niedziela, 28 września 2014

Sukienki dla Ani.

Witajcie,
Dziś Anna nie dała mi spać, bo przylazła do mnie około północy jęcząc mi nad głową:
- Eeelsa, Elsaaa, Eeeeeelsaaaaa!
- Coś się stało? - wybełkotałam nie podnosząc głowy z poduszki.
- Tak. Jestem w ciąży.
- Tak, wiem... - odparłam i zakryłam się kołdrą.
Siostra odsunęła ją i zaczęła ciągnąć mnie za dół koszuli nocnej.
- Musisz mi pomóc! Nie mam żadnych ubrań! W nic się nie zmieszczę!
- Po pierwsze... - usiadłam przecierając oczy. - Nie rozbieraj mnie. Po drugie: przecież to dopiero trzeci mie...
- Chyba JUŻ trzeci miesiąc! - powiedziała siostra i stanęła na łóżku bokiem do mnie. - Popatrz, trochę się... zaokrągliłam, że tak powiem...
Faktycznie Anna miała rację.
- A myślisz, że ja mam ciuchy ciążowe? - jęknęłam i położyłam się z powrotem.
- Nie... ale musisz mi coś wymyślić.
- Niby co...?
- Pomyślałam... - Ania pochyliła się nade mną. - ...że może zostały jakieś...po mamie?
Westchnęłam głęboko, zeszłam z łóżka, nałożyłam szlafrok i pociągnęłam Annę na korytarz.
- Pamiętasz tą komnatę, która zazwyczaj jest zamknięta i nikt do niej nie wchodzi? - zapytałam idąc przed siebie.
- Tak. - odrzekła siostra.
- To sypialnia rodziców. Są tam ich wszystkie rzeczy.
- Razem z ubraniami?
- Razem z ubraniami.
Nagle usłyszałyśmy huk i z jednego z pokojów wyleciał Jack.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam.
Widząc nas uśmiechnął się zamykając nogą drzwi pokoju, z którego wyleciał.
- Nic. Troszkę eksperymentowałem i zrobiła się mała śnieżyca. A wy co robicie w środku nocy po ciemku na korytarzu?
- Nie chcesz wiedzieć. - Anna pokazała mu język.
- Idziemy przeszukać szafę rodziców. - ucięłam. - Idziesz z nami?
- Jasne. Cóż innego mi zostało? - Jack podniósł z podłogi laskę i poszliśmy dalej korytarzem.
Po kilku minutach doszliśmy do komnaty, której szukałam. Anna nacisnęła na klamkę, jednak drzwi były zamknięte.
- Królowa powinna mieć klucz, nie? - zwróciła się do mnie. Nie odpowiadając rozejrzałam się po korytarzu. Na ścianie przy drzwiach wisiał mały obraz. Był na nim namalowany ciemny pokoik z dużym, trójkątnym oknem. Pośrodku stała biała kołyska. Była lekko ośnieżona. Jack widocznie zapatrzył się na obraz, bo przekrzywił głowę z otwartymi ustami. Nie zastanawiając się długo ściągnęłam obraz ze ściany. Znalazłam to, czego szukałam. W ścianę wbudowana była niewielka półeczka, na której leżał duży, srebrny klucz.
- Super! Skąd wiedziałaś? - Anna odebrała mi klucz.
- W końcu jestem królową. Znam sekrety własnego zamku. - odrzekłam wieszając obraz z powrotem.
- Są jakieś jeszcze? - dopytywała siostra. - Czemu ja ich nie znam?
- I ja!
- Nie wrzeszczcie z łaski swojej, bo wszystkich obudzicie. - uciszyłam ich.
- Ale serio... królowa chyba może zdradzić sekrety narzeczonemu... - szepnął Jack.
- ...i siostrze. - dodała Anka.
Zabrałam jej klucz i otworzyłam drzwi. Naszym oczom ukazał się ciemny, zakurzony pokój z wielkim, drewnianym łożem po środku. Pościel była starannie ułożona, jakby dopiero rano ktoś pościelił. Pod oknem stało duże biurko, a na nim kałamarz i kilka papierów. Pod jedną ze ścian była ogromna, ciemna szafa.
- Bingo! - zawołała Anka i podbiegła do szafy. Gdy tylko ją otworzyła wydobyła się z niej wielka chmura kurzu. Siostra zakaszlała i zaczęła przeszukiwać sukienki. Ja podeszłam do biurka. Podniosłam jedną z zakurzonych kartek. Był to jakiś bardzo stary list napisany pięknym pismem:

