Witajcie,
Wczoraj na zamku odbył się nieco spóźniony bal z okazji dnia chłopaka. Na szczęście nie działo się nic nadzwyczajnego. Do sypialni wróciliśmy koło północy.
Około dwie godziny później obudził mnie Kristoff, który wtargnął do mojej komnaty wrzeszcząc:
- Anna rodzi! Anna rodzi! Ratuj szwagierko! Pomooocy!!!
Wstałam szybko i pobiegłam za nim. Tak naprawdę byłam prawie na sto procent przekonana, że to nie może być prawda, skoro był to dopiero trzeci miesiąc. Jednak wbiegłam za Kristoff'em do ich sypialni. Tam był już Jack. Unosił się nad Anną i machał laską. Ona za to siedziała na łóżku trzymając się za brzuch.
- Anno! Wszystko w porządku? - Kristoff podbiegł do niej i chwycił ją za rękę.
- Nie wiem...boli... - Ania skrzywiła się.
- Weź coś zrób, Elsa! - krzyknął.
- Niby co?! Nie jestem położną!
W tej chwili Anna przybrała normalną minę.
- Już mi przeszło.
- Co?! - wyrwało się Kristoff'owi.
- Fałszywy alarm. - powiedział Jack lądując przy mnie. - Musisz się podszkolić w tych sprawach Elsa, na pewno się przydasz. - dodał z uśmiechem.
Westchnęłam i usiadłam przy siostrze.
- Nie urodzisz w trzecim miesiącu, nie przejmuj się. - powiedziałam.
- Postaram się nie robić już fałszywych alarmów... - uśmiechnęła się.
- Bo dostaniemy zawału. - dodał Kristoff.
- No...chyba już sobie poradzicie, nie? - zapytał Jack. - Bo my mamy coś do załatwienia...
- Czyżby? - wtrąciłam.
- Takżby śnieżynko. Bardzo pilna misja.
Anka i Kristoff roześmiali się.
- No to lećcie ratować świat! - zawołała siostra, po czym wyszliśmy z pokoju.
- Elsa.
Hahahahaha dobre,ale Jack skąd on tak dużo rzeczy wie?No,ale okey.Rozdział boski i śmieszny czekam na nexty i jak zawsze buziaczki.
OdpowiedzUsuńTa Anka jest dobra, zawsze potrafi mnie rozbawic, hehehe ;)
OdpowiedzUsuń