Witajcie,
Wczoraj na zamku odbył się bal zaręczynowy. Zaprosiłam mnóstwo gości z pobliskich królestw. Zaczęli się zbierać już od rana, choć bal zaplanowany był dopiero na wieczór. Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam, szybo zarzuciłam szlafrok, przeczesałam włosy i otworzyłam. Na szczęście była to tylko Anka. Zatrzasnęła drzwi, pociągnęła mnie na łóżko - żebyśmy usiadły.
- Elso, Elso, Elso...! Ja nie wiem czemu, ale...Elso, och, Elso!
Położyłam dłoń na jej rozdygotanym ramieniu.
- Spokojnie, Aniu. Co się stało?
Anna wzięła głęboki oddech i powiedziała tym razem spokojnie.
- Przed wrotami stoi Roszpunka i wrzeszczy.
- Słucham?!
Uśmiechnęła się lekko.
- Ona wiesz...chyba trochę podkochuje się w Jack'u. Ciągle krzyczy, żeby do niej zszedł.
Trochę mnie zamurowało. Roszpunka była naszą kuzynką, znałyśmy się od małego.
- Przecież ona ma męża. - odrzekłam udając zupełny spokój. Tak naprawdę martwiłam się. Czy Jack też coś do niej czuje?
- No tak. - powiedziała Anna. - Ale Jack zawsze jej się podobał. I uważaj, pewnie przez cały czas będzie próbowała, no wiesz...z nim flirtować.
Poszewka kołdry, na której opierałyśmy ręce zrobiła się nagle bardzo zimna. Anna spojrzała na mnie z uśmiechem, jednak w jej oczach dało się wykryć lekki niepokój - boi się, że przez stres znowu zepsuję przyjęcie?
- Spokojnie, Elsuś. - powiedziała. - Jack poprosił straż żeby jej na razie nie wpuszczali i zamknął się w sypialni. On nawet nie chce z nią gadać.
Uśmiechnęłam się lekko. Anna wstała.
- Ubierz się lepiej, zaczynają zjeżdżać goście.
- Jak to? Mieli przyjechać najwcześniej po południu!
Anna wzruszyła ramionami i wyszła.
Godzinę potem zeszłam na dół. Rozkazałam wpuścić Roszpunkę. Mogłaby źle o nas pomyśleć. Gdy tylko wpuszczono ją do środka, wbiegła krzycząc na cały pałac:
- Jack! Jaaaack! Gdzie jesteś?
Nie zauważała mnie przez długi czas, choć stałam dokładnie przed nią więc postanowiłam sama zacząć rozmowę:
- Witaj. - powiedziałam jak najmilszym tonem. Ona podskoczyła ze strachu i widząc mnie powiedziała:
- Och, Elsa! Nie strasz mnie, błagam! Jej, jak ty się...zmieniłaś... Wyglądasz naprawdę...
Lekko się skrzywiła.
- ...ładnie. A w ogóle...wiesz gdzie może być Jack? - dokończyła i znów zaczęła się rozglądać.
Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem. Chyba wyszedł do ogrodu. Może chciałabyś zobaczyć się z Anną? Pogratulować...?
Roszpunka zrobiła minę jakby w ogóle nie wiedziała o co mi chodzi. Po chwili powiedziała:
- Ach, no tak! Wiesz...może potem. Najpierw chciałabym poszukać Jack'a. Em...to pa!
Wyszła z zamku. "Uff..." - pomyślałam. Nagle poczułam od tyłu zimny powiew.
- Jack?
Odwróciłam się automatycznie. Za mną stał Jack uśmiechając się.
- Dzięki. - powiedział podchodząc do mnie. - Znudziło mi się ukrywanie się przed nią.
Odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy tak chwilę patrząc na siebie.
- Em... Co tam? - zaśmiał się nerwowo Jack.
- Nic... - odpowiedziałam rumieniąc się lekko. Spuściłam głowę. Jaka ta rozmowa była ciekawa...
Nagle Jack złapał mnie za rękę.
- Chciałem Cię o coś zapytać.
Spojrzałam mu w oczy.
- Czy zechciałabyś pójść ze mną...och...no, ten. Na bal?
Uśmiechnęłam się.
- Oczywiście.
Jack widocznie się ucieszył.
- Super. To...ja już pójdę. Do zobaczenia wieczorem.
Wróciłam do pokoju powstrzymując się żeby nie zacząć śpiewać ze szczęścia. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam tworzyć sobie sukienkę. Gdy skończyłam położyłam ją ostrożnie na łóżku. Była biało - niebieska z krótkim, lodowym rękawkiem, do pasa pokryta ślicznymi, maleńkimi śnieżynkami, a na dole śnieżnobiała z wycięciem z jednej strony. "Chyba może być." - pomyślałam.
Przed samym balem - około 17:30 zeszłam do sali głównej, powitać i porozmawiać z gośćmi. Była tam Merida, Czkawka, Astrid i Strażnicy (nie licząc Jack'a). Niestety gdzieś mi się zawieruszyła Roszpunka, nie wiedziałam co robi, ani gdzie jest. Jack'a też nigdzie nie było. Poczułam, że ogarnia mnie chłód. Moje dłonie zrobiły się lodowate...
- Elsa! W końcu Cię znalazłam! - z tłumu gości wyłoniła się Anna.
- Wiesz może gdzie jest Roszpunka? - zapytałam z niepokojem.
- Tak, spokojnie. - odrzekła siostra. - Szuka Jack'a gdzieś przy bufecie.
- No, a...gdzie on jest?
Poczułam na ramieniu chłodną dłoń.
- Tutaj. - szepnął mi do ucha Jack.
Położyłam ręce na biodrach.
- Już drugi raz mnie dzisiaj straszysz.
- Oj, niech Wasza Królewska Mość wybaczy. - uśmiechnął się Jack ujmując moje dłonie.
Anna wrzasnęła mi nagle nad uchem:
- To ja Wam nie będę przeszkadzać! Pa!
Jack poprowadził mnie w jeden z rogów sali.
- Gdzie byłeś? - zapytałam. - Widziałeś się z Roszpunką?
- Nie. Spokojnie, nie znajdzie nas. - powiedział Jack spokojnym głosem lekko przejeżdżając ręką po moich włosach.
- W ogóle... ona się chyba w tobie zakochała, wiesz? - uśmiechnęłam się krzywo.
- Tak, niestety wiem. Jak spotkała mnie pierwszy raz uznała, że jesteśmy sobie przeznaczeni i od tamtego czasu tylko jak mnie spotka, zaczyna za mną łazić.
Westchnęłam.
- Ale ty nic do niej... - zaczęłam, ale Jack mi przerwał zbliżając się do mnie, tak jak wtedy w sypialni:
- Absolutnie. Ale teraz nie rozmawiajmy już o niej. Jeśli o mnie chodzi możemy w ogóle nie rozmawiać...
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Nagle usłyszałam głos.
- Jack?! Jack?! Co ty robisz z tą...?!
Był to głos mojej kuzynki. Jack przeczesał nerwowo ręką włosy.
- E...hej, Roszpunko. - wyjąkał. - Co ty tu robisz?
- Raczej co TY tu robisz?! - krzyknęła podchodząc do nas z wściekłą miną. - Elsa? O co tu chodzi? Mów, natychmiast!
Poczułam wściekłość. Jak ona może mi rozkazywać?! To ja tu jestem królową! Ja jej mogę kazać zrobić co mi się zachcę! Ja mogę wyrzucić ją stąd w każdej chwili! Ja! A ona nie ma prawa zabraniać mi niczego! Poczułam nagły chłód w całym ciele, moje ręce zrobiły się lodowate. Nie zdołałam nad tym zapanować. Z dłoni strzeliło mi nagle mnóstwo śnieżynek. Poczułam, że tracę kontrolę nad mocą, że zaraz zrobię coś złego...
Jack chwycił mnie za rękę. Też był lodowaty, ale kiedy mnie dotykał czułam się spokojniej. Roszpunka krzyknęła:
- Jack! Co to ma znaczyć?!
- Daj mi spokój. - powiedział Jack niezwykle opanowanym głosem. - I idź sobie, chcemy mieć dla siebie trochę prywatności.
Wybałuszyła oczy.
- Prywatności?! - wrzasnęła.
Tym razem ja zebrałam w sobie wszystkie siły i powiedziałam jak najbardziej spokojnym głosem:
- Tak, prywatności. A teraz rozkazuję Ci wyjechać z Arendelle. Chyba, że obiecasz zostawić nas w spokoju.
Zrobiła się cała czerwona. Tupnęła nogą i wybiegła na zewnątrz.
Odetchnęłam z ulgą.
Dochodziła już 3:00 w nocy. Wszyscy świetnie się nadal bawili, ale uznałam, że czas zakończyć bal. Właśnie postanowiłam wystąpić przed tłum gdy nagle usłyszałam dźwięk rozrywanego materiału i poczułam, że sukienka rozpruwa mi się od dołu. Odwróciłam się szybko. Za mną stał Jack. Trzymał laskę na skrawku mojej sukni. Widząc, że się odwróciłam szybko zabrał go i uśmiechnął się nerwowo rumieniąc się po same uszy.
- Och, cześć Elsa. C-co tam? -powiedział jąkając się lekko.
- Jack, czy to ty rozerwałeś mi sukienkę? - zapytałam, tak naprawdę dobrze znając odpowiedź. On widząc moją lekko groźną minę powiedział bardzo szybko na jednym oddechu:
- Notakalewidziszbojaniechciałemchciałemtylkozabaczyćczy...czyy...
Szybko pobiegłam do sypialni. "Chyba nikt nie zauważył." - pomyślałam. Ściągnęłam sukienkę. Małe rozcięcie na nogę zmieniło się w jedno wielkie rozcięcie na całą długość sukni. Świetnie...
Do pokoju weszła Anka.
- Elsa, co się stało? Czemu uciekłaś i postanowiłaś się rozebrać...?
Nie, wcale nie byłam całkiem naga, spokojnie. Usiadłam na łóżku.
- Jack rozdarł mi "przez przypadek" sukienkę. - westchnełam.
Anka zrobiła lekko zdziwioną minę.
- Matko, to co wyście robili... - zaczęła, ale przerwałam jej z uśmiechem wypychając ją za drzwi.
- Nie gadaj tylko pójdź do gości i powiedz, że nadszedł koniec przyjęcia. Dobranoc. - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
Teraz przez Jack'a straciłam śliczną sukienkę. Och, Ci faceci...same kłopoty z nimi...
-Elsa.
Ale podryw ^^
OdpowiedzUsuńJack, ale już mi szyć ŁADNIEJSZĄ sukienkę dla Elsy, bo nie będę oszczędzać sił na skopywaniu ci tyłka!
OdpowiedzUsuńMam pytanko co on zrobił z tą suknią że się spruła?
OdpowiedzUsuńPewnie położył przez przypadek łaskę na sukience Elsy, a gdy ona się poruszyła się rozprula, hehehe ;)
Usuń