Witajcie,
Gdy Anna z płaczem zamknęła się w sypialni, a Czarny Pan zniknął spod murów pobiegłam poszukać Jack'a. Musieliśmy natychmiast wyruszyć za Mrokiem i odnaleźć Lenę.
- Jack?! - krzyknęłam biegnąc korytarzem na dół. - Jack?!
Nagle wpadłam na jedną z służących.
- Królowo! Czy to prawda? Księżniczka Lena zaginęła? - wyjąkała.
- Tak, niestety. Ale odnajdziemy ją na pewno. - odrzekłam. - Widziałaś może Jack'a?
Kobieta kiwnęła głową.
- Wypytuje na dolę służbę. To od niego się dowiedziałam...
Mówiła coś dalej, ale już jej nie słuchałam. Puściłam się pędem schodami w dół. Wbiegłam do jadalni. Stał tam Jack rozmawiając z jakimś kucharzem.
- Na pewno nic nie widziałeś? - pytał zdenerwowany Jack.
- Zapewniam, że nie.
- Jack! - zawołałam.
Odwrócił się i podbiegł do mnie.
- Masz jakieś informacje? - zapytał.
- Nie. - odrzekłam. - Ale Anna załamała się i siedzi w pokoju. Musimy wyruszyć na poszukiwania, przepytywanie służby nic nie da.
- Masz rację. - kiwnął głową. - Chodźmy porozmawiać z Anną.
Po chwili doszliśmy do komnaty Ani i Kristoff'a.
- Aniu, wpuść nas, chcemy porozmawiać. - powiedziałam pukając w drzwi.
- Po co rozmawiać? - usłyszeliśmy zapłakany głos z wewnątrz. - Moja córka zniknęła.
- Nie czas na łzy! - odezwał się Jack. - Musimy ją odnaleźć.
Anna otworzyła nam drzwi. Przytuliłam ją mocno.
- Nie martw się, Aniu. Znajdziemy Lenę nim się obejrzysz.
- Ale jak? Nie wiemy kto i dokąd ją zabrał... - zaczęła Anna, ale przerwałam jej:
- Porwał ją Mrok. Jestem pewna. Od dawna czaił się wokół zamku i nachodził nas w nocy. Dodatkowo przed chwilą widziałam go przez okno. Tylko nie wiemy dokąd...
Tym razem przerwał Jack:
- Możliwe, że wiem dokąd ją zabrał. Ma swoją mroczną kryjówkę, wiem gdzie ona jest. Wystarczy jakoś się tam dostać i odbić Lenę.
- Och, dlaczego Kristoff'a nie ma z nami. Nawet nie wie, że zniknęła jego córka! - Anna ukryła twarz w dłoniach.
- Jack. - powiedziałam. - Poproś Mikołaja o sanie. Polecimy tak, jak wtedy gdy Roszpunka ukradła Ci laskę. Gdy je zdobędziesz, wróć tu i polecimy w trójkę.
- Dobrze. Wrócę jak najszybciej. - Jack pocałował mnie i wyleciał.
- Będzie dobrze, Aniu. Lenie nic nie będzie. - pogładziłam siostrę po włosach.
- Ale po co on w ogóle porwał Lenę? - pociągnęła nosem.
- Jest zły do granic możliwości. Może chciał popatrzeć sobie na nasze cierpienie. - odrzekłam. - Ale będzie musiał się pożegnać z Twoją córką, odbierzemy ją lada chwila.
- Oby nic jej nie zrobił.
- Wróci do nas cała i zdrowa. - powiedziałam pewnym tonem. - Obiecuję Ci.
- Elsa.
Mogę lecieć z wami? Tak skopię tyłek temu Mrokowi, że nawet diabeł się nad nim zlituje! Niech go tylko dopadnę!
OdpowiedzUsuńJeśli czytasz mojego bloga zalapiesz:
UsuńJa dla nikogo nie mam litości.
Ja też chcę lecieć, błagam! Chce osobiście dopilnować, żeby Mrok miał przekichane! Ostrzegałam żeby nie zbliżał się do nikogo, ale skoro chce bliskiego spotkania z moją patelnią to proszę bardzo! Zajmuje miejsce w saniach Mikołaja!
OdpowiedzUsuńOby ją szybko znaleźli...
OdpowiedzUsuńMrok. Proszę o stawienie się na cmentarzu o godz. 17. Pogrzeb nie będzie czekał.
OdpowiedzUsuńOby im się udało odbic Lene
OdpowiedzUsuń