie samej z zamku. Zresztą sama usiłowała siedzieć ze mną jak najczęściej.
- Elso, on wróci, nie martw się. - mówiła gdy leżałam skulona pod kołdrą.
- Nie powinnaś się tak stresować, to może źle działać na dziecko. - powiedziała mi wczoraj wieczorem.
Wiedziałam o tym doskonale, ale nic nie mogłam na to poradzić. Dlatego płakałam jeszcze bardziej. Chyba nikt nie chciał mnie o tym informować, ale sama zobaczyłam, że całe Arendelle pokryło się warstwą białego puchu. Śnieg padał przeze mnie od kilku dni.
- Wiem. - odezwałam się słabym głosem nie podnosząc głowy z poduszki.
- Zostać z Tobą? - zapytała Anna.
Już kilka nocy spała razem ze mną i uspokajała mnie za każdym razem kiedy budziłam się z krzykiem.
Nie odpowiedziałam, lecz ona i tak weszła pod kołdrę i ułożyła się obok mnie. Bogu dzięki, że ją mam.
Rano obudziłam się dość wcześnie, ale siostry nie było w pokoju. Wstałam powoli, pierwszy raz od ponad dwudziestu godzin i podeszłam do lustra. Wyglądałam okropnie. Wyblakłe włosy, smętnie opadające na ramiona, podkrążone oczy. Pogładziłam się po zaokrąglonym delikatnie brzuchu i poczułam jak łzy napływają mi do oczu. "Gdzie jest Twój tatuś?".
Nagle do pokoju wpadła Anna. Jej źrenice były rozszerzone do niewiarygodnych rozmarów, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko.
- Chodź, Elsa!! - krzyknęła.
Zmarszczyłam brwi. Podbiegła do mnie i pociągnęła mnie za rękę. Pobiegłyśmy na schody, a potem na dół.
- Wrócił! - wrzasnęła mi tuż przy uchu.
Uwolniła moją dłoń z uścisku, a ja zamarłam bez ruchu. Stał zaledwie kilka kroków ode mnie. Prawdziwy. W swojej granatowej bluzie, brązowych spodniach i bez butów. Opierał się o długą laskę zakrzywioną na końcu. Jego białe włosy były rozczochrane, ale lśniące lodowymi kryształkami lodu jak zawsze. Patrzył na mnie pięknymi, błękitno-szarymi oczyma. Widziałam w nich zmęczenie, ale w mniejszym stopniu. W większości była w nich miłość.
Zrobiłam powoli dwa kroki, ale nie zdążyłam wydusić ani słowa, bo wypuścił z rąk laskę, podleciał do mnie, uniósł mnie nad ziemię i przytulił do siebie mocno i czule jak nigdy dotąd. Objęłam mocno rękami jego szyję i wtuliłam się w niego. Poczułam jego lodowate łzy, które spłynęły po jego policzkach całymi strumieniami.
Anna i Kristoff zostawili nas samych, a my przytulaliśmy się i całowaliśmy przez... nie mam pojęcia ile. Bardzo długo.
- Ty żyjesz. - wyszeptałam.
Postawił mnie na ziemi i spojrzał mi głęboko w oczy delikatnie głaszcząc mnie po brzuchu.
- Nie pozwolę skrzywdzić naszego dziecka, ani Ciebie, Śnieżynko. Nie musisz niczego się obawiać.



- Elsa. 

wtorek, 8 marca 2016

Wyprawa poszukiwawcza

Hejo,
Od kilku dni Elsa siedziała w swoim pokoju i nawet nie zajmowała się królestwem. Ponieważ wiedziałam że Jack poszedł kogoś szukać od Northa.
- Kristoff przygotuje sanie, trzeba znaleźć Jacka, bo Elsa nie może tak siedzieć zamknięta w sobie i w pokoju.- powiedziałam wczoraj rano.
- A co z Leną?
- Poszukam jakiejś służącej.- po godzinie znalazłam służącą, a Kristoff przygotował sanie i wyruszyliśmy, przez cały dzień oprócz gospody na nocleg nie znaleźliśmy nikogo, ani nic.
- Anno! Dość tej wyprawy i tak nic nie znajdziemy.- powiedział Kristoff.
- Jeśli do 15 nic nie znajdziemy to wrócimy do Arendelle.- zaproponowała.
- Dobrze.- i tak jak się umówiliśmy tak szukaliśmy do 15, ale po tym czasie Kristoff zarządził powrót i niestety musiałam z nim wrócić. Do Arendelle dotarliśmy późnym wieczorem i miałam nadzieję na pójście do łóżka, bo byłam zmęczona, ale niestety kiedy tylko wyszliśmy na piętro za rogu wyskoczyła na nas Elsa.
- JAK MOGLIŚCIE JECHAĆ BEZE MNIE!!!- zaczęła krzyczeć.
- Elsa z tobą nie dało się rozmawiać, a poza tym ty jesteś w ciąży.
- Przecież wiem, ale to jest mój mąż, król i ojciec mojego nienarodzonego dziecka.
- Elsa, wiem, ale to powinnaś odpoczywać.
- Masz rację,  ale nie potrafię, boję się sama spać.
- Kristoff, ją pójdę z Elsą.- Kristoff przytaknął i poszedł, a ją pisałam z Elsą.




- Anna

sobota, 5 marca 2016

Jack jest rozsądny?

Witajcie,
Wczoraj gdy siedziałam w gabinecie, próbując skupić się na listach ktoś zapukał cicho.
- Proszę. - burknęłam sądząc, że znowu Anna przyszła mnie pocieszać.
Jakby kilka słów pozwoliło mi zapomnieć o tym, że mój mąż zniknął, a mnie dręczą straszne koszmary. Nie usłyszałam jednak głosu siostry. Zastąpił go niski, spokojny i słyszalnie przygnębiony. Duża, ciepła dłoń dotknęła mojego ramienia.
- Nie martw się, Elso. - powiedział North. - Jack jest rozsądny. Nie zrobi nic... głupiego.
Wstałam.
- Wiesz coś na temat gdzie jest? Mów, proszę!
Westchnął.
- Może usiądziemy? - zaproponował.
Usiedliśmy więc na kanapie.
- Jack... przyleciał do nas kilka dni temu. Był zestresowany i zdenerwowany. Prosił nas żebyśmy mu pomogli. Mówił, że Mrok wrócił.
Zakryłam usta dłonią.
- Nie uwierzyliśmy mu więc poleciał sam.
- Dokąd?! - zapytałam nieco głośniej niż planowałam.
- Nie mam pojęcia. Pewnie szukać Mroka. Nie wierzyliśmy mu dopóki Czarny Pan we własnej osobie nam się nie pokazał. Wszyscy widzieliśmy jego cień. Wielki, czarny. A potem zniknął. Wiedzieliśmy już, że Jack mówił prawdę, ale było za późno. Teraz może być wszędzie.
Ukryłam twarz w dłoniach i ledwo udało mi się powstrzymać łzy.
- Jeśli znalazł Mroka, na pewno będzie chciał się z nim zmierzyć. Ale jest też oczywiście możliwość, że go nie znajdzie i wróci.
Pokręciłam głową.
- Nie da za wygraną. - szepnęłam.
North znów chciał położyć mi dłoń na ramieniu, ale odtrąciłam ją i wybiegłam z pokoju. Łzy same pociekły mi po policzkach, a cały dywan na korytarzu pokrył się szronem. Zamknęłam się w sypialni i leżałam przytulona do poduszki przez ponad godzinę. Później jedna z służących przyniosła mi herbatę i powiadomiła, że North wyjechał. Zakopałam się pod stertą kołder i kocy i w końcu zasnęłam.



