Witajcie,
Wszyscy goście nareszcie wyjechali i możemy wrócić do normalności. Anna też na szczęście wyzdrowiała i nie musi już leżeć w łóżku. Gdy tylko lekarz pozwolił jej się ruszyć zaczęła biegać po zamku i śpiewać - jak to Anna. Ja za to próbowałam spotkać się z Jack'iem, pobyć z nim sam na sam. Nigdzie go jednak nie widziałam. Kiedy zapytałam Anny czy wie może czemu mnie unika odpowiedziała z uśmiechem:
- Boi się, że go zabijesz.
Zatkało mnie.
- Słucham?!
Anna pomachała mi ręką przed oczami.
- No nie pamiętasz? - zapytała. - Na balu rozwalił Ci sukienkę. Jest przekonany, że jesteś na niego wściekła.
Odetchnęłam z ulgą. Przestraszyłam się już, że coś mu zrobiłam.
- Och, to był wypa...
- No nie wiem. - przerwała mi siostra przybierając swój chytry uśmiech. - Może wiesz..., chciał Cię poderwać czy coś takiego.
- Nieprawda... - zaprzeczyłam szybo. - Na pewno nie...
Tak naprawdę nie wiem czemu to w ogóle zrobił. Właściwie wątpię, żeby to był wypadek. Ale w takim razie po co rozpruł mi sukienkę...? Wolę się nad tym nie zastanawiać. Albo...sama go zapytam. Pójdę do niego i powiem mu, że wcale nie chcę go zabić. Tak, to raczej dobry pomysł.
Tak jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po obiedzie (przy którym Jack ani razu na mnie nie spojrzał i uciekł szybko do pokoju) poszłam do jego sypialni. Zapukałam cichutko.
- Em...proszę...? - usłyszałam ze środka jego niepewny głos.
Weszłam i zamknęłam drzwi. Jack widząc mnie zasłonił się poduszką i jęknął:
- Nie zabijaj mnie, nie zabijaj, błaaagam! Nie chciałem, to był wypadek. No dobra, może nie do końca, ale nie zabijaj mnie!
Uśmiechnęłam się i zabrałam mu poduszkę.
- Wcale nie chcę Cię zabić. Jack, spokojnie to była tylko sukienka.
Odetchnął z ulgą i usiadł na łóżku pokazując mi ręką, żebym usiadła obok niego.
- Zapomnijmy o tym. - dodałam siadając.
Jack odwzajemnił uśmiech i wyznał:
- Chciałem zobaczyć czy...no wiesz. Czy te sukienki, które sama tworzysz też się prują.
Zaśmiałam się.
- A nie przyszło Ci do głowy, że nic pod spodem nie mam?
Jack zarumienił się lekko.
- Nic?
Moje policzki także pokrył różowy rumieniec.
- No wiesz, oprócz bielizny. - dodałam szybko. - Ale ty chyba nie chciałbyś paradować prawie nago po sali balowej i to wśród mnóstwa gości...?
- No nie... - odrzekł Jack. - Chociaż...- dodał i oboje wybuchliśmy śmiechem. - Zależy kto by tam był.
- Dobra, skończmy tą rozmowę, bo zachodzimy w niebezpieczne tematy.
Jack przysunął się lekko.
- Ja mogę zaryzykować. - powiedział przybierając jeden z tych niebezpiecznych uśmiechów, które oznaczają, że zaraz stanie się coś dziwnego. - No, chyba, że ktoś znowu zamierza nam przeszkodzić.
Uśmiechnęłam się. I nagle usłyszeliśmy z góry głos Kristoff'a:
- Jaaaack! Mógłbyś tu przyjść na chwilę?
Oboje zaśmialiśmy się cicho.
- W takim razie nie będę miał okazji zaryzykować. Wybacz mi Elso. - powiedział Jack wstając i kierując się w stronę drzwi.
- Spokojnie. - odrzekłam. - Anna mówiła mi, że jutro wyjeżdżają do trolli. Będziemy mieli cały dzień na ryzykowanie.
Jack uśmiechnął się i wyszedł.
- Elsa.
niedziela, 29 czerwca 2014
czwartek, 26 czerwca 2014
Przyjęcie, czyli kompletna klapa
Hejo,
Dziś opowiem wam co wczoraj, zaraz po tym jak Elsa skończyła recenzje z balu zaręczynowego mieliśmy postanowiłyśmy zatrzymać gości jeszcze na jeden dzień. Po śniadaniu Elsa poszła napisać do was później zjedliśmy uroczysty obiad ( niestety nie udało nam się ztrzymać dużo gości i zostli tylko Czkawka i Merida)
po obiedzie postwnowiliśmy iść na spacer do ogrodu i tam miała być herbata. Gdy już byliśmy przy stole zrobiłam łyk herbaty i zrobiło mi się nie dobrze.
- Przepraszam na chwilę. - i pobiegłam w stronę pałacu, gdy wbiegłam do swojej starej sypialni ( bo po zaręczynach Elsa postanowiła dać nam większą sypialnie) i weszłam do toalety i wymiotowałam przez półgodziny i nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Anno, jesteś tu?- zapytała Elsa
- Tak,jestem- odpowiedziałam myjąc twarz.
- Czy coś się stało?- spytała zatroskana
- Nie, ale już nie wrócę na herbatkę. Przeproś gości.- powiedziałam ze smutkiem gdy wkładałam koszulę nocną i położyłam się do łóżka.
- Anno, mogę wejść?
- No dobrze.- weszła powoli i podeszła do łóżka
- Anno, czy ty na pewno się dobrze czujesz?
- Trochę.- popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem- No dobrze, nie, nie czuję się najlepiej!- odpowiedziałam i znowu zrobiło mi się nie dobrze, więc szybko pobiegłam do toalety, niestety nie zdążyłam zamknąć się w toalecie i Elsa pobiegła za mną.
- Anno, idę po lekarza i nie chce słyszeć sprzeciwu!
- Czekaj...
- Nie, Anno jesteś chora i musi cię zobaczyć lekarz.
- Nie o to chodzi.
- A o co.
- Pomóż mi wrócić do łóżka.
- A co się znowu stało?- spytała z troską
-Nie mogę się ruszyć.- nagle do sypialni wpadł Kristoff i Jack
- Anno!!!!!- krzyknął Kristoff- Co ci jest?
- Błagam ciszej.- Kristoff wziął mnie na ręce i odniósł do łóżka, Elsa poszła po lekarza, a Jack z nią.- Kristoff, proszę wróć z Elsą i Jack na przyjęcie.
- Nie zostawię cię tu, samej!- nagle do pokoju wpadła jedna ze słóżących.
- Przepraszam że przeszkadzam, ale przyszedł list i pan Kristoff musi pojechać do trolli natychmiast.
- Dlaczego?- spytał Kristoff
- Nie wiemy nie napisali, ale proszą o natychmiastowe przyjechanie, ponoć jest to poważna sprawa.
- Dobrze dziękuję.- gdy służąc już wyszła, Kristoff pocałował mnie w czoło i powiedział- Przepraszam, ale muszę jechać.
- Skoro musisz, to jedź.- gdy wyszedł zostałam sama i po jakiś dziesięciu minutach przyszła Elsa z lekarzem.
- Dzień dobry księżniczko.- powitał mnie lekarz- jeśli mogę prosić o wyjście Waszej Królewskiej Mości.
- Oczywiście.- zanim Elsa wyszła zawołałam.
- Elso, idź do gości.- poprosiłam
- Dobrze, proszę mi przekazać diagnozę.- poprosiła lekarza- Będę w ogrodzie.
- Oczywiści.- obiecał lekarz, gdy już mnie badał powiedział- No więc księżniczko, jest księżniczka tak chora że musi zostać w łóżku przez dwa dni i zarzywać to lekarstwo. To wszystko z mojej strony. Żegnam.
- Żegnam- pożegnałam go.A teraz muszę kończyć, bo idzie Elsa, a ona mi nie pozwala siedzieć przed komputerem.
- Chora Anna
Dziś opowiem wam co wczoraj, zaraz po tym jak Elsa skończyła recenzje z balu zaręczynowego mieliśmy postanowiłyśmy zatrzymać gości jeszcze na jeden dzień. Po śniadaniu Elsa poszła napisać do was później zjedliśmy uroczysty obiad ( niestety nie udało nam się ztrzymać dużo gości i zostli tylko Czkawka i Merida)
po obiedzie postwnowiliśmy iść na spacer do ogrodu i tam miała być herbata. Gdy już byliśmy przy stole zrobiłam łyk herbaty i zrobiło mi się nie dobrze.
- Przepraszam na chwilę. - i pobiegłam w stronę pałacu, gdy wbiegłam do swojej starej sypialni ( bo po zaręczynach Elsa postanowiła dać nam większą sypialnie) i weszłam do toalety i wymiotowałam przez półgodziny i nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Anno, jesteś tu?- zapytała Elsa
- Tak,jestem- odpowiedziałam myjąc twarz.
- Czy coś się stało?- spytała zatroskana
- Nie, ale już nie wrócę na herbatkę. Przeproś gości.- powiedziałam ze smutkiem gdy wkładałam koszulę nocną i położyłam się do łóżka.
- Anno, mogę wejść?
- No dobrze.- weszła powoli i podeszła do łóżka
- Anno, czy ty na pewno się dobrze czujesz?
- Trochę.- popatrzyła na mnie karcącym wzrokiem- No dobrze, nie, nie czuję się najlepiej!- odpowiedziałam i znowu zrobiło mi się nie dobrze, więc szybko pobiegłam do toalety, niestety nie zdążyłam zamknąć się w toalecie i Elsa pobiegła za mną.
- Anno, idę po lekarza i nie chce słyszeć sprzeciwu!
- Czekaj...
- Nie, Anno jesteś chora i musi cię zobaczyć lekarz.
- Nie o to chodzi.
- A o co.
- Pomóż mi wrócić do łóżka.
- A co się znowu stało?- spytała z troską
-Nie mogę się ruszyć.- nagle do sypialni wpadł Kristoff i Jack
- Anno!!!!!- krzyknął Kristoff- Co ci jest?
- Błagam ciszej.- Kristoff wziął mnie na ręce i odniósł do łóżka, Elsa poszła po lekarza, a Jack z nią.- Kristoff, proszę wróć z Elsą i Jack na przyjęcie.
- Nie zostawię cię tu, samej!- nagle do pokoju wpadła jedna ze słóżących.
- Przepraszam że przeszkadzam, ale przyszedł list i pan Kristoff musi pojechać do trolli natychmiast.
- Dlaczego?- spytał Kristoff
- Nie wiemy nie napisali, ale proszą o natychmiastowe przyjechanie, ponoć jest to poważna sprawa.
- Dobrze dziękuję.- gdy służąc już wyszła, Kristoff pocałował mnie w czoło i powiedział- Przepraszam, ale muszę jechać.
- Skoro musisz, to jedź.- gdy wyszedł zostałam sama i po jakiś dziesięciu minutach przyszła Elsa z lekarzem.
- Dzień dobry księżniczko.- powitał mnie lekarz- jeśli mogę prosić o wyjście Waszej Królewskiej Mości.
- Oczywiście.- zanim Elsa wyszła zawołałam.
- Elso, idź do gości.- poprosiłam
- Dobrze, proszę mi przekazać diagnozę.- poprosiła lekarza- Będę w ogrodzie.
- Oczywiści.- obiecał lekarz, gdy już mnie badał powiedział- No więc księżniczko, jest księżniczka tak chora że musi zostać w łóżku przez dwa dni i zarzywać to lekarstwo. To wszystko z mojej strony. Żegnam.
