Witajcie,
Wczoraj kiedy Jack mi się oświadczył spędziliśmy z Anną i Kristoff'em całą noc na gadaniu w ich sypialni. Rozmowa przechodziła oczywiście z tematu naszego ślubu na temat dziecka Kristoff'a i Anny.
- O nie, to musi być dziewczynka. - powiedziała Ania sięgając po kawałek czekolady.
- Właśnie, że chłopiec. - wtrącił z uśmiechem Kristoff. - Silny, dzielny i przystojny jak tatuś.
- Bardzo śmieszne. - Anka szturchnęła go figlarnie.
Siedzieliśmy w czwórkę na ich wielkim, małżeńskim łóżku. Muszę się zastanowić nad skombinowaniem podobnego dla mnie i Jack'a. Owszem, moje dotychczasowe łóżko jest i tak duże, ale ciężko pomieścić w nim dwie osoby. Wracając do poprzedniej nocy... Kristoff siedział otulony jednym kocem z Anną, a ja siedziałam tuż obok niej, opierając głowę o ramię Jack'a, który pieszczotliwie gładził mnie po włosach.
- Jak dla mnie to obojętne. - odezwał się. - Dziecko to dziecko, wszystkie są słodkie i śliczne, no nie?
- Ty się lepiej zajmij sobą i swoim ślubem. - odrzekła Anna. - Kiedy go planujecie?
Spojrzałam pytająco na Jack'a.
- Chyba...jeszcze nie wiemy. - powiedziałam poprawiając ramiączko koszuli nocnej.
- Mhm... - Anna zerknęła na stół. - Czekolada się skończyła. Ktoś musi iść na wyprawę do kuchni.
- Na pewno nie ja. - ziewnął Kristoff. - Zimno.
Jack uśmiechnął się.
- Chodź Elsa, my pójdziemy.
- Jasne, wasza wyprawa skończy się w krzakach, a nie w kuchni. - zaśmiała się Anka.
- Wcale nie... - odrzekł Jack ciągnąc mnie za rękę.
Po chwili wyszliśmy na ciemny korytarz.
- O matko, nie wzięliśmy świecy, ani nic. - szepnęłam nie wypuszczając ręki Jack'a z uścisku.
- Jakoś trafimy.
Błądziliśmy chwilę po nieoświetlonych korytarzach, aż w końcu dotarliśmy do schodów, a potem na dół i do kuchni przez jadalnię.
- To gdzie ta czekolada? - zapytał Jack przeszukując szafki.
- Zawsze była... - wyjęłam tabliczkę czekolady z najwyższej szufladki. - ...tutaj! Możemy wracać.
- A musimy...? - Jack zbliżył się do mnie i objął mnie w talii.
- Obiecałam Ani czekoladę. Zginie bez niej. - zaśmiałam się.
Jack westchnął, ale po chwili wróciliśmy do sypialni Anny i Kristoff'a.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. - powiedziała Anka gdy podałam jej czekoladę.
- Jakim cudem nie poszliście w...? - zaczął Kristoff, ale Jack mu przerwał.
- Jak chcesz możemy to zrobić w każdej chwili, a nawet bardzo bym się z tego ucieszył.
Rzuciłam mu karcące spojrzenie. Teraz, kiedy Anna jest w ciąży musimy spędzać z nią dużo czasu. Odpowiedział mi oczywiście niebezpiecznym uśmiechem. Resztę nocy poświęciliśmy na rozmowy i czekoladę, a gdy w końcu zostawiliśmy Annę i Kristoff'a samych Jack zapytał:
- To...ja idę do szafy, nie?
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go mocno.
- Możemy spać razem.
I udaliśmy się do mojej sypialni.
- Elsa.
Nie, idziesz do szafy XD
OdpowiedzUsuńDo szafy, ALE JUŻ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDO SZAFY, JAZDA!
Ah ta szafa Jacka, hehehe ;)
OdpowiedzUsuń