niedziela, 5 października 2014

Meblowanie rozpoczęte.

Witajcie,
Cały dzisiejszy dzień musiałam poświęcić na odpisywaniu na listy. Była to ostatnia rzecz jaką chciało mi się robić, ale nie mogłam nic na to poradzić. Jestem królową, muszę wypełniać obowiązki. Na szczęście najbliżsi nie mieli najmniejszych zamiarów mnie opuszczać. Na początku siedział przy mnie tylko Jack wyczarowując na łóżku coraz to nowe bałwanki. Około dwunastej jednak do komnaty weszła Anna.
- Potrzebuję pomocy. - powiedziała.
Natychmiast wstałam i podbiegłam do niej.
- Coś Cię boli? Źle się czujesz? Zrobić Ci herbaty?
- Nie, nie, nie. - Anna uśmiechnęła się. - Chciałam tylko, żebyście pomogli mi złożyć kołyskę.
- Kołyskę? - Jack podleciał do nas.
Ania pokiwała głową.
- Merida przysłała mi śliczną, drewnianą kołyskę dla dziecka, ale niestety jest do złożenia i sama chyba sobie nie poradzę.
Westchnęłam.
- Ja mam mnóstwo pracy. A czemu Kristoff Ci nie pomoże?
- Pojechał do trolli. Uznał, że je także należy powiadomić. - położyła dłoń na brzuchu.
- Pomogę Ci. - powiedział Jack. - Ale musimy dotrzymać towarzystwa Elsie.
Anka pokiwała głową.
- Pudło jest w mojej sypialni.
Po chwili Jack wrócił tachając ze sobą ogromne, szare pudło. Położył je na środku mojego białego dywanu i wyjął ze środka mnóstwo ciemno-drewnianych części. Usiadłam z powrotem przy biurku i wróciłam do pracy. Po chwili usłyszałam z tyłu siostrę:
- Matko...tego się nie da złożyć. Nie mogła nam przysłać gotowej?
- Pewnie chciała zapewnić Ci rozrywkę. - zaśmiał się Jack. - Musi tu być instrukcja...
Przez chwilę słychać było tylko skrobanie po papierze mojego pióra. Nagle jednak Jack krzyknął tak głośno, że podskoczyłam na krześle:
- Mam!!!
- Jack! - odwróciłam się. Siedzieli oboje na ziemi wśród drewnianych kawałków, Jack z kartką w ręce. - Nie drzyj się, bo dostanę zawału! A co gorsza, Anna dostanie zawału.
Jack przewrócił oczami, a ja wróciłam do pracy. Przez następne dwie godziny słyszałam tylko ich szepty typu:
- Źle...dobrze...źle...źle mówię!
Albo:
- Nie wkładaj. Nie wkładaj! Jack!
Albo:
- Spoko, spoko... właśnie tak miało być...raczej.
Około piętnastej Anna zawołała:
- Skończone!
Odwróciłam się i zatkało mnie z wrażenia. Na środku dywanu stała śliczna, drewniana kołyska ze złotymi zdobieniami po bokach. Podeszłam i przejechałam dłonią po złoconym rogu.
- Jaka śliczna... Cudownie Wam wyszła.
Jack uśmiechnął się dumnie.
- No...teraz wystarczy przenieść ją do naszej komnaty. - powiedziała Anna.
- Może z tym poczekajmy na Kristoff'a? - zaproponowałam.
- Niby po co? - Jack oparł laskę o ścianę. - Nie jestem jakimś cieniasem, poradzę sobie.
Po czym uniósł kołyskę i wyleciał z nią z pokoju. Bez ruchu czekałyśmy na huk oznaczający, że ją upuścił, ale nic takiego nie nastąpiło. Po kilku minutach wrócił z zadowoloną miną.
- Kołyską na miejscu.
Anna podziękowała i wyszła. Ja pocałowałam go i szepnęłam mu do ucha:
- Mój bohater.
- Mrrr...cóż za nagła zmiana nastroju? - Jack sięgnął do kieszeni bluzy.
- O nie, nie, nie. Nic z tego Jack. - usiadłam szybko przy biurku znając jego zamiary.
Usiadł na łóżku.
- Mam mnóstwo roboty. Nie dzisiaj.
Skrzyżował ręce i uśmiechnął się.
- Ja mam czas. - stwierdził.
I tak siedział dopóki nie skończyłam pisać.

- Elsa.

6 komentarzy:

  1. Ja tak samo jak Elsa myślałam,ze Jak upuści kołyskę,lecz nie.Takie pytanko,raczej po komentarzach które pisali niektórzy to nie spodziewam sie odpowiedz,ale Jak chcesz to zrobić,no bo Elsa to śmiertelniczka,a Jack nieśmiertelny no prawie,więc jak chcesz to zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak one to zrobią, ale ja mam pomysł :D , który sama już wykorzystałam. Elsa (niestety) zginie w obronie Jacka, bo cóś tam, potem Księżyc będzie potrzebował nowego Strażnika i to bdz Elsa ;)

      Usuń
    2. ŚWIETNE albo zawsze kiedy myśli o ,,krzakach,, sięga do bluzy dziwnę?? pozdrawiam :D

      Usuń
  2. CO ON NOSI W TYCH KIESZENIACH! skojarzenia :P

    OdpowiedzUsuń