- Żegnam- pożegnałam go.A teraz muszę kończyć, bo idzie Elsa, a ona mi nie pozwala siedzieć przed komputerem.
- Chora Anna
środa, 25 czerwca 2014
Bal zaręczynowy.
Witajcie,
Wczoraj na zamku odbył się bal zaręczynowy. Zaprosiłam mnóstwo gości z pobliskich królestw. Zaczęli się zbierać już od rana, choć bal zaplanowany był dopiero na wieczór. Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam, szybo zarzuciłam szlafrok, przeczesałam włosy i otworzyłam. Na szczęście była to tylko Anka. Zatrzasnęła drzwi, pociągnęła mnie na łóżko - żebyśmy usiadły.
- Elso, Elso, Elso...! Ja nie wiem czemu, ale...Elso, och, Elso!
Położyłam dłoń na jej rozdygotanym ramieniu.
- Spokojnie, Aniu. Co się stało?
Anna wzięła głęboki oddech i powiedziała tym razem spokojnie.
- Przed wrotami stoi Roszpunka i wrzeszczy.
- Słucham?!
Uśmiechnęła się lekko.
- Ona wiesz...chyba trochę podkochuje się w Jack'u. Ciągle krzyczy, żeby do niej zszedł.
Trochę mnie zamurowało. Roszpunka była naszą kuzynką, znałyśmy się od małego.
- Przecież ona ma męża. - odrzekłam udając zupełny spokój. Tak naprawdę martwiłam się. Czy Jack też coś do niej czuje?
- No tak. - powiedziała Anna. - Ale Jack zawsze jej się podobał. I uważaj, pewnie przez cały czas będzie próbowała, no wiesz...z nim flirtować.
Poszewka kołdry, na której opierałyśmy ręce zrobiła się nagle bardzo zimna. Anna spojrzała na mnie z uśmiechem, jednak w jej oczach dało się wykryć lekki niepokój - boi się, że przez stres znowu zepsuję przyjęcie?
- Spokojnie, Elsuś. - powiedziała. - Jack poprosił straż żeby jej na razie nie wpuszczali i zamknął się w sypialni. On nawet nie chce z nią gadać.
Uśmiechnęłam się lekko. Anna wstała.
- Ubierz się lepiej, zaczynają zjeżdżać goście.
- Jak to? Mieli przyjechać najwcześniej po południu!
Anna wzruszyła ramionami i wyszła.
Godzinę potem zeszłam na dół. Rozkazałam wpuścić Roszpunkę. Mogłaby źle o nas pomyśleć. Gdy tylko wpuszczono ją do środka, wbiegła krzycząc na cały pałac:
- Jack! Jaaaack! Gdzie jesteś?
Nie zauważała mnie przez długi czas, choć stałam dokładnie przed nią więc postanowiłam sama zacząć rozmowę:
- Witaj. - powiedziałam jak najmilszym tonem. Ona podskoczyła ze strachu i widząc mnie powiedziała:
- Och, Elsa! Nie strasz mnie, błagam! Jej, jak ty się...zmieniłaś... Wyglądasz naprawdę...
Lekko się skrzywiła.
- ...ładnie. A w ogóle...wiesz gdzie może być Jack? - dokończyła i znów zaczęła się rozglądać.
Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem. Chyba wyszedł do ogrodu. Może chciałabyś zobaczyć się z Anną? Pogratulować...?
Roszpunka zrobiła minę jakby w ogóle nie wiedziała o co mi chodzi. Po chwili powiedziała:
- Ach, no tak! Wiesz...może potem. Najpierw chciałabym poszukać Jack'a. Em...to pa!
Wyszła z zamku. "Uff..." - pomyślałam. Nagle poczułam od tyłu zimny powiew.
- Jack?
Odwróciłam się automatycznie. Za mną stał Jack uśmiechając się.
- Dzięki. - powiedział podchodząc do mnie. - Znudziło mi się ukrywanie się przed nią.
Odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy tak chwilę patrząc na siebie.
- Em... Co tam? - zaśmiał się nerwowo Jack.
- Nic... - odpowiedziałam rumieniąc się lekko. Spuściłam głowę. Jaka ta rozmowa była ciekawa...
Nagle Jack złapał mnie za rękę.
- Chciałem Cię o coś zapytać.
Spojrzałam mu w oczy.
- Czy zechciałabyś pójść ze mną...och...no, ten. Na bal?
Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście.
Jack widocznie się ucieszył.
- Super. To...ja już pójdę. Do zobaczenia wieczorem.
Wróciłam do pokoju powstrzymując się żeby nie zacząć śpiewać ze szczęścia. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam tworzyć sobie sukienkę. Gdy skończyłam położyłam ją ostrożnie na łóżku. Była biało - niebieska z krótkim, lodowym rękawkiem, do pasa pokryta ślicznymi, maleńkimi śnieżynkami, a na dole śnieżnobiała z wycięciem z jednej strony. "Chyba może być." - pomyślałam.
Przed samym balem - około 17:30 zeszłam do sali głównej, powitać i porozmawiać z gośćmi. Była tam Merida, Czkawka, Astrid i Strażnicy (nie licząc Jack'a). Niestety gdzieś mi się zawieruszyła Roszpunka, nie wiedziałam co robi, ani gdzie jest. Jack'a też nigdzie nie było. Poczułam, że ogarnia mnie chłód. Moje dłonie zrobiły się lodowate...
- Elsa! W końcu Cię znalazłam! - z tłumu gości wyłoniła się Anna.
- Wiesz może gdzie jest Roszpunka? - zapytałam z niepokojem.
- Tak, spokojnie. - odrzekła siostra. - Szuka Jack'a gdzieś przy bufecie.
- No, a...gdzie on jest?
Poczułam na ramieniu chłodną dłoń.
- Tutaj. - szepnął mi do ucha Jack.
Położyłam ręce na biodrach.
- Już drugi raz mnie dzisiaj straszysz.
- Oj, niech Wasza Królewska Mość wybaczy. - uśmiechnął się Jack ujmując moje dłonie.
Anna wrzasnęła mi nagle nad uchem:
- To ja Wam nie będę przeszkadzać! Pa!
Jack poprowadził mnie w jeden z rogów sali.
- Gdzie byłeś? - zapytałam. - Widziałeś się z Roszpunką?
- Nie. Spokojnie, nie znajdzie nas. - powiedział Jack spokojnym głosem lekko przejeżdżając ręką po moich włosach.
- W ogóle... ona się chyba w tobie zakochała, wiesz? - uśmiechnęłam się krzywo.
- Tak, niestety wiem. Jak spotkała mnie pierwszy raz uznała, że jesteśmy sobie przeznaczeni i od tamtego czasu tylko jak mnie spotka, zaczyna za mną łazić.
Westchnęłam.
- Ale ty nic do niej... - zaczęłam, ale Jack mi przerwał zbliżając się do mnie, tak jak wtedy w sypialni:
- Absolutnie. Ale teraz nie rozmawiajmy już o niej. Jeśli o mnie chodzi możemy w ogóle nie rozmawiać...
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Nagle usłyszałam głos.
- Jack?! Jack?! Co ty robisz z tą...?!
Był to głos mojej kuzynki. Jack przeczesał nerwowo ręką włosy.
- E...hej, Roszpunko. - wyjąkał. - Co ty tu robisz?
- Raczej co TY tu robisz?! - krzyknęła podchodząc do nas z wściekłą miną. - Elsa? O co tu chodzi? Mów, natychmiast!
Poczułam wściekłość. Jak ona może mi rozkazywać?! To ja tu jestem królową! Ja jej mogę kazać zrobić co mi się zachcę! Ja mogę wyrzucić ją stąd w każdej chwili! Ja! A ona nie ma prawa zabraniać mi niczego! Poczułam nagły chłód w całym ciele, moje ręce zrobiły się lodowate. Nie zdołałam nad tym zapanować. Z dłoni strzeliło mi nagle mnóstwo śnieżynek. Poczułam, że tracę kontrolę nad mocą, że zaraz zrobię coś złego...
Jack chwycił mnie za rękę. Też był lodowaty, ale kiedy mnie dotykał czułam się spokojniej. Roszpunka krzyknęła:
- Jack! Co to ma znaczyć?!
- Daj mi spokój. - powiedział Jack niezwykle opanowanym głosem. - I idź sobie, chcemy mieć dla siebie trochę prywatności.
Wybałuszyła oczy.
- Prywatności?! - wrzasnęła.
Tym razem ja zebrałam w sobie wszystkie siły i powiedziałam jak najbardziej spokojnym głosem:
- Tak, prywatności. A teraz rozkazuję Ci wyjechać z Arendelle. Chyba, że obiecasz zostawić nas w spokoju.
Zrobiła się cała czerwona. Tupnęła nogą i wybiegła na zewnątrz.
Odetchnęłam z ulgą.
Dochodziła już 3:00 w nocy. Wszyscy świetnie się nadal bawili, ale uznałam, że czas zakończyć bal. Właśnie postanowiłam wystąpić przed tłum gdy nagle usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału i poczułam, że sukienka rozpruwa mi się od dołu. Odwróciłam się szybko. Za mną stał Jack. Trzymał laskę na skrawku mojej sukni. Widząc, że się odwróciłam szybko zabrał go i uśmiechnął się nerwowo rumieniąc się po same uszy.
- Och, cześć Elsa. C-co tam? -powiedział jąkając się lekko.
- Jack, czy to ty rozerwałeś mi sukienkę? - zapytałam, tak naprawdę dobrze znając odpowiedź. On widząc moją lekko groźną minę powiedział bardzo szybko na jednym oddechu:
- Notakalewidziszbojaniechciałemchciałemtylkozabaczyćczy...czyy...
Szybko pobiegłam do sypialni. "Chyba nikt nie zauważył." - pomyślałam. Ściągnęłam sukienkę. Małe rozcięcie na nogę zmieniło się w jedno wielkie rozcięcie na całą długość sukni. Świetnie...
Do pokoju weszła Anka.
- Elsa, co się stało? Czemu uciekłaś i postanowiłaś się rozebrać...?
Nie, wcale nie byłam całkiem naga, spokojnie. Usiadłam na łóżku.
- Jack rozdarł mi "przez przypadek" sukienkę. - westchnełam.
Anka zrobiła lekko zdziwioną minę.
- Matko, to co wyście robili... - zaczęła, ale przerwałam jej z uśmiechem wypychając ją za drzwi.
- Nie gadaj tylko pójdź do gości i powiedz, że nadszedł koniec przyjęcia. Dobranoc. - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Teraz przez Jack'a straciłam śliczną sukienkę. Och, Ci faceci...same kłopoty z nimi...
-Elsa.
Wczoraj na zamku odbył się bal zaręczynowy. Zaprosiłam mnóstwo gości z pobliskich królestw. Zaczęli się zbierać już od rana, choć bal zaplanowany był dopiero na wieczór. Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam, szybo zarzuciłam szlafrok, przeczesałam włosy i otworzyłam. Na szczęście była to tylko Anka. Zatrzasnęła drzwi, pociągnęła mnie na łóżko - żebyśmy usiadły.
- Elso, Elso, Elso...! Ja nie wiem czemu, ale...Elso, och, Elso!
Położyłam dłoń na jej rozdygotanym ramieniu.
- Spokojnie, Aniu. Co się stało?
Anna wzięła głęboki oddech i powiedziała tym razem spokojnie.
- Przed wrotami stoi Roszpunka i wrzeszczy.
- Słucham?!
Uśmiechnęła się lekko.
- Ona wiesz...chyba trochę podkochuje się w Jack'u. Ciągle krzyczy, żeby do niej zszedł.
Trochę mnie zamurowało. Roszpunka była naszą kuzynką, znałyśmy się od małego.
- Przecież ona ma męża. - odrzekłam udając zupełny spokój. Tak naprawdę martwiłam się. Czy Jack też coś do niej czuje?
- No tak. - powiedziała Anna. - Ale Jack zawsze jej się podobał. I uważaj, pewnie przez cały czas będzie próbowała, no wiesz...z nim flirtować.
Poszewka kołdry, na której opierałyśmy ręce zrobiła się nagle bardzo zimna. Anna spojrzała na mnie z uśmiechem, jednak w jej oczach dało się wykryć lekki niepokój - boi się, że przez stres znowu zepsuję przyjęcie?
- Spokojnie, Elsuś. - powiedziała. - Jack poprosił straż żeby jej na razie nie wpuszczali i zamknął się w sypialni. On nawet nie chce z nią gadać.
Uśmiechnęłam się lekko. Anna wstała.
- Ubierz się lepiej, zaczynają zjeżdżać goście.
- Jak to? Mieli przyjechać najwcześniej po południu!
Anna wzruszyła ramionami i wyszła.
Godzinę potem zeszłam na dół. Rozkazałam wpuścić Roszpunkę. Mogłaby źle o nas pomyśleć. Gdy tylko wpuszczono ją do środka, wbiegła krzycząc na cały pałac:
- Jack! Jaaaack! Gdzie jesteś?
Nie zauważała mnie przez długi czas, choć stałam dokładnie przed nią więc postanowiłam sama zacząć rozmowę:
- Witaj. - powiedziałam jak najmilszym tonem. Ona podskoczyła ze strachu i widząc mnie powiedziała:
- Och, Elsa! Nie strasz mnie, błagam! Jej, jak ty się...zmieniłaś... Wyglądasz naprawdę...
Lekko się skrzywiła.
- ...ładnie. A w ogóle...wiesz gdzie może być Jack? - dokończyła i znów zaczęła się rozglądać.
Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem. Chyba wyszedł do ogrodu. Może chciałabyś zobaczyć się z Anną? Pogratulować...?
Roszpunka zrobiła minę jakby w ogóle nie wiedziała o co mi chodzi. Po chwili powiedziała:
- Ach, no tak! Wiesz...może potem. Najpierw chciałabym poszukać Jack'a. Em...to pa!
Wyszła z zamku. "Uff..." - pomyślałam. Nagle poczułam od tyłu zimny powiew.
- Jack?
Odwróciłam się automatycznie. Za mną stał Jack uśmiechając się.
- Dzięki. - powiedział podchodząc do mnie. - Znudziło mi się ukrywanie się przed nią.
Odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy tak chwilę patrząc na siebie.
- Em... Co tam? - zaśmiał się nerwowo Jack.
- Nic... - odpowiedziałam rumieniąc się lekko. Spuściłam głowę. Jaka ta rozmowa była ciekawa...
Nagle Jack złapał mnie za rękę.
- Chciałem Cię o coś zapytać.
Spojrzałam mu w oczy.
- Czy zechciałabyś pójść ze mną...och...no, ten. Na bal?
Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście.
Jack widocznie się ucieszył.
- Super. To...ja już pójdę. Do zobaczenia wieczorem.
Wróciłam do pokoju powstrzymując się żeby nie zacząć śpiewać ze szczęścia. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam tworzyć sobie sukienkę. Gdy skończyłam położyłam ją ostrożnie na łóżku. Była biało - niebieska z krótkim, lodowym rękawkiem, do pasa pokryta ślicznymi, maleńkimi śnieżynkami, a na dole śnieżnobiała z wycięciem z jednej strony. "Chyba może być." - pomyślałam.
Przed samym balem - około 17:30 zeszłam do sali głównej, powitać i porozmawiać z gośćmi. Była tam Merida, Czkawka, Astrid i Strażnicy (nie licząc Jack'a). Niestety gdzieś mi się zawieruszyła Roszpunka, nie wiedziałam co robi, ani gdzie jest. Jack'a też nigdzie nie było. Poczułam, że ogarnia mnie chłód. Moje dłonie zrobiły się lodowate...
- Elsa! W końcu Cię znalazłam! - z tłumu gości wyłoniła się Anna.
- Wiesz może gdzie jest Roszpunka? - zapytałam z niepokojem.
- Tak, spokojnie. - odrzekła siostra. - Szuka Jack'a gdzieś przy bufecie.
- No, a...gdzie on jest?
Poczułam na ramieniu chłodną dłoń.
- Tutaj. - szepnął mi do ucha Jack.
Położyłam ręce na biodrach.
- Już drugi raz mnie dzisiaj straszysz.
- Oj, niech Wasza Królewska Mość wybaczy. - uśmiechnął się Jack ujmując moje dłonie.
Anna wrzasnęła mi nagle nad uchem:
- To ja Wam nie będę przeszkadzać! Pa!
Jack poprowadził mnie w jeden z rogów sali.
- Gdzie byłeś? - zapytałam. - Widziałeś się z Roszpunką?
- Nie. Spokojnie, nie znajdzie nas. - powiedział Jack spokojnym głosem lekko przejeżdżając ręką po moich włosach.
- W ogóle... ona się chyba w tobie zakochała, wiesz? - uśmiechnęłam się krzywo.
- Tak, niestety wiem. Jak spotkała mnie pierwszy raz uznała, że jesteśmy sobie przeznaczeni i od tamtego czasu tylko jak mnie spotka, zaczyna za mną łazić.
Westchnęłam.
- Ale ty nic do niej... - zaczęłam, ale Jack mi przerwał zbliżając się do mnie, tak jak wtedy w sypialni:
- Absolutnie. Ale teraz nie rozmawiajmy już o niej. Jeśli o mnie chodzi możemy w ogóle nie rozmawiać...
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Nagle usłyszałam głos.
- Jack?! Jack?! Co ty robisz z tą...?!
Był to głos mojej kuzynki. Jack przeczesał nerwowo ręką włosy.
- E...hej, Roszpunko. - wyjąkał. - Co ty tu robisz?
- Raczej co TY tu robisz?! - krzyknęła podchodząc do nas z wściekłą miną. - Elsa? O co tu chodzi? Mów, natychmiast!
Poczułam wściekłość. Jak ona może mi rozkazywać?! To ja tu jestem królową! Ja jej mogę kazać zrobić co mi się zachcę! Ja mogę wyrzucić ją stąd w każdej chwili! Ja! A ona nie ma prawa zabraniać mi niczego! Poczułam nagły chłód w całym ciele, moje ręce zrobiły się lodowate. Nie zdołałam nad tym zapanować. Z dłoni strzeliło mi nagle mnóstwo śnieżynek. Poczułam, że tracę kontrolę nad mocą, że zaraz zrobię coś złego...
Jack chwycił mnie za rękę. Też był lodowaty, ale kiedy mnie dotykał czułam się spokojniej. Roszpunka krzyknęła:
- Jack! Co to ma znaczyć?!
- Daj mi spokój. - powiedział Jack niezwykle opanowanym głosem. - I idź sobie, chcemy mieć dla siebie trochę prywatności.
Wybałuszyła oczy.
- Prywatności?! - wrzasnęła.
Tym razem ja zebrałam w sobie wszystkie siły i powiedziałam jak najbardziej spokojnym głosem:
- Tak, prywatności. A teraz rozkazuję Ci wyjechać z Arendelle. Chyba, że obiecasz zostawić nas w spokoju.
Zrobiła się cała czerwona. Tupnęła nogą i wybiegła na zewnątrz.
Odetchnęłam z ulgą.
Dochodziła już 3:00 w nocy. Wszyscy świetnie się nadal bawili, ale uznałam, że czas zakończyć bal. Właśnie postanowiłam wystąpić przed tłum gdy nagle usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału i poczułam, że sukienka rozpruwa mi się od dołu. Odwróciłam się szybko. Za mną stał Jack. Trzymał laskę na skrawku mojej sukni. Widząc, że się odwróciłam szybko zabrał go i uśmiechnął się nerwowo rumieniąc się po same uszy.
- Och, cześć Elsa. C-co tam? -powiedział jąkając się lekko.
- Jack, czy to ty rozerwałeś mi sukienkę? - zapytałam, tak naprawdę dobrze znając odpowiedź. On widząc moją lekko groźną minę powiedział bardzo szybko na jednym oddechu:
- Notakalewidziszbojaniechciałemchciałemtylkozabaczyćczy...czyy...
Szybko pobiegłam do sypialni. "Chyba nikt nie zauważył." - pomyślałam. Ściągnęłam sukienkę. Małe rozcięcie na nogę zmieniło się w jedno wielkie rozcięcie na całą długość sukni. Świetnie...
Do pokoju weszła Anka.
- Elsa, co się stało? Czemu uciekłaś i postanowiłaś się rozebrać...?
Nie, wcale nie byłam całkiem naga, spokojnie. Usiadłam na łóżku.
- Jack rozdarł mi "przez przypadek" sukienkę. - westchnełam.
Anka zrobiła lekko zdziwioną minę.
- Matko, to co wyście robili... - zaczęła, ale przerwałam jej z uśmiechem wypychając ją za drzwi.
- Nie gadaj tylko pójdź do gości i powiedz, że nadszedł koniec przyjęcia. Dobranoc. - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Teraz przez Jack'a straciłam śliczną sukienkę. Och, Ci faceci...same kłopoty z nimi...
-Elsa.
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Przygotownia do uroczystości
Hejo,
Dziś w całym pałacu był wielki ruch, wszyscy chcieli pomóc w przygotowaniu do jutrzejszego balu. Gdy powiedziałam Elsie o zaręczynach, nie wiedziałam że zrobi bal, oczywiście sama wcześniej na to wpadłam, ale znałam moją siostrę i wiedziałam że nie pozwoli, a tu sama to zaproponowała. Rano jak tylko wstałam i zjadłam śniadanie ( w łóżku, służba powiedziała że to rozkaz królowej) i zaczęto mnie ubierać w suknie najpierw na bal, a później na ślub. Nagle do pokoju wpadła Elsa.
- Och, śliczna suknia.-powiedziała z dumą w oczach.
- Elso, czy wysłałaś już zaproszenia? - spytałam z nadzieją.
- Nie, nawet ich nie wypisałam !- zmartwiła się, ja jednak się uśmiechnęłam- a dlaczego pytasz, Anno?
- Chciałam zrobić Bal Maskowy z okazji moich zaręczyn, wiesz każdy musi się przebrać- Elsa zrobiła zdziwioną minę
-Oczywiście, ale czy ja terz muszę się przebrać?- spytała trochę smutna
- Tak! Ale dlaczego nie chcesz?- spytałam zdziwiona, tym bardziej, że Elsa zawsze w dzieciństwie lubiła się przebierać.
- Bo ja nie mam stroju, a trzeba jeszcze tyle zrobić i nie ma czasu.
- Elsa, to mój bal,mój i Kristoff' a.
- No tak i co z tego?
- Ja i Kristoff możemy sami wypełnić zaproszenia, dopilnować dekoracji i wypieków.
- Naprawdę- nagle się uśmiechnęła, ale znowu posmutniała- ja i tak mam jeszcze trochę obowiązków królewskich.
- Spokojnie tym też się zajmę
-Och, dziękuje siostrzyczko, co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Utonęła w robocie - zaśmiała się, przytuliła mnie i wyszła- dobrze myślę że ta jest idealna i ta. A teraz proszę mi pomóc to ściągnąć i się ubrać, bo czeka mnie masa roboty- powiedziałam i po chwili byłam już gotowa.Najpierw zaczęliśmy wraz z Kristoff'em i Jack'iem oglądać dekoracje, później wypieki i na sam koniec aż do wieczora zajęliśmy się zaproszeniami, a teraz wybaczcie, ale muszę wysłać te zaproszenia.
- Anka;)
Dziś w całym pałacu był wielki ruch, wszyscy chcieli pomóc w przygotowaniu do jutrzejszego balu. Gdy powiedziałam Elsie o zaręczynach, nie wiedziałam że zrobi bal, oczywiście sama wcześniej na to wpadłam, ale znałam moją siostrę i wiedziałam że nie pozwoli, a tu sama to zaproponowała. Rano jak tylko wstałam i zjadłam śniadanie ( w łóżku, służba powiedziała że to rozkaz królowej) i zaczęto mnie ubierać w suknie najpierw na bal, a później na ślub. Nagle do pokoju wpadła Elsa.
- Och, śliczna suknia.-powiedziała z dumą w oczach.
- Elso, czy wysłałaś już zaproszenia? - spytałam z nadzieją.
- Nie, nawet ich nie wypisałam !- zmartwiła się, ja jednak się uśmiechnęłam- a dlaczego pytasz, Anno?
- Chciałam zrobić Bal Maskowy z okazji moich zaręczyn, wiesz każdy musi się przebrać- Elsa zrobiła zdziwioną minę
-Oczywiście, ale czy ja terz muszę się przebrać?- spytała trochę smutna
- Tak! Ale dlaczego nie chcesz?- spytałam zdziwiona, tym bardziej, że Elsa zawsze w dzieciństwie lubiła się przebierać.
- Bo ja nie mam stroju, a trzeba jeszcze tyle zrobić i nie ma czasu.
- Elsa, to mój bal,mój i Kristoff' a.
- No tak i co z tego?
- Ja i Kristoff możemy sami wypełnić zaproszenia, dopilnować dekoracji i wypieków.
- Naprawdę- nagle się uśmiechnęła, ale znowu posmutniała- ja i tak mam jeszcze trochę obowiązków królewskich.
- Spokojnie tym też się zajmę
-Och, dziękuje siostrzyczko, co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Utonęła w robocie - zaśmiała się, przytuliła mnie i wyszła- dobrze myślę że ta jest idealna i ta. A teraz proszę mi pomóc to ściągnąć i się ubrać, bo czeka mnie masa roboty- powiedziałam i po chwili byłam już gotowa.Najpierw zaczęliśmy wraz z Kristoff'em i Jack'iem oglądać dekoracje, później wypieki i na sam koniec aż do wieczora zajęliśmy się zaproszeniami, a teraz wybaczcie, ale muszę wysłać te zaproszenia.
- Anka;)
niedziela, 22 czerwca 2014
Radosna nowina dla Arendelle.
Witajcie,
Dzisiaj Jack musiał wyjechać w jakiejś ważnej sprawie na Biegun Północny. Powiedział, że Mikołaj wzywa wszystkich Strażników. Trochę mnie zasmuciło to, że wyjeżdża, bo przysłał nam list, że wróci dopiero jutro wieczorem. Będzie bez niego trochę nudno... Chociaż ostatnio władcy z pobliskich krain przysyłają mi masę papierów do przejrzenia, czy podpisania. Czyli nudzić się raczej nie będę.
Anna pochwaliła mi się ostatnio, że Kristoff się jej oświadczył. Bardzo się cieszę, moja młodsza siostra w końcu będzie miała kochanego męża, a ja szwagra. Postanowiłam dziś, że oświadczymy to mieszkańcom Arendelle. Ogłosiłam zebranie i w południe na dziedzińcu zebrał się spory tłum poddanych. Wyszłam z Anną i Kristoff'em na taras wychodzący na dziedziniec. Wszystkie głowy z ciekawością zwróciły się ku nam.
- Moi kochani! - zaczęłam. - Chcieliśmy ogłosić Wam bardzo miłą nowinę. Mianowicie... Księżniczka Anna i ten oto młodzieniec...
Kristoff pomachał do tłumu.
- ...są od przedwczoraj...zaręczeni!
Wybuchły oklaski i wiwaty. Uciszyłam poddanych gestem pozwalając Annie się wypowiedzieć.
- Za niedługo Arendelle zyska nowego, cudownego Księcia!
Znów wybuchły oklaski.
- Brawa dla przyszłego małżeństwa! - krzyknęłam, jednak poddani klaskali i gwizdali tak głośno, że i tak tylko Anna i Kristoff to usłyszeli.
Mimo wszystko najważniejsze jest to, że lud z radością i przyjaznym nastawieniem przyjął tą informację. A teraz wybaczcie, ale muszę uciszyć Annę, która śpiewa na cały pałac.
-Elsa.
Dzisiaj Jack musiał wyjechać w jakiejś ważnej sprawie na Biegun Północny. Powiedział, że Mikołaj wzywa wszystkich Strażników. Trochę mnie zasmuciło to, że wyjeżdża, bo przysłał nam list, że wróci dopiero jutro wieczorem. Będzie bez niego trochę nudno... Chociaż ostatnio władcy z pobliskich krain przysyłają mi masę papierów do przejrzenia, czy podpisania. Czyli nudzić się raczej nie będę.
Anna pochwaliła mi się ostatnio, że Kristoff się jej oświadczył. Bardzo się cieszę, moja młodsza siostra w końcu będzie miała kochanego męża, a ja szwagra. Postanowiłam dziś, że oświadczymy to mieszkańcom Arendelle. Ogłosiłam zebranie i w południe na dziedzińcu zebrał się spory tłum poddanych. Wyszłam z Anną i Kristoff'em na taras wychodzący na dziedziniec. Wszystkie głowy z ciekawością zwróciły się ku nam.
- Moi kochani! - zaczęłam. - Chcieliśmy ogłosić Wam bardzo miłą nowinę. Mianowicie... Księżniczka Anna i ten oto młodzieniec...
Kristoff pomachał do tłumu.
- ...są od przedwczoraj...zaręczeni!
Wybuchły oklaski i wiwaty. Uciszyłam poddanych gestem pozwalając Annie się wypowiedzieć.
- Za niedługo Arendelle zyska nowego, cudownego Księcia!
Znów wybuchły oklaski.
- Brawa dla przyszłego małżeństwa! - krzyknęłam, jednak poddani klaskali i gwizdali tak głośno, że i tak tylko Anna i Kristoff to usłyszeli.
Mimo wszystko najważniejsze jest to, że lud z radością i przyjaznym nastawieniem przyjął tą informację. A teraz wybaczcie, ale muszę uciszyć Annę, która śpiewa na cały pałac.
-Elsa.
piątek, 20 czerwca 2014
Och, Kristoff to jest takie romantyczne
Hejo,
Dawno do wasz nie pisałam wiem, ale w nagrodę opowiem wam co robiłam wczorajszego dnia. Rano gdy poszłam do sadu spotkałam Kristoff 'a
- Witaj Anno-powitał mnie bardzo królewskim tonem, ale i tak wciąż się uczył- czy zechciałabyś pojechać ze mną na cało dniowy piknik jaśnie pani?
- Och tak- powiedziałam z powagą, ale zaraz zaczeliśmy się śmiać
-W takim razie zapraszam do sań- pokazał gestem bym szła pierwsza- wszystko gotowe czekałem tylko na ciebie.
- Och Kristoff to takie romantyczne wiesz, ale gdzie jedziemy na piknik?- ale on tylko się uśmiechną. Po chwili byliśmy już w saniach zauważyłam że jest tam duży kosz piknikowy.
- To co ruszamy - zapytał mnie.
-Tak ruszajmy-odpowiedziałam z entuzjazmem. Po godzinie jazdy zobaczyłam staw z łabędziami - czy my będziemy się kąpać?
- A chcesz?- zapytał zdziwiony Kristoff
- Och tak, ale nie mam stroju kąpielowego - odparłam ze smutkiem
- Aniu przecież to nie problem- zaśmiał się
-Naprawdę, nie ma problemu?- zapytałam zdziwiona
- Oczywiście bo ja o tym pomyślałem i spakowałem stroje kąpielowe dla ciebie i dla mnie
- Kristoff jak ja cie kocham, jesteś taki mądry - i mocno go przytuliłam. Gdy już byliśmy w strojach weszliśmy do stawu i pływaliśmy.
-Aniu, może coś zjemy?- zapytał Kristoff po godzinie- Dobrze, ale popływamy później tak- zapytałam go z nadzieją w głosie
- Jeśli tak chcesz.
- Dziękuję-zjedliśmy kanapki, popływaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy na spacer.Po chwili Kristoff się wywrócił.
- Kristoff nic ci nie jest- nagle usłyszałam śmiech Kristoff podniósł głowe, a w ręce trzymał małe czerwone pudełko
-Anno Arendelle czy zechcesz zostać moją żoną?- zapytał z powagą, a ja zrobiłam poważną minę i powiedziałam
- Tak- Kristoff włożył mi pierścionek na palec i mnie pocałował. Potem spacerowaliśmy bardzo długo i wróciliśmy do Arendelle.
- Dziękuję za wspaniały piknik i dobranoc- powiedziałam i pobiegłam do Pokoju Elsy, zapukałam.
- Proszę- usłyszałam głos mojej siostry i weszłam- Anno czy coś się stało?- zapytała gdy weszłam- Wyglądasz na bardzo szczęśliwą.
- O tak Elso, jestem bardzo szczęśliwa.- odpowiedziałam siadając na fotelu
-To może podzielisz się tą radosną nowiną ze swoją starszą siostrą?- zapytała
- Kristoff mi się oświadczył.
- Gratuluje- zaczełyśmy skakać po pokoju i śmiać się całą noc przegadałyśmy o tym jak powinna wyglądać moja suknia i całe wesele.A teraz jestem jak zombi po nie przespanej nocy, Elsa wygląda owiele lepiej bo zrobiła sobie jakąś śnieżną maseczke i nie widać że nie spała całą noc. A teraz wybaczcie ale idę spać.
- Anna
środa, 18 czerwca 2014
Ktoś przy kim nie muszę się bać.
Witajcie,
W poniedziałek miałam swoją pierwszą randkę w życiu. Byłam tak podekscytowana. Pół dnia tworzyłam sukienkę. Trochę się bałam. Ale i bardzo cieszyłam. W końcu nadeszła umówiona godzina... Wyszłam z zamku i poszłam do restauracji, gdzie czekał na mnie mężczyzna moich marzeń. Na początku był taki romantyczny...rozmawialiśmy, śmialiśmy się. A potem zapytał znikąd czy pójdę z nim...w krzaki. Było to ostatnie zdanie jakiego w ogóle mogłam się spodziewać z jego strony, na pierwszej randce. Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Jack odszedł...po prostu. Powiedział, że robi się późno i poszedł. Poczułam się okropnie. Zostawił mnie samą. Po propozycji... Och, po prostu byłam zrozpaczona. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie inaczej. Wróciłam do zamku, zamknęłam się w sypialni i z płaczem wtuliłam się w poduszkę.
Przez cały następny dzień znowu nie widziałam się Jack'iem. Nie wiedziałam tak naprawdę, czy chcę go widzieć. Jak mógł zrobić mi coś takiego? W takiej sytuacji jedyną bliską osobą, która mogła mnie pocieszyć była Anna. Poszłam do niej i wszystko jej dokładnie opowiedziałam przez łzy. Ona wysłuchała mnie, ale miała dziwną minę jakby coś ukrywała. Czy wszyscy mają przede mną jakieś sekrety?! To uczucie jest okropne...nawet siostra chyba nie do końca mnie rozumie... Zrezygnowana wróciłam do sypialni i postanowiłam zająć się papierową robotą, miałam nadzieję, że zapomnę o tym co mnie spotkało. Jednak nic nie mogło mnie powstrzymać od myślenia o Jack'u. Patrzył na mnie tym magicznym wzrokiem...a potem uciekał. Jakby nie był pewien czego dokładnie chce. Czy tak naprawdę chce ze mną być? Czy traktuje to jako nieobowiązującą zabawę?
Rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyłam ze strachu w fotelu. Odłożyłam ostrożnie kartki, podeszłam do drzwi.
- Elso..?
Zza drzwi dobiegł głos Jack'a. Momentalnie z palców strzeliły mi lodowe iskierki, a drzwi, o które się oparłam pokryły się szronem.
- Wpuścisz mnie? - znowu usłyszałam ten urzekający głos.
Położyłam lodowatą dłoń na klamce i... uchyliłam drzwi. Jack widząc mnie przysunął się trochę bliżej.
- Przepraszam Cię.
Westchnęłam i cofnęłam się lekko. Jack chwycił mnie za rękę. Poczułam, że podłoga pod moimi stopami robi się zimniejsza.
- Nie bój się. - powiedział Jack. Przez chwilę stał lekko uśmiechnięty patrząc mi w oczy. Po chwili jednak dodał - Wtedy w restauracji...sam nie wiedziałem dokładnie co robię. Bardzo się stresowałem... Wybaczysz mi...?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma sprawy... najpierw nie chciałam Cię w ogóle widzieć, ale teraz widzę, że to nie Twoja wina... Wybaczę Ci, zapomnijmy o tym.
Jack uśmiechnął się szeroko i ujął moją drugą dłoń.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nie wiesz jak się cieszę...
Zbliżył się jeszcze bardziej.
- Ja też się cieszę...Nie potrafię się na Ciebie gniewać... - powiedziałam cichutko, prawie szeptem.
- To chyba dobrze prawda? - Jack zrobił jeszcze jeden krok. Był tak blisko...czułam, że tego nie wytrzymam. Czułam narastający chłód w dłoniach... - Spokojnie. - dodał. - Nie zrobisz mi krzywdy. Nie masz się czego bać...
Jack położył mi dłoń na policzku. Była zimna, ale coś sprawiało, że gdy mnie dotykał nie bałam się aż tak. Poczułam spokój, pierwszy raz od wielu dni. Jack przybliżył się tak bardzo, że moglibyśmy spokojnie zetknąć się nosami. Spojrzał mi w oczy. Tym razem nie zamierzałam odwracać wzroku, za bardzo mnie to uspokajało. Przy nim czułam się swobodnie. Delikatnym ruchem położyłam dłonie na jego ramionach. Zbliżyłam usta do jego ust, przymknęłam oczy i...
- Eeeeelsuuuuś! Jesteś tu?
Do pokoju znikąd wparowała Anka drąc się na cały pałac. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Jack zarumienił się po same uszy, ja pewnie zresztą też. Anna stanęła w drzwiach jak wryta. Spoglądała nerwowo to na mnie, to na Jack'a. Zaległa cisza. Najbardziej niezręczna w całym moim życiu. Jack oprzytomniał najszybciej.
- Eem...okej...to ja, już chyba...pójdę. Tak, pójdę...pa! - uśmiechnął się do mnie wybiegając z pokoju.
Anna zamrugała oczami chyba z dwadzieścia razy, potem podeszła do mnie, pomachała mi ręką przed oczami i wrzasnęła:
- Całowaliście się?!
Szybko przyłożyłam jej palec do ust.
- Cicho, Anka. Cały zamek słyszy.
Usiadłam z uśmiechem na łóżku. Siostra usiadła obok, przytuliła się do poduszki i zaczęła paplać:
- Jeju, jeju, jeju! Wiedziałam! Wiedziałam, że coś między Wami będzie...! Ale on...i ty...i jeeejejejeju! O nie...a ja Wam przeszkodziłam? O nie, o nie, o nie! Wybacz mi, O Pani! Wybaczysz siostrzyczce przerwanie pierwszego pocałunku, nie? No jaasne, jak mogłabyś nie...
- Anno...
- ...niewybaczyć! To by było okrutne z Twojej strony...Ale och, och! Jack i ty się cało...
- Anno...
- ...całowaliście! Całowaliście! Ca-ło-wa-liś-cie! I nie wmawiaj mi, że nie!
- Aniu! - krzyknęłam. Siostra ucichła szybko dalej chytrze się uśmiechając. - To nasza sprawa co robimy i to w dodatku w mojej sypialni.
Anna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- A tak w ogóle... - spróbowałam zmienić temat. - ...po co mnie szukałaś?
Anka wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Tak jakoś. Och, następnym razem najpierw muszę po podsłuchiwać trochę pod drzwiami jakbyście przypadkiem...
- Dobrze, dobrze. Ale idź już sobie. Chcę zostać sama, na chwilkę... - przerwałam jej szybko.
- No dobra, dobra. Ale jakby co to wołaj!
Anna zamknęła za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko próbując poukładać sobie myśli w głowie. Jeszcze przed chwilą Jack była tak blisko...Mało brakowało abyśmy... Och, a jednak. Jednak naprawdę coś do mnie czuje. Ta myśl naprawdę mnie uspokaja, bo jest jedyną osobą przy której nie muszę ciągle bać się i kontrolować swoją moc.
Przy nim czuję się naprawdę cudownie...
- Elsa.
W poniedziałek miałam swoją pierwszą randkę w życiu. Byłam tak podekscytowana. Pół dnia tworzyłam sukienkę. Trochę się bałam. Ale i bardzo cieszyłam. W końcu nadeszła umówiona godzina... Wyszłam z zamku i poszłam do restauracji, gdzie czekał na mnie mężczyzna moich marzeń. Na początku był taki romantyczny...rozmawialiśmy, śmialiśmy się. A potem zapytał znikąd czy pójdę z nim...w krzaki. Było to ostatnie zdanie jakiego w ogóle mogłam się spodziewać z jego strony, na pierwszej randce. Zatkało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Jack odszedł...po prostu. Powiedział, że robi się późno i poszedł. Poczułam się okropnie. Zostawił mnie samą. Po propozycji... Och, po prostu byłam zrozpaczona. Nie tak to sobie wyobrażałam. Zupełnie inaczej. Wróciłam do zamku, zamknęłam się w sypialni i z płaczem wtuliłam się w poduszkę.
Przez cały następny dzień znowu nie widziałam się Jack'iem. Nie wiedziałam tak naprawdę, czy chcę go widzieć. Jak mógł zrobić mi coś takiego? W takiej sytuacji jedyną bliską osobą, która mogła mnie pocieszyć była Anna. Poszłam do niej i wszystko jej dokładnie opowiedziałam przez łzy. Ona wysłuchała mnie, ale miała dziwną minę jakby coś ukrywała. Czy wszyscy mają przede mną jakieś sekrety?! To uczucie jest okropne...nawet siostra chyba nie do końca mnie rozumie... Zrezygnowana wróciłam do sypialni i postanowiłam zająć się papierową robotą, miałam nadzieję, że zapomnę o tym co mnie spotkało. Jednak nic nie mogło mnie powstrzymać od myślenia o Jack'u. Patrzył na mnie tym magicznym wzrokiem...a potem uciekał. Jakby nie był pewien czego dokładnie chce. Czy tak naprawdę chce ze mną być? Czy traktuje to jako nieobowiązującą zabawę?
Rozległo się pukanie do drzwi. Podskoczyłam ze strachu w fotelu. Odłożyłam ostrożnie kartki, podeszłam do drzwi.
- Elso..?
Zza drzwi dobiegł głos Jack'a. Momentalnie z palców strzeliły mi lodowe iskierki, a drzwi, o które się oparłam pokryły się szronem.
- Wpuścisz mnie? - znowu usłyszałam ten urzekający głos.
Położyłam lodowatą dłoń na klamce i... uchyliłam drzwi. Jack widząc mnie przysunął się trochę bliżej.
- Przepraszam Cię.
Westchnęłam i cofnęłam się lekko. Jack chwycił mnie za rękę. Poczułam, że podłoga pod moimi stopami robi się zimniejsza.
- Nie bój się. - powiedział Jack. Przez chwilę stał lekko uśmiechnięty patrząc mi w oczy. Po chwili jednak dodał - Wtedy w restauracji...sam nie wiedziałem dokładnie co robię. Bardzo się stresowałem... Wybaczysz mi...?
Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie ma sprawy... najpierw nie chciałam Cię w ogóle widzieć, ale teraz widzę, że to nie Twoja wina... Wybaczę Ci, zapomnijmy o tym.
Jack uśmiechnął się szeroko i ujął moją drugą dłoń.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nie wiesz jak się cieszę...
Zbliżył się jeszcze bardziej.
- Ja też się cieszę...Nie potrafię się na Ciebie gniewać... - powiedziałam cichutko, prawie szeptem.
- To chyba dobrze prawda? - Jack zrobił jeszcze jeden krok. Był tak blisko...czułam, że tego nie wytrzymam. Czułam narastający chłód w dłoniach... - Spokojnie. - dodał. - Nie zrobisz mi krzywdy. Nie masz się czego bać...
Jack położył mi dłoń na policzku. Była zimna, ale coś sprawiało, że gdy mnie dotykał nie bałam się aż tak. Poczułam spokój, pierwszy raz od wielu dni. Jack przybliżył się tak bardzo, że moglibyśmy spokojnie zetknąć się nosami. Spojrzał mi w oczy. Tym razem nie zamierzałam odwracać wzroku, za bardzo mnie to uspokajało. Przy nim czułam się swobodnie. Delikatnym ruchem położyłam dłonie na jego ramionach. Zbliżyłam usta do jego ust, przymknęłam oczy i...
- Eeeeelsuuuuś! Jesteś tu?
Do pokoju znikąd wparowała Anka drąc się na cały pałac. Szybko odsunęliśmy się od siebie. Jack zarumienił się po same uszy, ja pewnie zresztą też. Anna stanęła w drzwiach jak wryta. Spoglądała nerwowo to na mnie, to na Jack'a. Zaległa cisza. Najbardziej niezręczna w całym moim życiu. Jack oprzytomniał najszybciej.
- Eem...okej...to ja, już chyba...pójdę. Tak, pójdę...pa! - uśmiechnął się do mnie wybiegając z pokoju.
Anna zamrugała oczami chyba z dwadzieścia razy, potem podeszła do mnie, pomachała mi ręką przed oczami i wrzasnęła:
- Całowaliście się?!
Szybko przyłożyłam jej palec do ust.
- Cicho, Anka. Cały zamek słyszy.
Usiadłam z uśmiechem na łóżku. Siostra usiadła obok, przytuliła się do poduszki i zaczęła paplać:
- Jeju, jeju, jeju! Wiedziałam! Wiedziałam, że coś między Wami będzie...! Ale on...i ty...i jeeejejejeju! O nie...a ja Wam przeszkodziłam? O nie, o nie, o nie! Wybacz mi, O Pani! Wybaczysz siostrzyczce przerwanie pierwszego pocałunku, nie? No jaasne, jak mogłabyś nie...
- Anno...
- ...niewybaczyć! To by było okrutne z Twojej strony...Ale och, och! Jack i ty się cało...
- Anno...
- ...całowaliście! Całowaliście! Ca-ło-wa-liś-cie! I nie wmawiaj mi, że nie!
- Aniu! - krzyknęłam. Siostra ucichła szybko dalej chytrze się uśmiechając. - To nasza sprawa co robimy i to w dodatku w mojej sypialni.
Anna uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- A tak w ogóle... - spróbowałam zmienić temat. - ...po co mnie szukałaś?
Anka wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Tak jakoś. Och, następnym razem najpierw muszę po podsłuchiwać trochę pod drzwiami jakbyście przypadkiem...
- Dobrze, dobrze. Ale idź już sobie. Chcę zostać sama, na chwilkę... - przerwałam jej szybko.
- No dobra, dobra. Ale jakby co to wołaj!
Anna zamknęła za sobą drzwi. Rzuciłam się na łóżko próbując poukładać sobie myśli w głowie. Jeszcze przed chwilą Jack była tak blisko...Mało brakowało abyśmy... Och, a jednak. Jednak naprawdę coś do mnie czuje. Ta myśl naprawdę mnie uspokaja, bo jest jedyną osobą przy której nie muszę ciągle bać się i kontrolować swoją moc.
Przy nim czuję się naprawdę cudownie...
- Elsa.
poniedziałek, 16 czerwca 2014
Pierwsza randka...trochę nieudana
Lasencja!
Hdgshjdszfdsadsaijjfs! (oznaka wielkiej radości)
Idę na randkę! Idę na kolację z Elsą!
Udałem się do restauracji, jak kazała mi Anna. Zająłem stolik przy oknie i czekałem. Rozmroziłem te buty, na które Anna tak bardzo się upierała. Nie będę nosił butów! W poprzednim poście nie wspomniała, że zrobiła ze mnie lalusia z ulizaną fryzurką. Tak, dobrze przeczytaliście ulizała mi włosy. Jednym, szybkim ruchem sprowadziłem do porządku moje kłaki. Popatrzyłem przez okno. Elsa szła. Miała taką ładną sukienkę, pięknie upięte włosy i w ogóle, cała promieniała! Patrzyłem na nią chyba jakimś dziwnym wzrokiem, bo zauważyłem, że trochę się czerwieni, jakby się głupio poczuła. Wreszcie weszła do restauracji. Usiadła obok mnie i przywitała się z uśmiechem. Zatkało mnie i patrzyłem na nią z uśmiechem przez dłuższą chwilę. Wreszcie zaczęła rozmowę.
- Miło tu, nie sądzisz? - spytała.
- Tak tak, tak... tak.
- I... jest ładna pogoda.
- Tak tak, tak... tak.
Ta rozmowa wcale się nie układała. Nagle zauważyłem Annę kryjącą się za wielką rośliną w restauracji, która znajdowała się zaraz za Elsą. Przykłada palec do ust. Ręką wskazuje menu. Chyba chcę mi pomóc.
- Elso, masz na coś ochotę? - mówię to spokojniej. Oby tak dalej.
- Co masz na myśli? - nagle przestała się uśmiechać.
- Chodzi mi o jedzenie. O nic innego!
- Ach, tak. Wiedziałam.
Zapadła niezręczna cisza. Spojrzałem na roślinę. Anna znów pokazuje menu.
- Więc na co ma ochotę Wasza Wysokość? - pytam najspokojniej jak się da.
- Cokolwiek. - Odpowiada. Ma taki piękny uśmiech.
- No cóż...Kelner! Dwie porcje Algidy poproszę.
- Skąd wiedziałeś, że uwielbiam Algidę?! Yyy... To znaczy... Bardzo chętnie zjem z tobą Algidę. Po królewsku.
Oboje wybuchamy śmiechem. Nie minęła nawet minuta, a kelner przynosi nam dwie porcje świeżej Algidy prosto z drzewa :). Zjadamy ją spokojnie, jak to Elsa nazwała, po królewsku.
- W tej restauracji mają naprawdę dobrą Algidę, nieprawdaż, Wasza Królewska Mość? - pytam rozpoczynając rozmowę.
- Zgadzam się z tobą. - Odpowiada.
- Zapomniałem Waszej Wysokości...
- Nie nazywaj mnie tak! Błagam. Nazywaj mnie po prostu Elsa.
- No więc, Elso, zapomniałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz.
Anna uśmiecha się, podnosi palec do góry na gest "dobrze" i przytakuję.
- Och, dziękuję. - Rumieni się i chowa twarz w dłoniach.
- Czemu chowasz tak promienne oblicze w swoich dłoniach? - pytam zdejmując jej ręce z twarzy.
Przez chwilę patrzymy sobie z uśmiechami w oczy. Mógłbym tak przez cały czas. Nagle Elsa popatrzyła w inną stronę. Trochę jej to sprawiło kłopotu, bo znowu się rumieni. Popatrzyłem na Annę. Coś tam mamrocze. Nie rozumiem. Chyba coś o...krzakach? Znowu coś o krzakach. To dziwne. Ale skoro Anna tak mówi...
- Elso czy chcesz...Chociż nic, to głupie... - nie będę tego robił. Nie na pierwszej randce.
- Mów, mów. Spokojnie.
- Czy nie chciałabyś iść ze mną w krzaki?
- Krzaki? Ale, że krzaki?
- No tak...to znaczy, że nie..hehe. Wiesz co? Robi się późno. Ja już pójdę, cześć!
Wstaję i idę do Anny.
- Mówiłam "popraw kłaki", a nie "Idź z nią w krzaki debilu!
- Och naprawdę?
Wracam do siebie. Coś chyba nie wyszło.
- Jack
Hdgshjdszfdsadsaijjfs! (oznaka wielkiej radości)
Idę na randkę! Idę na kolację z Elsą!
Udałem się do restauracji, jak kazała mi Anna. Zająłem stolik przy oknie i czekałem. Rozmroziłem te buty, na które Anna tak bardzo się upierała. Nie będę nosił butów! W poprzednim poście nie wspomniała, że zrobiła ze mnie lalusia z ulizaną fryzurką. Tak, dobrze przeczytaliście ulizała mi włosy. Jednym, szybkim ruchem sprowadziłem do porządku moje kłaki. Popatrzyłem przez okno. Elsa szła. Miała taką ładną sukienkę, pięknie upięte włosy i w ogóle, cała promieniała! Patrzyłem na nią chyba jakimś dziwnym wzrokiem, bo zauważyłem, że trochę się czerwieni, jakby się głupio poczuła. Wreszcie weszła do restauracji. Usiadła obok mnie i przywitała się z uśmiechem. Zatkało mnie i patrzyłem na nią z uśmiechem przez dłuższą chwilę. Wreszcie zaczęła rozmowę.
- Miło tu, nie sądzisz? - spytała.
- Tak tak, tak... tak.
- I... jest ładna pogoda.
- Tak tak, tak... tak.
Ta rozmowa wcale się nie układała. Nagle zauważyłem Annę kryjącą się za wielką rośliną w restauracji, która znajdowała się zaraz za Elsą. Przykłada palec do ust. Ręką wskazuje menu. Chyba chcę mi pomóc.
- Elso, masz na coś ochotę? - mówię to spokojniej. Oby tak dalej.
- Co masz na myśli? - nagle przestała się uśmiechać.
- Chodzi mi o jedzenie. O nic innego!
- Ach, tak. Wiedziałam.
Zapadła niezręczna cisza. Spojrzałem na roślinę. Anna znów pokazuje menu.
- Więc na co ma ochotę Wasza Wysokość? - pytam najspokojniej jak się da.
- Cokolwiek. - Odpowiada. Ma taki piękny uśmiech.
- No cóż...Kelner! Dwie porcje Algidy poproszę.
- Skąd wiedziałeś, że uwielbiam Algidę?! Yyy... To znaczy... Bardzo chętnie zjem z tobą Algidę. Po królewsku.
Oboje wybuchamy śmiechem. Nie minęła nawet minuta, a kelner przynosi nam dwie porcje świeżej Algidy prosto z drzewa :). Zjadamy ją spokojnie, jak to Elsa nazwała, po królewsku.
- W tej restauracji mają naprawdę dobrą Algidę, nieprawdaż, Wasza Królewska Mość? - pytam rozpoczynając rozmowę.
- Zgadzam się z tobą. - Odpowiada.
- Zapomniałem Waszej Wysokości...
- Nie nazywaj mnie tak! Błagam. Nazywaj mnie po prostu Elsa.
- No więc, Elso, zapomniałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz.
Anna uśmiecha się, podnosi palec do góry na gest "dobrze" i przytakuję.
- Och, dziękuję. - Rumieni się i chowa twarz w dłoniach.
- Czemu chowasz tak promienne oblicze w swoich dłoniach? - pytam zdejmując jej ręce z twarzy.
Przez chwilę patrzymy sobie z uśmiechami w oczy. Mógłbym tak przez cały czas. Nagle Elsa popatrzyła w inną stronę. Trochę jej to sprawiło kłopotu, bo znowu się rumieni. Popatrzyłem na Annę. Coś tam mamrocze. Nie rozumiem. Chyba coś o...krzakach? Znowu coś o krzakach. To dziwne. Ale skoro Anna tak mówi...
- Elso czy chcesz...Chociż nic, to głupie... - nie będę tego robił. Nie na pierwszej randce.
- Mów, mów. Spokojnie.
- Czy nie chciałabyś iść ze mną w krzaki?
- Krzaki? Ale, że krzaki?
- No tak...to znaczy, że nie..hehe. Wiesz co? Robi się późno. Ja już pójdę, cześć!
Wstaję i idę do Anny.
- Mówiłam "popraw kłaki", a nie "Idź z nią w krzaki debilu!
- Och naprawdę?
Wracam do siebie. Coś chyba nie wyszło.
- Jack
Przygotowania
Hejo,
Dziś rano Jack nie zachowywał się normalnie tylko tańczył taniec radości, tylko gdy przechodziła obok Elsa uspokajał się. Więc postanowiłam porozmawiać z Elsą. Zapukałam do jej drzwi.
- Proszę - powiedziała swoim królewskim głosem - och to ty siostrzyczko, co się stało?
- Czy chciałabyś mi coś powiedzieć? - nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Och, tak siostrzyczko. Jack zaprosił mnie dziś na kolację i nie wiem w co się ubrać żeby mu się spodobać.
- Pomogę ci.
- O tak proszę cię.
- Może zrób sobie jakąś suknie.
- To dobry pomysł, ale jaką? Tyle to ja sama wiem.
- Może jakąś super seksowną.
- O nie, nie chce żeby pomyślał, że jestem jakąś lalusią. A teraz zmykaj bo muszę sobie zrobić suknie.
- Okej. - wychodząc usłyszałam jak Elsa czaruje.
Jack nie wiadomo kiedy zjawił się w tym samym korytarzu. Poprosił mnie o pomoc w przygotowaniach do kolacji. Czemu wszyscy proszą tylko mnie? W sumie lubię pomagać.
Spytał mnie jak ma się przygotować, żeby zwrócić uwagę Elsy.
- Wyczaruj sobie jakiś garnitur. Najlepiej z niebieską muchą, to ulubiony kolor Elsy.
- Gdybym tylko umiał...
- Facet, nie świruj. Wystarczy pomachać ręką. O tak - pokazuję mu gest majestatycznego machnięcia dłonią - Elsa robiła tak wiele razy. Pomyśl jak chcesz wyglądać i machnij - powtarzam gest.
Jack macha ręką, ale nic się nie dzieje.
- To bez sensu - mówi.
-Nie łam się! Spróbuj ponownie - powtarzam gest jeszcze co najmniej dziesięć razy. - No dalej!
Po kilku próbach w końcu się udaje. Mój kochany (prawie)szwagier wygląda co najmniej bosko (Wolę Kristoffa)! Ma na sobie białą koszulę, chyba ze śniegu, jasnoniebieskie spodnie i marynarkę oraz niebieską muszkę. Butów oczywiście brak, jak zawsze.
- Zrób wyjątek i załóż buty! - krzyczę. - Robisz wiochę!
- Nie! To mój znak rozpoznawczy! - odkrzykuje.
