poniedziałek, 6 lipca 2015

Następne tajemnicze miejsce.

Witajcie,
Wczoraj wcześnie rano pożegnaliśmy się z Astrid i Czkawką i rozpoczęliśmy podróż do następnego tajemniczego miejsca.
- Tam pobędziemy dłużej. - powiedział Jack.
Uśmiechnęłam się i oparłam się o "burtę" sań. Pod nami, daleko, daleko zobaczyłam ogromne, oświetlone przez poranne słońce fale, a trochę bliżej nas pojedyncze, małe chmurki.
- Kocham Cię Jack. - westchnęłam, jednak powiedziałam to bardzo cicho, bardziej do siebie więc mnie nie usłyszał.
Lecieliśmy bardzo długo, wylądowaliśmy dopiero dziś nad ranem w małym zagajniku.
- Dużo tu krzaków. - Jack uśmiechnął się chytrze rozglądając się.
- Mhm. - chwyciłam go za rękę. - Ale chodźmy... tam gdzie mamy iść.
- Nie poznajesz? - zapytał Jack.
Wzruszyłam ramionami.
- Ciężko poznać, po drzewach i krzakach. - powiedziałam.
- No tak. - zaśmiał się Jack i poprowadził mnie przez las.
Szliśmy w ciszy jakiś czas, aż w końcu zza drzew wyłoniło się wzgórze, a na nim wielki zamek.
- Merida! - zawołałam dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jesteśmy w królestwie DunBroch.
- Brawo, Śnieżynko! - zaśmiał się Jack i pocałował mnie w policzek. - Hm... to wzgórze jest za duże dla Twoich delikatnych stópek.
- Wcale nie! - trzepnęłam go w ramię. - Nie wiem czy pamiętasz, mój drogi, ale niegdyś na tych stópkach wbiegłam na obcasach na Lodowy Wierch!
- No dobra. - odrzekł Jack. - Szukałem tylko pretekstu żeby Cię podnieść.
Po czym podniósł mnie i wzleciał w powietrze.
- Och, Jack... - westchnęłam i pocałowałam go.
- Nie rozpraszaj mnie, bo się podniecę i spadniemy. - wyszczerzył zęby.
- Ha ha ha. - udałam śmiech.
 Po wylądowaniu znaleźliśmy się na dziedzińcu. Wyglądało tu całkiem inaczej niż w Arendelle. Wszystko było z kamienia i wyglądało nieco strasznie.
- Elsa! Jack! - usłyszeliśmy i po chwili zobaczyliśmy Meridę wyłaniającą się z cienia pod dachem.
Przytulałyśmy się chyba kilka minut, aż w końcu Merida z ogromnym entuzjazmem zaprowadziła nas do komnaty gościnnej. Pod wschodnią ścianą stało wielkie łóżko z drewnianym baldachimem i zasłonami, a po lewej stronie stał wbudowany w ścianę kominek. Pod oknem zobaczyliśmy drewniany stoliczek z dwoma krzesłami.
- Uroczo. - uśmiechnęłam się.
- No ba. - Merida odwzajemniła uśmiech. - Tylko... nie za głośno, bo moja mama usłyszy. - dodała szeptem.
- Postaramy się. - mrugnął Jack.
- No dobra, chodźcie. - powiedziała Merida ciągnąc nas z powrotem na korytarz. - Mam dla Was super niespodziankę.
- Już się boję. - szepnął mi Jack na ucho.
Uśmiechnęłam się i podążyłam za Meridą. Poprowadziła nas do jadalni. Tam zobaczyłam coś, przez co zupełnie mnie zatkało.
- Flynn?!
Stał przed nami i uśmiechał się prawdziwy, żywy Flynn.
- Co ty tu robisz, brahu? - zaśmiał się Jack i uścisnęli sobie dłonie.
- Cóż... - Flynn uśmiechnął się. - Zrobiłem coś, co powinienem zrobić dawno, dawno. Odszedłem... a raczej uciekłem.... od Roszpunki.
- Naprawdę? - podeszłam do niego nie wierząc w to, co usłyszałam.
Kiwnął głową.
- To genialnie! - zawołał Jack. - A czemu przyjechałeś akurat tutaj?
- Eee... - Flynn spojrzał na Meridę. - Mer pozwoliła mi tu trochę pomieszkać...
- To bardzo miłe. - ucieszyłam się. - A co na to Roszpunka?
- Spoko, ma już nową ofiarę.- machnął ręką. - Jakiś superprzystojny pirat, czy tam kapitan z Arendelle. 
Spojrzałam na Jack'a, który jęknął:
- Clint.... pasują do siebie.
Kiwnęłam głową. Następnie Merida oprowadziła nas po zamku i przedstawiła swoim rodzicom i braciom.
- Jack Frost.... - westchnęły równocześnie trzy rude maluchy wpatrując się w Jack'a jak w obrazek.
- A to... - Merida skierowała ich głowy na mnie. - ...jego żona, prawdziwa Królowa Śniegu!
- Łaaał.... - westchnęli, a Jack po chwili do nich dołączył udając małego dzieciaka.
Pokręciłam głową z uśmiechem patrząc jak mruga do mnie słodko. Kiedy nadszedł wieczór wróciliśmy do swojego pokoju.
- Chyba roztopiłbym się ze szczęścia... - powiedział Jack zamykając drzwi. - Gdyby prawdziwa Królowa Śniegu pozwoliła mi zobaczyć co nosi... pod sukienką.
Uniosłam brwi z uśmiechem i popchnęłam go na łóżko.
- Królowa Śniegu będzie zaszczycona. - szepnęłam.


- Elsa.

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tylko... nie za głośno, bo moja mama usłyszy. <- no ciekawe o co chodziło *ironiczne* xD
      Clint.... pasują do siebie. <- wiedziałam!! xD
      Westchnienia maluszków i Jacka... lubię to (y) xDD
      A końcówka... od kiedy Elsa zaczyna? Zawsze to Jack miał niespełnione pragnienia xD

      Usuń
  2. I wszystko zaczyna się układać:
    Brawo Flynn! Nareszcie odszedłeś od tej.....brrrrr! Gratuluję! Może między nim, a Meridą coś zaiskrzy! XD
    Ta końcówka.........Elsa ja cię nie poznaję! BARDZOOOO MILE MNIE ZASKOCZYŁAŚ! Życzę wam miłej nocy (złowieszczy uśmiech! :)) )
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Els, nie to, że się czepiam, ale odkąd ty zaczynasz? XD Myślałam, że nigdy się tego nie doczekał XD Ale naprawdę, miła niespodzianką, miłej nocy! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha rozwaliliście mnie nie wiem co napisać xS.... (p.s. udanej nocy xDD)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie. Wiem. Co. Napisać!!!!!!!!!Jaakie to było fajne! Elsa zaczyna, Jack znowu dzieciakiem, Roszpunka i Clint...Zakochana para! No wkońcu Flynn uciekł od niej. Anawet podobny jest do Clinta...Flynn=Clint bruneci, lekki zarościk...No po prostu jak bliźniacy! Aha jeszcze by Elsa i lodóweczka mają być cicho bo...oj będzie się działo...WENY!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Glam plask!!! Wy to umiecie rozwalić system! Tak się śmiałam, że aż moja siedząca obok siostra powiedziała, abym się zamknęła (żebym była cicho)

    OdpowiedzUsuń