Laska!
Jak wiecie, tydzień temu niedźwiedź wychodzący z krzaków okazał się być kobietą, której nikt z nas nie chciał ponownie spotkać. Do tej pory Roszpunka nie dawała żadnych znaków życia (co w sumie nas ucieszyło), jednak wiemy, że to jeszcze nie koniec.
- Mogłaby już sobie dać spokój, przecież ma męża! – krzyknęła Anna podczas wczorajszego obiadu. – Poza tym żaden z jej dotychczasowych planów się nie udał. To co teraz knuje też się nie powiedzie.
Mówiąc ostatnie zdanie zaczęła wymachiwać rękami udając karatekę.
- Tak, tak Aniu. – powiedziała Elsa „sadzając” siostrę z powrotem na miejsce. – Na razie było z nią łatwo, jednak nikt nie wie co strzeli jej do głowy.
- Miejmy nadzieje, że myśliwy...– wyrwało mi się.
- Jack, to poważna sprawa!
W tym momencie do jadalni wbiegła przerażona jedna z służących.
- Księżniczko Anno, małej Leny nie ma w łóżeczku!
Wszyscy szybko pobiegliśmy na górę. Czyżby Roszpunka zaczęła działać? Biedna Lenka, najpierw porwana przez Mroka, a teraz przez tego potwora. Łóżeczko było faktycznie puste. Zajrzeliśmy pod, do szafy, łazienki, małej nie było nigdzie. Zauważyłem, że Kristoff wybiegł, a Anna ledwo powstrzymywała się od płaczu. Podłoga zaczęła pokrywać się szronem. Złapałem Else za rękę i uśmiechnąłem się ciepło. Sam byłem zmartwiony tą sytuacją, jednak chciałem, żeby poczuła się bezpieczniej. Nagle usłyszeliśmy krzyk z parteru, a potem płacz dziecka.
- Znalazłem! – krzyczał Kristoff, niosąc wyraźnie przestraszoną wrzeszczącym ojcem Lenę.
Okazało się, że mała po prostu nie chciała być sama i wyszła z pokoju prawdopodobnie poszukać towarzystwa. Anna wzięła ja na ręce i uspokoiła.
- Fałszywy alarm, co? – powiedziała. – Lenuś nie strasz nas tak, bo dostaniemy zawału. – zaśmiała się przytulając córeczkę.
Całą piątką udaliśmy się do sypialni, w której leżał Arthur, by sprawdzić, czy nasz synek też czasem nie urządzą sobie spacerków z rana. Mimo, że jeszcze spał, wziąłem go na ręce. W tej chwili do pomieszczenia wpadła Tamara.
- Wasza wysokość! Jacyś dziwni ludzie włamali się do zamku.
Oddałem jej Arthura i razem z Elsą i Anną pobiegliśmy na dół. Na korytarzu stała postać z kwiatkiem we włosach, której mieliśmy już serdecznie dość. Nie była jednak sama. Anna z przerażeniem osunęła się na kolana.
- Witaj Aniu, dawno się nie widzieliśmy. – powiedział zielonooki, chudy mężczyzna.
- Jack
PS Śnieżynka kazała mi was przeprosić za nie odzywanie się przez 2 (?) lata, tak więc proszę o wybaczenie i łagodną karę. :D
Oj kare ty dostaniesz potem teraz trzeba zająć sie Arendelle.
OdpowiedzUsuń