środa, 17 września 2014

Przystanek ostatni: Ameryka Północna ... i kilka niespodzianek.

Witajcie,
Wczoraj wyruszyliśmy do - jak twierdzi Jack - ostatniego miejsca. Była nim Ameryka Północna. Wylądowaliśmy tuż przy Dolinie Śmierci.
- E...Elsa.... - wydyszała mi Anna nad uchem. - Weź wyczaruj trochę śniegu...takiego, który tu wytrzyma....bo umrę...
- Cicho! - szepnął Jack. - Patrzcie... - i wskazał na duży głaz.
- Jej...głaz... - powiedział Kristoff, ale nagle umilkł i schylił się.
Zza głazu wyszedł nikt inny jak Roszpunka...a za nią Wróżka Zębowa!
- Nie mogą nas zobaczyć! - szepnęła z przerażeniem Anna.
Nagle z spostrzegłam kilka dużych krzewów trochę  na prawo od nas.
- Chodźmy w krzaki! - zaproponowałam półgłosem.
Jack spojrzał na mnie z politowaniem.
- Śnieżynko, to naprawdę nie jest dobry moment na ru...
- Jack! Schować się!
 - E... jasne, wiedziałem... - wyjąkał Jack i pobiegliśmy w krzaki.
- Hej, patrzcie! - Anna ściągnęła z gałęzi drewniany patyk.
Jack bez słowa chwycił go i połączył z pozostałymi.
- Mam całą laskę! Mogę latać! Mogę żyć! Jestem zwycięzcą! - krzyknął i w euforii wyskoczył zza krzaków.
Roszpunka i Wróżka odwróciły się automatycznie.
- Jack? Co tu robisz? - zapytała Wróżka.
- Przyszedł pewnie za mną... - powiedziała Roszpunka i podeszła do Jack'a. - Mój ty słodziaku... - chciała go pocałować, ale Jack odepchnął ją.
- Trzymaj się ode mnie z daleka! - krzyknął celując w nią laską.
- No właśnie! - zakrzyknęła Wróżka. - On jest mój!
- Co? Nie!
Razem z Anną i Kristoff'em wyszłam zza krzaków.
- Trzymajcie się z daleka od mojego prawieszwagra! - krzyknęła Anna.
W tej chwili Jack wystrzelił z laski i Roszpunka znieruchomiała. Zamarzła.
- Dawaj Elsa! Tej Twoja kolej! - krzyknął do mnie.
Nie zrobię tego...Nie mogę...
- Nie dam rady! - odkrzyknęłam.
Jack bez wahania zamroził także Wróżkę. Następnie strącił je wprost do Doliny Śmierci.
- Nie uważasz, że to trochę... okrutne? - zapytałam.
- Nie. - odrzekł Jack i pocałował mnie w policzek.
Kilka następnych godzin spędziliśmy w podróży do Arendelle.
- Znowu mi niedobrze... - jęknęła Anna gdy lądowaliśmy.
- Chodź. - Kristoff zaniósł ją na rękach do pałacu.
Ja także zeszłam z sań i chciałam także iść do pałacu, ale Jack mnie zatrzymał.
- Elsuś...chodź na spacer.
Poszliśmy trzymając się za ręce do ogrodów pałacowych.
- Coś się stało? - zapytałam.
- A coś się musi stać, żebym zaprosił Cię na spacer?
Uśmiechnęłam się do niego. Szliśmy tak w milczeniu przez jakiś czas. Jack wyglądał jakby czymś się stresował.
- Przecież widzę, że... - nagle Jack uklęknął. - Jack? Ja..ja...nie wiem co powiedzieć...
- Ee...ale ja tylko chcę zawiązać buta.
Poczułam żal. Spuściłam głowę żeby ukryć łzy napływające do oczu. Wtedy coś zauważyłam.
- Przecież ty nie masz butów!
- Faktycznie. - Jack zaśmiał się. Po chwili wyjął z kieszeni bluzy, maleńkie, białe pudełeczko obwiązane niebieską kokardką.
Myślałam, że zaraz eksploduję ze szczęścia. Marzyłam o tym od zawsze!!
- Elso... - Jack spojrzał mi w oczy z uśmiechem. - Wyjdziesz za mnie?
Z dłoni trysnęło mi parę śnieżynek.
- Oczywiście, że tak! - odpowiedziałam z trudem powstrzymując się, żeby nie zacząć piszczeć z zachwytu. Jack wsunął mi na palec piękny, lodowy pierścionek ze srebrną śnieżynką. Następnie wstał i pocałował mnie. Czułam się cudownie, jak nigdy dotąd.
- Kocham Cię Jack! - rzuciłam mu się w ramiona.
- Ja Ciebie też, śnieżynko. - Jack podrapał się po głowie. - Myślę, że teraz możemy iść w krza...
Nagle usłyszeliśmy z tyłu głos.
- Wasza Wysokość! Mamy bardzo ważne wieści. Prosimy królową do zamku.
Zobaczyliśmy jednego z służących.
- Już idę... - powiedziałam.
Jack spojrzał na mnie ze smutkiem. Po chwili służący doprowadził nas pod sypialnię Anny.
- Czy coś się stało...? - zapytałam. 
- Tak... - służący otworzył drzwi.
Wbiegłam do środka i gdy tylko zobaczyłam Annę całą i zdrową przytuliłam ją mocno.
- Anno, nic Ci nie jest?
Siostra uśmiechnęła się do mnie.
- Będziesz ciocią.
Zatkało mnie. Dłonie zrobiły mi się lodowate. W drzwiach stanął Jack.
- Słucham...?
- Co jest? - zapytał Jack patrząc pytająco na Kristoff'a. Ten jednak tylko odpowiedział mu identycznym uśmiechem, jaki przybrała Anna.
- Nie cieszysz się? - Ania posmutniała.
- Ależ cieszę się siostrzyczko! Nawet nie wiesz jak! - zawołałam ponownie przytulając siostrę. - Po prostu...to był dla mnie szok. Ale... gratulacje!
Jack uniósł brwi ze zdziwienia.
- O co Wam...?
- Będziesz wujkiem! - podeszłam do niego i pocałowałam go.
- Serio?
- Serio. - zaśmiał się Kristoff i rzucił w Jack'a w poduszką.
Mina Jack'a powoli z szoku zmieniła się w uśmiech.
- Ale super!
Nagle Anna podbiegła do nie i chwyciła mnie za prawą dłoń.
- Co to? - na jej twarzy malował się chytry uśmiech i zapewne tak naprawdę znała odpowiedź na swoje pytanie.
Przewróciłam oczami z uśmiechem. Anna zaśpiewała na pół Arendelle:
- JACK SIĘ OŚWIADCZYŁ ELSIE! JACK SIĘ OŚWIA...
- Anno! Cicho! - zatkałam jej usta.
Siostra w odpowiedzi rzuciła we mnie poduszką. I tak rozpętała się trzecia (poduszkowa) wojna światowa.

- Elsa.

4 komentarze:

  1. Ta ta ta taaa, ta ta ta taaa, ta ta ta ta ta ta ta ta ta taaaa... :P Wred jestem i melodię ślubną napisałam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa Jack oświadczył dla Elsy a Anna jest w ciąży aaa cudny Rodzdział❤

    OdpowiedzUsuń