sobota, 14 lutego 2015

Walentynki!

Witajcie,
Dziś jak pewnie zauważyliście mamy Walentynki. W nocy Astrid, Czkawka i Merida wypłynęli, czy też wylecieli. Widocznie chcieli spędzić Walentynki w swoich domach. Nad ranem obudziła mnie Anna. Było jeszcze ciemno, Ale ona miała na sobie sukienkę i pelerynę podróżną.
- Jedziemy z Kristoff'em w góry. - szepnęła. - Może zatrzymamy się w twoim pałacu.
- A co z Leną? - zapytałam ledwo przytomna.
- Bierzemy ją ze sobą. Spokojnie ubrałam ją w cieplutkie ubranko i zawinęłam w chyba piętnaście kocy. - odrzekła i uśmiechnęła się ciepło. Po chwili dodała:
- Będziecie mieli z Jack'iem cały dzień.
Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Bawcie się dobrze, tylko uważajcie na siebie. - ucałowałam Annę w policzek, po czym wyszła, a ja z powrotem poszłam spać. Jakiś czas później obudził mnie znajomy głos.
- Śnieżynko... Wstajemy, dzisiaj Walentynki...
Uśmiechnęłam się.
- Pamiętałeś, naprawdę?
- Wątpiłaś we mnie? - Jack udał smutny ton.
Otworzyłam oczy i usiadłam.
- Ależ skądże. - odrzekłam i pocałowałam go. - A gdzie śniadanie do łóżka? - zaśmiałam się.
- Mam lepszy pomysł. - uśmiechnął się. - Co królowa powie na dwie porcje algidy prosto z drzewa?
Odpowiedziałam mu uśmiechem. Po chwili zeszliśmy do jadalni, a po romantycznym "śniadaniu" Jack pociągnął mnie do ogrodu.
- Właściwie to gdzie są Anna i Kristoff? - zapytał gdy przechadzaliśmy się ośnieżonymi alejkami.
- Pojechali z Leną w góry. - odrzekłam. - A co ty tak nagle się o nich martwisz?
- Bo zdziwiłem się, że jeszcze nikt nam nie przeszkodził. - Jack objął mnie i pocałował mnie mocno. - Elso... mam pewną propozycję.
- Słucham... - uśmiechnęłam się do niego figlarnie.
Nachylił się i wyszeptał mi do ucha:
- A może tak w krzaki...?
Jak pewnie się domyślacie zgodziłam się. Na razie Walentynki uznaję zatem za bardzo udane. :-)


- Elsa.



5 komentarzy: