poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Czas odzyskać naszą Anię.

Witajcie,
Wczoraj w nocy obudził mnie trzask drzwi i zaniepokojone krzyki. Usiałam powoli i rozejrzałam się dokoła. Co oni znowu wymyślili?
- Elsa! - Jack podbiegł do mnie.
- Hm. - mruknęłam.
- Stało się coś okropnego!
Zaniepokoił mnie jego ton i od razu oprzytomniałam. Nagle do pokoju wpadł Kristoff. Był ubrany, włosy miał w nieładzie.
- W zamku nigdzie jej nie ma. - wydyszał.
Wstałam. Podłoga pokryła się szronem.
- Co się dzieje? - krzyknęłam. - Kogo nie ma?!
 Jack chwycił mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.
- Elso... tylko spokojnie... Anna zniknęła.
Zacisnęłam powieki i poczułam, że wszystko dookoła zamarza. Bez słowa ubrałam się szybko i wybiegłam na korytarz.
- Przeszukaliśmy cały pałac. - zawołał Jack lecąc za mną. - Może po prostu wyszła na spacer?
- Tak, na pewno. - warknęłam. - O czwartej nad ranem.
Wybiegłam z zamku i przeszukałam całą okolicę. Jack chyba zajął się Leną, a Kristoff po chwili dołączył do mnie i ruszyliśmy do miasta.
- A jak coś jej się stało? - jęknął.
Rozumiałam go, kochamy Annę tak samo, ale uważałam, że w tej sytuacji trzeba zachować spokój (na tyle na ile się da), a przede wszystkim zdrowy rozsądek. 
- Uspokój się. Musimy przeszukać całe Arendelle, może być wszędzie. - odrzekłam przyspieszając kroku.
Niestety nigdzie w mieście także jej nie było. Stan Kristoff'a z totalnego załamania przeszedł w totalną furię.
- Jeśli ktoś jej coś zrobił... - mówił gdy wracaliśmy bezsilni do zamku. -... posmakuje mojej pięści.
Kiwnęłam tylko głową, choć nigdy nie uznawałam przemocy jako rozwiązanie. W tamtej chwili w mojej głowie była tylko jedna myśl: "Odnaleźć Annę." Kiedy weszliśmy do pałacu, podbiegł do mnie jeden z służących ze zwojem pergaminu w dłoni.
- Wasza Wysokość. - podał mi go. - Przyszedł list.
- Od kogo? - zapytał Kristoff.
- Nie wiadomo. - odrzekł mężczyzna.
Szwagier spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Udaliśmy się z listem do pokoju Leny, aby przeczytać go w obecności Jack'a. Jego zawartość była następująca:


 Kochana Elso,
U mnie wszystko w porządku. Właściwie - lepiej niż było kiedykolwiek. W końcu odnalazłam to, czego szukałam przez całe życie. Prawdziwą miłość. Najpierw uważałam, że jest nią Kristoff, ale dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo się myliłam. W głębi duszy ciągle nie mogłam przestać myśleć o Hansie, o tym jaki jest cudowny i przystojny. Posłuchałam więc głosu serca i wyjechałam do niego. Teraz żyję razem z moim ukochanym. Mam nadzieję, że mnie zrozumiesz, przecież zawsze chciałaś mojego dobra. Nareszcie mogę być w pełni szczęśliwa. 

                                                                                               Anna.


- Co to za brednie! - krzyknął Kristoff i rzucił list na ziemię.
Przewróciłam oczami i podniosłam go.
- To nie prawda, Anna w życiu by tego nie napisała. To nawet nie jej pismo. A poza tym błagam Was, chyba nie wierzycie w ten stek bzdur. - powiedziałam.
- Nie zostawiłaby córeczki. - dodał Jack przytulając Lenkę.
- Wszystko jasne. - powiedziałam wstając i zaczynając krążyć po pokoju. - Hans porwał ją i napisał te bzdury myśląc, że uwierzymy. Natychmiast wyruszamy do Nasturii.
Jack odłożył Lenę do kołyski i podszedł do nas.
- Czas odzyskać naszą Anię.



- Elsa.

9 komentarzy:

  1. JA PIER.. NICZE
    ADAGIO IDZIE PRZYWALIC HANSOWI
    ROBIMY EKIPE RATUNKOWA DLA ANI
    TAK
    ;___;
    HANS RUDA WIEWIÓRKA; -;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Idę z wami! Królowa Piekieł już da popalić tej wiewiórce!!!
    XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Czas dowalić RUDEJ WIEWIÓRZE!!!
    Idę z wami!

    OdpowiedzUsuń
  4. idziemy dać dla Hansa wpierdol! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń