poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Wracamy do domu!

Witajcie,
Dziś rano dotarliśmy na Berk.
- Co z Astrid? - zapytałam gdy Czkawka prowadził mnie, Annę, Kristoff'a, Jack'a i Hosiwo do swojego domu.
- Ach, zapomniałem Wam powiedzieć. - odrzekł. - Nie urodziła, to tylko wyjątkowo mocny skurcz.
Podeszłam do Ani.
- A ty jak się czujesz? - zagadnęłam.
- Nie za dobrze. - odrzekła ściszonym głosem.
- Coś Cię boli? - zapytałam z troską w głosie.
Kiwnęła głową.
- Brzuch. I ogólnie czuję się raczej słabo.
- Nie martw się. - uśmiechnęłam się do siostry i chwyciłam ją za rękę. - Zaraz Ci przejdzie.
Odwzajemniła uśmiech. Usłyszałam jak z tyłu rozmawiają Jack i Hosiwo:
Jack: Masz jakąś?
Hosiwo: Haha, nie. Jakoś nie mam do nich szczęścia. A ty?
Jack: O tak. Mam moją przepiękną, przekochaną Śnieżynkę.
Hosiwo: Elsa? Jesteście razem?
Jack: O ile się nie mylę, to moja żona.
Hosiwo: O bracie. Haha, nieźle.
Jack: Taa... żebyś ją widział. Ma naprawdę cudowne...
- Jack. - przerwałam im.
- Tak, Śnieżynko? - wyszczerzył do mnie zęby.
- Może lepiej porozmawiajcie z Kristoff'em. - pokazałam na niego głową.
Szedł z przodu, obok Czkawki, z naburmuszoną miną i nic nie mówił.
- Co mu jest? - zapytał Hosiwo.
- Nie wiem... - odrzekłam, choć chyba znałam odpowiedź.
Myślę, że Kristoff może być zazdrosny. Anna spędziła dużo czasu z Hosiwem, a na dodatek jest w ciąży i to nie z nim. Ma powody do zazdrości.
- Co tylko rozkażesz. - Jack pocałował mnie w policzek i razem z Hosiwem pobiegli do Kristoff'a.
W końcu doszliśmy do domu. Powitała nas Astrid - szczęśliwa, zdrowa i dalej w ciąży.
- Następny taki fałszywy alarm i chyba zwariuję. - zaśmiała się wprowadzając nas do środka. - Na ile zostajecie?
- Właściwie myślałam, że wieczorem ruszymy do Arendelle. - odrzekłam.
- Tak szybko? No, jak chcecie.
Do końca dnia siedzieliśmy w domu Czkawki obgadując Hansa, albo bawiliśmy się ze smokami. Wieczorem pożegnaliśmy się i weszliśmy na nasz statek. Hosiwo zdecydował, że popłynie z nami (Kristoff warczał na niego przez długi czas). Około dwudziestej rozpoczęliśmy rejs do Arendelle.



- Elsa. 

niedziela, 30 sierpnia 2015

Ślub i NA CO SIĘ TAK GAPICIE!!!

Hejo,
Dziś wydarzyło się coś cudownego, no może dzień nie zaczął się cudownie.
Rano obudziła mnie moja pokojówka ze śniadaniem,kiedy już nie zjadłam śniadania,bo bałam się że jest zatrute  ;) zaczęły mnie ubierać i zdałam sobie sprawę z tego że nigdy nie widziałam mojej sukni ślubnej,
była ona rozwieszona na ogromnym szkielecie opinającym mi się na biodrach, później założyły mi gorset ( nie wiem czy  to bezpieczne w mim stanie) i kiedy miałam już szkielet i gorset zaczęły przeciągać mi przez głowę ciasną w pasie spódnicę. Kiedy byłam już ubrana zaczęły mnie czesać i malować, musiałam STAĆ!!!
Kiedy wreszcie skończyły założyły mi buty na niewyobrażalnie wielkich obcasach.
Podeszłam do lustra wyglądałam okropnie za bardzo mnie wystroili, miałam ogromnego koka z perłami we włosach, oczy miałam wymalowane na złoty kolor z ciemną kreską i mocno wytuszowane rzęsy ust miałam pomalowane krwisto czerwoną szminką, a na sobie miałam białą suknię, na gorsecie była piękna czerwona róża, chciałam zbaczyć buty, ale suknia mi je zasłaniała.
- Nich Jaśnie Pani teraz zaczeka, aż ktoś po Panią przyjdzie.
- Dobrze.- gdy wyszły chciałam usiąść, ale ta głupia kiecka mi przeszkadzała, stałam tak długo że nie czuła nóg i było mi coraz ciaśniej w gorsecie, gdy nagle do pokoju wszedł Hosiwo.
- Ale wyglądasz paskudnie.
- Też tak uważam, kto wybrała suknie i te buty?
- Hans.
- A on nie wie że kobiety w ciąży nie powinny nosić gorsetu czy butów na obcasie?
- Pewnie jest tak tępy że nie.- Hosiwo uśmiechną się i trochę przypominał mi Jack' a.- To co idziemy?
- Tak miejmy to już za sobą... oby wszystko poszło zgodnie z planem. - gdy wyszliśmy na korytarz, oniemiała, był przystrojony w złoto i srebro, a na podłodze leżał czerwony dywan.
- Hosiwo poczekaj chwilkę.- musiałam stanąć, bo gorset za bardzo mnie cisną- Mógłbyś mi go trochę rozluźnić.
- Ja?! Ale jak?
- Po prostu pociągnij delikatnie za jedną nitkę. gdy Hosiwo, już rozluźnił mi gorset  było już idealnie. Doszliśmy do sali tronowej w której miał odbyć się ślub, bo w Grassville nie było kaplicy. Na podeście stał Hans i kapłan. Gdy kapłan zaczął odmawiać ceremonię robiło mi się coraz cieplej,  nie mogłam się doczekać kiedy oni przyjdą.
- Czy ty królu Hansie bierzesz sobie tę kobietę za żonę?
- Tak.
- Czy ty księżniczko Anno, bierzesz sobie tego mężczyznę za męża?
- Ja....yyy..
- NIE ZGADZAM SIĘ!!!-  w drzwiach stał Kristoff, a za nim do sali wpadli Elsa, Jack i Czkawka.
Chciałam biec do nich, ale potknęłam się o szkielet i zaczęłam go ściągać,ale nie umiałam go rozpiąć i wtedy podbiegł do mnie Hosiwo i zaczął rozpinać mi szkielet, a ja widziała w oczach Kristoff' a wściekłość, gdy już ściągnęłam szkielet wzięłam Hosiwo za rękę i poszliśmy w stronę smoków.
- Anna co ty robisz?- zapytał zdziwiony Hosiwo.
- Polecisz z nami do Arendelle.- Hosiwo już nie stawiał się.
-  WY JESTEŚCIE... nienormalni... NIENORMALNI, ja...ja...ja nie chce was więcej widzieć, nie lubię was już. - powiedział Hans i zaczął płakać i wybiegł z sali.
- Dobra uciekajmy. - powiedział Jack, zaczęliśmy wyprowadzać smoki z zamku.
- Nie macie za mało smoków?- zapytał Hosiwo.
- Przy brzegu jest ich więcej.- zaczęliśmy biec, gdy nagle zaczęłam się dusić przez ten ch.......... gorset.
- Zdejmijcie.. mi...ten gorset.- Elsa pociągnęła za nitkę i gorset spadł na ziemię.
- NA CO SIĘ TAK GAPICIE!!!- zaczęłam się wydzierać na Hosiwo, Kristoff'a i Czkawkę, zasłoniłam się spódnicą.
- Poczekaj.-powiedział Hosiwo podchodząc do straganu z materiałami i zabrał zielony jedwabny materiał i zarzucił mi go na ramiona.
- To co lecimy na Berk?- zapytał Czkawka.
- Tak- potwierdziła Elsa.


- Anna

sobota, 29 sierpnia 2015

Spotkanie, nagły alarm i ryzykowna decyzja.

Witajcie,
Dziś dolecieliśmy do Hansowia, lądując dość daleko od zamku, aby strażnicy Hansa nas nie zobaczyli. Od razu wyruszyliśmy na poszukiwanie Anny. Byliśmy prawie na sto procent pewni, że Hans trzyma ją w zamku, więc poszliśmy lasem licząc, że nie zostaniemy pojmani lub zamordowani na miejscu. Było około jedenastej gdy doszliśmy do niedużej wioski u stóp wzgórza, na którym stał zamek. Tamtejsi ludzie patrzyli na nas zdziwieni (patrzyliby jeszcze bardziej zdziwieni gdybyśmy nie zostawili smoków za lasem) i widocznie nas omijali.
- Biedni ludzie. - szepnął Jack. - Muszą żyć pod wodzą tego kretyna.
Kiwnęłam głową. Nagle usłyszeliśmy nawoływania. Znałam ten głos. Znałam go dobrze. Ten radosny, słodki głos, w którym tak często wybrzmiewało moje imię. Tęskniłam za nim okropnie.
- Anna! - rzuciłam się biegiem w stronę siostry, która biegła w naszą stronę od zamku.
Przytuliłam ją do siebie mocno i nie wypuszczałam przez długi czas gładząc ją lekko po włosach. Odwzajemniła uścisk ze śmiechem od razu, równie mocno. Gdy w końcu wypuściłam ją z objęć ujęłam jej twarz w dłonie i powiedziałam:
- Aniu, jesteś cała! Nie wiesz jak się martwiłam!
- Tęskniłam za Tobą. - uśmiechnęła się.
Po chwili Kristoff odepchnął mnie lekko i przytulił Annę jeszcze mocniej niż ja, chyba prawie ją dusząc. Ja w tym czasie spostrzegłam, że za Anną przyszedł jakiś młodzieniec. Był... wyglądał dość interesująco, ale kim on był? I co robił z Anią? Podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń.
- Anna opowiadała o Tobie, Elsa. - powiedział. - Jestem Hosiwo, kuzyn Hansa. Trochę się zaprzyjaźniliśmy z Anią.
Skinęłam lekko głową. Po chwili Jack, Astrid i Czkawka również przywitali się z Anną.
- To Hosiwo. - przedstawiła młodzieńca nam wszystkim. - Pomógł mi jakoś przetrwać te okropne dni. Ach, i dziękuję za prezenty.
Uśmiechnęłam się. Dobrze mieć Anię przy sobie i wiedzieć, że jest bezpieczna.
- Czyli... - zaczął Kristoff. - ...jesteś w ciąży z tym...
Anna spuściła głowę.
- Tak.
- To nic. - zaczęłam obejmując siostrę. - Jakoś sobie poradzimy.
Nagle Astrid skuliła się i złapała się za brzuch.
- O boże... - wydusiła. - ...oh... o matko!
- Astrid! - Czkawka podniósł ją.
- Rodzi? - Kristoff wybałuszył oczy.
- Chyba...boże! - jęknęła. - Czkawka!
- Muszę ją zabrać. - powiedział Czkawka.
- Ale dokąd? - zapytałam.
- Na Berk.
- Co? Zwariowałeś?
- Szczerbatek jest szybki. - i popędził lasem z Astrid na rękach.
Hosiwo stał z uniesionymi brwiami, odrobinę z tyłu, a Anna, Kristoff i Jack z uchylonymi ustami wpatrywali się w las.
- Chyba zgłupiał. - stwierdziłam.
- Miejmy nadzieję, że jego smok naprawdę jest szybki. - powiedział po chwili Jack.
Hosiwo podszedł do nas i objął Annę w pasie. Kristoff warknął cicho na ten widok, a ja zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Ankę. Wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Wiecie co, jutro mam mieć ślub z Hansem. Myślę, że to będzie dobry moment żeby mnie "odbić".
- Co ty mówisz? - zapytałam. - Wracamy do Arendelle natychmiast.
- Zabieranie jej teraz nie będzie miało żadnego sensu. - odezwał się Hosiwo.
Kristoff znowu warknął, a ja zmierzyłam młodzieńca chłodnym wzrokiem.
- Gdy Hans się zorientuje, po prostu za wami wyruszy. - kontynuował chłopak.
Anna i po chwili Jack kiwnęli głowami, a Kristoff prychnął z pogardą.
- Jutro będzie tam mnóstwo ludzi i straży. - powiedział.
- Ale my będziemy mieć smoki. A Hansa trzeba porządnie nastraszyć, żeby się odczepił. - zauważył Jack.
Przewróciłam oczami. Może i mieli rację. Po jakimś czasie ja i Kristoff się zgodziliśmy, więc Hosiwo i Anna zaprowadzili nas do jakiegoś pustego domu, abyśmy mogli spędzić w nim noc.
- Zobaczymy się już jutro. - powiedziała Anna, gdy żegnałam się z nią wieczorem, gdy razem z Hosiwem musieli wrócić do zamku.
- Tak. - westchnęłam i przytuliłam ją.
- Kocham Cię, Elsuś. - uśmiechnęła się Anna odwzajemniając uścisk. - Cieszę się, że mnie znaleźliście.
- Ja Ciebie też. - powiedziałam.
Oby jutro wszystko poszło zgodnie z planem.




- Elsa. 

piątek, 28 sierpnia 2015

Moje urodziny w niewoli

Hejo,
Dziś rano wstałam i od razu zobaczyłam pięć prezentów i oczywiście od razu zaczęłam odpakowywać pierwszy był od Kristoffa, była w nim piękna zielona sukienka z listem
" Droga Aniu,  wszystkiego najlepszego w Arendelle jest drugi prezent"
w drugim od Jack' a były czekoladki  w trzecim od Hansa ( nie ważne co w nim było, bo od razu to wyrzuciłam) w czwartym od Hosiwa był wisiorek w kształcie serca, a w środku moje zdjęcie i napis "A.A+K.C", a w ostatnim od Elsy też był wisiorek w kształcie serca, był napis " SISTER", a w środku " A.A+E.A", nagle do mojego pokoju wszedł Hosiwo.
- Witaj, wszystkiego najlepszego, jak ci się podoba prezent?
- Jest wspaniały, dziękuję.
- A o prezentach od rodziny nie mów Hansowi, on nic nie wie.
- Dobrze.- poszliśmy na dół do jadalni i zjedliśmy uroczyste śniadanie, a później zjedliśmy tort i świętowaliśmy moje urodziny, oczywiście bez Hansa. Wieczorem gdy Hosiwo już poszedł, zaczęłam płakać w poduszkę i zrozumiałam że to mogły być pierwsze urodziny spędzone z Elsą od dzieciństw ( bo rok temu, byliśmy chorzy i wszyscy zapomnieli), a z Jack' iem i Kristoff' em też obchodziła bym pierwsze urodziny.
Przez pół nocy płakałam.


- Anna

czwartek, 27 sierpnia 2015

Prezenty i pomoc przyjaciół.

Witajcie,
Dziś w nocy dotarliśmy do Berk. Przez całą drogę myślałam o jednym: "Biedna Ania. Biedna Ania. Biedna Ania." Tym razem myślałam o tym jeszcze bardziej, bo Anna jutro ma urodziny. Jeśli nie zdążymy jej odnaleźć będzie musiała spędzić je samotnie, albo jeszcze gorzej - z Hansem.
Po zejściu na ląd od razu skierowaliśmy się do wioski. Nie chciałam budzić Czkawki, ani tym bardziej Astrid, ale w końcu Kristoff uparł się, że nie możemy tracić ani minuty, więc po prostu wleźliśmy mu do domu i obudziliśmy go.
- Elsa? Jack? - mruknął siadając na łóżku. - To sen, nie?
Pokręciłam głową. Udało mu się wstać, ubrać się i nam uwierzyć w ciągu pół godziny, po czym delikatnie obudził Astrid.
- Coś się dzieje? - zapytała wyraźnie zmartwiona.
- Ee... - nie chciałam jej denerwować, ze względu na jej ciążę, ale nie miałam wyjścia. - ... potrzebujemy waszej pomocy. Tak jakoś wyszło... w sumie to nic takiego, ale...
- Hans porwał Annę i jest z nim w ciąży. - uciął Kristoff.
Skarciłam go wzrokiem, ale on tylko wzruszył ramionami i dobrze widziałam, że ledwo powstrzymuje się od pokazania mi języka. Na szczęście Astrid bez słowa ubrała się i powiedziała:
- Możemy wyruszać natychmiast. Pożyczymy wam jakieś smoki..
- Posłuchaj, kochanie. Ty lepiej zostań. - Czkawka objął Astrid i pogładził ją po brzuchu.
Zmarszczyła brwi.
- Muszę wam pomóc. Ania to moja przyjaciółka.
Niemal usłyszałam jak Kristoff przewraca oczami.
- No dobrze... - westchnął Czkawka po chwili.
- Najpierw chciałam coś zrobić. - przerwałam. - Ania ma jutro urodziny.
Kristoff i Jack kiwnęli głowami, a Astrid i Czkawka unieśli brwi.
- Mam dla niej prezent i chciałabym go wysłać stąd. - powiedziałam.
- Ekhem, ja też mam prezent. - dodał Kristoff.
- I ja. - zgłosił się Jack.
- Nie ma sprawy. - kiwnął głową Czkawka. - Ale nie wiem jak je dostarczyć.
Na chwilę zapadła cisza.
- Mam pomysł. - odezwał się Jack. - Wyczaruję lodowe gołębie, mogą szybko dostarczyć paczki i wystarczy powiedzieć do kogo.
- Świetny pomysł. - uśmiechnął się Kristoff, po czym Jack za pomocą swojej laski wyczarował trzy piękne, lodowe ptaki.
Przywiązaliśmy do nóżek każdego nieduże paczuszki, po czym Jack polecił ptakom dostarczyć je do Anny.
- No to co? - uśmiechnęła się Astrid. - Wyruszamy?
Kiwnęliśmy głowami, po czym razem z Czkawką zaprowadzili nas za swój dom. Tam przywołali swoje smoki i dwa dodatkowe.
- Ja polecę. - powiedział Jack.
- Na pewno? - zapytał Czkawka. - To kawał drogi.
- Dam radę. - uśmiechnął się Strażnik. - Nie takie rzeczy się robiło. - mrugnął do mnie.
Przewróciłam oczami z uśmiechem po czym wszyscy prócz Jack'a wsiedliśmy na smoki (mi musiał pomóc odrobinę mój kochany mąż). Czkawka na swojego Szczerbatka, Astrid na Wichurę, Kristoff na brązowego smoka z małymi skrzydłami, a ja na czerwonego z dwoma rogami na głowie. Wzbiliśmy się w powietrze i rozpoczęliśmy lot na ratunek Ani.



- Elsa.

środa, 26 sierpnia 2015

I nie wracajcie pod groźbą śmierci...

Witajcie,
Dziś przybiliśmy do portu w Hansowie (czy też Grassville). Kristoff (wkurzony na maksa) niemalże zeskoczył z pokładu i pognał po zboczu gdzie (jak mu się wydawało) Hans mógł mieć swój zamek. Pobiegliśmy za nim pełni nadziei, że zaraz zobaczymy naszą kochaną Anię. Jednak nagle usłyszeliśmy za plecami głos. Nawet Kristoff się zatrzymał.
- Szukają Państwo czegoś?
Odwróciliśmy się i naszym oczom ukazał się Hans w długiej, czerwonej pelerynie i wielkiej koronie na głowie. Uśmiechał się chytrze. Jak możecie się domyślić Kristoff nie zważając na nic zaczął biec na niego z krzykiem gotowy zamordować go na miejscu, ale Jack powstrzymał go.
- Gdzie jest Anna? - zapytałam chłodnym tonem zwracając się do Hansa.
- Jak sądzę, śpi sobie spokojnie w naszym łóżku. - odpadł niewzruszony.
Kristoff warknął.
- Oddaj mi moją Anię! - krzyknął.
Hans uniósł brwi.
- Oddać? Ale po cóż to. Tu ma się o wiele lepiej. W końcu odnalazła miłość swojego życia. I może nie wiecie... ale spodziewamy się słodkiego dzisiusia.
Kristoff z krzykiem wyrwał się Jack'owi i powalił Hansa na ziemię. Na szczęście udało nam się go odsunąć, bo jeszcze chwila, a z Hansa dużo by nie zostało.
- Łapy precz od króla ty tłusty głupku! - krzyknął Hans, wstając i poprawiając koronę na głowie. - No cóż... - kontynuował po chwili. - ... chciałem porozmawiać spokojnie, ale widzę, że nie przybyliście tu w sprawach pokojowych, a więc nie mam wyboru...
Zza wzgórza nadbiegło kilku żołnierzy.
- Odtransportować ich na ich łódkę. - Hans wskazał na nas. - Ach, i jeszcze... jeśli kiedykolwiek ich zobaczycie w Hansowiu... hmm... zezwalam na natychmiastowe... usunięcie.
- Co?! - zaczął Jack.
Kristoff znów mu się wyrwał i chciał zaszarżować na Hansa, ale jego dwaj żołnierze chwycili go i skuli. Po chwili związali ręce także mnie i Jack'owi.
- Porwałeś Annę! - krzyknęłam. - Odnajdziemy ją!
Sznur na moich dłoniach oszronił się.
- Spokojnie, mała. - burknął jeden z żołnierzy i chwycił mnie mocno od tyłu.
- Radzę wam wrócić na waszą skandynawską wysepkę i na niej zostać do... końca swoich dni. - odezwał się Hans. - Anna zostanie moją żoną i królową mojej krainy już niebawem. I zapewniam, zrobi to z wielką chęcią.
Nie mogliśmy już nic zrobić, bo żołnierze siłą zaciągnęli nas na nasz statek i dopiero tam rozkuli.
- Lepiej tu nie wracajcie. - powiedział jeden.
- Pod groźbą śmierci. - zarechotali pozostali i wszyscy oddalili się.
Nie mając wyjścia wróciliśmy na Morze.
- Co teraz? - zapytał Jack.
- Musimy ją odzyskać. - dodał Kristoff.
- Odzyskamy. - uśmiechnęłam się do nich. - Kochani, kurs na Berk. Przyda nam się pomoc naszego bliskiego przyjaciela... i jego pupili.



- Elsa.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Nowa znajomość i przykra wiadomość

Hejo, Dziś rano wybrałam się na spacer po drodze spotkałam chłopaka. - Witam Jaśnie Pani. - Czy w tym kraju jest ktoś, kto nie mówi do mnie Wasza Wysokość albo Jaśnie Pani? - Jeżeli Ci to przeszkadza, moge mówić Ksieżniczko Anno? - Tak o wiele lepiej, dawno nikt tak do mnie nie mówił.- o mało się nie rozpłakałam.- A ty jak się nazywasz? -Hosiwo, jestem kuzynem Hansa. Porwał mnie, bo on nie umie przemawiać do ludzi, gdyby nie ja już dawno był by jakiś bunt. - Super, kolejny z Nasturii.- chciałam odejś ale złapał mnie za rękę i nagle złapał mnie okropny ból, skuliłam. - Coś ci jest? - Boli... mnie.- miałam łzy w oczach z bólu, nagle poczułam jak Hosiwo mnie podnosi i przypomniał mi się Kristoff, Hosiwo zaniósł mnie do lekarza. - Panie doktorze czy można wiedzieć kto jest ojcem? - No cóż król Hans kazał mi dowiedzieć się tego i już wiem... - Kto jest ojcem? - Król Hans.- w tym momencie zawalił mi się cały świat. - Anna

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Aniu, nadchodzimy!

Witajcie,
Przez ostatnie dni krążyliśmy statkiem po wszystkich okolicznych krainach i wypytywaliśmy miejscowych o Hansowie, ale nikt nie miał pojęcia gdzie leży. W końcu zdecydowaliśmy wrócić do Arendelle z nadzieją, że Anna czegoś się dowiedziała i wysłała nam jakiś list. Na szczęście nasze nadzieje się spełniły. Czekały na nas dwa listy:


Kochana Elso!!
Piszę do Ciebie, bo odkryłam coś naprawdę niepokojącego! Znalazłam u Hansa jakąś dziwną książkę i wyobraź sobie! Były tam jakieś straszne rzeczy na temat jak pozbawić kogoś mocy!! Myślisz, że chce coś Ci zrobić? Ja myślę, że tak, wiesz jaki on jest! Może coś knuć! Bądź ostrożna!!

                                                                                                 Twoja Ania


I drugi:



Elso, Kristoff'ku i Jack!!
Mam dwie wiadomości. Jedną dobrą, a drugą złą :( Którą powiedzieć pierwszą? Niech będzie dobra. Dowiedziałam się jak nazywało się Hansowie przed podbiciem go przez Hansa. Otóż jego prawdziwa nazwa to Grassville, może teraz je znajdziecie. Teraz chyba czas na złą wiadomość... Ostatnio bardzo źle się czułam. Pomyślałam, że Hans mnie czymś struł, ale... Och, Kristoff tak bardzo mi przykro!! Dowiedziałam się, że jestem w ciąży :( :( :( Boję się, że Hans jest ojcem :( Nie wiem co robić, przepraszam Cię :( 

                                                                                                  Ania


Kristoff po przeczytaniu drugiego listu zrobił się cały czerwony, usiadł na łóżku i nie odzywał się.
- No to mamy problem... - jęknął Jack.
- Spokojnie.... - odezwałam się.
- Kto to mówi.. - burknął Jack wskazując na całą zamrożoną podłogę.
Zignorowałam go i szybko napisałam i odpowiedź do Ani:


Kochana Aniu,
Absolutnie niczym się nie przejmuj. Przybędziemy po Ciebie lada dzień. Nie martw się dzieckiem. Myślę, że jest duże prawdopodobieństwo, że to Kristoff jest ojcem. Odpoczywaj sobie spokojnie, i nie przejmuj się. Oczekuj nas. 
                                                                                          Elsa

 
- Zabiję go!!! - krzyknął Kristoff i zaczął rzucać poduszkami na prawo i lewo.
- Uspokój się, jest prawdopodobieństwo, że ty jesteś ojcem. A teraz nie mamy czasu na wściekanie się. - stwierdziłam po chwili. - Mamy jak znaleźć Annę. Grassville, Grassvile... znam tę nazwę...
I powtarzając nazwę tej krainy ruszyłam do gabinetu, a Kristoff i Jack po chwili do mnie dołączyli (Kristoff ściskając poduszkę). Oparłam się o stół i pochyliłam się nad wielką mapą, rozłożoną na nim.
- Grassville... - powtórzyłam do siebie przeszukując mapę wzrokiem.
W końcu znalazłam. Grassville było niewielką wyspą położoną niedaleko Berk.
- Wypływamy. - powiedziałam natychmiast i pobiegłam z powrotem na statek.
Nie minęło pół godziny, a byliśmy na otwartym morzu. Kristoff zabrał ze sobą poduszkę i nie przestając jej ściskać stał na dziobie z wściekłą miną. Stanęłam przy nim.
- Nie przejmuj się tak. - powiedziałam. - To pewnie twoje dziecko.
Nie odpowiedział, tylko mocniej ścisnął poduszkę. Zeszłam więc pod pokład do Jack'a.
- Co teraz? - zapytał wiedząc dobrze o czym myślę.
- Nic. - odrzekłam. - Odbijemy Annę i pomożemy jej z dzieckiem.
- Myślisz, że to Hansa?
Usiadłam przy nim i westchnęłam.
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem...



- Elsa.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Dobra i zła wiadomość.

Hejo, Dziś rano wstałam z łóżka czułam sie dużo lepiej, więc poszłam do gabinetu Hansa, weszłam bez pukania, nikogo nie był w środku, więc wyszłam i pomyślałam że porozmawiam kimś na temat Hansowia i poszłam do biblioteki, była w niej jedna ze sprzątaczek. - Dzień dobry. - Dzień dobry, Wasza Wysokość. - Mogę cię o coś zapytać? - Oczywiście Wasza Wysokość. - Jak Hansowie nazywało się przed podbiciem Hansa. - Grassville to było wolna wioska bez władcy. - Dziękuję.- jak najszybciej wyszłam z biblioteki i pobiegłam do mojej sypialni, znów źle się czułam. Wieczorem przyszedł lekarz, bo oczywiście Hans się martwił ( coś nieprawdopodobnego) - Gratuluję Wasza Wyskość jest w ciąży.- cały świat mi się zawalił, ja chciałam mieć dzieci tylko z Kristoff' em, a nie z tym obleśnym Hansem. Po wyjściu lekarza zaczęłam płakać, przestałam tylko po to żeby napisać Elsie o Grassville i o ciąży, a później dałam go pokojówce i zaczęłam dalej płakać, a teraz wybaczcie ale wracam do płakania nad swoim nędznym życiem . - Anna

sobota, 22 sierpnia 2015

Królowa Anna. Że co jak to w ogóle brzmi?

Hejo,
Dziś rano dowiedziałam się czegoś okropnego, więc rano przyszła do mnie pokojówka i podała list od Hansa, podobno znów wyjechał.

Droga Anno,
Jak wiesz sprowadziłem cię do Hansowia byś została moją żoną i królową dla moich poddanych, chciałbym, aby twoja koronacja odbyła się jeszcze przed ślubem, ale wybór daty pozostawiam tobie, jednak proszę byś podała datę swojej służącej jeszcze dziś by mogli wszystko przygotować. A i jeśli nie podasz dziś daty, ceremonia odbędzie się za dwa dni.
  Hans.
PS przepraszam że się nie pożegnałem, ale spieszyło mi się. Buziaczki Kochanie.

Nie no on chyba nie myśli że za nim tęsknie, a poza tym ja mam być królową, przecież to Elsa miała być królową i tylko ona, ja miałam być tylko księżniczką, a nie królową i w dodatku żoną Hansa.
Cały ranek myślałam o tym liście, nie podam daty, ale jeśli jej nie podam to ceremonia odbędzie się za dwa dni, a jeśli podam datę ślubu nie Hans się nie zgodzi. Tak długo nad tym myślałam że zapomniałam zjeść śniadania i obiadu, ale nie miałam na nie ochoty ( jeszcze mnie otrują) więc poszłam do biblioteki. Gdy dotarłam zobaczyłam że na wysokim złoconym krześle z czerwonym obiciem ( to musiał być kolejny tron, a mówiąc szczerze to były w każdym pomieszczeniu) leżała książka, więc ją podniosłam i zaczęłam czytać, tytuł brzmiał " Jak pozbawić czarownicę mocy?"  zaczęłam czytać rozdział na którym była otworzona. " Moc wrodzona. Osoba z mocą wrodzoną, otrzymała dar po swoich przodkach, jest ją trudno pozbawić mocy, jest to nie możliwe, jedyny sposób aby osoba utraciła moc wrodzoną, jest by sama się jej wyrzekła, przelewając całą moc na inną osobę, zazwyczaj moc jest przelewana na osoby najbliższe, rodzice, rodzeństwo. Niestety takie przypadki kończą się śmiercią osoby na którą moc została przelana.  Osobę z mocą wrodzoną można też zamordować, ale moc ta zniknie ze świata na zawsze."
Czy Hans chce zabić Elsę czy pozbawić ją mocy i zabić mnie,muszę powiadomić Elsę.
Chciałam pobiec do pokoju i napisać list, ale gdy wybiegłam z biblioteki zakręciło mi się w głowie i straciłam przytomność. 
- Wasza Wysokość, czy dobrze się czuję?
- Tak, ale strasznie boli mnie głowa.
- Nic, dźwinego. Ma Wasza Wysokość gorączkę.
- Niedobrze mi.- pokojówka podała mi miskę i... no... to zbyt obrzydliwe.- Co mi jest?
- Chyba zatruła się Wasza Wysokość czymś?
- Proszę, podaj mi pergamin i pióro, muszę napisać list.- napisałam list do Elsy żeby jej napisać co odkryłam i ostrzec. A teraz wybaczcie, ale naprawdę źle się czyję i idę spać.

- Anna
  
 

piątek, 21 sierpnia 2015

Gdzie jest to Hansowie?!

Witajcie,
Wczoraj wieczorem dotarliśmy z powrotem do Arendelle. Jak zapewne się domyślacie stan Kristoff'a sięgał już totalnej wścieklizny. Na szczęście w zamku zastaliśmy coś co (być może) miało nas pocieszyć. Jedna z służących przyniosła nam bowiem dwa listy od Anny, jak na nich napisano.
- To pewnie znowu jakieś brednie od Hansa. - warknął Kristoff nawet nie patrząc na listy.
- Lepiej sprawdzić. - Jack wzruszył ramionami, odebrał jeden z listów i zaczął czytać:


 Kochany Kristoff'ku Moje Słoneczko!!


- Tego na pewno nie pisał Hans. - mrugnęłam do szwagra.
Jack czytał dalej:

Naprawdę mi przykro i nie chciałam naprawdę musisz mi wybaczyć naprawdę to naprawdę nie moja wina!! To wszystko przez Hansa! Ja po prostu.... no nic złego nie zrobiłam, a on.... przywiązał mnie i.... rozebrał i...

...tą część listu lepiej pominę, jak wiecie Ania wszystko opowiada z najmniejszymi szczegółami...

Ale to naprawdę nie jest moja wina! Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz! Kocham Cię najbardziej na świecie!!


                                                                             Ania 


- Zabiję go. - warknął Kristoff i jednym ruchem potargał list.
- Uspokój się, brachu. - odezwał się Jack. - Przeczytajmy drugi list.
I przeczytał:


Kochana Elso, Kristoff'ku i Jack'u! 
Hans porwał mnie na swój statek i nie jestem pewna gdzie jesteśmy, ale jest to jakaś kraina, której jest królem i nazywa się Hansowie. Czuję się okropnie, a na dodatek Hans bez mojej zgody ustalił, że zostanę jego żoną i królową Hansowia! Proszę, pomóżcie mi! :( 

                                                                               Ania 

ps uściskajcie ode mnie moją biedną Lenkę!




- Hansowie? - jęknęłam. - Nigdy o tym nie słyszałam..
- Nie ważne. - przerwał Kristoff i pociągnął nas do mojego gabinetu. - Wystarczy znaleźć to na mapie.
I rozłożył na biurku jedną z moich wielkich, starych map.
- To może nie być takie proste. - pochyliłam się nad nią. - Jeśli jest to kraina, którą podbił mógł zmienić jej nazwę więc tak jej nie znajdziemy.
Faktycznie, po godzinie wpatrywania się w mapę, nigdzie nie znaleźliśmy na niej Hansowia.
- No dobra. - Kristoff znowu poczerwieniał ze złości. - Przeszukamy wszystkie krainy na Morzu Południowym. Gdzieś musi być to cholerne Hansowie.
- Może ktoś coś o nim słyszał. - dodał Jack.
- Nie mamy na co czekać. - zwinęłam mapę. - Wyruszamy natychmiast.
I nie minęło pół godziny, a byliśmy z powrotem na statku rozpoczynając rejs w poszukiwaniu Hansowia i Anny.



- Elsa.  

czwartek, 20 sierpnia 2015

No co to ma być?!

Hejo,
Nigdy nie uwierzycie co się stało. Więc zacznę od wczorajszego wieczora. Do mojego pokoju wpadł Hans, tak ten Hans.
- Kochanie, chciałem ci powiedzieć że wróciłem.
- Och, to cudownie, ale idę teraz się wykąpać i spać, więc wyjdź... proszę.- tak kłamałam wcale ta wiadomość nie była cudowna, ale serio szłam się kąpać, a ostatnie słowo wypowiedziałam niechętnie.
Ale Hans wyszedł, a ja wzięłam długą relaksującą kąpiel, oczywiście dalej nie miałam piżamy więc musiała wystarczyć mi bielizna, kiedy byłam ubrana, poszłam do łóżka i nie wiem kiedy zasnęłam, ale to co się stało rano przechodzi ludzkie pojęcie... więc.
Gdy obudziłam się rano nie byłam w swojej sypialni tylko w sypialni Hans, obok oczywiście leżał Hans, a ja nie dość że całkiem... naga to jeszcze związana ( znowu), chciałam zacząć krzyczeć, ale nie mogłam usta miałam zawiązane chustką. Musiałam czekać aż Hans się obudzi i łaskawie mnie rozwiąże, a kiedy to zrobił poszłam do swojej sypialni i wzięłam kąpiel długą i antybakteryjną. Później napisałam list do Kristoff' a o tym co się w nocy stało i żeby mi wybaczył, a później dałam go mojej pokojówce.
Po południu postanowiłam porozmawiać z Hansem.
- Możemy porozmawiać?- zapytałam wchodząc, ale to co ujrzałam było przerażające. Hans w łóżku z jakąś pokojówką ( współczuję jego przyszłej żonie, a nie to przecież najprawdopodobniej ja)
- Tak, wejdź.- wygonił pokojówkę i ubrał się.
- Czy możesz mi wyjaśnić co się stało w nocy?
- No cóż, chciałem cię, więc po ciebie poszedłem, a później... mam mówić ze szczegółami?
- Nie tyle mi wystarczy. Jak w ogóle śmiałeś ściągnąć ze mnie moją piżamę?
- Nie miałaś na sobie piżamy. - uśmiechnął się i wtedy poczułam że BUUUM... bomba we mnie pękła, zaczęłam się drzeć i bić go, a skończyło się tym że znów wylądowałam w jego łóżku naga i skrępowana sznurami.


- Anna

środa, 19 sierpnia 2015

Podróż do Nasturii... na marne.

Witajcie,
Wczoraj po południu ja, Jack, Kristoff, jeden mężczyzna mający sterować i kilku gwardzistów, wsiedliśmy na statek i wyruszyliśmy w stronę Nasturii. Kristoff był już wyjątkowo wkurzony i przez cały czas stał na dziobie i wpatrywał się w horyzont. Jack znalazł sobie rozrywkę w postaci patrzenia przez lunetę, więc ja podeszłam do szwagra i oparłam się o burtę obok niego.
- Jak tam? - zagadnęłam.
- Tęsknię za nią. - odrzekł. - I chcę ją z powrotem.
- Nie tylko ty... - westchnęłam po chwili. - Nie martw się, już niedługo będziesz mógł się do niej przytulić. Uśmiechnął się lekko i zszedł pod pokład. Dziś rano dobiliśmy do brzegu Nasturii.
- Może pójdziemy sami? - zaproponował Jack zerkając krytycznie na dwóch uzbrojonych gwardzistów gotowych do drogi.
- Nie, pójdą z nami na wszelki wypadek. - odrzekłam. - Ale oczywiście chcemy załatwić to pokojowo. Zeszliśmy więc na ląd w towarzystwie żołnierzy i w końcu dotarliśmy do niedużego zamku z szeroką, charakterystyczną wieżą pośrodku. Przez bramy główne wyszedł nam na przeciw odświętnie ubrany starzec opierający się na drewnianej lasce. Rozpoznałam w nim króla Chrystiana, ojca trzynastu książąt Nasturii.
- Wasza Miłość. - skinęłam głową.
Uśmiechnął się ciepło i także lekko się skłonił.
- Przybyliśmy do Pańskiego syna, Hansa. Niestety zrobił coś... - zaczęłam, ale król przerwał mi:
- Hans? Nawet nie chcę o nim słyszeć. Już dawno nie ma go z nami.
Wymieniłam z Kristoff'em i Jack'iem zdziwione spojrznia.
- Jak to?
- Hans wypłynął dawno temu, nie pamiętam nawet kiedy. Doszły mnie słuchy, że podbił jakąś krainę i teraz w niej króluje.
Zaniemówiłam.
- Jest król pewien? - zapytał Kristoff.
Starzec skinął głową.
- Na pewno nie wiadomo gdzie leży ta kraina? - dopytywał Jack.
- Przykro mi, młodzieńcze. - odrzekł mężczyzna. - A tak spytam... dlaczego właściwie go szukacie? Znowu coś przeskrobał?
 - Tak. - westchnęłam. - Trudno, dziękujemy.
I od razu ruszyłam z powrotem do portu.
- Co za... - zaczął Kristoff, kiedy dorównali mi kroku. - ...zabiję tego Hansa.
- Chętnie pomogę. - dodał Jack.
- Wrócimy do Arendelle i spróbujemy czegoś się dowiedzieć o tej krainie. - powiedziałam.
Jack i Kristoff zgodnie kiwnęli głowami, po czym weszliśmy na statek i rozpoczęliśmy rejs powrotny.



- Elsa.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Witam w Hansowie

Hejo, Wiecie o tym że porwał mnie Hans, a dziś opowiem wam co u niego robiłam ( nie chciałam nic u niego robić oprócz wyjechania i wymusiłam na nim że muszę do was napisać) Miałam własną sypialnię, bo na moje szczęście Hans stwierdził że to jeszcze za wcześnie spać razem. A dziś rano, zrobił coś czego nie zapomnę do końca życia, ale na samo wspomnienie o tym będę rzygać. - Anno, wstawaj.- Hans wszedł jak gdyby nigdy nic do mojej sypialni ( a ja z powodu braku piżamy byłam w bieliźnie) - Co znowu?! - Chcę ci pokazać Hansowie. - Że co? - To moje królestwo w którym się znajdujemy.- obeszliśmy całe królestwo, a skończyliśmy w jego sypialnie.- Anno, chciałbym byś została moją żoną i królową Hansowia. - Że co?- nie ja mam męża, a on sobie nie wiadomo co wyobraża- Ale ja mam męża i dziecko. - Przecież oni są w Arendelle, a ty tu, a ja mogę być twoim mężem i ze mną możesz mieć dziecko. - Nie ja nie chcę, kocham Kristoff' a i Lenkę i chce do nich wrócić. - Wspaniale za dwa dni ślub.- on chyba ogłuchł. - Przecież się nie zgodziłam. - Ja się wszystkim zajmę, a ty idź do swojej sypialni i tam zaczekaj na służące, które pomogą przymierzyć ci suknię. - Hans? - Tak, kochanie. - Czy ślub może odbyć się za dwa tygodnie. - Według życzenia. - Dziękuję.- po tej rozmowie z miłą chęcią poszłam do swojej sypialni i nie myślcie że się zgodziłam na ślub, czekałam na odpowiednią chwilę. Wieczorem ktoś zapukał do drzwi. - Proszę.- oby to nie był Hans. - Wasza Wysokość, Król Hans wyjechał w bardzo ważnej sprawie. - Dobrze, dziękuję Możesz coś dla mnie zrobić? - Tak. - Wyślij proszę ten list do Arendelle. - Oczywiście, a do kogo. - Do królowej Elsy.- zabrała list i wyszła. A ja cieszyłam się że Hansa nie ma w królestwie. - Anna

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Czas odzyskać naszą Anię.

Witajcie,
Wczoraj w nocy obudził mnie trzask drzwi i zaniepokojone krzyki. Usiałam powoli i rozejrzałam się dokoła. Co oni znowu wymyślili?
- Elsa! - Jack podbiegł do mnie.
- Hm. - mruknęłam.
- Stało się coś okropnego!
Zaniepokoił mnie jego ton i od razu oprzytomniałam. Nagle do pokoju wpadł Kristoff. Był ubrany, włosy miał w nieładzie.
- W zamku nigdzie jej nie ma. - wydyszał.
Wstałam. Podłoga pokryła się szronem.
- Co się dzieje? - krzyknęłam. - Kogo nie ma?!
 Jack chwycił mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.
- Elso... tylko spokojnie... Anna zniknęła.
Zacisnęłam powieki i poczułam, że wszystko dookoła zamarza. Bez słowa ubrałam się szybko i wybiegłam na korytarz.
- Przeszukaliśmy cały pałac. - zawołał Jack lecąc za mną. - Może po prostu wyszła na spacer?
- Tak, na pewno. - warknęłam. - O czwartej nad ranem.
Wybiegłam z zamku i przeszukałam całą okolicę. Jack chyba zajął się Leną, a Kristoff po chwili dołączył do mnie i ruszyliśmy do miasta.
- A jak coś jej się stało? - jęknął.
Rozumiałam go, kochamy Annę tak samo, ale uważałam, że w tej sytuacji trzeba zachować spokój (na tyle na ile się da), a przede wszystkim zdrowy rozsądek. 
- Uspokój się. Musimy przeszukać całe Arendelle, może być wszędzie. - odrzekłam przyspieszając kroku.
Niestety nigdzie w mieście także jej nie było. Stan Kristoff'a z totalnego załamania przeszedł w totalną furię.
- Jeśli ktoś jej coś zrobił... - mówił gdy wracaliśmy bezsilni do zamku. -... posmakuje mojej pięści.
Kiwnęłam tylko głową, choć nigdy nie uznawałam przemocy jako rozwiązanie. W tamtej chwili w mojej głowie była tylko jedna myśl: "Odnaleźć Annę." Kiedy weszliśmy do pałacu, podbiegł do mnie jeden z służących ze zwojem pergaminu w dłoni.
- Wasza Wysokość. - podał mi go. - Przyszedł list.
- Od kogo? - zapytał Kristoff.
- Nie wiadomo. - odrzekł mężczyzna.
Szwagier spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Udaliśmy się z listem do pokoju Leny, aby przeczytać go w obecności Jack'a. Jego zawartość była następująca:


 Kochana Elso,
U mnie wszystko w porządku. Właściwie - lepiej niż było kiedykolwiek. W końcu odnalazłam to, czego szukałam przez całe życie. Prawdziwą miłość. Najpierw uważałam, że jest nią Kristoff, ale dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo się myliłam. W głębi duszy ciągle nie mogłam przestać myśleć o Hansie, o tym jaki jest cudowny i przystojny. Posłuchałam więc głosu serca i wyjechałam do niego. Teraz żyję razem z moim ukochanym. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, przecież zawsze chciałaś mojego dobra. Nareszcie mogę być w pełni szczęśliwa. 

                                                                                               Anna.


- Co to za brednie! - krzyknął Kristoff i rzucił list na ziemię.
Przewróciłam oczami i podniosłam go.
- To nie prawda, Anna w życiu by tego nie napisała. To nawet nie jej pismo. A poza tym błagam Was, chyba nie wierzycie w ten stek bzdur. - powiedziałam.
- Nie zostawiłaby córeczki. - dodał Jack przytulając Lenkę.
- Wszystko jasne. - powiedziałam wstając i zaczynając krążyć po pokoju. - Hans porwał ją i napisał te bzdury myśląc, że uwierzymy. Natychmiast wyruszamy do Nasturii.
Jack odłożył Lenę do kołyski i podszedł do nas.
- Czas odzyskać naszą Anię.



- Elsa.

niedziela, 16 sierpnia 2015

To był sen... Nie jednak nie. Elsa ratuj :'(

Hejo,
Gdy rano wstałam byłam skołowana nie leżałam w swoim łóżku, a obok mnie nie było Kristoff' a, zastanawiałam się czy ja w ogóle jestem na zamku.
- Obudziła się, książę.- powiedział zachrypnięty głos.
- Widzę nie jestem ślepy.- powiedział dobrze znany mi głos, a postać wyszła z cienia to był Hans.
- Gdzie ja jestem?- zapytałam, ale ton głosu nie był raczej pytający jak zły.
- Na mym statku. Anno, poznaj Queen Anna.
- Że co, proszę?- nie no teraz to mnie zatkało.
- Nazwałem ją tak po tym jak wybrałaś tego palanta zamiast mnie.- zrobił smutną minę.
- Przecież tobie chodziło tylko o tron Arendelle.- powiedziałam to próbując wstać i dopiero teraz do mnie dotarło że mam skrępowane ręce i nogi.
- Nie, kochanie. Ja chciałem być królem, ale teraz już nim jestem i do szczęścia brakuje mi tylko królowej, więc porwałem cię, a teraz płyniemy do mojego królestwa.
- Nie, ale ja mam męża i dziecko i siostrę przecież dopiero co ją odzyskałam przez całe dzieciństwo jej nie miałam.- chyba zaczęłam płakać.
- Nie martw się napisałaś list...
- Jaki list?- nie teraz było za dużo przecież nie mam sklerozy.
- Napisałaś że ich opuszczasz, bo nie możesz żyć beze mnie.
- Przecież Elsa w to nie uwierzy.- wiedziałam że ona i Kristoff i co najważniejsze Lena będą za mną tęsknić.
- Oj uwierzy.- i nagle dostałam czymś w głowę. Obudziłam się w miękkim łóżku, ale nic nie dostrzegłam, poczułam że obok mnie leży jakiś mężczyzn.
- Kristoff...- wymamrotałam.
- Nie kochanie Hans.

- Anna

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozanielona Anka, wyjazd i niespodzianki.

Witajcie,
Dziś udało mi się "odbrazić" Jack'a, bo obraził się po tym jak spędziłam noc z Anną. Obiecałam mu, że już nigdy nie będzie musiał spać na kanapie i... podarowałam jeszcze jedną niespodziankę... nieistotne jaką. Anna od rana chodziła po zamku jakby zupełnie nie wiedziała co dzieje się wokół niej z wiecznym uśmiechem i rozmarzonym wzrokiem.
- Wszystko gra? - zapytałam, gdy po raz piąty tego dnia wpadła na mnie w korytarzu.
Westchnęła tylko.
- Kristoff jest mega romantyczny... - odrzekła.
- Eem... i co w związku z tym? - zdziwiłam się.
Uśmiechnęła się i pociągnęła mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a ona zaczęła krążyć powoli po pokoju i opowiadać:
- Przyszedł do mnie potem... a ja płakałam, a on mnie pocieszył i... oooh... to było cudowne...
- Tak, na pewno. - kiwnęłam głową i wstałam nie chcąc za bardzo słyszeć dalszej części tej opowieści.
Anka jednak posadziła mnie z powrotem i zaczęła szybciej chodzić po pokoju z uśmiechem.
- Ale on jest męski... podniósł mnie...ooh... i zaniósł do łazienki...ooooooh.... i rozebraaahh.... i oooh to było takie aaah...
- Świetnie, Aniu, naprawdę... - zastanowiłam się co właściwie powiedzieć. - ...gratulacje. A teraz wybacz, ale muszę iść...
I wyszłam szybko zanim zdążyła opowiedzieć resztę. Po chwili spotkałam Meridę i Astrid niosące dwie walizki.
- A wy dokąd? - zapytałam zdziwiona.
- Dzisiaj wyjeżdżamy. - uśmiechnęła się Merida. - Nie pamiętasz?
- Ktoś tu za dużo myśli o swoim seksownym mężusiu. - mrugnęła Astrid.
"Co?" - pomyślałam.
- Czekajcie! - pobiegłam za nimi. - Nie możecie tak po prostu wyjechać, Anka na pewno będzie chciała się pożegnać.
- Poczekamy na Was w porcie. - powiedziała Merida biorąc walizkę od Astrid.
Kiwnęłam głową i zawróciłam do pokoju Anny.
- O, jesteś! Nie skończyłam opowia... - zaczęła gdy wpadłam do środka, ale jej przerwałam:
- Merida i Astrid wypływają lada chwila.
Automatycznie oprzytomniała.
- Jak to? Muszę się pożegnać!!
Dogoniłyśmy dziewczyny jeszcze zanim dotarły do portu. Tam pożegnałyśmy się czule po czym weszły na statek i rozpoczęły rejs powrotny.
- Ciekawe kiedy Merida i Flynn....
- Już o tym rozmawiałyśmy. - ucięłam i poklepałam siostrę po ramieniu po czym skierowałyśmy się do zamku.
- Pytałam raczej kiedy będą mieli dziecko. - powiedziała Anna.
Zatrzymałam się i spojrzałam na nią na wpół zaskoczonym i karcącym wzrokiem.
- Żartuję. - zaśmiała się.
Pokręciłam głową i ruszyłyśmy dalej. Wieczorem siostra ni stąd ni zowąd wpadła do mojej komnaty i wydyszała stojąc w drzwiach:
- Kristoffznowumadlamnienie-niespodziankęi...i...niemamczasużebyuśpićLenkę....
Uniosłam brwi. Jack siedzący na łóżku uniósł głowę z zaciekawieniem.
- Zajmieciesiętymprawda...?
I nie czekając na naszą reakcję pobiegła korytarzem.
- Zrozumiałeś coś? - zwróciłam się do męża.
- Oczywiście. - odrzekł. - Kristoff ma dla niej niespodziankę... - poruszył figlarnie brwiami. - ...więc prosi żebym... żebyśmy uśpili Lenę.
- No jasne. - westchnęłam. - Od czego ma się ciocię i wujka.
- To żaden problem. - wzruszył ramionami i podszedł do drzwi. - Idziesz?
Kiwnęłam głową i dołączyłam do niego. Lenka na szczęście szybko usnęła i mogliśmy wrócić do sypialni.



- Elsa.

piątek, 14 sierpnia 2015

Rekompensta, niespodzianka i histeria i wspomnienia.

Hejo,
Wiecie od Elsy że spędziłam u niej noc, więc postanowiłam zrekompensować to Kristoff' owie.
Rano wstałam z planem na rekompensatę, ale niestety musiałam na razie zapomnieć o jego realizacji, bo pod łóżkiem siedział Jakc i oblizywał papierek po czekoladzie.
- Jack co ty robisz?- zapytałam go tak niespodziewanie że zaczął się drzeć i obudził Elsę.
- Co się dzieje? Jack co ty robisz?
- Byłem głodny i zjadłem czekoladę.- Jack wrócił do łóżka Elsy, a ja poszłam do sypialni i obudziłam Kristoff' a.
- Słoneczko, przepraszam że mnie nie było.- pocałowałam go w czoło.
- Nic się nie stało,  Kwiatuszku.- powiedział i ubrał się.- Idę na śniadanie, idziesz ze mną?
- Nie jestem głodna.- gdy wyszedł, poszukałam jakiejś służącej i poprosiłam żeby popilnowała Lenki, a ja poszłam do sypialni i zaścieliłam łóżko, rzuciłam na łóżko płatki róż i założyłam moją seksowną seledynową koszulę nocną z koronką na dekolcie i poszłam do łazienki.
- Aniu, co tu się dzieje?- zapytał Kristoff, gdy wszedł  do pokoju.
- Mam dla ciebie rekompensatę za tą noc.- wyszłam z łazienki.
- Ooo... taka rekompensata mi się podoba.- powiedział, a co się działo później, już nie musicie wiedzieć.
Gdy szukałam go wieczorem, nie mogłam go nigdzie zaleźć, więc poszłam do gabinetu Elsy, zapukałam.
- Proszę.
- Elso..- nie wytrzymałam i zaczęłam płakać.
- Aniu, co się stało?- opowiedziałam jej wszytko.
-... a teraz nie mogę go znaleźć.- powiedziałam na koniec.
- Może trzeba go poszukać.
- Szukałam.
- Pomogę ci poszukać jeszcze raz.- i poszłyśmy, szukałyśmy do wieczora, a o ósmej poszłam po Lenę położyłam ją spać i sama poszłam do sypialni i zaczęłam płakać w poduszkę, gdy nagle ktoś mnie podniósł, otworzyłam oczy to był Kristoff.
- Słońce co ty robisz? Gdzie ty byłeś?
- Więc byłem u trolli, a później tu spałem, a teraz chcę coś przypomnieć mojej żonie.
- To znaczy?
- Pamiętasz jak się kąpaliśmy.- wsadził mnie do wanny. A teraz wybaczcie ale wracam do poprzedniej czynności :D


- Anna

czwartek, 13 sierpnia 2015

Siostrzane wygłupy.

Witajcie,
Wczoraj pogodziłyśmy się z Anną i od rana siedziałyśmy w moim łóżku, a Jack z obrażoną miną najpierw patrzył na nas siedząc w kącie sypialni, ale potem chyba się znudził, bo gdzieś poszedł. Około trzynastej przyszły do nas Merida i Astrid.
- A co wy tu robicie? - zaśmiała się Merida wskakując na łóżko. - Czemu nas nie zawołacie?
- A, tak jakoś. - odrzekła Anka.
Astrid usiadła przy niej z uśmiechem.
- Jack wyglądał na bardzo zazdrosnego. - powiedziała spoglądając na mnie.
Kiwnęłam głową.
- Jest zazdrosny dosłownie o wszystko, nie przejmuj się. - odparłam.
W końcu Merida i Astrid poszły chyba do Leny.
- Nie idziesz z nimi? - zapytałam.
- Spędziłam z nimi już dużo czasu. Teraz muszę spędzić czas z Tobą. - odrzekła i uśmiechnęła się słodko.
"Ze mną też już długo siedzisz..." - pomyślałam, ale na głos powiedziałam tylko:
- Chyba się wykąpię.
- Dotrzymam Ci towarzystwa. - mrugnęła do mnie Anna.
- Dobrze.. - odrzekłam próbując rozgryźć co dokładnie miała na myśli, po czym zawołałam Tamarę, aby przygotowała mi kąpiel.
Po pięciu minutach wanna była wypełniona ciepłą wodą i pianą o słodkim, figowym zapachu. "Wygoniłyśmy" Tamarę i zamknęłyśmy się w łazience. Anna (jednak nie wykazała chęci kąpania się ze mną) usiadła na białym krzesełku, a ja rozebrałam się i zanurzyłam się po samą brodę w wodzie.
- Jak myślisz.... - zaczęła Anka. - ... kiedy Merida i Flynn wezmą ślub?
- Wiesz, dopiero zaczęli być razem. - odrzekłam podnosząc się lekko, bo piana wpadła mi prawie do nosa.
- Nie tak znowu dopiero. A poza tym kochają się, Flynn na pewno nie jest Hansem, po co zwlekać?
Pokręciłam głową z uśmiechem. Och, ta Anka. Najlepiej dla niej poznać się rano, w południe pobrać, a wieczorem mieć już dzieci.
- Astrid zna już płeć dziecka? - zmieniłam temat.
- Nie, ale... - zaczęła Anna, ale nagle ktoś zapukał w drzwi łazienki.
- Elsa, jesteś tam? - usłyszałyśmy głos Jack'a.
- Tak, coś się stało? - odrzekłam.
- Ee, nie. - odezwał się Jack po chwili. - Tylko Kristoff szuka Anki od jakichś dwóch godzin. Wiesz może gdzie ona jest?
Anna zakryła twarz ręcznikiem, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Wiesz... - zaczęłam sama z trudem utrzymując poważny ton. - ... nie jestem pewna.
Anka spadła z krzesła i zaczęła tarzać się po ziemi z ręcznikiem przytkniętym do ust.
- Dobra.. - usłyszałam, że Jack odchodzi i po chwili trzasnęły drzwi na korytarz.
Obie wybuchłyśmy śmiechem. Może to było trochę wredne w stosunku do chłopaków, ale... no cóż, nie zaszkodzi trochę żartów. Po jakiejś godzinie ukradkiem wyszłyśmy z łazienki przebrane jedynie w moje satynowe szlafroki (ja w mój ukochany, niebieski, a Anna w zielony w pomarańczowe wzorki) i wskoczyłyśmy na łóżko, po czym rozpętała się Wielka Wojna na Poduszki, którą brutalnie przerwał Kristoff wpadając do pokoju.
- Anna! Wszędzie Cię szukaliśmy! - zawołał i podniósł Annę.
- Hej, słoneczko. - Ania uśmiechnęła się i pocałowała go. - Przepraszam, że tak zniknęłam, ale chciałam spędzić trochę czasu z Elsą.
- Nie ma sprawy, na pewno świetnie się bawiłyście. A teraz idziemy...
- Nie, nie! - Anna usiadła z powrotem na łóżku. - Chciałam zostać z nią na noc.
Kristoff westchnął, po czym skierował się do drzwi.
- Dobrze, kwiatuszku. Miłej nocy.
- Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko, żebym została... - Anka wyszczerzyła do mnie zęby po chwili.
Uśmiechnęłam się i w odpowiedzi rzuciłam w nią wielką poduszką. Wojna toczyła się aż do osiemnastej kiedy przyszedł Jack.
- Położę się w salonie. - powiedział ponurym tonem biorąc swoje bokserki z szafki.
Pocałowałam go, po czym wyszedł, a my przez większość nocy tańczyłyśmy na łóżku, śpiewałyśmy na cały głos przez balkon i biłyśmy się na poduszki.
- Jestem głodna. - jęknęła Anka około pierwszej w nocy.
- Hm... - pomyślałam chwilę, po czym pociągnęłam siostrę do drzwi.
Wychyliłyśmy się, ale zobaczyłyśmy jedynie totalną ciemność. Wzięłam więc świeczkę, zapaliłam ją i wyszłyśmy po cichu z pokoju. Skierowałyśmy się do kuchni (prawie spadłyśmy ze schodów) i zabrałyśmy chyba pięć tabliczek czekolady. Potem ostrożnie wróciłyśmy do sypialni i zasnęłyśmy chyba dopiero około czwartej, całe w czekoladzie.



