Witajcie,
Dziś rano postanowiliśmy razem z Anną i Kristoff'em, że pójdziemy oznajmić Clintowi, że może już sobie wracać do domu. Zapukałam do jego gościnnego pokoju.
- Hm? - mruknął ze środka.
Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju dając pozostałym znak, żeby na razie zostali na korytarzu.
- Ooo, kogo ja widzę. - Clint siedział na fotelu.
Na mój widok uśmiechnął się i przywołał gestem. Ja jednak nie poruszyłam się i powiedziałam:
- Twoja chata jest gotowa.
Zmarszczył brwi widocznie zdezorientowany.
- Ee... słucham? - zaśmiał się nerwowo.
W tej chwili do środka wszedł Jack.
- Dokończyłem budowę. - stanął przy mnie. - Możesz tam spokojnie wracać.
Clint przez chwilę patrzył to na Jack'a, to na mnie, aż w końcu po jakichś dwóch minutach powiedział:
- Nie rozumiem... dokończyłeś? Jak...? Skąd...?
Anna i Kristoff dołączyli do nas.
- Komuś należą się podziękowania, a nie bezsensowne jęki. - powiedziała Anka składając ręce na piersiach.
Clint wstał powoli.
- No... tak, dzięki, ale... jakoś nie myślałem, żeby wracać... znaczy... - spojrzał nerwowo na Kristoff'a, który podciągnął rękawy. - ... nie o to chodzi... tylko...
Przewróciłam oczami.
- Chodzi o to, że odzyskałeś miejsce zamieszkania i nie potrzebujesz już spania w innym, obcym miejscu. - powiedziałam. - Na pewno się cieszysz.
Wykrzywił usta w udawanym uśmiechu.
- Nie ma na co czekać. - powiedział Jack. - Spakuj swoje rzeczy, a jak skończysz, to Cię odprowadzimy.
Po czym wyszliśmy na korytarz. Chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
- To było niezłe. - powiedział Kristoff. - Widzieliście tą panikę?
- I ten jakże prawdomówny uśmiech. - dodał Jack naśladując Clinta.
- W końcu będzie spokój... - westchnęła Ania. - No dobra, to my idziemy, a Wam powodzenia z odprowadzaniem pana kapitana.
I razem z Kristoff''em odeszli. Po jakichś pięciu minutach Jack zapukał w drzwi i zawołał:
- Długo jeszcze?
Usłyszeliśmy głos Clinta:
- Ee...nie.
I wyszedł z niedużą, skórzaną torbą na ramieniu.
- Chodźmy. - powiedziałam i poszliśmy do portu.
Kiedy dotarliśmy do nowej chatki Clinta, Jack powiedział:
- No... bardzo miło nam się Ciebie gościło, a teraz papa. - otworzył przed nim drewniane drzwi. - I oby żaden sztorm nie był Ci groźny!
Clint spojrzał na niego spode łba. Potem przewędrował wzrokiem na mnie, zmierzył mnie od stóp do głów (zgadnijcie gdzie gapił się najdłużej), skinął głową i wszedł do chaty. Jack krzyknął z radości, po czym podniósł mnie i polecieliśmy aż na mój balkon.
- Elsa.
Nareszcie Clint się wyprowadził! To teraz trzeba to jakoś uczcić. Rozdział super i czekam na następny.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlbo nie xD
UsuńJej Clint się wyprowadził
OdpowiedzUsuńJack i Elsa mają go z głowy
Ale szkoda że go nie zdążyłam zabić albo przynajmniej pobić
Rozdział boski jak zawsze czekam na nexta
Weny i czasu
Zgadnęłam! :D Znaczy, tak sądzę, ale kto by nie zgadł? :D Jeju, nareszcie *v* My to już wiemy, dlaczego tak bardzo nie chciał się wyprowadzać :D
OdpowiedzUsuńDlaczego? Dlaczego nie pozwoliłaś mi go zabić? Zgadnęłam! Ale kto by nie zgadł... Suuper rozdział i WENY czekam na NEXT i CZASU!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńYAY nareszcie wolność od Clinta!! ( Of course nie wyrażał on wielkiego entuzjazmu z powodu wyprowadzki od Elsy xDD ) Miejmy nadzieję, że nie wróci szybko ...:D ;-;
OdpowiedzUsuńTAK! OTWIERAMY SZAMPANA! MOZNA POWIEDZIEĆ ,,PAPA,, PANU CLINTOWI!
OdpowiedzUsuńWolność! Nasza Jelsa jest wolna!
W końcu go nie ma, huraaaaa
OdpowiedzUsuń