środa, 1 października 2014

Dzień chłopaka.

Laska.
Ostatnio szukaliśmy sukienki dla Anny, a potem krzaki. Wczoraj był dzień chłopaka. Działo się dużo.
Rano wstałem, ubrałem się i umyłem. Udałem się do jadalni i zjadłem śniadanie. Przy tym towarzyszyli mi Czkawka, Astrid, Anna, Kristoff i oczywiście moja śnieżynka Elsa. Nagle Anna krzyknęła:
- Dzisiaj jest dzień chłopaka! Rozpocząć przygotowania!
- Do czego? - ktoś spytał. Chyba Czkawka.
- Do dnia chłopaka! - odkrzyknęła Anna i pobiegła po służbę.
Po dosłownie jednej minucie zjawiła się z powrotem. Razem z nią przybyły trzy kobiety, które niosły kartony.
- Rozpoczynamy dekorowanie! - zakrzyknęła Anna i rzuciła się na kartony; przewróciła jedną z kobiet.
Od razu zaczęliśmy dekorować jadalnie i salę balową. Po trzech godzinach wszystko było gotowe.
- To teraz idziemy się przebrać. - odrzekła królowa.
Tak więc każdy poszedł do swojej komnaty (Astrid i Czkawka do gościnnej).
Nie miałem pomysłu na strój, więc założyłem czarny garnitur i wyczarowałem lodowy krawat. Ubrałem też buty, żeby Anna się nie czepiała i przeczesałem włosy palcami. Bal miał planowo zacząć się o szesnastej, więc mieliśmy jeszcze trzy godziny czasu. Ja usiadłem na suficie i rozmyślałem. Nagle do pokoju wpadł Czkawka.
- Pomocy! - wrzasnął na pół zamku - Pomocy!
- Co się stało? - zapytałem.
- Astrid utknęła w łazience! Chodź pomóż!
Pociągnął mnie za nadgarstek i pobiegliśmy do ich sypialni. Weszliśmy. Na środku pokoju stało duże małżeńskie łóżko. Po prawej stronie było okno, po lewej szafa. Obok szafy stały drzwi, w które ktoś ciągle uderzał. Czkawka do nich podszedł.
- Wyciągniemy cię. Będzie dobrze. - powiedział. - Chodź i mi pomóż. - zwrócił się do mnie.
Podszedłem do drzwi. Razem z Czkawka zaczeliśmi pchać. Nic to nie dało. Próbowaliśmy ciągnąc. Też nic. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie miałem ze sobą laski. Pobiegłem po nią, żeby jakaś Roszpunka jej nie porwała. Na szczęście leżała na łóżku tam gdzie ją położyłem. Pod moim łóżkiem siedziała Anna, ale ją zignorowałem. Wróciłem na miejsce zbrodni. Czkawka pchał, ciągnął i próbował wyrywać drzwi, a Astrid się dobijała. Podszedłem spokojnie i zamroziłem zamki. Potem sięgnąłem po siekierę, która leżała na łóżku (nie pytajcie dlaczego, też się zastanawiam) i uderzyłem kilka razy. Drzwi od razu się otworzyły, a Astrid szczęśliwie wylazła z łazienki. Wróciłem do siebie. Anna jeszcze nie wyszła.
- Czemu tu siedzisz? - zapytałem.
- Jestem w ciąży. - odpowiedziała. - Nie mam sukienki na bal.
- Tej sukienki szukasz u mnie?
Ale tym razem nie odpowiedziała, tylko wybiegła.
- BAL PRZESUNIĘTY NA POJUTRZE! - wrzasnęła na pół zamku.
Wszyscy wybiegli z pokojów. Byli lekko oburzeni, ale nie mogli podwarzyć zdania Anny. Smutni wrócili do komnat.
To wszystko działo się wczoraj, a bal już jutro.

-Jack

1 komentarz: