Witajcie,
Dziś straże obudziły mnie o szóstej nad ranem dudniąc w drzwi mojej sypialni.
- Słucham? - otworzyłam je zapominając ubrać szlafrok.
- Wasza Wysokość. - ukłonił się jeden z nich w srebrnej zbroi. Przez chwile wgapiał się we wzorki przy dekolcie mojej koszuli nocnej, ale potrząsnął głową i powiedział:
- Złapaliśmy dziwnych przybyszy.
- Naprawdę?
Kiwnął głową.
- Proszę za mną, są w sali tronowej. - powiedział.
- Ee...chwileczkę. - powiedziałam. Pobiegłam się ubrać i chwilę potem zeszłam za mężczyznami do sali tronowej. W środku była siódemka ludzi. Na przedzie stała ta dziwna staruszka (znów z patelnią), obok niej mężczyzna z dziwną fryzurą i lutnią kłócący się z wyjątkowo skąpo ubraną szatynką, po lewej stronie stała rozglądając się dziewczyna może w wieku Anny, z rudymi, prostymi włosami, obok niej stał niski mężczyzna w różowych spodniach, za nim brunet wyglądający na biedaka, a z tyłu mężczyzna w cylindrze dumnie patrzący w sufit. Podeszłam nieco bliżej i odchrząknęłam.
- Kim jesteście?
Wszyscy zwrócili wzrok ku mnie. Biedak, obie kobiety, niski mężczyzna i ten w cylindrze ukłonili się. Staruszka i "dziwnofryzurowy" patrzyli na mnie niewzruszeni.
- Wasza Wysokość... - mężczyzna w cylindrze zbliżył się. - Przepraszamy za najście i... niepokojenie...
- Niepokojenie? - przerwałam mu. - Czyli u Was tak się nazywa kradzież?
Rudowłosa kobieta spojrzała na niego z niepokojem. Staruszka warknęła na mnie. Strażnicy unieśli broń, ale uspokoiłam ich gestem.
- Nie chcieliśmy kraść. - odezwała się rudowłosa. - Ale nie mieliśmy prowiantu.
- To Was nie usprawiedliwia. - odrzekłam. - Mogliście poprosić ludzi o prowiant, albo przyjść do pałacu.
Wszyscy oprócz staruszki pochylili głowy.
- Nikt nie będzie nam rozkazywał. - warknęła i podeszła do mnie.
Strażnicy otoczyli ją.
- Spokojnie. - powiedziałam i zwróciłam się do mężczyzny w cylindrze:
- Co robicie w Arendelle?
- Lecieliśmy na wyprawę...
- Lecieliście?
- No... - mężczyzna podrapał się po głowie. - Jestem wynalazcą...ale to nieważne. Zepsuł nam się pojazd i nie mieliśmy co zrobić. Nie mamy złych zamiarów.
Nagle staruszka ryknęła na całą salę:
- Wypuść nas ty zły tubylcu!!
Poprawiłam rękawiczki i powiedziałam:
- Możecie zatrzymać się w pokojach gościnnych. Tą staruszkę proszę do lochu.
- Nie, niech nie daje pani Babci do lochu! - krzyknął młodzieniec w różowych spodniach.
- Nie mam wyboru. - powiedziałam i odeszłam.
Szybko skierowałam się do Jack'a i o wszystkim mu opowiedziałam.
- Ee...chyba nigdy nie słyszałem o takich dziwakach.
- Ja też. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że przetrwamy z nimi w pałacu przez kilka dni.
- Jakby co to się ich wyrzuci. - Jack wzruszył ramionami. - Chciałaś pomóc, no ale cóż. Zobaczymy.
Kiwnęłam głową i poszłam opowiedzieć wszystko Annie.
- Chętnie ich poznam! - zawołała. - Gdzie nocują?
- Straże pokazały im jakieś pokoje gościnne...
- Ale super! Musimy z nimi pogadać!
- Dobrze, ale może jutro? Myślę, że powinni odpocząć.
Anna położyła mi się na kolanach.
- No to...musimy na razie pobawić się same. - powiedziała trzepocząc rzęsami.
- Co masz na myśli...? - zapytałam i po sekundzie dostałam ogromną poduszką.
- Elsa.
super kiedy napisze jack?? czy to przypadkiem nie krudowie?? super
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że przybysze nie narobią zbyt dużego zamieszania :) w poprzednim rozdziale już zaczęłam myśleć że Elsa jest w ciąży... Właśnie,a co z tym więźniem ? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńmi też się zdaje że to krudowie,a wogóle kiedy wreszcie się dowiemy czy to dziewczynka czy chłopczyk?Chodzi mi o anna
OdpowiedzUsuńZaraz... Babcia?! Ruda?! Chyba Krudowie.......... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje, hehehe. ;)
OdpowiedzUsuń