czwartek, 27 sierpnia 2015

Prezenty i pomoc przyjaciół.

Witajcie,
Dziś w nocy dotarliśmy do Berk. Przez całą drogę myślałam o jednym: "Biedna Ania. Biedna Ania. Biedna Ania." Tym razem myślałam o tym jeszcze bardziej, bo Anna jutro ma urodziny. Jeśli nie zdążymy jej odnaleźć będzie musiała spędzić je samotnie, albo jeszcze gorzej - z Hansem.
Po zejściu na ląd od razu skierowaliśmy się do wioski. Nie chciałam budzić Czkawki, ani tym bardziej Astrid, ale w końcu Kristoff uparł się, że nie możemy tracić ani minuty, więc po prostu wleźliśmy mu do domu i obudziliśmy go.
- Elsa? Jack? - mruknął siadając na łóżku. - To sen, nie?
Pokręciłam głową. Udało mu się wstać, ubrać się i nam uwierzyć w ciągu pół godziny, po czym delikatnie obudził Astrid.
- Coś się dzieje? - zapytała wyraźnie zmartwiona.
- Ee... - nie chciałam jej denerwować, ze względu na jej ciążę, ale nie miałam wyjścia. - ... potrzebujemy waszej pomocy. Tak jakoś wyszło... w sumie to nic takiego, ale...
- Hans porwał Annę i jest z nim w ciąży. - uciął Kristoff.
Skarciłam go wzrokiem, ale on tylko wzruszył ramionami i dobrze widziałam, że ledwo powstrzymuje się od pokazania mi języka. Na szczęście Astrid bez słowa ubrała się i powiedziała:
- Możemy wyruszać natychmiast. Pożyczymy wam jakieś smoki..
- Posłuchaj, kochanie. Ty lepiej zostań. - Czkawka objął Astrid i pogładził ją po brzuchu.
Zmarszczyła brwi.
- Muszę wam pomóc. Ania to moja przyjaciółka.
Niemal usłyszałam jak Kristoff przewraca oczami.
- No dobrze... - westchnął Czkawka po chwili.
- Najpierw chciałam coś zrobić. - przerwałam. - Ania ma jutro urodziny.
Kristoff i Jack kiwnęli głowami, a Astrid i Czkawka unieśli brwi.
- Mam dla niej prezent i chciałabym go wysłać stąd. - powiedziałam.
- Ekhem, ja też mam prezent. - dodał Kristoff.
- I ja. - zgłosił się Jack.
- Nie ma sprawy. - kiwnął głową Czkawka. - Ale nie wiem jak je dostarczyć.
Na chwilę zapadła cisza.
- Mam pomysł. - odezwał się Jack. - Wyczaruję lodowe gołębie, mogą szybko dostarczyć paczki i wystarczy powiedzieć do kogo.
- Świetny pomysł. - uśmiechnął się Kristoff, po czym Jack za pomocą swojej laski wyczarował trzy piękne, lodowe ptaki.
Przywiązaliśmy do nóżek każdego nieduże paczuszki, po czym Jack polecił ptakom dostarczyć je do Anny.
- No to co? - uśmiechnęła się Astrid. - Wyruszamy?
Kiwnęliśmy głowami, po czym razem z Czkawką zaprowadzili nas za swój dom. Tam przywołali swoje smoki i dwa dodatkowe.
- Ja polecę. - powiedział Jack.
- Na pewno? - zapytał Czkawka. - To kawał drogi.
- Dam radę. - uśmiechnął się Strażnik. - Nie takie rzeczy się robiło. - mrugnął do mnie.
Przewróciłam oczami z uśmiechem po czym wszyscy prócz Jack'a wsiedliśmy na smoki (mi musiał pomóc odrobinę mój kochany mąż). Czkawka na swojego Szczerbatka, Astrid na Wichurę, Kristoff na brązowego smoka z małymi skrzydłami, a ja na czerwonego z dwoma rogami na głowie. Wzbiliśmy się w powietrze i rozpoczęliśmy lot na ratunek Ani.



- Elsa.

7 komentarzy:

  1. Perwsa?

    Perwsa! JA NIE WIEŻE XD

    ANIU! JUZ DO CIEBIE LECIMY KOCHANA!

    ~Usia~

    OdpowiedzUsuń
  2. Lecimyyyy!!!!!!
    ŁIIIIIIII!!!!!
    As tylko nie urodź po drodze xd!

    Aniuuu?


    Przedwczesne najki z okazji urodzin!!! Jutro ci życzenia złoże. Prezencik wysłany i... czekam tylko na nexta ^^!

    OdpowiedzUsuń
  3. Juhhuuuuu! Leeecimyyyyyyy! Spokojna makówka Aniu! Uratujemy cię!

    Astriiiiid........tylko mi nie urodź (teraz ;))
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hyhy najlepszego dla Ani :D
    Po Anieeee!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. ZA ANIĘ! I ZA ASLANA!!
    Wróć, nie ten film.
    ZA ANIĘ! ZAPIERDOLIĆ HANSA!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lecimy!! Jeeeeeeeeej!!! Do ani! Astrid tylko nie urodź po drodze! XD
    wszystkiego najlepszego aniu:)
    ~nati

    OdpowiedzUsuń
  7. A może trzeba zamówić jakąś czarodziejke‚ żeby na tego rudzielca urok żuciła?

    OdpowiedzUsuń