Witajcie,
Dziś wstałam, ubrałam się i bez zastanowienia zeszłam do lochów.
- Straże! - zawołałam.
Natychmiast podbiegło do mnie dwóch strażników.
- Tak, Wasza Wysokość?
- Proszę zaprowadzić mnie do celi tego przestępcy. - powiedziałam. Mężczyźni bez słowa wykonali polecenie i stanęli za drzwiami celi. Ja weszłam do środka. Pod ścianą, jak ostatnim razem siedział Neal.
- Gadaj, kim jesteś. - powiedziałam. - To rozkaz.
Podniósł głowę i zmierzył mnie od dołu do góry. Zatrzymując wzrok na moich oczach parsknął śmiechem.
- Coś Cię bawi? - oburzyłam się.
- Jesteś bardzo słodka jak się złościsz. - odrzekł.
Oparłam się zrezygnowana o ścianę.
- Nie podlizuj się, tylko mów. Skąd jesteś i co tu robisz? Dlaczego zabiłeś... - zaczęłam, ale mężczyzna przerwał mi:
- Dobrze, dobrze, słonko. No więc... przybyłem z Corony. Siedzę tu. Dlaczego zabiłem? A, sam nie wiem. Taki kaprys.
- Jak możesz tak mówić?!
Neal wzruszył ramionami.
- Dlaczego przypłynąłeś do Arendelle? - zapytałam poprawiając rękawiczki.
- Co ty, masz coś z higieną? Po co nosisz te rękawiczki?
Westchnęłam.
- Odpowiadaj na pytanie. - powiedziałam.
- Odpowiem jak ty odpowiesz. - przestępca nie spuszczał ze mnie wzroku.
Przewróciłam oczami.
- Mam problemy z krążeniem.
- Jaasne... - odrzekł. - A ja przypłynąłem na święta do cioci.
- To wcale nie jest śmieszne. - powiedziałam poważnym tonem.
Tym razem on przewrócił oczami.
- Doszły mnie słuchy... - zaczął. - ...że Arendelle ma piękną królową. Chciałem to sprawdzić.
Uniosłam brwi.
- Nie wierzysz? - zapytał.
- Nie.
- No cóż. Trudno. Ale mówię prawdę.
W tej chwili do celi wszedł jeden ze strażników.
- Wasza Wysokość, księżniczka pani szuka.
- Już idę. - odrzekłam. Rzuciłam Neal'owi wściekłe spojrzenie i wyszłam. Na korytarzu podbiegła do mnie Anna.
- Elsa! Elsa...matko...
- Co się dzieję? - zapytałam. Anna była zdyszana i widocznie ledwo trzymała się na nogach.
- Dziecko! Och...mam skurcz! - zawołała Anna.
- O boże... - pomogłam jej dojść do najbliższej komnaty - pokoju Jack'a. Posadziłam ją na łóżku i pobiegłam po wodę. Kiedy przyniosłam szklankę trzymała się za brzuch i oddychała szybko.
- Już...mi...chyba... przechodzi... - wydusiła.
- Nie mów nic lepiej. Idę po Kristoff'a.
W drzwiach wpadłam na Jack'a.
- Co wy...? - zaczął, ale kiedy zobaczył Annę zamknął usta.
- Idź po Kristoff'a. - powiedziałam. Kiwnął głową i wyleciał z pokoju. Ja podbiegłam do Anny i ścisnęłam mocno jej dłoń.
- Będzie dobrze. - powiedziałam. To chyba jedyne co w wtedy przyszło mi do głowy. Po chwili Anna westchnęła głęboko i powiedziała:
- Okej...już dobrze. Już mi przeszło. - i położyła mi się na kolanach. Do pokoju wpadli Jack i Kristoff.
- Anno! - Kristoff podbiegł do nas.
- Już w porządku. - powiedziałam. - Tylko niech odpocznie.
- Mówiłem Ci Anka! Miałaś leżeć w łóżku, a nie biegać po całym pałacu.
Ania uśmiechnęła się tylko. Resztę dnia spędziliśmy w tej samej komnacie.
- Elsa.
OOO jej nie wiem czemu,ale strasznie wkurza mnie ten Neal,Elsa jest już zajęta,więc niech sobie odpuści!!
OdpowiedzUsuńBo Neal to świr!
UsuńJuż myślałam że Anna urodzi xd fałszywy alarm. A co do Neala to mamy tylko to że jest z Corony ... pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńmmhhh coś czuje że to puncia nasłała tego neala ale pewnie się mylę super pisszesz dużo weny :)
OdpowiedzUsuńZnow pewnie coś Roszpunka miesza ;/
OdpowiedzUsuń