- Elsa. 

środa, 12 sierpnia 2015

Przeprosinkowe śnaidanko do łóżka i zazdrość Jack' a

Hejo,
Jak wiecie trochę się pokłóciłyśmy z Elsą, a ja nie mogłam tego wytrzymać więc myślałam żeby na jakiś czas wziąć Lenkę i pojechać do trolli, ale przecież byłabym wtedy tchórzem. Całą noc myślałam jak by przeprosić Elsę i rano wpadłam na genialny pomysł. Zrobię Elsie śniadanie. Ubrałam się i poszłam do kuchni, zabrałam tacę i zrobiłam Elsie rogale maślane z dżemem i jej ulubioną kawę, po drodze zabrałam jakiś wazon z bukietem tulipanów.Gdy już dotarłam do sypialni Elsy i Jack' a nie pukając weszłam i zobaczyłam że Jack'a nie ma, a Elsa jeszcze spała, więc cichutko podeszłam i poczekałam aż się obudzi, trwało to pięć minut.
- Anna, co ty tu robisz?- zapytała siadając.
- Przeprosinkowe śniadanko- powiedziałam podając jej tacę.- Elsa ja chciałam cię strasznie przeprosić, nie powinnam się wtrącać w sprawy twoje i Jack'a. Wybaczysz mi?
- Aniu, ja się nie gniewam, nie potrafiłabym gniewać się na moją kochaną siostrzyczkę.- powiedziała to z uśmiechem, ale nagle ten uśmiech zrzedł.
- Elsa, czy coś nie tak.
- No. Kto zje do śniadanie, przecież tym nakarmiłabym naszą czwórkę. Chyba że mi pomożesz zjeść to śniadanie?
- Z przyjemnością, Wasza Wysokość.- usiadłam obok niej i razem zjadłyśmy śniadanie z tacy, gdy nagle do pokoju wpadł Jack.
- Dzień dobry, Śnieżynko.- gdy mnie zobaczył trochę się chyba przestraszył.- A co wy tu?
- Jack, gdzie byłeś?- zapytała Elsa.
- Ja... nigdzie. Ale co wy robicie w naszym łóżku?
- Jadłyśmy śniadanie.- powiedziałyśmy równocześnie.
-Jasne... a może wy...
- ... Jack...nawet tego nie mów - i tak siedziałyśmy i gadałyśmy, a Jack w kącie patrzył na mnie z zazdrością.


- Anna

wtorek, 11 sierpnia 2015

Obowiązki, plotki i kłótnie.

Witajcie,
Wczoraj Anna chciała zaprosić mnie na jakieś "ploteczki" z dziewczynami, ale powiedziałam jej, że nie mogę. Co było rzeczywiście prawdą, mam za dużo obowiązków, żeby siedzieć w ogrodzie i gadać o nie wiadomo czym. Wiem, że takie odcinanie się od wszystkich nie jest za dobre i Anna mogła pomyśleć, że się na nią obraziłam. Ale cóż mogę poradzić... po pierwsze jestem królową, a po drugie... nie wiem czy nadaję się do "babskich pogaduszek" i obgadywania wszystkiego co się rusza. Z samego rana usiadłam więc w moim gabinecie i zabrałam się do odpisywania na kilka listów. Jack oczywiście nie odstąpił mnie na krok. Siedział na podłodze obok mnie i uśmiechał się za każdym razem gdy westchnęłam, próbując mu uświadomić, że mnie wkurza. Skończyłam pisać po południu i od razu chciał "pożytecznie" wykorzystać ten czas, sięgając do kieszeni i podchodząc do mnie z figlarnym uśmieszkiem.
- Nie, Jack. Powinnam porozmawiać z Anną.
- Ale... - wyjął dłoń z kieszeni i spuścił głowę.
Uśmiechnęłam się i uniosłam mu podbródek.
- Jutro to nadrobimy. - mrugnęłam do niego, pocałowałam go i wyszłam na korytarz zostawiając go stojącego z rumieńcem na twarzy i lekko rozchylonymi ustami.
Chciałam szybko znaleźć Annę. Zatrzymałam się na pierwszym piętrze, bo coś przykuło moją uwagę. Przez okno dostrzegłam Meridę, Astrid i Annę z Leną na rękach siedzące na kocu w ogrodach i śmiejące się wniebogłosy. Widocznie bawiły się świetnie. Beze mnie, po co im ja. Kamienny parapet pokrył się szronem. Mimo, że może nie lubiłam obgadywać i plotkować, zabolało mnie, że jednak beze mnie wyglądają na o wiele szczęśliwsze. No cóż, dobrze. Ważne jest ich szczęście. Wzięłam głęboki oddech i wróciłam do gabinetu zamrażając część dywanu. Byłam zarazem zła i trochę smutna. Musiałam na czymś się wyładować, koniecznie. Na szczęście znalazłam coś (a raczej kogoś) w sam raz do tego. Jack stał dalej na środku gabinetu.
- Zmieniłaś zda.... - zaczął gdy weszłam do środka, ale ja przyciągnęłam go do siebie za sznurki bluzy i pocałowałam mocno.
Dziś rano obudziło mnie pukanie. Wstałam, przetarłam oczy i podeszłam do drzwi.
- Hej, Elso. - odezwała się stojąca na korytarzu Anna.
Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czy w ogóle się obudziłam.
- W czym mogę pomóc? - odparłam. - Świeże ploteczki niestety tylko u Meridy.
- Zaraz, co? - Anna wyglądała na mocno zszokowaną.
- Wczoraj przeżyłaś chyba najlepszą zabawę w swoim życiu.
- Przecież sama powiedziałaś, że nie masz czasu. - Anka tupnęła.
Westchnęłam.
- Po co przyszłaś? - oparłam się o framugę.
- Chciałam... powiedzieć, żebyś się nie obrażała... i żebyśmy się pogodziły.
Nie odpowiedziałam. Po prostu stałam i patrzyłam na wzorki na sukience siostry.
- Chyba przyjdę kiedy indziej. - powiedziała po chwili i odeszła.
Zamknęłam drzwi i westchnęłam znowu.
- Wszystko gra, Śnieżynko? - odezwał się Jack, który najwyraźniej się obudził.
- Tak... - wróciłam do łóżka.
- Przecież widzę, że nie.
Spuściłam wzrok.
- Pokłóciłam się z Anną.
- Ty z Anną? - Jack zrobił niedowierzającą minę. - Elsa i Anna się pokłóciły?
Kiwnęłam głową. Jack chyba zrozumiał, że nie jest mi do śmiechu, bo objął mnie i pocałował w policzek. 
- Zobaczysz, nie minie dzień i się pogodzicie. - powiedział.
- Mam nadzieję... - westchnęłam.



- Elsa.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Ploteczki

Hejo,
Postanowiłam że zaproszę naszych gości na herbatkę  i ploteczki. Więc zabrałam Lenę i poszłam do ogrodów, tam były już Merida i Astrid.
- A gdzie jest Elsa?- zapytały dziewczyny.
- Nie wiem, od wczoraj się do mnie nie odzywa chyba się na mnie obraziła.
- O to nie możliwe Aniu, nie martw się ona na pewno ma za dużo obowiązków.- powiedziała Merida, ona na pewno o tym wiedziała, przecież miała zostać przyszłą królową.
- A poza tym to ona ma męża.
- A skoro już jesteśmy przy związkach to jak tam twój Merido?- zapytała Astrid.
- Jest super, Flynn jest taki kochany, ale już dwa razy nas naszła ta wstrętna flądra.- chyba Merida była naprawdę bardzo zła, bo zrzuciła przez przypadek filiżankę dla Elsy.
- Co przecież ona go nie kochała.- zauważyłam - przecież cały czas łaziła za Jack' iem.
- No ona chyba sobie upodobała zajętych mężczyzn, a że Flynn nie był zajęty gdy go poznała to uznała że jest nie wart, ale on jest na prawdę kochany i uroczy.- Merida na jednym tchu wypowiedziała swój monolog. Gadałyśmy o ich związku chyba półgodziny, aż w końcu zmieniłyśmy temat.
- No Astrid, a jak Czkawka się przygotowuje się do roli ojca.- Zapytała Merida zmęczona już ciągłą gadką o niej i jej związku z Flynn' em.
- Cudownie, już przygotował pokój chociaż termin mam na luty.
- No to bardzo dobrze.- zauważyła Merida.
- Ja sama urządzałam pokój dla małej.
- Co?! Przecież to nie zdrowe dla dziecka.- powiedziały obie.
- Znaczy to Jack większość nosił, Kristoff też pomagał ale mniej.- i tak temat rozwinęłyśmy, aż znowu go zmieniłyśmy.
- No, a jak małżeństwo Elsy?
- Fantastycznie, ale Jack Cały czas upiera się o dziecko...
- A Elsa co na to?- Zapytały obie.
- ...ona nie chce, mówi że jeszcze nie jest na to gotowa.
- No trudno.- zasmuciła się Astrid.
- Ale ja uważam że jej nie o nią chodzi tylko o Arendelle, przecież jak będzie w ciąży to nie będzie mogła sprawować władzy na jakiś czas.
- No tak, przecież ona i jej słaba psychika.- i tak gadałyśmy do wieczora, a Lena się znudziła i poszła spać.


- Anna

niedziela, 9 sierpnia 2015

Odwiedziny przyjaciółek i... obowiązki.

Witajcie,
Jak mówiła Wam już Anka, wczoraj postanowiłam sprawić jej przyjemność i zabrałam ją do miasta. Co nieco mnie zdziwiło, po południu spotkałyśmy Meridę i Astrid, które właśnie przybyły do Arendelle i wybrałyśmy się na mały rejs ich statkiem.
- Co Was tu sprowadza? - zapytałam kiedy wracałyśmy już drogą do zamku.
- Chciałyśmy się oderwać od naszych obowiązków, jednak jesteśmy ja księżniczką, a Astrid przywódczynią... wypożyczyłyśmy jakiś tam statek i jesteśmy. - odrzekła Merida. - Szczególnie Astrid przyda się odpoczynek.
Astrid jest (nie wiem czy pamiętacie) już w którymś miesiącu ciąży, i nawet to widać.
- Wszystko gra? - zapytała Anna troskliwie gładząc ją po brzuchu.
- Tak, jest naprawdę spokojnie. - uśmiechnęła się Astrid.
- To dobrze. - Ania odwzajemniła uśmiech i zaprowadziłyśmy je do pokoi gościnnych.
- Zostaniemy na kilka dni, oczywiście jeśli Wam to nie przeszkadza. - powiedziała Merida stając w drzwiach i opierając się o framugę.
Anka parsknęła śmiechem, a ja powiedziałam:
- Oczywiście, że nie. Rozgośćcie się. Jakbyście czegoś potrzebowały, zaczepcie służącą, albo przyjdźcie do nas.
Dziewczyny kiwnęły głową i weszły do pokoi, a ja i Anna poszłyśmy do Leny. Dzisiejszy dzień spędziłyśmy w królewskich ogrodach razem z Astrid, Meridą i Leną, które oczywiście bardzo, bardzo się nią zachwycały.
- Ale ona rośnie! - trajkotała Merida.
- Już nie mogę się doczekać, aż sama będę miała takie cudeńko. - dodała Astrid.
Anna spojrzała na mnie wymownie wzrokiem znaczącym zapewne "A ty nie chciałaś mieć dziecka..." Odpowiedziałam jej więc spojrzeniem "Jeszcze nie teraz!". Na to ona prychnęła cicho i wróciła do zabawy z córką.
- Wszystko okej, Elsa? - zapytała Merida widząc, że wpatruję się w siostrę morderczym wzrokiem.
- Em, tak. - odchrząknęłam. - Przykro mi, ale muszę zając się obowiązkami. Miłej zabawy.
I szybkim krokiem, nie patrząc na Annę wróciłam do pałacu. W moim gabinecie zastałam Jack'a, który rozsiadł się w moim fotelu. Na mój widok wstał szybko i podszedł do mnie.
- Cóż za babskie spotkania w krzakach? - zapytał figlarnym tonem.
- Kochana lodóweczko, chyba nie odróżniasz krzaków od trawy. Czyżbyś był zazdrosny? - uśmiechnęłam się i przejechałam dłonią po jego policzku.
Odwzajemnił uśmiech.
- W rzeczy samej. - powiedział. - Te niezrównoważone kobiety chcą mi odebrać żonę.
Zaśmiałam się i pocałowałam go. Nie przerywając pocałunku, sięgnął do kieszeni i... przeszliśmy do sypialni.


- Elsa.

sobota, 8 sierpnia 2015

Och, nie gniewaj się, Aniu :'(

Hejo,
Jak wiecie od wczoraj jestem  nie w humorze. Tak wiem, nie powinnam martwić się decyzją siostry, ale było mi przykro że chce czekać z dzieckiem. Ale ona chyba parzyła na mój zły humor z innej perspektywy.
Dziś rano, obudziła mnie z Lenką na ręku.
- Czy ja nie słyszałam jak płakała?- nie zdarzało mi się nie słyszeć płaczu Leny.
- Nie, ubrałam ją i zaraz zaniosę do Jack' a, a ty masz się ubrać mam dla ciebie niespodziankę.- wyszła, chyba czegoś się nauczyli od ostatniej niespodzianki Kristoff' a dla mnie " Nigdy nie zabieraj matce dziecka, bez jej wiedzy, a szczególnie Annie" :)
Po paru minutach byłam ubrana i uczesana. Założyłam zieloną  sukienkę i zieloną pelerynę, ze względu ma wczesną porę było mi chłodno. Do pokoju przyszła Elsa.
- Gotowa?
- Tak, ale na co?
- Niespodzianka.- wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę bram. Poszłyśmy do miasta.
- To co jest tą niespodzianką?- byłam lekko zdziwiona, przecież w mieście nie było nic ciekawego na niespodziankę, a jednak. Poszłyśmy na wieżę zegarową i... Wybiła ósma, a za drewnianych drzwi wyszłyśmy, ale jako drewniane postacie i podeszłyśmy do siebie i się przytuliłyśmy, a następnie z ręki Elsy wyleciały drewniane śnieżynki i ze środkowych drzwi których w starym zegarze nie było wyszedł Olaf.
Przytuliłam Elsę, tak mocno jak potrafiłam.
- Dziękuję to jest piękne, ale nie musiałaś.- chyba się popłakałam.
- Musiałam nie zniosłabym twojego smutku.- nagle zobaczyłam że za plecami Elsy na horyzoncie pojawił się statek i to nie byle jaki, było to statek Meridy.
- Elso, chyba mamy goście.- oświadczyłam zdziwionej siostrze.
- Co?
- Patrz, na horyzoncie.- Elsa odwróciła się do mnie plecami.
- Chodź pójdziemy ją przywitać.- tym razem to ja wzięłam Elsę za rękę i pobiegłyśmy do portu.
- Merida... Merida!!!- krzyczałam do statku który właśnie cumował.
-  Hej, zobaczcie kto ze mną przypłynął.- obok Meridy pojawiła się Astrid.
- Hej...
- O może sobie popłyniemy w rejs?- zapytała Merida.
- Super- powiedziałyśmy równocześnie.
I tak resztę dnia spędziłyśmy na pływaniu do okoła całego Arendelle.


- Anna

piątek, 7 sierpnia 2015

Podjęłam decyzję.

Witajcie,
Wczoraj Anka wykręciła niezły numer przebierając się w moją koszulę nocną, biegając po całym zamku i wrzeszcząc, że jest mną i, że jest w ciąży. Ach, ta Anka... Czasami ma naprawdę... zaskakujące pomysły. Na początku śmiałam się z niej (uwierzcie lub nie, ale wyglądała naprawdę słodko w moich ubraniach i makijażu), ale potem wkurzyłam się lekko, bo znowu chcieli mnie przekonać. Mówiłam już przecież... sama muszę zdecydować. Zastanawiałam się naprawdę długo, w końcu dziś podjęłam decyzję. Uznałam, że jest rozsądna i odpowiednia. Po obiedzie poszłam więc do Jack'a.
- Jack. - zaczęłam.
Podskoczył ze strachu i odwrócił się.
- Nie zabijaj mnie, ten pomysł nie był mój, Anka sama...! A w ogóle mówiłem jej, że lepiej nie ruszać...
- Nie zabiję Cię. - podeszłam do niego uśmiechając się lekko.
Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się.
- Podjęłam decyzję. - powiedziałam.
Uniósł brwi i otworzył lekko usta. Po chwili stania bez ruchu i wpatrywania się we mnie, zbliżył się i zamrugał raptownie.
- Co postanowiłaś...? - zapytał pełnym nadziei głosem.
- Myślę, że...
Przybrał wyczekującą minę.
- Myślę, że nie jestem jeszcze gotowa.
Spuścił wzrok i westchnął. Chwyciłam go za rękę.
- Chcę mieć z Tobą dziecko... - spojrzał na mnie. - Ale jeszcze nie teraz. Nie... nie wiem czy dałabym sobie radę.
Przez chwilę wpatrywał się z markotną miną w podłogę, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, Śnieżynko.
- Nie obrazisz się? - zapytałam zdziwiona.
Pokręcił głową.
- Mamy jeszcze... bardzo, bardzo dużo czasu... oczywiście najchętniej zrobiłbym to już teraz... ale jeśli Ty uważasz inaczej... - pocałował mnie w czoło. - Twoje zdanie jest najważniejsze.
- Mówisz poważnie? - uniosłam brwi.
Spodziewałam się, że obrazi się na mnie i nigdy już nie odezwie... Ponownie kiwnął głową. Pocałowałam go i szepnęłam:
- Kocham Cię. Cieszę się, że mnie rozumiesz.
Po jakimś czasie uznałam, że powinnam powiedzieć o podjętej decyzji również Annie. Jeśli wierzyć Jack'owi to ona tu najwięcej kombinowała... Zapukałam więc do jej sypialni. Otworzyła drzwi z uśmiechem i obie usiadłyśmy na łóżku.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam.
- Mów, mów. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - I pamiętaj, że w wyborze ubranek dla dzidziusia, albo dzidziusiów... - zachichotała. - ...zawsze możesz na mnie liczyć!
Pokręciłam głową i poprawiłam rękawiczki. Ania jak zwykle była pełna optymizmu...
- Aniu... - chwyciłam ją za rękę. - Nie jestem gotowa na dziecko.
- Ha! Wiedziałam! - podskoczyła. - Będę ciocią! Będę ciocią! Będę cio... zaraz, co?
W trybie natychmiastowym zrobiła najsmutniejszą minę jaką ostatnio u niej widziałam i usiadła z powrotem.
- Kiedyś zostanę matką, masz rację. - odparłam. - Ale jeszcze nie teraz.
- No... oczywiście... - zaczęła po chwili Anna. - To... oczywiście Wasza decyzja... szkoda...
- Przykro mi, Aniu. - pogładziłam ją po włosach.
Kiwnęła głową. Chyba będę musiała coś dla niej zrobić, nie pozwolę, żeby przeze mnie była taka smutna.



- Elsa.

czwartek, 6 sierpnia 2015

" Jetem królowa Elsa i jestem w ciąży" :D i przebieranki

Hejo,
Jak wiecie Elsa od jakiegoś czasu poważnie zastanawia się nad dzieckiem. Raz nawet stwierdziła że jak by na to zareagowało całe Arendelle. Więc ja postanowiłam z pomocą Jack' a przekonać ją że wcale nie jest to głupi pomysł.
- Jack! Musisz mi pomóc!- powiedziałam, no dobra ryknęłam na Jack'a.
- Ale w czym?
- Chcesz mieć dziecko z Elsą?- zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.
- No pewnie, ale jak mam ci w tym pomóc?
- Załatw mi jakąś kieckę Elsy.
- Po co ci ona?
- Przebiorę się za Elsę w ciąży i będę krzyczeć pod jej pokojem " Jestem królowa Elsa i jestem w ciąży"
- Wiesz że to może być dobry pomysł.- Jack pobiegł do sypialni jego i Elsy i po piętnastu minutach przybiegł z jej kiecką, jakąś blond peruką i kosmetykami Elsy ( były one przydatne, ja mam tylko jakieś różowe cienie i delikatne szminki no i tusz do rzęs, za to Elsa ona to lubi szaleć fioletowe cienie i ciemne szminki)
- Jack?
- Co?
- Ta kiecka nie wypali, ona jest z lodu. Musisz mi przynieść jakąś zrobioną z materiału.
- Ale ona ma tylko tę z koronacji.
- O nie tej nie wezmę ona ją kocha.
- No to co robimy?- ja osobiście nie miałam zielonego pojęcia ( kocham to stwierdzenie, bo zielony to mój ulubiony), ale nagle wpadłam na pomysł.
- A Elsa jest w sypialni.
- Nie, a co?
- Ja tam pójdę i poszperam w jej szafie na pewno coś znajdę.
- Dobra, to choć.- poszliśmy do ich sypialni, a ja weszłam do szafy ( Jack patrzył na mnie podejrzliwie i trochę chyba się obraził, a ja nie wiedziałam dlaczego)
- Nie znalazłam żadnej kiecki z materiału, musi mieć je dobrze schowane... zaraz, chwilka...- zauważyłam jej koszulę nocną i jej szlafrok.- Jack... mam jej koszula nocna i szlafrok...
- O nie ona nawet mnie nie pozwala ruszać szlafroku.
-  No to weźmiemy tylko koszulę.- później przebrałam się i poszłam do gabinetu siostry, zapukałam i weszłam.
- " Jestem królowa Elsa i jestem w ciąży"... " Jetem królowa Elsa i..."- Elsa zaczęła się śmiać.
- Czy to moja koszula nocna?
- Tak.
- Aniu?
- Co?
- Czy ty użyłaś moich kosmetyków.
- yyyy...- zaczęłam nerwowo się śmiać. Jack nic nie mówił że nie wolno ruszać jej kosmetyków.-...tak.
- Przecież wam mówiłam że muszę się zastanowić sama, a ta twoja przebieranka nic mi w tym nie pomoże.- powiedziała, ale dalej się uśmiechała.
- A teraz idź się przebrać i... błagam nie krzycz więcej takich rzeczy, jeszcze ktoś usłyszy i znowu zrobią się niemiłe plotki.
- No dobrze.- pożegnałam się z siostrą i poszłam do sypialni, przebrać się i zmyć ten makijaż.
                         - Anna

środa, 5 sierpnia 2015

Muszę jeszcze poważnie pomyśleć...

Witajcie,
Po ostatniej rozmowie z Anną spojrzałam na bycie w ciąży w nieco lepszym świetle, choć dalej miałam co do tego mieszane uczucia. To ogromna odpowiedzialność, o wiele trudniej byłoby mi zajmować się państwem i obowiązkami królowej, możliwe nawet, że na późniejszy okres ciąży musiałabym oddać stanowisko Jack'owi (co skończyłoby się zapewne nie najlepiej) lub Annie. W dodatku musiałabym powiększyć ilość swoich wizyt u lekarza o jakieś sto procent, a nie oszukujmy się - często mogłoby być to nie za miłe, szczególnie w dziewiątym miesiącu... Tak więc przy tym wszystkim ciąża nie wydaje się mądrą i wygodną decyzją. Jednak spoglądając na to z optymizmem (czyli tak jak widzą to Jack i Anna) zostałabym matką, a to chyba najszczęśliwsze co może zdarzyć się w całym moim życiu. Mam ciągle bardzo mieszane uczucia i myślę, że potrzebuję jeszcze dobrych kilku dni, aby ostatecznie podjąć decyzję.
- Wyobraź sobie... - zaczęła Anka po raz setny gdy przechadzałyśmy się z Leną po ogrodach pałacowych. - Królowa Elsa wydała na świat potomka, następcę tronu! Poddani chyba by oszaleli ze szczęścia!
- Możliwe. - westchnęłam.
- Elso, wcześniej czy później będziesz musiała zdecydować się na dziecko. - dodała siostra po jakimś czasie. - Arendelle potrzebuje...
- Tak, wiem. - ucięłam. - Potrzebuje następcy. Ale dla mnie to nie jest takie proste jak dla Ciebie. Jesteś wręcz stworzona do bycia mamą. Lena ma najlepszych rodziców jakich może mieć. A ja? Nie wiem co by się działo gdybym była w ciąży, a co dopiero miała dziecko. Przecież wiesz ile to czasami może przysporzyć stresu, a jak wszyscy dobrze wiemy u mnie może się to objawić jako...hmm, no nie wiem, może zima stulecia! Kto wie czy będę na tyle silna, żeby urodzić to dziecko? I czy nie zmienię całego Arendelle w kostkę lodu?!
Anna wpatrywała się w ziemię z posępną miną. W końcu powiedziała wracając do wesołego tonu:
- Najważniejsza jest nadzieja. A myśląc tak jak ty, na pewno nic się nie uda.
Przewróciłam oczami. No tak, dla niej wystarczy nadzieja, żeby zajść w ciążę, przetrwać w spokoju i urodzić zdrowe dziecko, a potem należycie się nim zająć.
- Przemyślę to. - powiedziałam i wróciłam do zamku.
Na szczęście Jack nie naprzykrzał mi się aż tak bardzo. Chyba on jedyny rozumie, że samo myślenie o tym to dla mnie duży stres.
- Wszystko gra, Śnieżynko? - zapytał gdy po rozmowie z Anną weszłam do sypialni trzaskając drzwiami.
- Tak... - odetchnęłam i usiadłam na łóżku.
Usiadł obok mnie i objął mnie czule.
- Kocham Cię. - pocałował mnie.
Uśmiechnęłam się. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas, a potem oświadczył, że pójdzie się przewietrzyć i zostałam sama. Jednak nie na długo. Po kilku minutach ktoś zapukał w drzwi. Podeszłam, uchyliłam je i ze zdziwieniem zobaczyłam w nich Kristoff'a.
- Wasza sypialnia jest obok... - powiedziałam.
- Tak, wiem. - uśmiechnął się lekko. - Tylko....eee... - podrapał się po głowie. - ... Anka kazała mi powiedzieć Ci, że... no, ten...
- O co chodzi? - zmarszczyłam brwi.
Może Anna się na mnie obraziła i teraz będzie przysyłać męża, żeby przekazywać mi przez niego pełne wyrzutów wiadomości?
- No... ee... Anka kazała przekazać, że to super jest... mieć dziecko i.... w ogóle...
Przewróciłam oczami i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Niech ona zrozumie, że to moja decyzja! Muszę pomyśleć nad tym sama! Pokręciłam głową z rozdrażnieniem i postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel, mając nadzieję, że trochę się uspokoję. Na szczęście pomogło... ale i tak potrzebuję czasu. Cza-su. Jeszcze nie wiem co o tym myśleć. I muszę na spokojnie to przemyśleć...



- Elsa.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozmowy, śmiech i rady

Hejo,
Dziś rano przyszła do mnie Elsa.
- O, cześć Elsa. Czy coś się stało?- zapytałam.
-Nic, chciałam tylko z tobą porozmawiać.
- O czym?
- No...bo...ja...chciałam...- zaczęła się jąkać.
- Co chciałabyś?- widziałam po jej minie że ciężko jej to powiedzieć.
- Jak to jest... być w... ciąży i... rodzić...i... mieć... dziecko?- powiedziała, a ja wyraźnie widziałam i słyszałam w jej głosie płacz, więc postanowiłam ją troszkę rozweselić.
- Chcecie mieć z Jack' iem dziecko?- powiedziałam to tak dosadnie że aż zaczęła się śmiać.
-Nie... wiem, znaczy Jack chce...a ja ...
- I chcesz mojej rady?
- Skąd ty to wszystko wiesz?- znów zaczęła się śmiać, a ja wzruszyłam ramionami.- No, bo, ja nie jestem do końca pewna.
- Słuchaj Elsa, chcesz mojej rady to proszę, zróbcie sobie dziecko. To jest najwspanialszy cud być w ciąży i mieć dziecko.- powiedziałam to tak poważnie że sama zaczęłam się śmiać z tonu i słów które przed chwilą powiedziałam.
- No nie wiem... ale dziękuję za radę i rozmowę- i wyszła, a ja poszłam zająć się Lenką.
                 - Anna

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozejm! :-)

Witajcie,
Wczoraj po napisaniu kilku ważnych listów postanowiłam udać się do Anny i wszystko jej wytłumaczyć, aby w końcu przestała się na nas obrażać. Dziwi mnie też dlaczego akurat na Jack'a wścieka się najbardziej. Zapukałam do jej sypialni, ale po chwili otworzył mi Kristoff.
- Jest u Leny, siedzi tam cały czas. - westchnął. - Może Tobie uda się ją ujarzmić.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do pokoju siostrzenicy. Po zapukaniu usłyszałam z wewnątrz widocznie gniewny głos Anny:
- Proszę.
Weszłam więc do środka i uśmiechnęłam się lekko do siostry siedzącej z Lenką na rękach, na bujanym fotelu.
- Hej, Aniu. - zrobiłam krok w jej stronę.
Zwęziła oczy i utkwiła we mnie wzrok.
- Wiem, że dalej się gniewasz... - kontynuowałam spokojnym głosem. - ....ale naprawdę nie masz ku temu powodów.
- Czyżby. - burknęła Anka i odwróciła wzrok.
- Dokładnie tak. - niedbałym ruchem wyczarowałam sobie lodowe krzesło i usiadłam obok niej. - Kristoff poprosił nas żebyśmy odebrali i zajęli się Leną. Inaczej nie mógłby zrobić Ci niespodzianki.
Anna po chwili przybrała łagodniejszą minę, ale odrzekła jeszcze nieco oschłym tonem:
- Mógł po prostu...
- Nie chciał mieszać do tego służby. - przerwałam. - Nie przesadzaj, nie gniewaj się już.
- No dobrze. - westchnęła Anna i uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Już nie będziesz nas gonić z butelkami? - odwzajemniłam uśmiech.
- Nie. - zaśmiała się siostra.
Cały dzień spędziłyśmy razem, a wieczorem udałam się do Jack'a, żeby opowiedzieć mu, że już nie musi czuć się zagrożony.
- Przeszło jej? - zapytał gdy opowiedziałam mu naszą rozmowę.
- Tak, ale następnym razem lepiej nie zajmujmy się Leną bez jej wiedzy. - odrzekłam.
- Nie ma sprawy. Nie mogę się doczekać aż będziemy mieli własne dziecko, będziemy mogli się nim zajmować kiedy tylko nam się zamarzy.
Wstrzymałam oddech i szybkim ruchem założyłam rękawiczki, które leżały na toaletce.
- Jack... - odwróciłam się w jego stronę.
Spojrzał na mnie wyczekującym wzrokiem i uśmiechnął się lekko.
- Naprawdę tego chcesz? - zapytałam cicho.
Jack podszedł do mnie i delikatnie pogładził mnie po policzku patrząc mi w oczy.
- Niczego nie pragnę bardziej. - odrzekł łagodnym głosem.
Spuściłam wzrok. 
- Śnieżynko... nie stresuj się. - pocałował mnie w czoło jakby czytał mi w myślach. - Nie naciskam. Przemyśl to jeśli chcesz.
Przytuliłam się do niego po czym wyszłam na balkon żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Muszę to poważnie przemyśleć..



- Elsa.

sobota, 1 sierpnia 2015

Nie będę z nikim rozmawiać!!!

Hejo,
jak wiecie przez prawie całą noc biegałam za Jack'iem z butelką, byłam wściekła. Jak oni wszyscy mogli zabrać moje dziecko i nic mi o tym nie powiedzieć, ale chyba muszę wam opowiedzieć co się u mnie stało miedzy ''niespodzianką'', a gonitwą.
No więc...
Gdy wraz z Kristoff'em postanowiliśmy wrócić do zamku, było już późno. Ja nie mówiąc Kristoff'owi postanowiłam iść do lekarza i zapytać czy mogę już odebrać Lenkę. Gdy zapukałam otworzyła mi Liliana.
- Wiatm, księżniczko. Zaraz pójdę po lekarza.- powiedziała skłaniając się i otworzyła drzwi i wpuściła mnie, po czym poszła gdzieś w głąb gabinetu, po zaledwi minucie przyszedł lekarz.
- Witam, księżniczko. Czy coś księżniczce dolega?- zapytał chyba lekko zszokowany że do niego przyszłam.
- Nie mi nic, ja przyszłam zapyać czy mogę już zabrać córkę?
- Ale księżniczko. Wczoraj wieczorem królowa Elsa i yyy... pan Jack, zabrali księżniczkę Lenę.
- CO?! Znaczy dziękuję. Do widzenia.- po tych słowach wyszłam i zdenerwowana poszłam do pokoju Jack'a i Elsy. Co się działo w tym pokoju wiecie i wiecie że goniłam Jack'a z butelką, ale nie wiecie co działo się dziś.
Rano wstałam, byłam tak wściekła że nie miałam ochoty rozmawiać ani z Kristoff'em, anie z Elsą i co najważniejsze nie miałam ochoty rozmawiać z Jack'iem. Ponieważ wiedziałam że gdy pójdę na śniadanie spotkam się z nimi w jadalnie, więc nie poszłam na śniadanie tylko do Leny, ubrałam ją i nakarmiłam, a gdy usłyszałam że Kristoff wszedł do sypialni, wzięłam Lenę i wyszłam na korytarz jej drzwiami i poszłam na dół na śniadanie,a później na spacer z Lenę. Nie chciałam wracać do zamku, ale musiałam ( bo na dworze nie było za ciepło i Lena mogła by się pochorować) więc wróciłam do zamku gdu już musiałam, czyli wieczorem, wszyscy byli już po kolacji i w swoich sypialniach. Ja poszłam i przebrałam Lenę do piżamki, nakarmiłam i uśpiłam, po czym sama poszłam się wykąpać i ubrałam się w piżamę, a teraz idę spać. Dobranoc.
                 - Anna