Witajcie,
Wczoraj wieczorem wróciłam z Evenness, z obrad władców. Na szczęście przez cały czas czułam się dobrze, a właściwie świetnie, a to głównie dzięki kilkunastu listom wysyłanym przez Jack'a na dzień. I nie liczyło się dla mnie to, że na większości z nich były tylko cztery litery, sam fakt, że mój mąż do mnie pisze sprawiał, że robiło mi się ciepło, gdzieś w środku.
Tak naprawdę zbyt wiele nie uradziliśmy na obradach. Przybyło właściwie zaledwie kilku władców, ale królowa Evenness zmieniła polityczne spotkanie w miłe kilka dni z ludźmi, którzy zajmują się mniej więcej tym samym. Ogólnie królowa jest bardzo przyjacielska i ma poczucie humoru, choć jest starsza ode mnie o kilka lat. Nazywa się Stenbra, ma długie, ciemne włosy, śniadą cerę i mądre, szare oczy. Powitała mnie bardzo ciepło, pogratulowała, a nawet oprowadziła po swojej mieścinie. Evenness jest trochę mniejsze od Arendelle, ale również jest położone tuż na wybrzeżu Morza Północnego. Na obrady przybyli również inni władcy - w tym Merida, jako przedstawicielka rodziny królewskiej Dun Broch, Czkawka jako wódz Berk oraz moja ciotka jako królowa Korony. Większość czasu wspólnie spędziliśmy na spokojnych rozmowach, każdy z władców mógł wypowiedzieć się na temat warunków w jego państwie, poprosić o ewentualną pomoc, a nawet na coś się poskarżyć. Jednak wypowiedź pewnej królewny z Misthaven omal nie przyprawiła mnie, Meridy i Czkawki o atak śmiechu. Powiedziała bowiem..:
- Jakiś czas temu, dość dawno, mój kraj zmagał się z okropnym typem. Pewnego wieczoru przybył na audiencję jakiś młody mężczyzna. Później wpadłam na niego pod murami zamku i przyczepił się do mnie jak rzep psiego ogona. Ciągle narzekał, że ma dwunastu braci, że był w młodości bardzo biedny, bo większość z nich udawała, że nie istnieje, że jest księciem Nasturii... bleble. Udawałam, że bardzo mnie to interesuje, bo nie chciałam być niemiła. Miałam nadzieję, że w końcu się odczepi, a on zamiast tego...
- Oświadczył się? - weszłam jej w słowo nie umiejąc powstrzymać się od śmiechu.
- Tak! - królewna zaśmiała się również, ale wyglądała na zaskoczoną, więc opowiedziałam wszystkim jakie rzeczy Hans robił u nas kilka lat temu.
Później dość długo go obgadywaliśmy. W końcu nadszedł ostatni dzień, pożegnałam się ze wszystkimi i weszłam na pokład statku z Arendelle. Gdy wróciłam, jak się pewnie domyślacie, zostałam prawie uduszona przez niekończące się uściski siosty, męża, a nawet szwagra, aż w końcu siostrzenicy. Teraz muszę trochę odpocząć.
- Elsa.
1 :D:D!
OdpowiedzUsuń2 super rozdział tylko trochę krótki
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj El!
OdpowiedzUsuńJezu, padłam! xD
OdpowiedzUsuń