Witajcie,
We wtorek wieczorem odbył się bal na cześć narodzin Leny. Jednak całą wcześniejszą noc i pół dnia przesiedzieliśmy wszyscy nad maleńką księżniczką, bo płakała bez przerwy i nikt nie mógł zasnąć.
- Może jest głodna? - zapytał Kristoff.
- Karmiłam ją minutę temu! - zawoła Anna biorąc Lenę na ręce. - Ciii, słoneczko, mamusia tu jest. - powiedziała i delikatnie pocałowała córkę w główkę. Ona jednak rozpłakała się jeszcze bardziej. - Nie, no, ty z nią pogadaj.
I podała ją Kristoff'owi.
- Cześć moje Leniątko. Czemu tak płaczesz? - zagadał do dziecka.
Dziewczynka spojrzała na niego wielkimi oczkami i rozpłakała się na nowo.
- O, Elsa! - zawołała Anna. - Wyczaruj coś!
Uśmiechnęłam się do niej, ściągnęłam rękawiczki i wyczarowałam nad Leną w powietrzu lodowe wzroki i maleńkie płatki śniegu. Przestała płakać, otworzyła buzię i przez chwilę patrzyła bez ruchu. Kiedy płatki zniknęły zaczęła znowu płakać. Kristoff odezwał się do Jack'a:
- Te, wujek. Potrzymaj! - i podał mu Lenę. Jack przytulił ją lekko do siebie. Od razu przestała płakać i nawet jakby się uśmiechnęła.
- Widzicie? - Jack zrobił dumną minę. - Jestem idealną matką.
- Taa... to może zostaniesz ze swoją ukochaną Lenką, a my pójdziemy sobie pogadać, czy coś... - zaproponowała Anna.
- Ee... może. Albo i nie... - odrzekł Jack.
- Idźcie, musicie odpocząć. - powiedziałam. Anna przytuliła mnie i wyszli razem z Kristoff'em.
- No dobrze, idealna matko pokaż co potrafisz. - usiadłam na bujanym fotelu i uśmiechnęłam się do Jack'a. - Wiesz, że dzieci lubią kołysanki?
- Ależ oczywiście. - odpowiedział Jack. - Zaśpiewać jej coś?
Kiwnęłam głową i wsunęłam z powrotem rękawiczki.
- No więc... - Jack zrobił zamyśloną minę. Po chwili zaśpiewał cicho:
- Śpij Lenusiu, śpij,
o mamusi śnij,
Mrokiem się nie przejmuj,
choć jest bardzo zły.
O Roszpunce nie myśl,
to zaszkodzi Ci,
będziesz upośledzona,
tak wydaje się mi.
Lecz gdy zaśniesz słodko,
Roszpunka pójdzie precz,
Mrok to taka idiotka,
co...nie wie co to mecz.
- Jack... piękna kołysanka, ale ona chyba jest trochę za mała na Roszpunkę i Mroka. - powiedziałam.
Jack wyszczerzył do mnie zęby i podał mi Lenę.
- Teraz ty.
- Co teraz ja?
- Teraz ty śpiewasz. - Jack usiadł na ziemi po turecku.
Westchnęłam i zaśpiewałam:
- Śpij Lenusiu, śpij,
o mamusi śnij,
Niczym się nie przejmuj,
Tak śpiewamy Ci.
Chociaż Jack tu siedzi,
i rozśmiesza nas,
wszyscy dawno wiedzą,
że na sen już czas.
W tym momencie weszła Anna.
- Bałam się trochę, że Jack... - zaczęła, ale widząc, że Lena zasnęła uśmiechnęła się, wzięła ją ode mnie i położyła w kołysce.
- Jak to zrobiliście? - zapytała szeptem.
- Zaśpiewałem jej kołysankę. - odrzekł Jack dumnie wypinając pierś.
- Tak. - powiedziałam. - Jack to bardzo uzdolniony wujek.
- Matka. - poprawił Jack.
I poszliśmy do sypialni.
Na balu nie działo się nic ciekawego, oprócz tego, że wszyscy zachwycali się Leną. A ostatnie dni i noce spędziliśmy na siedzeniu w jej pokoiku.
- Elsa.
Jejku, uroczo! I do tego dostałam małego ataku śmiechu przy kołysance Jacka.
OdpowiedzUsuńJa też,ale gdy Jack mówł,że jest matką też.
UsuńOOOOO jakie słodkie ... Jack śpiewa chciałam by usłyszeć :) Czyli jak Jack jest dobrą matką to może sobie skołuje XD
OdpowiedzUsuńDo roboty :D
UsuńXD Zapiszcie go do chórku. XD
OdpowiedzUsuńPodzielam! Normalnie! Kołysanka na 6+ (sarkazm)
UsuńKiedy ich ślub?
OdpowiedzUsuń