poniedziałek, 30 listopada 2015

ON JUŻ PRZESADZA!!! PRZECIEŻ NIC SIĘ NIE STAŁO!

Hejo, Po tym co się wczoraj stało Elsie, Jack cały czas latał po zamku za nią krzycząc że po takim czymś powinna odpoczywać, bo to pewnie zestresu. Rano wlceciał do mojego pokoju i zaczą krzyczeć - ANNO! MUSISZ MI POMÓC!!!- wstałam i usłyszałam płacz Leny. - Jack co się stało że wpadasz do mojego pokoju i budzisz moje dziecko, mnie i mojego męża?!- powiedziałam podniesionym głosem pokazując na drzwi do pkoju Leny na siebie i Kristoff' a ( który mimo hałasu spał) - Ona wróciła do obowiązków!!! - Jack uspokuj się i idź uspokój mi dziecko, a ja pójdę do niej.- Jack poszedł do Leny, a ja założyłam mój ulubiony jedwabny, zielony szlafrok i poszłam do sypialni siostry, ale była pusta, więc poszłam do jej gabinetu i zobaczyłam siostrę czytającą listy. - Elsa?! I to jest niby ten wysiłek, którego nie możesz robić od wczorajszego wydarzenia!!!- trochę się wkurzyłam. - Co takiego?- zapytała Elsa odkładając listy. - Jack wpadł do mojej sypialni i obudził Lenę, bo niby powinnaś odpoczywać, ale przecież ty tylko czytasz i odpisujesz na listy.- powedziałam na nednym oddechu. - Aniu, spokojnie idź do łóżka, a ja zajmę się Jack' iem.- więc wróciłam do łóżka. Resztę dnia spędziłam w sypialni córki, bo nie chciałam wpaść na zdenerwowanego Jack' a, któremu nie można było wytłumaczyć że Elsa tylko czyta i pisze. - Anna

niedziela, 29 listopada 2015

Co się właściwie stało?

Witajcie,
Dziś postanowiłam przeprowadzić krótką audiencję ze względu na przybycie do Arendelle kilku książąt zza morza. Zapewne chcieliby zamienić ze mną kilka słów, a umawianie się z każdym z osobna zajęłoby o wiele więcej czasu (a Jack zapewne byłby bardzo zazdrosny). Tak więc około dwunastej ubrałam jedną z bardziej wyjściowych sukienek, oraz włożyłam moją koronę (może obejdzie się dzięki temu bez głupich komentarzy z ich strony). Gdy wyszłam na korytarz ujrzałam zmierzającą w moją stronę Annę.
- Wszystko gra? - zapytałam na widok jej głupkowatej miny.
- Jack mi wszystko opowiedział. - uśmiechnęła się szeroko. - Wszyściuteńko.
Westchnęłam i pomyślałam, że później jakoś go ukarzę.
- Ach tak.. - powiedziałam kierując się na dół.
Anka pobiegła za mną.
- Tak. Powiedział, że masz bardzo jędr...
- Tak, tak, to świetnie. - przerwałam  jej. - Najmocniej Cię przepraszam, ale teraz muszę rozpocząć audiencję.
Anna przez chwilę przypatrywała mi się z uwagą.
- Idę z tobą. - powiedziała. - Daj mi chwilę.
I zanim zdążyłam coś powiedzieć poleciała na górę. Czekałam więc na nią przez kilka minut modląc się w duchu, aby wszyscy książęta się spóźnili (co jak na razie na szczęście się sprawdzało). W końcu wróciła trzymając za rękę Kristoff'a. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Kristoff też może się przydać. - wzruszyła ramionami. - Tyle facetów i jedna, piękna królowa. Mogą się okazać jakimiś zboczeńcami.
Przewróciłam oczami.
- No dobrze. - westchnęłam po czym weszliśmy do sali tronowej.
Ja usiadłam na tronie, a Anna i Kristoff na krzesłach ustawionych pod zachodnią ścianą sali. Pierwszy mężczyzna został wpuszczony przez strażnika po upływie jakichś dwóch minut.
- Wasza Wysokość. - podszedł i ukłonił się nisko.
Był szczupły, ubrany na biało z czerwonym herbem na piersi. Jego blond włosy były dziwnie ułożone na samym czubku jego głowy.
- Słucham. - uśmiechnęłam się zachęcając go do rozpoczęcia przemowy.
- Jestem książę Derek, drugi i młodszy syn króla Ludwika II z krainy Grandhill. Przybyłem z zapytaniem, licząc na naukę. Słyszałem o Arendelle wiele razy, a także o potędze tego kraju i o jego genialnej wręcz władczyni. Mój ojciec niedługo umrze, a brat jest bardzo schorowany, jest więc możliwość, iż to właśnie ja obejmę tron. Mając królową za ideał współczesnego władcy przybyłem po poradę. Jak dobrze rządzić? Jak sprawić, aby poddani byli szczęśliwi, tak jak tutejsi?
- To naprawdę nic trudnego. - odrzekłam łagodnym tonem. - Ważne żeby słuchać poddanych. Oni powinni być najważniejsi. Ich pragnienia i potrzeby. A jednocześnie władca powinien być sobą. Nie udawać. Otwierać się na podwładnych.
- Bardzo, bardzo dziękuję. - ukłonił się ponownie. - Jest Królowa niesamowita. Mówić to z taką... to po prostu niesamowite. Królowa jest...
Nagle poczułam się nieco dziwnie. Rozbolała mnie głowa i stopniowo zaczęłam słyszeć mężczyznę jakby przez mgłę. Zobaczyłam, że uśmiecha się, kłania jeszcze raz i wychodzi. Przetarłam oczy i spróbowałam się skupić na czymkolwiek, ale to nie pomogło. Zobaczyłam kątem oka jak Kristoff i Anna rozmawiają i śmieją się. Słyszałam ich, ale niedokładnie.
- Wołamy następnego? - udało mi się wychwycić głos Anny.
Skinęłam głową - a przynajmniej tak mi się wydawało. Poczułam jakby wszystkie części ciała mi zdrętwiały i jak oparcia tronu pokrywają się szronem. Podniosłam głowę i ujrzałam przed sobą innego mężczyznę. Zaczął coś mówić, ale trudno było wyłapać mi jakiekolwiek słowa. Nagle zaczął rozmazywać mi się również obraz. Najpierw zaczęło się robić coraz ciemniej, jakby mrok spowijał całą salę od ścian, aż w końcu rozmazało mi się wszystko co mogłam zobaczyć. Nie widziałam twarzy księcia, tylko rozmazane urywki tego co mnie otaczało. Poczułam ogromną słabość ogarniającą całe moje ciało i zrobiło mi się niedobrze.
- Elsa? - usłyszałam z lewej strony.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Po chwili usłyszałam inne głosy i udało mi się dostrzec jak dwaj strażnicy wyprowadzają mężczyznę z sali. Spostrzegłam, że po moich obu stronach stoją Anna i Kristoff. Nie mogłam zobaczyć ich twarzy, ale przez mgłę słyszałam jak Anna mówi spanikowanym głosem:
- Elsa?! Elsa, żyjesz?
A Kristoff powtarzał tylko, że jestem cała blada. Ledwo panowałam nad ciałem, ale z pomocą Anny i Kristoff'a wstałam i pomogli mi zejść z podestu, który znajdował się przed tronem (z którego prawie spadłam). Chciałam ich uspokoić, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa. W głowie krążyła mi tylko jedna myśl "Tylko nie zemdlej, tylko nie zemdlej". Nagle jakieś przyjemnie,chłodne dłonie dotknęły moich policzków. Zobaczyłam rozmazane białe włosy i rozmazane, błękitno-szare oczy. Poczułam znajomy, mroźny zapach. "Jack..." - pomyślałam. I gdy tylko wziął mnie na ręce byłam pewna, że już nic mi nie grozi i zemdlałam.
Obudziłam się w moim łóżku, przykryta kołdrą. Widziałam już wszystko i słyszałam dobrze, ale dalej bolała mnie trochę głowa. Rozejrzałam się i wstałam. Wszystko wróciło na szczęście do normy, ale właściwie nie byłam pewna czy to co stało się w sali tronowej było prawdziwe. Nagle do pokoju weszła Anna.
- Elsa! - podbiegła i przytuliła mnie. - Już dobrze? Matko, dostałam przez Ciebie zawału!
- Tak... słyszałam... - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej lekko. - Co się właściwie stało?
- Chyba źle się poczułaś, zemdlałaś. - odrzekła. - Byłaś strasznie blada, nie dało się z tobą nawiązać kontaktu.
Kiwnęłam głową.
- Wszystko słyszałam i widziałam, ale jakby przez jakąś gęstą mgłę. - powiedziałam. - A w dodatku poczułam jakby wszystkie części ciała odmówiły mi posłuszeństwa.
- Ale już jest dobrze? - upewniła się Ania.
- Tak, już wszystko gra. - powiedziałam tak naprawdę jednak dziwiąc się bardzo, że w ogóle coś takiego się stało, nigdy tak nie miałam. - To pewnie jednorazowe. Niedotlenienie, czy coś takiego.
Kiwnęła głową.
- Zawołam Jack'a. - i wyszła.
Do końca dnia zapewniałam Jack'a, że naprawdę nic mi nie jest. A teraz wybaczcie, ale jestem naprawdę zmęczona.




- Elsa.

sobota, 28 listopada 2015

Wolny dzień i dziwna historia Jack' a

Hejo, Jak wiecie ostatnio moja kochana Svenusia urodziła małego reniferka Hugo, więc większość czasu spędzaliśmy z nimi w stajni, ale nasz mały Hugo zachorował i Kristoff zabronił mi i Lenie chodzić do stajni, bo niby mamy osłabioną odporność po ostatnio przebytej chorobie. Lenka długo spała więc poszłam do gabinetu Elsy. - Hej, siostra.- powiedziałam wchodząc do gabinetu. - O Anna.- przywitała mnie uśmiechem. - Przyszłam zapytać, czy no, wiesz. Czy zdecydowałaś się na dzidziusia?- Elsa zaczęła się rumienić. - Wiesz Aniu mam dużo obowiązków. - Ale no powiedz proszę.- Elsa już nic nie odpowiedziała tylko wstała i wypchnęła mnie z gabinetu, a na pożegnanie pomachała mi ręką. Wróciłam do pokoju Lenki i co tam zobaczyłam. Jack' a bawiącego się z Lenką. - O Jack, co ty tu robisz?- zapytałam ze zdziwieniem. - Ach uczę się, opieki nad dzieckiem. Mógłbym porwać Lenkę na cały dzień i ją uśpić wieczorem?- zapytał się Jack z łobuzerskim uśmiechem. - No cóż. Myślę że tak, ale pod jednym warunkiem. - Jakim? - Czy Elsa już zdecydowała się na dziecko.- Jack dziwnie się i uśmiechnął i zaczął mi opowiadać wszystko i to nawet z drobnymi szczegółami. - No dobra możesz ją zabrać, ale tylko na dziś.- powiedziałam, gdy Jack już skończył. - A mogę ją uśpić?- zapytał mnie, a ja chwilę się zastanowiłam. - Tak.- Jack zabrał Lenkę i chyba poleciał do ich sypialni, a ja cały dzień spędziłam w sypialni na porządnej kąpieli i poprosiłam o fryzjerkę, która podcieła mi końcówki, a później poszłam do miasta na spacer. - Anna

piątek, 27 listopada 2015

Tu się dzieją krzaki!

Witajcie,
Wczoraj Anna, Kristoff i Lena przez cały dzień byli poza pałacem. Możliwe, że zajmowali się małym Hugo, albo łazili po mieście. Tak czy inaczej nie było ich, a to oznaczało, że w pałacu jesteśmy tylko ja i Jack (i oczywiście służba).
- Wiesz, Jack... - zaczęłam gdy siedzieliśmy po południu w jednym z ogromnych salono-bibliotek
Spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Myślałam.
- Myślałaś. - uśmiechnął się.
- I... zdecydowałam, żeby to zrobić. - wypaliłam bez owijania w bawełnę.
Jack najpierw zaśmiał się krótko, a potem przysunął się do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał cicho.
- Jestem pewna. - skinęłam lekko głową.
- W takim razie... - wstał. - ...zaczekaj na mnie w sypialni.
Trochę zestresowana jego powagą wyszłam z pokoju i skierowałam się do mojej komnaty, podczas gdy on skręcił w stronę swojego pokoju, w którym spał przed naszym ślubem. Wiedziałam dobrze, że nie mam czym się stresować, ale jednak gdy tylko usiadłam na łóżku, zobaczyłam, że pościel powoli pokrywa się szronem. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się trochę rozluźnić. Po chwili do komnaty wszedł Jack. Uśmiechał się chytrze i chował coś za plecami.
- Co ty tam masz? - uśmiechnęłam się.
Podszedł do mnie i usiadł.
- Coś co jest bardzo, bardzo przydatne i powinniśmy mieć to przy sobie zawsze, ale o tym zapomniałem.
Wyciągnął zza pleców lodową tabliczkę do wieszania na drzwi z napisem "Tu się dzieją krzaki". Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jack stworzył tą tabliczkę dawno temu, gdy nie mogliśmy już wytrzymać, że Anna ciągle nam przerywa w najmniej stosownym momencie.
- Na wszelki wypadek. - powiedział Jack ze śmiechem i wywiesiliśmy tabliczkę na drzwiach.
Zanim wrócił do pokoju ja usiadłam z powrotem na łóżku. Gdy wszedł uśmiechnęłam się do niego.
- I co teraz? - zapytałam odrobinę zalotnym głosem.
Przybrał najbardziej chytrą i lubieżną minę jaką kiedykolwiek u niego widziałam po czym pocałował mnie namiętnie.