- Zakładaj! - podnoszę jego laskę z podłogi. - Bo ci to zabiorę!
- No dobra, dobra! Ale oddaj laskę!
Jednym ruchem wyczarowuje piękne lodowe lakierki. Wreszcie mogę oddać mu zdobycz.
Nakazuję mu udać się do restauracji i zamówić Algidę jako przystawkę. To ulubione danie Elsy. Jack odchodzi, a ja do niej zmierzam. Siedzi w pokoju. Wole jej nie przeszkadzać. Musi się nacieszyć chwilą.
Zaraz czeka ją randka z facetem jej snów!
- Anna ♥
Dziś rano Jack nie zachowywał się normalnie tylko tańczył taniec radości, tylko gdy przechodziła obok Elsa uspokajał się. Więc postanowiłam porozmawiać z Elsą. Zapukałam do jej drzwi.
- Proszę - powiedziała swoim królewskim głosem - och to ty siostrzyczko, co się stało?
- Czy chciałabyś mi coś powiedzieć? - nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Och, tak siostrzyczko. Jack zaprosił mnie dziś na kolację i nie wiem w co się ubrać żeby mu się spodobać.
- Pomogę ci.
- O tak proszę cię.
- Może zrób sobie jakąś suknie.
- To dobry pomysł, ale jaką? Tyle to ja sama wiem.
- Może jakąś super seksowną.
- O nie, nie chce żeby pomyślał, że jestem jakąś lalusią. A teraz zmykaj bo muszę sobie zrobić suknie.
- Okej. - wychodząc usłyszałam jak Elsa czaruje.
Jack nie wiadomo kiedy zjawił się w tym samym korytarzu. Poprosił mnie o pomoc w przygotowaniach do kolacji. Czemu wszyscy proszą tylko mnie? W sumie lubię pomagać.
Spytał mnie jak ma się przygotować, żeby zwrócić uwagę Elsy.
- Wyczaruj sobie jakiś garnitur. Najlepiej z niebieską muchą, to ulubiony kolor Elsy.
- Gdybym tylko umiał...
- Facet, nie świruj. Wystarczy pomachać ręką. O tak - pokazuję mu gest majestatycznego machnięcia dłonią - Elsa robiła tak wiele razy. Pomyśl jak chcesz wyglądać i machnij - powtarzam gest.
Jack macha ręką, ale nic się nie dzieje.
- To bez sensu - mówi.
-Nie łam się! Spróbuj ponownie - powtarzam gest jeszcze co najmniej dziesięć razy. - No dalej!
Po kilku próbach w końcu się udaje. Mój kochany (prawie)szwagier wygląda co najmniej bosko (Wolę Kristoffa)! Ma na sobie białą koszulę, chyba ze śniegu, jasnoniebieskie spodnie i marynarkę oraz niebieską muszkę. Butów oczywiście brak, jak zawsze.
- Zrób wyjątek i załóż buty! - krzyczę. - Robisz wiochę!
- Nie! To mój znak rozpoznawczy! - odkrzykuje.
- Zakładaj! - podnoszę jego laskę z podłogi. - Bo ci to zabiorę!
- No dobra, dobra! Ale oddaj laskę!
Jednym ruchem wyczarowuje piękne lodowe lakierki. Wreszcie mogę oddać mu zdobycz.
Nakazuję mu udać się do restauracji i zamówić Algidę jako przystawkę. To ulubione danie Elsy. Jack odchodzi, a ja do niej zmierzam. Siedzi w pokoju. Wole jej nie przeszkadzać. Musi się nacieszyć chwilą.
Zaraz czeka ją randka z facetem jej snów!
- Anna ♥
niedziela, 15 czerwca 2014
Miła propozycja.
Witajcie,
Wczoraj Jack zaprosił mnie na podwieczorek. Zachowywał się nieco dziwnie. Jakby chciał mi coś powiedzieć, coś wyznać... i muszę przyznać, że miałam na to nadzieję. Jednak skończyło się na tym, że zostawił mnie w ogrodzie i uciekł. Trochę mnie to zasmuciło... no dobrze, zasmuciło mnie to na tyle, że gdy wróciłam do pokoju...zrobiła się tam mała śnieżyca. Miałam nadzieję, że Jack coś do mnie czuje, a on tylko...z resztą nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Raz wydaje mi się, że patrzy na mnie tak...tak jakby...coś do mnie...och, a potem ucieka na dach. Trochę mnie to martwi. Zmartwiło mnie to jeszcze bardziej kiedy nie pojawił się na kolacji, ani dzisiaj na śniadaniu. Znów ogarnęło mnie dziwne uczucie. "Czy czuje to samo co ja?" - pomyślałam. - "Czy w jego pokoju też zrobiła się mała śnieżyca...? Może jednak coś...może jednak...". Ale nie mam czasu na takie przemyślenia. Czeka mnie dużo nudnej pracy. Ale... może, gdy uporam się z częścią pójdę zobaczyć czy z Jack'iem wszystko w porządku...? "Tak to dobra decyzja" - pomyślałam i zabrałam się za podpisywanie oświadczeń o wprowadzenie nowego rodzaju zarządzania politycznego.
O dwunastej skończyłam część roboty. "Dobra, co postanowiłaś? Że pójdziesz do Jack'a... Tak, to będzie trudne. Ale musisz to zrobić..." - powiedziałam sobie w duchu i nagle poczułam, że kartka, którą trzymałam pokrywa się lekkim szronem. "O nie! Tylko nie to!". Dało mi to do zrozumienia jak bardzo się boję. Tak, boję się. Co mam powiedzieć Jack'owi? Jak on zareaguje? Co się stanie, jeśli nie wytrzymam i zrobię coś złego...?
- Elsuś, jesteś zajęta? - Anna uchyliła drzwi.
Szybko odłożyłam oszronioną kartkę i przykrywając ją innymi powiedziałam:
- Nie, nie. Co się stało?
Anna zbliżyła się i usiadła na krześle obok.
- W zasadzie nic. Tylko, że Jack nie wychodzi z pokoju od kilkunastu godzin. Może mogłabyś do niego...
- Właśnie to planowałam. - odrzekłam czując narastający chłód w całym ciele.
Anna uśmiechnęła się, wstała i wychodząc rzekła:
- To ja Wam nie będę przeszkadzać.
W chwili kiedy zamknęła drzwi, poręcze krzesła, na którym opierałam ręce zmieniły się w gruby lód. Szybko wstałam i nacisnęłam na klamkę drzwi. Ręce okropnie mi się trzęsły, a ona pokryła się szronem. Szłam powoli korytarzem ledwo trzymając się na nogach. Po chwili doszłam do pokoju Jack'a. Przysunęłam dłoń do białych drzwi i...zapukałam cichutko. Przez chwilę nic się nie działo. Myślałam, że zaraz eksploduję mnóstwem śnieżynek. Już chciałam odejść, gdy drzwi uchyliły się lekko. Stał w nich Jack. Był jeszcze bardziej blady niż zwykle, miał rozczochrane włosy, a ubrany był wyłącznie w długie, jasne spodnie.
- Elsa...? - powiedział drżącym głosem. - Proszę, wejdź.
Usiedliśmy na łóżku. Zbierając wszystkie siły odezwałam się:
- Wszystko w porządku?
On zwiesił głowę i westchnął:
- Tak, raczej tak... Przepraszam Cię za wczoraj. Po prostu...
Z spod sufitu zleciało na łóżko kilka drobnych śnieżynek. Położyłam dłoń na jego dłoni. Była zimna, lodowata, tak samo jak moja.
- Spokojnie. - powiedziałam. - Mi możesz zaufać. Jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć.
- Elso...wszystko jest w porządku, ja chciałem tylko...
Spojżał mi prosto w oczy. Były takie magiczne...czułam, że mogę wpatrywać się w nie bez przerwy.
- Chciałem...
- Tak...? - spróbowałam dodać mu odwagi.
- Elso...czy zechciałabyś....zjeść ze mną... jutro...ze mną? Kolację?
Lekko mnie zatkało.
- Słucham...?
Jack westchnął, wstał wyciągnął białą różę z wazonu na szafce przy łóżku i wręczając mi ją powiedział:
- Czy zechciałabyś zjeść ze mną jutro kolację?
Serce zaczęło walić mi chyba mialiardy razy na sekundę.
- Tak. Tak, oczywiście. - odrzekłam, uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdy tylko zamknęłam się w sypialni, zaczęłam skakać z radości jak dziecko. "Wiedziałam! Wiedziałam!" - pomyślałam. Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy - zasnęłam.
- Elsa.
Wczoraj Jack zaprosił mnie na podwieczorek. Zachowywał się nieco dziwnie. Jakby chciał mi coś powiedzieć, coś wyznać... i muszę przyznać, że miałam na to nadzieję. Jednak skończyło się na tym, że zostawił mnie w ogrodzie i uciekł. Trochę mnie to zasmuciło... no dobrze, zasmuciło mnie to na tyle, że gdy wróciłam do pokoju...zrobiła się tam mała śnieżyca. Miałam nadzieję, że Jack coś do mnie czuje, a on tylko...z resztą nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Raz wydaje mi się, że patrzy na mnie tak...tak jakby...coś do mnie...och, a potem ucieka na dach. Trochę mnie to martwi. Zmartwiło mnie to jeszcze bardziej kiedy nie pojawił się na kolacji, ani dzisiaj na śniadaniu. Znów ogarnęło mnie dziwne uczucie. "Czy czuje to samo co ja?" - pomyślałam. - "Czy w jego pokoju też zrobiła się mała śnieżyca...? Może jednak coś...może jednak...". Ale nie mam czasu na takie przemyślenia. Czeka mnie dużo nudnej pracy. Ale... może, gdy uporam się z częścią pójdę zobaczyć czy z Jack'iem wszystko w porządku...? "Tak to dobra decyzja" - pomyślałam i zabrałam się za podpisywanie oświadczeń o wprowadzenie nowego rodzaju zarządzania politycznego.
O dwunastej skończyłam część roboty. "Dobra, co postanowiłaś? Że pójdziesz do Jack'a... Tak, to będzie trudne. Ale musisz to zrobić..." - powiedziałam sobie w duchu i nagle poczułam, że kartka, którą trzymałam pokrywa się lekkim szronem. "O nie! Tylko nie to!". Dało mi to do zrozumienia jak bardzo się boję. Tak, boję się. Co mam powiedzieć Jack'owi? Jak on zareaguje? Co się stanie, jeśli nie wytrzymam i zrobię coś złego...?
- Elsuś, jesteś zajęta? - Anna uchyliła drzwi.
Szybko odłożyłam oszronioną kartkę i przykrywając ją innymi powiedziałam:
- Nie, nie. Co się stało?
Anna zbliżyła się i usiadła na krześle obok.
- W zasadzie nic. Tylko, że Jack nie wychodzi z pokoju od kilkunastu godzin. Może mogłabyś do niego...
- Właśnie to planowałam. - odrzekłam czując narastający chłód w całym ciele.
Anna uśmiechnęła się, wstała i wychodząc rzekła:
- To ja Wam nie będę przeszkadzać.
W chwili kiedy zamknęła drzwi, poręcze krzesła, na którym opierałam ręce zmieniły się w gruby lód. Szybko wstałam i nacisnęłam na klamkę drzwi. Ręce okropnie mi się trzęsły, a ona pokryła się szronem. Szłam powoli korytarzem ledwo trzymając się na nogach. Po chwili doszłam do pokoju Jack'a. Przysunęłam dłoń do białych drzwi i...zapukałam cichutko. Przez chwilę nic się nie działo. Myślałam, że zaraz eksploduję mnóstwem śnieżynek. Już chciałam odejść, gdy drzwi uchyliły się lekko. Stał w nich Jack. Był jeszcze bardziej blady niż zwykle, miał rozczochrane włosy, a ubrany był wyłącznie w długie, jasne spodnie.
- Elsa...? - powiedział drżącym głosem. - Proszę, wejdź.
Usiedliśmy na łóżku. Zbierając wszystkie siły odezwałam się:
- Wszystko w porządku?
On zwiesił głowę i westchnął:
- Tak, raczej tak... Przepraszam Cię za wczoraj. Po prostu...
Z spod sufitu zleciało na łóżko kilka drobnych śnieżynek. Położyłam dłoń na jego dłoni. Była zimna, lodowata, tak samo jak moja.
- Spokojnie. - powiedziałam. - Mi możesz zaufać. Jeśli coś jest nie tak, możesz mi powiedzieć.
- Elso...wszystko jest w porządku, ja chciałem tylko...
Spojżał mi prosto w oczy. Były takie magiczne...czułam, że mogę wpatrywać się w nie bez przerwy.
- Chciałem...
- Tak...? - spróbowałam dodać mu odwagi.
- Elso...czy zechciałabyś....zjeść ze mną... jutro...ze mną? Kolację?
Lekko mnie zatkało.
- Słucham...?
Jack westchnął, wstał wyciągnął białą różę z wazonu na szafce przy łóżku i wręczając mi ją powiedział:
- Czy zechciałabyś zjeść ze mną jutro kolację?
Serce zaczęło walić mi chyba mialiardy razy na sekundę.
- Tak. Tak, oczywiście. - odrzekłam, uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Gdy tylko zamknęłam się w sypialni, zaczęłam skakać z radości jak dziecko. "Wiedziałam! Wiedziałam!" - pomyślałam. Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy - zasnęłam.
- Elsa.
sobota, 14 czerwca 2014
Ciasteczka + nieudana próba...
Lasencja.
Postanowiłem zrobić dzisiaj ciasteczka. Jak wszyscy wiedzą, ja nie umiem robić ciastek. To mi jednak wcale nie przeszkodziło.
Rano udałem się do pałacowej kuchni i w imieniu królowej (Elsa mnie zabiję) poprosiłem o naukę robienia owych ciastek. Dostałem przepis i składniki. Oprócz tego jedna z doświadczonych kucharek stała przy mnie i dokładnie mówiła co robić. Po dwóch godzinach ciastka były gotowe. Była to godzina trzynasta. Zaprosiłem Else na podwieczorek w pałacowym ogrodzie. Myślałem, że Anna i Kristoff też przyjdą, ale byli w lesie. Około godziny piętnastej spotkaliśmy się na miejscu. Elsa miała na sobie nową suknie. Wyglądała tak piękn...ekhem, ekhem do rzeczy... Ciastka jej bardzo smakowały.
Byłem z Elsą sam na sam. Rozmawialiśmy trochę. Na przykład o moich ciastkach, byciu królową itp. Postanowiłem, że zaproszę ją jutro na kolacje. Muszę się przyznać, że układałem tę rozmowę już tydzień... Pomyślałem: "Zrobię to! Tym razem na pewno się uda! Nie jestem babą, nie stchórzę!" Podszedłem do niej, usiadłem, spojrzałem w oczy...
- Jack, dobrze się czujesz? - spytała nagle Elsa, wyrywając mnie z transu.
- Tak, tak, wszystko w porządku. Po prostu miałem cię spytać czy nie zechciałabyś...ten, no... - musi się udać!
- O co chodzi? - patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Czy nie zechciałabyś...nie zechciałabyś...no wiesz...yyy...ten tego...no...- nie rozumiem czemu mój jęzor zaczął się plątać sam z siebie. No błagam!
- Jack? - zaczęła patrzeć na mnie jak na jakąś ofiarę. Nie jestem ofiarą! Uda się!
- Czy ty Elso nie zechciałabyś zjeść ostatniego ciastka? - wcisnąłem jej talerz w dłonie i uciekłem na dach.
Tak. Jestem ofiarą.
Spojrzałem na ogród półokiem. Elsa ma minę jakby była czymś rozczarowana. To ja jestem rozczarowany tym dniem. Jestem debilem przez duże "D". :c
"Okej koniec użalania się nad sobą, trzeba jej poszukać." - pomyślałem. Tak też zrobiłem. Ostatni raz widziałem jak siedziała z talerzem ciastek w ogrodzie.
Teraz jej tam nie ma.
-Jack
Postanowiłem zrobić dzisiaj ciasteczka. Jak wszyscy wiedzą, ja nie umiem robić ciastek. To mi jednak wcale nie przeszkodziło.
Rano udałem się do pałacowej kuchni i w imieniu królowej (Elsa mnie zabiję) poprosiłem o naukę robienia owych ciastek. Dostałem przepis i składniki. Oprócz tego jedna z doświadczonych kucharek stała przy mnie i dokładnie mówiła co robić. Po dwóch godzinach ciastka były gotowe. Była to godzina trzynasta. Zaprosiłem Else na podwieczorek w pałacowym ogrodzie. Myślałem, że Anna i Kristoff też przyjdą, ale byli w lesie. Około godziny piętnastej spotkaliśmy się na miejscu. Elsa miała na sobie nową suknie. Wyglądała tak piękn...ekhem, ekhem do rzeczy... Ciastka jej bardzo smakowały.
Byłem z Elsą sam na sam. Rozmawialiśmy trochę. Na przykład o moich ciastkach, byciu królową itp. Postanowiłem, że zaproszę ją jutro na kolacje. Muszę się przyznać, że układałem tę rozmowę już tydzień... Pomyślałem: "Zrobię to! Tym razem na pewno się uda! Nie jestem babą, nie stchórzę!" Podszedłem do niej, usiadłem, spojrzałem w oczy...
- Jack, dobrze się czujesz? - spytała nagle Elsa, wyrywając mnie z transu.
- Tak, tak, wszystko w porządku. Po prostu miałem cię spytać czy nie zechciałabyś...ten, no... - musi się udać!
- O co chodzi? - patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Czy nie zechciałabyś...nie zechciałabyś...no wiesz...yyy...ten tego...no...- nie rozumiem czemu mój jęzor zaczął się plątać sam z siebie. No błagam!
- Jack? - zaczęła patrzeć na mnie jak na jakąś ofiarę. Nie jestem ofiarą! Uda się!
- Czy ty Elso nie zechciałabyś zjeść ostatniego ciastka? - wcisnąłem jej talerz w dłonie i uciekłem na dach.
Tak. Jestem ofiarą.
Spojrzałem na ogród półokiem. Elsa ma minę jakby była czymś rozczarowana. To ja jestem rozczarowany tym dniem. Jestem debilem przez duże "D". :c
"Okej koniec użalania się nad sobą, trzeba jej poszukać." - pomyślałem. Tak też zrobiłem. Ostatni raz widziałem jak siedziała z talerzem ciastek w ogrodzie.
Teraz jej tam nie ma.
-Jack
piątek, 13 czerwca 2014
Trochę o kimś jeszcze.
Witajcie,
Jestem Elsa. Mieszkam w Arendelle razem z siostrą Anną, jej chłopakiem Kristoffem i Jack'iem - moim przyjacielem. Niestety jestem królową i mam mnóstwo spraw na głowie. Jednak siostra wybłagała mnie na kolanach, żebym razem z nią i Jack'iem prowadziła bloga, opisującego nasze życie.
Oprócz bycia królową jestem dość normalna...prócz jednego szczegółu. Mam moc...umiem panować nad śniegiem i lodem. Tak samo zresztą jak Jack. On jednak używa do tego swojej laski. Cóż...wspólna moc, to coś co nas łączy...i myślę, że to nas do siebie bardzo przyciąga. Poza tym...jest taki przysto...och, nie, nie co ja gadam...! No dobrze...więc muszę przyznać, że jest w nim coś, co... sprawia, że...gdy jest blisko czuję się tak...dziwnie. Nie wiem dokładnie dlaczego. Nigdy wcześniej nie doznałam takiego uczucia...
Jeśli chodzi o mój wygląd...jestem szczupła, mam jasne włosy, które zwykle upinam w warkocz i niebieskie oczy. Chodzę w długich, niebieskich sukniach. Cóż, nie wiem co jeszcze powiedzieć. Myślę, że z czasem poznacie mnie bliżej.
- Elsa.
Jestem Elsa. Mieszkam w Arendelle razem z siostrą Anną, jej chłopakiem Kristoffem i Jack'iem - moim przyjacielem. Niestety jestem królową i mam mnóstwo spraw na głowie. Jednak siostra wybłagała mnie na kolanach, żebym razem z nią i Jack'iem prowadziła bloga, opisującego nasze życie.
Oprócz bycia królową jestem dość normalna...prócz jednego szczegółu. Mam moc...umiem panować nad śniegiem i lodem. Tak samo zresztą jak Jack. On jednak używa do tego swojej laski. Cóż...wspólna moc, to coś co nas łączy...i myślę, że to nas do siebie bardzo przyciąga. Poza tym...jest taki przysto...och, nie, nie co ja gadam...! No dobrze...więc muszę przyznać, że jest w nim coś, co... sprawia, że...gdy jest blisko czuję się tak...dziwnie. Nie wiem dokładnie dlaczego. Nigdy wcześniej nie doznałam takiego uczucia...
Jeśli chodzi o mój wygląd...jestem szczupła, mam jasne włosy, które zwykle upinam w warkocz i niebieskie oczy. Chodzę w długich, niebieskich sukniach. Cóż, nie wiem co jeszcze powiedzieć. Myślę, że z czasem poznacie mnie bliżej.
- Elsa.
Lasencja.
Laska! (cześć)
No tak więc Jack jestem. Umiem latać i mam 300 lat. Kocham dzieci. Nie, nie jestem pedofilem zboczuchy ._. Kocham się w jednej kobiecie. Ale to tak bardziej osobista sprawa... Mam białe włosy, mały nos i usta. Mało osób mnie widzi, co sprawia, że jestem ciut samotny.
To tyle z mojej strony.
Pa
-Jack
No tak więc Jack jestem. Umiem latać i mam 300 lat. Kocham dzieci. Nie, nie jestem pedofilem zboczuchy ._. Kocham się w jednej kobiecie. Ale to tak bardziej osobista sprawa... Mam białe włosy, mały nos i usta. Mało osób mnie widzi, co sprawia, że jestem ciut samotny.
To tyle z mojej strony.
Pa
-Jack
Witamy!
Hejo,
Jestem Anka. Jestem księżniczką Arendelle. Wraz z moją siostrą Elsą i Jack'iem będziemy wam pisać co się u nas dzieje.
Wszyscy mieszkamy w Arendelle, ja mam chłopaka Kristoffa odkąd Elsa wróciła do Arendelle z LodowegoWierchu (dzięki mnie c:). Elsa znalazła sobie przyjaciela Jack'a i bardzo go lubie, mam nadzieje, że zostaną parą. Teraz musze kończyć, bo idę z Kriss'em do portu.
- Anka
Jestem Anka. Jestem księżniczką Arendelle. Wraz z moją siostrą Elsą i Jack'iem będziemy wam pisać co się u nas dzieje.
Wszyscy mieszkamy w Arendelle, ja mam chłopaka Kristoffa odkąd Elsa wróciła do Arendelle z LodowegoWierchu (dzięki mnie c:). Elsa znalazła sobie przyjaciela Jack'a i bardzo go lubie, mam nadzieje, że zostaną parą. Teraz musze kończyć, bo idę z Kriss'em do portu.
- Anka
Subskrybuj:
Posty (Atom)