Witajcie,
Wczoraj Anka wykręciła niezły numer przebierając się w moją koszulę nocną, biegając po całym zamku i wrzeszcząc, że jest mną i, że jest w ciąży. Ach, ta Anka... Czasami ma naprawdę... zaskakujące pomysły. Na początku śmiałam się z niej (uwierzcie lub nie, ale wyglądała naprawdę słodko w moich ubraniach i makijażu), ale potem wkurzyłam się lekko, bo znowu chcieli mnie przekonać. Mówiłam już przecież... sama muszę zdecydować. Zastanawiałam się naprawdę długo, w końcu dziś podjęłam decyzję. Uznałam, że jest rozsądna i odpowiednia. Po obiedzie poszłam więc do Jack'a.
- Jack. - zaczęłam.
Podskoczył ze strachu i odwrócił się.
- Nie zabijaj mnie, ten pomysł nie był mój, Anka sama...! A w ogóle mówiłem jej, że lepiej nie ruszać...
- Nie zabiję Cię. - podeszłam do niego uśmiechając się lekko.
Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się.
- Podjęłam decyzję. - powiedziałam.
Uniósł brwi i otworzył lekko usta. Po chwili stania bez ruchu i wpatrywania się we mnie, zbliżył się i zamrugał raptownie.
- Co postanowiłaś...? - zapytał pełnym nadziei głosem.
- Myślę, że...
Przybrał wyczekującą minę.
- Myślę, że nie jestem jeszcze gotowa.
Spuścił wzrok i westchnął. Chwyciłam go za rękę.
- Chcę mieć z Tobą dziecko... - spojrzał na mnie. - Ale jeszcze nie teraz. Nie... nie wiem czy dałabym sobie radę.
Przez chwilę wpatrywał się z markotną miną w podłogę, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, Śnieżynko.
- Nie obrazisz się? - zapytałam zdziwiona.
Pokręcił głową.
- Mamy jeszcze... bardzo, bardzo dużo czasu... oczywiście najchętniej zrobiłbym to już teraz... ale jeśli Ty uważasz inaczej... - pocałował mnie w czoło. - Twoje zdanie jest najważniejsze.
- Mówisz poważnie? - uniosłam brwi.
Spodziewałam się, że obrazi się na mnie i nigdy już nie odezwie... Ponownie kiwnął głową. Pocałowałam go i szepnęłam:
- Kocham Cię. Cieszę się, że mnie rozumiesz.
Po jakimś czasie uznałam, że powinnam powiedzieć o podjętej decyzji również Annie. Jeśli wierzyć Jack'owi to ona tu najwięcej kombinowała... Zapukałam więc do jej sypialni. Otworzyła drzwi z uśmiechem i obie usiadłyśmy na łóżku.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - powiedziałam.
- Mów, mów. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - I pamiętaj, że w wyborze ubranek dla dzidziusia, albo dzidziusiów... - zachichotała. - ...zawsze możesz na mnie liczyć!
Pokręciłam głową i poprawiłam rękawiczki. Ania jak zwykle była pełna optymizmu...
- Aniu... - chwyciłam ją za rękę. - Nie jestem gotowa na dziecko.
- Ha! Wiedziałam! - podskoczyła. - Będę ciocią! Będę ciocią! Będę cio... zaraz, co?
W trybie natychmiastowym zrobiła najsmutniejszą minę jaką ostatnio u niej widziałam i usiadła z powrotem.
- Kiedyś zostanę matką, masz rację. - odparłam. - Ale jeszcze nie teraz.
- No... oczywiście... - zaczęła po chwili Anna. - To... oczywiście Wasza decyzja... szkoda...
- Przykro mi, Aniu. - pogładziłam ją po włosach.
Kiwnęła głową. Chyba będę musiała coś dla niej zrobić, nie pozwolę, żeby przeze mnie była taka smutna.
- Elsa.
heh
OdpowiedzUsuńMają BARDZO dużo czasu ^^
.
.
.
.
.
.
a my nie.... XDD
ale to i tak decyzja El więc się nie mieszam ^^
Zgadzam się z Willow xd
OdpowiedzUsuńSMutam gorzej niż Ania ;(
Ale co tam xD
Pozdro i
Bye!
~Infernal Queen~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń(*) za moje marzenie, które właśnie umarło. :C
OdpowiedzUsuń