- Elsa.

wtorek, 24 listopada 2015

Cieszę się, że się cieszysz, Aniu!

Witajcie,
Jak wiecie od kilku dni poważnie myślimy z Jack'iem nad założeniem rodziny. A raczej ja myślę, a on ciągle przekonuje mnie, że to wyśmienity pomysł, powtarzając zdanie "Możemy zrobić to nawet teraz" około piętnaście razy na dzień. O niczym nikomu na razie nie mówiliśmy, nawet Annie. Uznałam, że... jeszcze musimy pomyśleć zanim znów plotki ogarną całe królestwo, a nawet królestwa za morzem.
W międzyczasie doczekaliśmy się nowego członka naszej rodziny - Svenusia urodziła ostatnio maleńkie cielątko (czy jakkolwiek mogę nazwać małego renifera). Z tego względu Kristoff spędzał ostatnie godziny w stajni zajmując się zmęczoną mamą i młodym reniferkiem, który okazał się samcem. Anna od razu wymyśliła dla niego imię (ogłosiła mi je wczoraj rano wskakując na moje łóżko) - Hugo (nie pytajcie czemu, bo nie mam zielonego pojęcia).
- To naprawdę piękne imię... - odparłam gdy tylko mi je obwieściła i raczyła zejść ze mnie. - ...jest zdrowy?
Kiwnęła głową z uśmiechem od ucha do ucha.
- Anno. - mruknął Jack siadając na łóżku. - Bardzo nam miło to słyszeć, ale byłoby jeszcze milej gdybyś dała nam chwilę sam na sam.
Uniosła brwi.
- A cóż to za okazja?
- A, nic wielkiego, Elsa tylko właśnie podejmuje decyzję w związku z tym czy mamy się rozmna... - zaczął ale uciszyłam go niemal zabójczym wzrokiem.
- O co chodzi? - zapytała Anna od razu poznając moją minę. - Elso, co przede mną ukrywasz?
- Nic... - zaczęłam, ale Jack uniósł brwi i przekrzywił głowę, więc tylko rzuciłam w niego poduszką i wyszłam z Anną do pokoju obok.
Usiadłyśmy na dużej, białej kanapie. Anna spojrzała na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Anuś... to raczej ważna sprawa więc.. - zaczęłam lekko zdenerwowana, ale siostra przerwała mi salutując ręką:
- Pełne skupienie.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Dużo o tym myślałam... tyle razy ktoś mnie przekonywał, że warto.... patrzyłam na ciebie, może nawet i z zazdrością. Pomyślałam, że już chyba jestem gotowa, że nie ma na co czekać. No wiesz... że to przyniesie nam tylko szczęście.
Anna wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami, a kąciki jej ust powoli unosiły się lekko.
- Masz na myśli... - zaczęła po chwili. - ...że chciałabyś... dzidziusia?
- To jeszcze nic pewnego, dalej się zastanawiam, ale..
Anna bez słowa przytuliła mnie mocno.
- To cudowne. - szepnęła.
Gdy wypuściła mnie z objęć zobaczyłam, że ociera kąciki oczu rękawem sukni.
- Aniu... czy ty...?
- Nie, nie, nie płaczę! - zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Ale musisz mi coś obiecać. - zaczęłam po chwili. - Nikomu na razie nie powiesz. Nawet Kristoff'owi. To nic pewnego.
Kiwnęła głową, chyba nie potrafiąc przestać się uśmiechać. I tak siedziałyśmy i uśmiechałyśmy się do siebie jeszcze długo. W końcu Anna przytuliła mnie trzeci raz i poszła do córki.



- Elsa. 

niedziela, 22 listopada 2015

Nowe słówko, niespodzianką i przepychanki w sypialni

Hejo, Dziś rano wstałam i zastanawiała się gdzie jest Elsa i Jack, więc poszła do ich pokoju, ale nikogo nie było. Postanowiliśmy więc z Leną iść do Svena. Kristoff' posadził Lenę na jego grzbiecie. - Tato! Tatusiu!- zaczęła krzyczeć. - Lenka, w końcu!- Kristoff' wziął ją na ręce i zaczął ją tulić, a ja skakałam i klaskałam w ręce. Jeszcze długo wiedzieliśmy mocy rozłożonym na sianie, gdy nagle Svenucha, zaczęła skakać na wszystkie strony. - Anna, zabierz z Lenę i biegiem do zamku!- krzyknął Kristoff', więc zabrała Lenę i pobiegła do sypialni. - Co się stało?- zapytałam Kristoff', gdy wrócił. - Jak mogłem tego nie zauważyć... - Ale co się stało?- zaczęła się denerwować . - Nic takiego. Okazało się że Svenucha jest w ciąży. - Ale dlaczego się tak zachowywała. - Bo zaczęła rodzić... -... Co takiego? - No tak, właśnie jest u niej weterynarz.- długo wiedzieliśmy w ciszy, aż w końcu Leną usunęła, więc zaniosłam ją do łóżeczka i postanowiła iść do siostry. Gdy zapytałam nikt nie odpowiedział, więc weszła. - Anna!- krzyknął Jack i zaczął mnie wypychać z pokoju, a ja zauważyła jak Elsa chowa się pod kołdrę, a Przecież widziałam rękawy jej ulubionej niebieskiej sukni. No trudno, musiałam wyjść i wróciłam do pokoju, ale Kristoff' a nie było, więc położyła się spać. - Anna

sobota, 21 listopada 2015

Nie ma co zwlekać!

Witajcie,
Dziś rano obudziłam się wcześnie i wyszłam na balkon. Włosy rozwiał mi zimny, jesienny wiatr. Uśmiechnęłam się do siebie. Nagle wpadłam na pewien pomysł.
- Jack. - weszłam do pokoju.
Spod kołdry dobiegło mruknięcie.
- Zróbmy coś fajnego. - powiedziałam otwierając szafę.
Wybrałam śliczną, biało-brązową suknię. Podeszłam do łóżka i zobaczyłam, że Jack wychylając jedynie głowę spod kołdry uśmiecha się do mnie chytrze.
- Nie chodziło mi o to. - uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam się w łazience żeby się przebrać.
Uczesałam włosy, umyłam twarz i nałożyłam lekki, lodowy makijaż. Następnie ubrałam suknię.
- W takim razie o co? - z pokoju dobiegł głos Jack'a, który najwyraźniej dopiero teraz przetworzył moje słowa.
- No... nie wiem.. - otworzyłam drzwi od łazienki i oparłam się o framugę.
Jack zmierzył mnie wzrokiem (jakimś cudem znalazł się w powietrzu tuż przy łazience) i znów przybrał chytry uśmiech. Przewróciłam tylko oczami z uśmiechem i ubrałam złote buty na niedużym obcasie.
- Ubieraj się. - rzuciłam.
- Po co?
Spojrzałam na niego.
- Czekam w jadalni.
Na dole spotkałam Annę i Kristoff'a więc usiedliśmy razem do śniadania.
- A gdzie nasz królewicz? - zapytała Anka.
- Cierpliwości. - uśmiechnęłam się.
Po chwili Jack zszedł na dół ubrany (jak zawsze) w swoje ukochane brązowe spodnie i bluzę, a w ręku (również jak zawsze) trzymał laskę.
- Chodźże bracie, dołącz do wieczerzy! - zawołał Kristoff.
Jack zaśmiał się krótko po czym dokończyliśmy śniadanie.
- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytała Ania. - My standardowo pomęczymy Lenkę legendami Arendelle czy coś takiego.
- Chyba gdzieś wyjdziemy. - odrzekłam. - Potrzebujemy trochę czasu sam na sam.
Jack poruszył zalotnie brwiami, a Kristoff parsknął śmiechem.
- Świetny plan. - uśmiechnęła się Anna. - My się już będziemy zmywać. Chodź, słoneczko.
Pociągnęła Kristoff'a za rękę na górę.
- To... gdzie niby się wybieramy? - zapytał Jack.
- Do miasta. - odparłam wstając od stołu.
Dwie służące natychmiast podbiegły i zaczęły sprzątać naczynia.
- Pomyślałam, że powinnam częściej odwiedzać poddanych. Sprawdzać czy wszystko gra i tak dalej. - powiedziałam, a Jack również wstał, po czym poszliśmy do wyjścia.
- Myślę, że gdyby coś było nie tak, powiedzieli by ci. - stwierdził.
- Możliwe... ale nigdy nie wiadomo.
Wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się do miasta.
- A tak w ogóle to chciałam z tobą porozmawiać. - powiedziałam po chwili.
- Słucham. - uśmiechnął się i chwycił mnie za rękę.
Wzięłam głęboki oddech.
- Tak sobie myślałam... może to już czas...?
Jack zatrzymał się.
- Oczywiście nie, że musimy, absolutnie nie i tak naprawdę... nie, nie tak zaraz, ale może...
- Elso.. - przerwał mi, ale byłam zbyt zestresowana żeby dać mu mówić:
- ... no chyba, że nie chcesz, oczywiście możesz nie...nie chcieć, ale wiesz... nie, tak tylko w sumie myślałam..
- ELSO! - zastąpił mi drogę i przytulił mnie tak mocno, że uniosłam się lekko nad ziemię. - Jeśli tego chcesz to możemy to zrobić nawet teraz!!
Trochę wystraszyłam się jego entuzjazmem więc dodałam szybko:
- Nie, nie, bez żadnego pośpiechu, bądźmy rozważni..
Postawił mnie na ziemi i kiwnął głową powoli uśmiechając się od ucha do ucha. Nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
- Zachowujesz się jakbyś był największym szczęściarzem na świecie.
- Bo jestem, Śnieżynko. - pocałował mnie.
Doszliśmy do miasta rozmawiając o tym co mnie przekonało do chęci założenia rodziny. Właściwie nie było to nic szczególnego. Myślałam o tym już od dawna, przypatrywałam się jak Anna cieszy się korzystając z bycia matką. I pomyślałam po prostu, że to musi być piękne uczucie.
Ostatecznie umówiliśmy się, że nie zrobimy niczego pochopnie i za szybko. Wszystko musimy jeszcze raz przemyśleć i obgadać. Ale prawda jest taka, że po dzisiejszym dniu czuję się bardzo szczęśliwa. Zupełnie jakby nowa, piękna droga życiowa stała przede mną otworem.



- Elsa.

czwartek, 19 listopada 2015

Powrót do zdrowia, audiencja i praca.

Witajcie,
Dziś Anna wreszcie w pełni odzyskała zdrowie i siły, więc jak łatwo można się domyślić najpierw biegała po całym zamku i śpiewała, a później (gdy powiedziałam jej, że jeśli nie będzie cicho, będzie miała zakaz czekolady) wzięła Lenę na spacer. W tym czasie ja zdążyłam uzupełnić wszystkie zaległości w papierach, jakie miałam przez wszystkie ich wybryki, natrętne ciotki czy choroby. Jack do południa siedział pod kołdrą, a potem zniknął mi z oczu i nie miałam zielonego pojęcia gdzie polazł.
- Elsa? - około piętnastej usłyszałam głos, pracując w gabinecie.
Odwróciłam się i ujrzałam swojego szwagra.
- Kristoff? Coś się stało?
Podszedł do mnie.
- Co robisz?
Uniosłam brwi.
- Przyszedłeś żeby popatrzeć jak pracuję? - zapytałam.
Wzruszył ramionami. Po chwili jednak zaśmiał się i powiedział:
- No dobrze, chciałem tylko zapytać czy widziałaś gdzieś Ankę.
- Wyszła z Leną na spacer. - westchnęłam.
- Wyszła?! - zawołał. - Miała leżeć w łóżku!
- Podobno już jej lepiej... - odrzekłam spokojnym tonem. - Jak chcesz możesz jej poszukać, tylko proszę nie wrzeszcz mi nad głową.
Zwęził oczy.
- Świetny pomysł. - stwierdził i wyszedł.
Pokręciłam głową i wróciłam do pracy. Jakieś dwie godziny później do gabinetu wszedł Jack.
- Hej Śnieżynko. - przywitał się.
- Gdzie byłeś? - podeszłam do niego.
- Latałem tu i tam. - uśmiechnął się. - I mam wieści.
Westchnęłam.
- Złe czy dobre?
- Zależy dla kogo. - odrzekł. - Ludzie z miasta mówią, że przydałaby się jakaś audiencja.
Przymknęłam na chwilę oczy i powoli wypuściłam powietrze przez usta.
- Mają rację. - odpowiedziałam po chwili. - Dawno żadnej nie było.
Nie chciałam zwlekać, więc resztę dnia spędziłam wysłuchując jednego po drugim poddanych. Nie było wśród ich wypowiedzi nic specjalnego (prócz jednego mężczyzny, który był całkowicie pewien, że jest moim zaginionym bratem i za wszelką cenę chciał mi to udowodnić pokazując, że ma taki sam kolor włosów, które swoją drogą wyglądały bardzo sztucznie) więc zmarnowałam kilka godzin na siedzeniu na tronie. Ale cóż, poddani chcieli audiencję - proszę bardzo.
Kiedy wróciłam do pokoju czekał na mnie Jack. Dzięki niemu udało mi się jakoś odpracować stracony czas, a potem... poszliśmy spać.



- Elsa.

wtorek, 17 listopada 2015

Ach, ta zatroskana rodzinka

Hejo, Jak wiecie wypuścili nas już z izolatki, wczoraj Kristoff zrobił mi " Gorącą" kąpiel. Dziś rano obudził mnie zapach ciepłych rogali, to był Kristoff z tancą, a na tacy rogale, kawa i dżem truskawkowy dla dwóch osó. Zjedliśmy śniadanie i do naszego pokoju weszli Elsa z Jack' iem. - Kristoff czy dziś też mamy zająć sie Leną?- zapytała Elsa. - Tak. - Jejejejejejej- zaczął krzyczeć Jack i wzbił się pod sufit.Nagle do pokoju ktoś zapukał i Kristoff otworzył drzwi. - Czy jest tu Królowa?- zapytała służąca. - Tak, a o co chodzi?- zapytała Elsa. - Mam list dla Waszej Wysokości od Księżniczki Meridy. - Dziękuję.- Elsa odebrała list i przeczytała go. - No Merida chyba nastawiła się na bycie ciocią, kolejny raz.- powiedziałam. - No cóż na razie nie.- powiedziała Elsa. - Na razie..- uśmiechnął się Jack. - Jack...- ostrzegła go Elsa.- My już lepiej pójdziemy zająć się Leną.- i wyszli, Kristoff przez cały dzień nie pozwalał mi wstawać, chyba że do toalety. - Pójdę sprawdzić jak sobie radzą z Leną, a ty leż.- powiedział i poszedł do pokoju Leny, a ja nawet nie miałam zamiaru wychodzić spod ciepłej kołdry. Po dziesięciu minutach wrócił i położył się koło mnie i rozmawialiśmy na różne tematu, a później zasnęłam w tulona w niego. - Anna

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nie rozpuszczaj więcej plotek, ciociu.

Witajcie,
Dziś jako jedynej udało mi się wyzdrowieć i wydostać się od medyków. Dowiedziałam się, że odpowiedź od ciotki nie doszła, tak więc nikomu nic nie mówiąc, wyszłam z zamku i po chwili byłam już na pokładzie jednego z królewskich statków, który na mój rozkaz objął kurs do Corony.  Dotarłam po południu. Szybko przeszłam przez miasto i dostałam się do zamku.
- Królowa Elsa? - jedna z kobiet zwróciła się do mnie.
- Chcę zobaczyć się z moją ciotką. Zaprowadzisz mnie do niej? - zapytałam.
Kiwnęła głową. Po chwili dotarłyśmy do wielkich zdobionych drzwi, na drugim piętrze. Kobieta zapukała.
- Wejść! - usłyszałyśmy ze środka.
Kobieta skinęła głową i przepuściła mnie w drzwiach. Weszłam do dużej komnaty, ze ścianami wyłożonymi czerwoną tkaniną.
- Ciociu?
Romilda siedziała do mnie tyłem, w fotelu. Na dźwięk mojego głosu podskoczyła lekko, wstała i odwróciła się do mnie.
- Oo, Elsaa....! - zaczęła zdenerwowana. - Co... co ty tu robisz?
- Musimy porozmawiać. - podeszłam do niej. - Czemu powiedziałaś Meridzie coś takiego? Dobrze wiesz, że nie jestem...
- Oj dobrze, dobrze, powiem ci! - wypaliła kobieta. - Właściwie to chciałam powiedzieć to również innym twoim przyjaciołom.
Poczułam, że gdyby nie skórzane rękawiczki na pewno wystrzeliłabym śnieżynkami.
- Słucham...? - wycedziłam.
- Nie miałam w planach niczego złego, naprawdę. - jęknęła Romilda. - Myślałam, że może... że może to jakoś poprawi twoje samopoczucie...
- Słucham? - powtórzyłam czując, że od wewnątrz rękawiczki pokrywają się szronem.
- Kochanie, na prawdę nie gniewaj się. Ciocia chciała mieć jakąś robotę... pomyślałam, że może zechcesz po tym... naprawdę mieć dziecko...
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Nie rozpuszczaj więcej plotek, ciociu. - powiedziałam cicho.
Po czym wróciłam do domu. Anna i Lena czuły się na szczęście już o wiele lepiej i medycy pozwolili im wrócić do swoich pokoi. Kristoff zajął się Anną, przygotował jej gorącą kąpiel, herbatę i położył do ciepłego łóżka, a ja i Jack uśpiliśmy Lenę.
- Jak tam ciotka? - zapytał Jack.
- Mamy ją z głowy. - odrzekłam kołysząc lekko łóżeczko dziecka. - Porozmawiałam z nią sobie. Teraz wystarczy napisać do Meridy, że to tylko moja ciotka.
Kiwnął głową. Później udałam się do gabinetu, napisałam krótki list i poleciłam wysłać go do Dun-Broch.



- Elsa.

niedziela, 15 listopada 2015

List i epidemia

Hejo,
Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość od Meridy i całą noc spędziliśmy w sypialni Jack' a i Elsy myśląc co z tym zrobić. W końcu Elsa powiedziała żebyśmy wszyscy poszli spać,a rano napiszemy list do ciotki. Gdy rano wstałam poszłam do gabinetu Elsy i razem napisałyśmy list.

Droga ciociu.

Dlaczego piszesz takie bzdury do naszych przyjaciół? Nie masz prawa opowiadać nikomu coś takiego, tym bardziej że jest to nie prawda. Bardzo prosimy o natychmiastową odpowiedź.

                                                                                                                                         Elsa i Anna.



Elsa poprosiła przechodzącą służącą o natychmiastowe wysłanie listu, a sam zajęła się dokumentami z królestwa i listami od poddanych i książąt za morza. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i poszłam do Leny.
Razem bawiłyśmy się w ogrodach pałacowych, ale zrobiło się zimno i Lena zaczęła kaszleć, więc wróciłam do pałacu. Położyłam Lenkę do łóżeczka i poszłam do Elsy.
- I co jest już odpowiedź?- zapytałam wchodząc do gabinetu.
- Mhm... jaka odpowiedź?
- Od ciotki.
- Ach tak. No właśnie nie. Poprosiła aby przynoszono mi listy z Corony, ale nic.- nagle  ktoś zapukał do drzwi, kartka którą trzymała Elsa zamarzła.
- Proszę.- powiedziała Elsa i do pokoju wleciał Jack.
- Anno, musisz jak najszybciej udać się do Leny.- powiedział podlatując do mnie.
- Co się stało?- zapytałyśmy razem z Elsą.
- Dostała gorączki, Kristoff zaniósł ją do lekarza i poprosił żebym cię znalazł i przekazała wiadomość.- jak najszybciej udałam się do gabinetu lekarza.
- ANNO!!! NIE MOŻESZ TAM WEJŚĆ!!!- krzyczał za mną Jack i Elsa.
- ALE JA MUSZĘ!!!- nagle ktoś mnie złapał w pasie i podniósł to był Kristoff.
- Anno, nie możesz wejść do Leny.
- Ale dlaczego?
- Lekarz powiedział że ma grypę i że teraz nikt nie może z nią być. Została zamknięta w izolatce.- poinformował mnie Kristoff.
- No pięknie. Po prostu cudnie.- powiedziałam i poszłam do mojej starej sypialni, bo bałam się że ja także jestem chora, w końcu spędziłam cały ranek z Leną w ogrodach i także źle się czułam. Nawet nie wiem kiedy usnęłam, ale kiedy się obudziłam byłam cała mokra i miałam gorączkę, drzwi się i do pokoju wpadł Kristoff.
- Anno!!!- wziął mnie na ręce i zaniósł do lekarza, okazało się że Elsa też leży w izolatce, tylko Jack i Kristoff byli zdrowi.


- Anna




-

czwartek, 12 listopada 2015

Bez.komentarza.kochana.Merido.

Witajcie,
Dziś otrzymaliśmy odpowiedź od Meridy. 



Aniu!!
Tobie też nie powiedziała?! Nie możliwe!!! Coś musi być nie tak! Porozmawiaj z nią jak najszybciej, lepiej niech ona Ci to powie :3
                                                                               Merida


-  O co jej do jasnej ciasnej chodzi?! - wrzasnęła Anka rzucając listem w ścianę.
Tym razem ja wzięłam czysty pergamin i napisałam do Meridy:


Merido!
Naprawdę nie wiemy o co Ci chodzi! Musiałaś się pomylić. Powiedz nam jasno, czego i od kogo się nasłuchałaś, bo na razie nie mamy pojęcia co masz na myśli. 
                                                                                    
                                                                                                     Elsa

 - Zaraz wrócę. - rzuciłam i zeszłam na dół, wysłać list.
Odpowiedzi doczekaliśmy się dopiero wieczorem. Anna przybiegła do mojej sypialni z (rozwiniętym już) pergaminem i jednocześnie przestraszoną i zdziwioną miną.
- O co chodzi? - zapytaliśmy jednocześnie z Jack'iem.
Pokazała nam gestem żebyśmy przeczytali.




Elso!
Na pewno się nie pomyliłam, przestań już być taka tajemnicza, wydało się. Przecież nie masz co ukrywać, to cudna nowina. A kto mi powiedział? Twoja ciotka! Sama do mnie napisała! Może nie jest taka zła, co? No, no, Elsuś. Gratulacje. Jack na pewno będzie cudownym tatusiem. 

                                                                               Merida. 




- Elsa. 
 

środa, 11 listopada 2015

O co jej chodzi?

Witajcie,
Dziś gdy w końcu wszystko po dość hucznym balu wróciło na swoje miejsce, postanowiłam spędzić chwilę z Jack'iem i Anną, którzy w kółko zarzucają mi, że nie mam dla nich czasu. Rano siedzieliśmy przez jakiś czas w mojej sypialni.
- Elso. - zaczął Jack.
- Jack. - odparłam wiedząc, że na pewno coś knuje zaczynając tak zdanie.
- Tak sobie myślę...
Anna uśmiechnęła się jakby wiedziała dokładnie do czego zmierza.
- Tak sobie myślę, że od naszej ostatniej rozmowy na ten temat minęło już sporo czasu... - kontynuował.
- Mhm. - mruknęłam.
- I... tak sobie myślę, że to chyba dobra chwila na...
Nagle przerwało mu pukanie. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Królowo. - stojący za nimi służący ukłonił się.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Dostarczono nam list do królowej. - podał mi niewielki zwój.
- Dziękuję. - odrzekłam i odwróciłam się do Anny i Jack'a. - To pewnie jakieś sprawy państwowe, zaraz wrócę.
I skierowałam się do gabinetu. Byłam prawie pewna, że to kolejny bezsensowny list z równie bezsensownym pytaniem od któregoś z poddanych, albo od książąt zza morza. Jednak po rozwinięciu go zobaczyłam charakterystyczne pismo Meridy.


Elsa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Boże Święty, gratulacje!! Wreszcie!!!! Nie wytrzymam, po prostu wybuchnę!! Razem z Flynn'em wpadniemy tam jak najszybciej!!!
Ściskam i jeszcze raz gratuluję!
                                                                              Merida


Przeczytałam list kilka razy nie mogąc pojąć o co właściwie jej może chodzić. Zbita z tropu wróciłam do sypialni.
- Wszystko gra, Elsuś? - zapytała Anna.
Usiadłam obok niej i bez słowa podałam jej list. Przeczytała go i zmarszczyła brwi.
- Co tam macie? - Jack również usiadł przy nas i przeczytał. - O co chodzi? Czy ja o czymś nie wiem?
- Najwyraźniej tak, z tym, że nie wiem i ja. - odrzekłam.
- Jest jeden sposób żeby się dowiedzieć. - Anna wzruszyła ramionami i chwilę później nabazgrała szybką odpowiedź do Meridy z zapytaniem o co jej chodzi.
Zeszliśmy razem na dół i poleciłam jednemu z służących zająć się wysłaniem listu.
- Macie jakieś pomysły? - zapytała Anna.
- Wiesz... to brzmi jakby Mer myślała, że Elsa wygrała jakiś konkurs albo nie wiem co. - zaśmiał się krótko Jack.
- Nic mi o tym nie wiadomo. - odparłam.
- No nic. - stwierdziła Anna. - Zobaczymy.



- Elsa. 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Po balowe porządki

Hejo,
Przepraszam że nie pisałyśmy, ale miałyśmy obie z Elsą dużo spraw. Elsa związanych z królestwem, a ja z posprzątaniem wszystkiego po urodzinowo- hallloweenowym balu.
Wczoraj cały dzień na zamku wszyscy spali, służba spała w kontach, a ja z Kristoff' em obudziliśmy się w jedno znacznej sytuacji u reniferów. Dziś cały dzień biegałam po pałacu i pomagałam służbie doprowadzić zamek do czystości po balu, było to trudne, bo po wszystkich kątach były porostawiane jakieś butelki, albo talerzyki. Gdy w końcu już posprzątałam, było już ciemno, więc zajrzałam do Elsy, ale ona siedziała przy swoim biurku na którym leżały cztery sterty jakiś dokumentów, więc postanowiłam jej nie przeszkadzać. Zajrzałam do Lenki, ale służąca, która się nią zajmowała podczas balu i dzisiejszego sprzątania właśnie ją uśpiła, więc nie zostało mi nic innego jaki pójść do swojej sypialni.
- Och Aniu cały dzień cię nie widziałem. Gdzie byłaś?- zapytał mnie Kristoff.
- Pomagałam sprzątać po balu, a teraz jestem wykończona.- chciałam się położyć, ale Kristoff mnie zatrzymał.
- Tak i brudna.- wszedł do łazienki i napełnił wannę.- idź się wykapać.
- A ty?- zapytałam zawiedziona.
- Muszę iść do Swena, podobno jest jakiś problem.
-No dobrze.- Kristoff wyszedł, a ja poszłam się wykąpać, gdy już się wykąpałam, poszłam do łóżka i postanowiłam zaczekać na Kristoff' a, ale nie wracał tak długo że usnęłam i obudziłam się dopiero teraz żeby wam napisać, ale wybaczcie jestem zmęczona i wracam spać.




- Anna

sobota, 7 listopada 2015

Bal halloweenowo-urodzinowy.

Witajcie,
Wczoraj rano Anna wpadła do mojej komnaty chyba przed szóstą rano.
- Elso! On zaraz wróci!! - wrzasnęła.
- Spokojnie, Aniu. - dobrze wiedziałam, że taka sytuacja nastąpi więc wstałam wcześniej i byłam już ubrana.
Jack za to chyba nie zamierzał tego dnia ani na centymetr wychodzić z łóżka, bo gdy tylko Anna wparowała do pokoju ukrył się pod kołdrą udając, że jej krzyk wcale go nie zbudził.
- Nie mogę być spokojna! A jeśli coś jest nie tak? Jak coś zawaliłam?
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
- Wszystkie dekoracje są gotowe już od wczoraj. Prezent, jak sama mówiłaś, też masz. Niczym się nie stresuj. W końcu to tylko Kristoff. - powiedziałam.
Ania zaśmiała się krótko.
- Może dla Ciebie to "Tylkokristoff" ale dla mnie... no wiesz. Zależy mi żeby był szczęśliwy.
- Na pewno będzie. - zapewniłam ją. - Ale teraz proszę Cię bardzo, żebyś dała mi chwilkę. Muszę obudzić Śpiącą Królewnę.
- Powodzenia. - uśmiechnęła się i wyszła.
Kilka godzin później (kiedy w końcu udało mi się wywlec Jack'a z łóżka i zmusić go żeby się ubrał) usłyszeliśmy z dołu podniecone krzyki Anny, a po chwili również głos Kristoff'a. Zeszliśmy więc i złożyliśmy mu życzenia.
- Patrzcie jaki przepiękny prezent dostałem do mojej kochanej Ani. - zaśmiał się i pokazał nam wielki, ciemno-czerwony, bawełniany sweter z wyszytym napisem "Własność Ani" na piersi.
- Kreatywne. - uśmiechnęłam się.
- Żeby jakieś brzydkie baby mi nie zabrały mojego słoneczka. - zaszczebiotała Anna i pocałowała Kristoff'a.
Spojrzeliśmy na siebie z Jack'iem wzrokiem "Muszą przy nas...?" i wróciliśmy do sypialni. Wieczorem miał się odbyć bal urodzinowo-halloweenowy, ale nie musieliśmy się już tym martwić, bo dzięki Ani od długiego czasu wszystko było gotowe. Około 16:30 zaczęło się już ściemniać, a Anna przyszła do mnie już przebrana. Miała na sobie piękną, zieloną suknię z brązowo-złotymi dodatkami, a włosy spięła w śliczny koczek, w który wplotła brązową wstążkę.
- Pięknie wyglądasz. - pochwaliłam ją szczerze.
Uśmiechnęła się tylko.
- A ty gdzie masz suknię? Jack już gotowy?
Pokazałam jej gestem, żeby dała mi chwilkę i zapukałam w drzwi łazienki.
- Wystroiłeś się już? - zapytałam.
Anka parsknęła śmiechem.
- Nie. - odparł z łazienki Jack poważnym tonem.
Pokręciłam głową z uśmiechem rozpinając zamek swojej sukienki.
- Hoho, Elsa! - zaśmiała się.
Spojrzałam na nią z uśmiechem i otworzyłam szafę. Wyjęłam jedną suknię i ubrałam ją. Była u góry wąska, podkreślająca talię, na dole szersza, cała srebrno-złota. Do tego włożyłam złocone buty i kolczyki. Po chwili Jack z dumną miną wyszedł z łazienki. Miał na sobie zwykły czarny garnitur ze srebrną przypinką na kształt herbu Arendelle.
- Fantastyczne. - stwierdziła Anna.
Ja pocałowałam go w policzek, po czym zeszliśmy na dół. Kristoff wpadł na nas na korytarzu.
- Goście już się zbierają. - powiedział.
Gdy weszliśmy do sali balowej tłum odwrócił się w naszą stronę i ukłonił lekko. Skinęłam głową i uznałam, że to odpowiedni czas na przemowę. Uniosłam więc na chwilę ręce, żeby wszyscy skupili się na mnie. Gdy już wszystkie twarze zwróciły się w naszą stronę powiedziałam:
- Witajcie kochani! Dziękuję bardzo wszystkim za przybycie!
Wybuchły oklaski. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale Jack mnie uprzedził:
- Dobrej zabawy!!
Wszyscy zaśmiali się serdecznie, orkiestra zaczęła grać i goście zerwali się do tańca. Spojrzałam na Jack'a.
- No co? - uśmiechnął się.
- Wydawało mi się, że to ja tu jestem królową. - odrzekłam wracając wzrokiem do tańczących.
- Ależ jak to? - udał zdziwioną minę. - Przecież w Arendelle już od dawna rządzi królowa Jack.
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się.
- Faktycznie. - odwróciłam się do niego po czym wraz z Anną, Kristoff'em i innymi przetańczyliśmy całą noc.



- Elsa.

środa, 4 listopada 2015

Oj, to moje wyolbrzymianie drobnych spraw :D

Hejo,
Dziś rano obudziłam się przerażona i szybko pobiegłam do Elsy, weszłam bez pukania i nikogo poza Elsą nie było nikogo.
- Elsa!!!- zaczęłam krzyczeć.
- Aniu co się stało?- zapytał mnie z przerażeniem w oczach.
- Zapomniałam o prezencje dla Kristoff' a.
- Aniu, dlaczego mnie tak wcześnie budzisz, a przecież to nie koniec świata?
- No cóż musisz mi pomóc.
- Ale w czym ja ci mam niby pomóc?
- W wyborze jakiegoś prezentu.
- Kup mu coś bombowego i  będzie dobrze.
- No dzięki.- trochę się obraziłam i wyszłam. Ubrałam Lenkę i poszłam do miasta. Długo szukałam prezentu i w końcu znalazłam, ale nie powiem wam co, dowiecie się w piątek wieczorem.



- Anna

wtorek, 3 listopada 2015

Aniu... daj spokój!

Witajcie,
- Elso! - usłyszałam po raz pięćdziesiąty piąty, ale znów postanowiłam to zignorować.
Musiałam się skupić na czytaniu kontraktu o zawarciu handlowego porozumienia z Dun-Broch. Próbowałam odciąć się od reszty świata, ale ciągłe wrzaski z tyłu mi na to nie pozwalały.
- Elso!
Przewróciłam tylko oczami i zajrzałam na drugą stronę kartki.
- Elso Arendelle!!
Z głębokim westchnieniem odwróciłam się. Anna stała na oparciu fotela i przykładała do ściany pomarańczowo-brązową wstążkę.
- Co myślisz? - uśmiechnęła się.
- Pięknie. - odparłam.
- Elso, powiedz szczerze, wiesz, że to dla mnie ważne! Zamek musi wyglądać pięknie na bal.
- Jest naprawdę ślicznie. - stwierdziłam. - Ale proszę Cię, żebyś zrobiła to później, teraz mi przeszka...
- A właśnie, właśnie. - zeskoczyła z fotela i przyciągnęła mnie za rękaw do ściany. - Musisz mi trochę pomóc, może tak obejdzie się bez skakania po meblach.
I wcisnęła mi wstążkę w dłoń. Tak dzięki mojej kochanej siostrze, resztę wczorajszego dnia spędziłam na rozwieszaniu wstążek po całym pałacu. Dzisiaj na szczęście, poszła do miasta, więc mogłam spędzić trochę czasu z Jack'iem. 
- Czyżbyś już nie była niewolnicą Anny? - zaśmiał się gdy weszłam do sypialni po śniadaniu.
Uśmiechnęłam się tylko.
- Co jej odbiło? - zapytał.
- Uparła się.. - usiadłam obok niego. -...że już koniecznie dzisiaj musi zacząć przygotowywać wszystko na te urodziny Kristoff'a.
- Kiedy to będzie?
- Jak wróci, najprawdopodobniej w piątek. - odrzekłam.
- A... zapraszamy wszystkich?
- Chyba tylko mieszkańców Arendelle, ale jeszcze nie wiem. - powiedziałam.
- Miejmy nadzieję, że nie przyjdzie ani panna Roszpuneczka, ani Kordiana. - odparł.
Kiwnęłam głową.
- To co... - zaczął Jack z chytrym uśmiechem.
- O nie. - zaśmiałam się. - Muszę nadrobić zaległości w papierach...
- Żadnych wykręcań się. - zaśmiał się Jack i przyciągnął mnie do siebie.



- Elsa. 

niedziela, 1 listopada 2015

Co z tą lalunią?

Hejo, Dziś skończyłam odwoływać wszystkie sprawy związane z urodzinami i zaczęłam wszystki ustalać od nowa. Gdzieś około południa, nie wiem dokładnie, bo straciłam rachubę czasu postanowiłam pójść do Elsy, ale niestety nie otwierała, więc poszłam z Leną na spacer do miasta. Gdy wróciłam było już ciemno, więc zjadłyśmu z Leną kolację i uśpiłam ją. Gdy spowrotem poszłam do Elsy, tym razem ona mi otworzyła. - O Ania co tu robisz?- zapytała. - Chciałabym wiedzieć co z tą lalunią.- Elsa wpuściła mnie do środka i usiadłyśmy na jej łóżku i opowiedziała mi wszystko po koleji. - Jak myślisz wróci?- zapytałam gdy już skończyła. - Nie ma mowy ja się wszystkim zajmę.- powiedział Jack. - To ja was zostawię.- powiedziałam i wyszłam z pokoju. - Anna