Witajcie,
Ostatnio znowu musieliśmy umieścić Kristoff'a w celi. Nie mieliśmy innego wyboru. Rzucał wazonami, krzesłami i w końcu szafami. Kiedy Anna próbowała go uspokajać warczał tylko:
- Nie mam ochoty z Tobą gadać.
I tak dla niej był najbardziej łaskawy. W piątek na przykład prawie pozbawił życia Jack'a rzucając w niego ozdobną, rycerską zbroją.
- Dobra, dobra! Nie jesteś naburmuszony! - krzyknął Jack chowając się za sofą.
- Natychmiast przestańcie! - podeszłam do Kristoff'a. - Uspokój się, bo będziemy musieli zamknąć cię...
Kristoff odepchnął mnie i pobiegł na dwór.
- Jesteś cała? - Jack podbiegł do mnie.
- To ja powinnam Cię o to spytać. - odrzekłam. - Mało co Cię nie zabił!
- Mnie się tak szybko nie da rozwalić. - przytulił mnie do siebie.
Nagle usłyszeliśmy drwiący głos:
- Ooch, jak uroczo, zaraz się wzruszę. Frost! No ładnie!
- Mrok! Wyłaź z...mroku...! - zawołał Jack w stronę ciemnego korytarza.
Wyszedł z niego Czarny Pan ze strasznym uśmiechem na twarzy.
- Co zrobiłeś Kristoff'owi? - zrobiłam krok do przodu.
Przewrócił oczami.
- Ależ nic! Niby po cóż miałbym się interesować Twoim przygłupim szwagierkiem?
- Nie zachowywałby się tak gdyby nic mu nie było. - powiedziałam chłodnym tonem.
Pokręcił głową i podszedł do mnie.
- Odważna i szlachetna królowo... - przejechał szarą dłonią po moim policzku. - Jesteś bardzo głupiutka, naprawdę nie znasz Czarnego Pana.
- Ale ja znam. - Jack stanął przed nim. - I wiem, że coś knujesz.
Mrok zaśmiał się strasznie.
- Myślcie dalej, gołąbeczki! - powiedział i zniknął.
- Jeszcze raz tu przylezie, a i tak niczego się nie dowiemy to go zabiję... - westchnął Jack.
- Pomogę Ci... - przytuliłam go.
Nagle usłyszeliśmy ryk z dworu, i krzyk jakiejś kobiety.
- Kristoff! - krzyknęliśmy jednocześnie i pobiegliśmy na zewnątrz.
Po chwili zobaczyliśmy Kristoff'a goniącego jedną z służących.
- Królowo! Pomocy, proszę!! - krzyknęła.
Razem z Jack'iem podbiegliśmy do Kristoff'a i razem jakimś cudem go zatrzymaliśmy.
- Puszczać mnie..! - warczał.
- Straże! - zawołałam.
Po kilku sekundach podbiegło czterech strażników.
- Proszę wziąć tego dżentelmena do celi. - rozkazałam pokazując na Kristoff'a. Mężczyźni kiwnęli głowami i zabrali Kristoff'a do pałacu. Dalej przerażona służąca podbiegła do mnie.
- Dziękuję, dziękuję Wasza Wysokość. - ukłoniła się.
- Nie dziękuj, kochana. - powiedziałam. - Wracaj do pałacu.
- Chwila. - Jack podszedł do nas. - Jakim cudem on w ogóle panią gonił?
- No... - zaczęła kobieta. - Szłam sobie spokojnie, a on nagle leci na mnie z rykiem, to zaczęłam uciekać.
Jack kiwnął głową.
- Może pani już iść. - westchnął.
Służąca ukłoniła się i odeszła.
- To już przekracza wszelkie granice. - odwróciłam się do Jack'a.
- Wiem. Ale co możemy zrobić?
- Nic... - odrzekłam. - Mam nadzieję, że na razie.
- Ja też. - powiedział i pocałował mnie.
- Elsa.
Biedny Kristoff :-( MROK ZOSTAW TEGO BIEDNEGO CZŁOWIEKA! Czekam na nowy wpis :-)
OdpowiedzUsuńKristoff przeginasz strunę... Co żeś nawalił do głowy Kristoffowi czarny idioto!!
OdpowiedzUsuńHm. Moje słowa nie docierają do ciebie Mrok! Bo z Halloween będą nici [VIP-y wiedzą]!
OdpowiedzUsuńKristoff, walcz! Przyj! Oddychaj! xD
Oj, Kriss, Kriss, Kriss, rzucić wazonem rozumiem, prawie zabić frosta, też bo wiem jaki czasem jest wkurzający, ale gonić słurzącą? Nie no to już przekracza wszelkie granice. A ty, Czarny debilu odczep się od całej ich rodziny!!! Jeśli nie, dostaniesz własny kozmar! Potem ten koszmar się spełni! Więc upominam cię idioto, upominam.
OdpowiedzUsuńTen Mrok działa mi na nerwy...
OdpowiedzUsuń