Witajcie,
Wybaczcie, że tak dawno nikt się nie odzywał, ale było tu trochę zamieszania. Kristoff na początek wpadł już w totalną furię, rzucając wszystkim co wpadło mu w ręce. Najpierw nie było to nic (bardzo) groźnego, ale gdy znudziła mu się szafa, polazł do kuchni. A tam znalazł ostre przedmioty.
- AAAAAAAAAAAA!!!!!!! - wrzeszczała Anka gdy razem uciekałyśmy przed nim korytarzem. - Musisz go zamrozić!!!
- Co?! Nigdy!!
Anna zatrzymała się i oparła się o ścianę.
- No..dobra. To zamknij go w lochach. Dla bezpieczeństwa. Do czasu aż mu przejdzie. - wydyszała.
Po chwili kiwnęłam głową. Akurat zza rogu wyszedł Kristoff uśmiechając się strasznie.
- Dobra, panienki. Dalej nie uciekniecie, pobawimy się w... zbijaka! - zaśmiał się.
- Kristoff'ie. - podeszłam do niego ostrożnie. - Przykro mi, że muszę to zrobić, ale... - z trudem odebrałam mu nóż. - ...muszę zamknąć Cię w lochach.
- Co?! - spojrzał na mnie jakby chciał mnie zabić. - Chyba kpisz paniusiu. Zejdź mi z drogi.
- Ejjejejejje!! - z drugiej strony nadleciał Jack.
- Miałeś pilnować Leny! - syknęła Anna. On tylko machnął ręką i podszedł o Kristoff'a:
- Przeproś królową za pyskowanie. - powiedział.
- Nie krzywdzę niepełnosprawnych, odsuń się lepiej. - prychnął Kristoff.
Jack podwinął rękawy z zaciętą miną.
- Jack! - krzyknęłam na niego i złapałam go za rękę. - Straże!
Po pięciu sekundach pojawili się dwaj gwardziści.
- Proszę zabrać pana Kristoff'a. - powiedziałam. Spojrzeli na siebie zdziwieni, ale po chwili ukłonili się i wykonali rozkaz.
- Eej, Elsa dlaczego mnie powstrzymałaś? Ja chciałem go tylko sprać, no.. - jęczał Jack gdy wracaliśmy wszyscy do pokoju żeby zająć się Leną.
- Jack. - westchnęłam. Nie mogąc znaleźć dobrych słów w głowie pocałowałam go w policzek.
Pokiwał głową ze szczęśliwą miną i stwierdził:
- Dobra, rozumiem.
- Hej, maleńka... - Anna podeszła do kołyski i wyjęła córkę. - Tatuś chyba źle się czuję, ale nie martw się, na pewno mu przejdzie.
Lena spojrzała na nią i ziewnęła. Jack uśmiechnął się i pociągnął mnie na kocyk pod ścianą.
- Te, nic tu nie będziecie robić, nie myślcie o tym... - Ania spojrzała na Jack'a znad sterty pieluszek.
- Ależ nie myślimy. - odrzekł. - Przynajmniej ja.. - dodał szturchając mnie delikatnie.
Pokręciłam głową i wstałam.
- Wszystko dobrze? - zapytał Jack i też wstał.
- Boli mnie głowa... chyba pójdę do siebie. - uśmiechnęłam się do Anny i wyszłam. Jack oczywiście poleciał za mną.
- Hej, Śnieżynko, zaczekaj! - zawołał.
Zatrzymałam się i przewróciłam oczami.
- Jack, naprawdę nie czuję się najlepiej i nie mam ochoty na rozmowy.
- No... ja wiem, ja wiem. Ale mówiłaś, że boli Cię głowa i no i wiesz, ja nie mogę Cię zostawić samej kiedy boli Cię głowa...no rozumiesz... Elsuniu, kochanie moje, nap...
- Muszę odpocząć. Chcesz to możesz leżeć obok, ale mnie nie budź. - weszłam do sypialni i położyłam się na łóżku.
Usiadł przy mnie i pogładził mnie po włosach. Wzięłam głęboki oddech i ściągnęłam szlafrok. Jack delikatnie przykrył mnie kołdrą i pocałował.
Następne kilka dni spędziłam pomagając Annie, ale niestety nie czułam się za dobrze. Kristoff dalej szalał w celi więc o wypuszczeniu go nie było mowy. Wczoraj Jack prawie siłą przyniósł mnie do pokoju i położył w łóżku.
- I tu będziesz leżeć. - powiedział i zaczął chodzić przed łóżkiem jak gwardzista na warcie.
- To był rozkaz? - zapytałam.
- Widzę, że źle się czujesz, a to oznacza, że musisz odpoczywać. - odrzekł Jack. - I nie uciekaj nigdzie, bo przywiążę Cię do łóżka. - uśmiechnął się pod nosem.
- Nie mam tego w planach... - westchnęłam i zamknęłam oczy.
- Elsa.
Elsa zachorowała... Wracaj kochana do zdrowia! :***
OdpowiedzUsuńI ty Buraczku też xdd
Jack, Strażnik Elsowego Serca.
Elsa widze tak sama chora jak ja :/ Wracaj do zdrowia :*
OdpowiedzUsuńZdrowia i Anka pewnie smutna że Kristoff no wiesz..
OdpowiedzUsuńZdrowiej! A Kfistoff niech w końcu wraca do siebie
OdpowiedzUsuń