- Elsa.

czwartek, 3 marca 2016

Za dużo stresu

Przepraszamy że długo nie pisałyśmy, ale tak na prawdę to nie było o czym. Od kąt wróciliśmy do Arendelle pogoda była strasznie ponur i cały czas padało, nawet przez pewien czas pogoda odzwierciedlała poczucie wszystkich w Arendelle, a najbardziej władczynię Elsę, tak moja kochana siostra od pewnego czasu chodziła cała poddenerwowana, a kiedy Jack gdzieś zniknął jeszcze bardziej jej się pogorszyło, na początku myślałam że to hormony związane z ciążą, ale po pewnym czasie zrozumiałam że moją siostrę po prostu coś trapi, a ona nie chce z nikim rozmawiać, nawet ze mną.
- Elso...- próbowałam zacząć rozmowę, gdy widziałam ją gdzieś na korytarzu, a ona zaraz zmierzała, albo do sypialni, albo do gabinetu i tam się zamykała.
- Kristoff, coś jest nie tak.- powiedziałam do męża wchodząc do sypialni.
- To znaczy?
- Widziałeś Elsę?
- Nie ostatnio jak tylko mnie widzi to wchodzi do najbliższego pomieszczenia i się tam zamyka.- no tak ona chce się odseparować od nas i sama przeżywać ból i strach, pomyślałam.
- Kristoff trzeba jak najszybciej znaleźć Jack' a.
- Wiem, razem z gwardzistami już przeszukujemy las, jesteśmy podzieleni na grupy i się zmieniamy.
- A byliście już u Northa albo u któregoś strażnika?
- Aniu, wysłałem list do Northa ma przyjechać jutro i pomóc nam szukać.- no tak nic więcej nie dało się zrobić, chociaż ja powinnam porozmawiać z siostrą, ale jak skoro ona nie chce ze mną rozmawiać. Poszłam pod drzwi jej sypialni.
- Elsa, otwórz, wiem że tam jesteś.- jej gabinet był pusty, więc musiała tu być.- Elsa!!! Wiem że tam cię znajdę, ludzie pytają co i jak? Mówią odwagi i choć ciężko mi chce otrzeć twoje łzy, czy dasz mi znak? Nie mamy nic prócz siebie, ciebie ja, ty mnie, jak mamy dalej żyć?
- Ulepimy dziś bałwana.- dokończyła piosenkę Elsa, otwierając drzwi, była cała zapłakana.- Aniu, śpiewałaś tę piosenkę po pogrzebie rodziców.
- Tak mi się przypomniało, bo znowu się zamykasz i mnie unikasz, tak jak wtedy.
- Wiem przepraszam, ale muszę sobie sama z tym poradzić.
- A może mi powiesz tobie ulży, a ja ci pomogę.
- Nie, powiedziałam Jack' owi i zniknął.- znów zaczęła płakać.
- Och, Elso.- przytuliłam siostrę, która nagle zaczęła robić się coraz cięższa i cięższa, aż w ostatniej chwili złapałam ją przed upadkiem i ułożyłam na ziemi, a głowę położyłam jej na swoich kolanach.
- Pomocy!!! Niech ktoś zawoła medyków.
- Księżniczko Anno, co się sta... Królowa, już biegnę po medyków.- powiedziała Tamara, służąca Elsy, po chwili przybiegli medycy i zabrali Elsę do pokoju medycznego.
- Co z nią?- zapytałam wchodząc do pokoju medycznego, gdy medycy opanowali już sytuację.
- Ania?- zobaczyłam Elsę leżącą na łożu w pokoju i podeszłam do niej, a za mną medyk.
- Wasza Wysokość, nie może się tak denerwować, bo może dojść do poronienia lub śmierci dziecka.
- Ale jak to?- zapytała Elsa.
- Taki stres nie jest dobry ani dal Królowej, ani dla dziecka, ponieważ jest Królowa w czwartym miesiącu ciąży to do poronienia już nie dojdzie, ale stres zagraża zdrowiu, a nawet życiu dziecka.
- Rozumiem, a kiedy będę mogła wrócić do swojego pokoju.
- Już, ale Królowa musi się położyć i odpoczywać.
- Ale kto zajmie się sprawami królestwa, przecież Jack' a nie ma.- powiedziała Elsa.
- Elso, nie martw się, na razie w państwie nic się nie dzieje.
- A co jak coś się stanie?
- To wtedy będziemy się martwić, a teraz musisz odpoczywać.
- Wiem.- Elsa wróciła do sypialni i Tamara dopilnowała żeby się położyła i odpoczywała.





- Anna