sobota, 20 września 2014

Wykłady i kazania.

Witajcie,
Dziś Anna od rana  rozkazywała wszystkim napotkanym. Oczywiście musimy jej na to pozwolić, bo jest...no wiecie, może mieć teraz różne humorki.
Rano obudził mnie Jack (który po milionach próśb spał obok). Powiedział, że Anna chce się ze mną zobaczyć. Nieco zaniepokojona szybko poszłam do sypialni jej i Kristoff'a. Zobaczyłam ją siedzącą na łóżku, przykrytą trzema kocami i Kristoff'a w szlafroku podającego jej filiżankę.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Anna trochę źle się czuje. - powiedział Kristoff. Usiadłam na łóżku obok Anny i uśmiechnęłam się do niej.
- Wszystko gra?
Ania kiwnęła głową, po czym zawołała:
- Tamaro!
Do komnaty niemal natychmiast wpadła jedna z służących.
- Tak, księżniczko?
- Przygotuj mi proszę gorącą kąpiel. - Anna klasnęła w dłonie.
Służąca ukłoniła się i pobiegła do łazienki.
- Zaczekaj Tamaro! - zatrzymałam ją. - Ja to zrobię. Odpocznij.
- Dziękuję, Wasza Miłość, dziękuję.
Poszłam do łazienki i napuściłam do ogromnej wanny ciepłej wody. Następnie wlałam do niej kilka owocowych olejków i przygotowałam dwa mięciutkie ręczniki.
- Czemu sama chciałaś to zrobić?
Odwróciłam się.
- Anno! Nie strasz mnie, bo dostanę zawału!
W drzwiach łazienki stała Anka w długiej, różowej koszuli nocnej.
- Nie chciałam bez powodu męczyć służby. - odpowiedziałam siostrze na pytanie. - A poza tym muszę z Tobą pogadać.
Anna pokiwała głową, rozebrała się i weszła do wanny.
- No więc, zaczynaj wykład. - powiedziała.
Postawiłam koło wanny białe krzesełko i usiadłam. Uśmiechnęłam się do siostry i zaczęłam:
- Mam nadzieję, że wiesz..., że bycie matką to bardzo duża odpowiedzialność.
- A Ty akurat najwięcej o tym wiesz...
- Nie. Ale jestem bardziej odpowiedzialna niż ty i chcę jak najbardziej Ci pomóc.
- Sugerujesz, że sobie nie poradzę? - Anna przybrała lekko buntowniczy ton.
- Nie o to chodzi, spokojnie. - uciszyłam siostrę gestem. - Zawsze masz przecież Kristoff'a, jemu też trzeba będzie zrobić wykład. - uśmiechnęłam się. - W żadnym wypadku nie uważam, że sobie nie poradzisz. Wręcz przeciwnie. Jesteś silna i mądra. Ale nigdy nie miałaś do czynienia z opieką nad dzieckiem i to będzie dla Ciebie nowe. Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze we mnie...no i w Jack'u.... znajdziesz oparcie. Ja też się na tym nie znam, ale razem na pewno damy radę.
Ania uśmiechnęła się. Po chwili dodała:
- Myślę, że razem z Kristoff'em sobie poradzimy.
- A... - przerwałam jej. - Czy wy... chociaż nieważne.
- Mów. Zaczęłaś, więc skończ. - powiedziała siostra.
- Czy wy...planowaliście dziecko? Czy...?
- Planowaliśmy. Rozmawialiśmy o tym już jakiś czas przed ślubem...
- Przed ślubem?!
- Spokojnie. - Anna wyszła z wanny i owinęła się ręcznikiem. - Chcemy tego dziecka, chcieliśmy i nic tego nie zmieni.
- To dobrze. - powiedziałam wstając.
Anna ubrała się i zawołała:
- Tamaro! Czekam na śniada...! - ale przerwałam jej:
- Zjedzmy razem. Bez służby.
- Czyżby dalszy ciąg kazania? - siostra zaśmiała się.
- Może... tym razem z Jack'iem i Kristoff'em. Oni też muszą coś o tym wiedzieć, no nie?
- Jasne.
Po chwili razem zeszłyśmy do jadalni. Przy stole siedzieli już Jack i Kristoff.
- Ha! Mówiłem! - krzyknął Kristoff do Jack'a podrzucając jakąś kartę. - Masz ją roz...eee...cześć dziewczyny. Co tam?
Kiedy nas zauważyli, szybko sprzątnęli ze stołu karty.
- Co wy robicie? - zapytała Anna siadając obok męża.
- Nic. - odrzekł Jack.
- Mamy Wam coś do powiedzenia. - powiedziałam zajmując miejsce na przeciwko siostry, po lewej stronie Jack'a.
Powtórzyłam podobną przemowę, co w łazience.
- Czyli wujek ma się udzielać w swojej roli? - zapytał Jack.
- Tak. - odpowiedziałam jednocześnie z Anną.
Jack kiwnął głową z lekko skwaszoną miną. Niestety zauważyła to Anna i lekko posmutniała.
- Jack, na słówko. - wstałam i pociągnęłam go za kaptur do spiżarni.
- Tak..śnieżynko? - odezwał się gdy zamknęliśmy się w ciasnym pomieszczeniu.
- Mamy pomagać Annie. I nie ważne czy Ci to pasuje czy nie. Za dziewięć miesięcy...albo mniej...będziesz wujkiem. I wbij sobie tą informację do głowy i się do niej przyzwyczaj.
- Spokojnie, nie bulwersuj się, bo zamrażasz drzwi. - odrzekł opanowanym tonem Jack przypierając mnie do drzwi. - Jestem Strażnikiem, znam się na dzieciach. Będzie dobrze.
Westchnęłam.
- Mam nadzieję.

- Elsa.

1 komentarz:

  1. Ciekawe czy będzie pierwszy ślub Elsy czy dziecko się urodzi ;)

    OdpowiedzUsuń