wtorek, 3 marca 2015

Powrót do zdrowia i próba rozmowy z Kristoff'em.

Witajcie,
Wczoraj rano Tamara uznała, że już nie jestem chora. Ucieszyłam się bardzo i pobiegłam do Anny i Leny. Kristoff niestety nadal siedzi w lochach. Z tego co mówią strażnicy, którzy pełnią tam warty, gdy tylko kogoś zobaczy zaczyna warczeć i biegnie na drugi koniec celi. Annie naprawdę jest smutno i zaproponowała nawet abyśmy spróbowały z nim porozmawiać.
- Nie wiem czy to bezpieczne. - odrzekłam. - Nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy w takim stanie.
- No tak... ale tylko przez kraty. - powiedziała Anna. - Nie musimy tam wchodzić.
Westchnęłam.
- No dobrze. Ale weźmy Jack'a.
Ania uśmiechnęła się.
- Dobrze, dobrze. Wiem, że nie wytrzymujecie bez siebie sekundy.
- Wcale nie..! - zaczęłam, ale siostra wybuchła śmiechem.
- No dobra, idziemy? - zapytała gdy udało jej się uspokoić. - A właśnie, pójdę po kogoś żeby został z Lenką.
I wyszła. Po minucie wróciła z jedną z służących i Jack'iem.
- To teraz możemy iść. - mrugnęła do mnie.
Wyszliśmy na korytarz i zeszliśmy na dół, do lochów. Gdy tylko znaleźliśmy się w otoczeniu kamiennych murów, usłyszeliśmy ryk Kristoff'a:
- Zostawcie mnie wy głupielce!! Ja tu siedzę jak normalny dżentelmen, a wy na mnie wrzeszczycie!!
Anna pobiegła do niego pierwsza.
- Kristoff'ku! Kochanie moje! Co się z Tobą dzieje?
- Aniu! - zawołałam. - Nie podchodź do krat!
Kristoff spojrzał na mnie strasznym wzrokiem.
- A ta się zaś rządzi. Ja nie mogę... - i położył się na kamiennej posadzce.
Jack zmierzył go wściekłym wzrokiem. Chwyciłam go za rękę, żeby go uspokoić. Anna usiadła przy kracie do celi swojego męża i próbowała wyciągnąć do niego rękę.
- Kristoff'ku! - wołała. On jednak nie zwracał na nią uwagi.
- Mógłbyś chociaż odpowiedzieć. - warknął Jack.
- Nie słyszę, zasnąłem. - mruknął Kristoff i zaczął udawać, że chrapie.
Anna spuściła głowę i wstała.
- To chyba nie ma sensu. - powiedziała podchodząc do nas.
Przytuliłam ją do siebie.
- Nie wiem co mu się stało, Aniu, ale nie martw się. - powiedziałam. - Prędzej czy później wróci do normy. 
I wróciliśmy do swoich pokoi.
W nocy obudził mnie dziwny dźwięk. Wstałam i rozejrzałam się po ciemnym pokoju.
- Jack?
Odpowiedziała mi głucha cisza. Nagle przypomniałam sobie o Mroku. Jakoś w ogóle nie myślałam o nim ostatnio, przez Kristoff'a. Zobaczyłam kątem oka jakby coś przemknęło obok wyjścia na balkon. Wstałam szybko z łóżka i zapaliłam świecę. Nagle zobaczyłam chudego mężczyznę w czarnej szacie w kącie komnaty.
- No, no, królowo, w końcu mnie znalazłaś! - zaśmiał się. - Jakże miło się z Tobą bawi w chowanego.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam powstrzymując drżenie głosu.
Zignorował moje pytanie i obszedł łóżko stając naprzeciw mnie.
- Jak tam Twój kochany szwagierek? - zapytał mrożącym krew w żyłach głosem. - Chyba nie czuje się za dobrze, co?
- To twoja sprawka? - wyrwało mi się dość głośno.
Zmarszczył czoło i znów nie odpowiedział.
- Tak sobie myślę... - zaczął po chwili. - Powinnaś bardziej dbać o bliskich. Naprawdę nie wiesz co się dzieje dookoła...
- Co? O czym ty...
- Och, królowo. - zaśmiał się i najzwyczajniej rozpłynął zostawiając po sobie czarny pył.
Usiadłam na łóżku i zrozpaczona wtuliłam się w poduszkę. O czym on mówił...?

 - Elsa. 

4 komentarze:

  1. Czego ten Mrok znowu chce?! !! Mam nadzieję, że w razie czego Jack skopie mu ten szary tyłek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście mam koło siebie patelnię. Dawać mi tego Mroka, niech tylko zbliży się do kogokolwiek z naszej gromady a wtedy będzie po nim. Rozdział jak zwykle świetny. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrok, Mrok, Mrok. Lubię cię, serio mówię, ale teraz to ostro przegiąłeś! Mimo, że w pewnych sprawach byśmy się dogadali [nie chodzi mi tu o lubienie kogoś - Jacka kocham, Elsę ubóstwiam], teraz jestem na ciebie wściekła. Jeśli jeszcze raz przyleziesz do królowej, to ślub na moim blogu się nie uda, a ty... hm. Cóś wymyślę.

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów się pojawił mrok...

    OdpowiedzUsuń