Kochana siostro,
To dla nas cudowna wiadomość. Wiesz, że bardzo chciałam być ciocią. To na pewno będzie wyjątkowe dziecko. I nie przejmuj się niczym, na pewno sobie poradzicie. Będziecie idealnymi rodzicami. Przyjedziemy kiedy tylko się uda. Uściski z Corony,
                                                                                      Romilda i Rafael

Po policzku spłynęła mi lodowata łza. Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
- Twoja ciotka miała rację. - wyszeptał mi Jack do ucha. - Naprawdę jesteś wyjątkowa.
I pocałował mnie w policzek.
- Dalej nic nie znalazłam! - zawołała "z szafy" Anka. - Ale...poszukam jeszcze.
Wzięłam do ręki drugi list.

Kochana siostrzyczko!
Gratulacje! Druga pannica do wychowania! Elsa będzie miała towarzystwo! Cudownie! Anna na pewno wyrośnie na śliczną dziewczynkę, jak siostra. I obie muszą poznać Puncię! Koniecznie!
Buziaki z Corony, 
                                                                                      Romilda i Rafael

Odłożyłam lekko zaszronione kartki na miejsce i odwróciłam się do Jack'a.
- To takie...dziwne, prawda? - zapytałam.
- Ciekawe czy nasze dzieci też będą czytać jakieś nasze stare listy. - odparł. - Może lepiej nie...
- Nasze dzieci?
Jack spojrzał na mnie z uśmiechem.
- No...chyba kiedyś będziemy je mieć, nie?
Przerwała nam Anna podbiegając do nas z trzema sukienkami.
- Patrzcie! Są dość szerokie, chyba będą w sam raz. - i rozłożyła je na łóżku. Faktycznie były dość szerokie. Jedna fioletowo-czarna, druga ciemno-zielona i trzecia rudo-brązowa.
- Bardzo ładne. - powiedziałam. - Ale powinnyśmy najpierw je wyprać.
- Zaniosę je do pralni! - zawołała siostra z entuzjazmem i wybiegła z pokoju zabierając suknie.
- Zostaliśmy sami... - zaczął Jack wkładając rękę do kieszeni bluzy.
- Wróćmy do sypialni. - powiedziałam.
- Bardzo chętnie. - Jack chwycił laskę i wyszedł z pokoju. Zamknęłam komnatę na klucz i schowałam go za obrazem. Następnie poszliśmy do mojej sypialni. Spojrzałam na zegar. Była druga w nocy.
- Późno już. - powiedziałam. - Chyba pójdę spać.
- Śnieżynko, no weź... - Jack objął mnie w talii. - Idealna pora na...
- Jack...
Jack rozwiązał i ściągnął mój satynowy, niebieski szlafrok. Pocałował mnie w usta, a potem w szyję...
- Jack...
Nagle ktoś zapukał w drzwi komnaty. Jack odsunął się, a ja poprawiłam koszulę nocną. Uchyliłam drzwi. Stał za nimi Kristoff.
- Ee... w czym mogę pomóc?
Kristoff spojrzał nade mną na Jack'a i uśmiechnął się.
- Przeszkodziłem Wam?
- Nie.
- Tak.
- Szukam tylko Anny. Widzieliście ją?
- Poszła do pralni. - odpowiedziałam. Kristoff ukłonił się z uśmiechem i pobiegł na dół.
Odwróciłam się. Jack usiadł na łóżku z jedną ręką w kieszeni.
- Czy ktoś zawsze musi nam przeszkadzać? - uśmiechnął się.
Usiadłam obok niego. Nagle wstał.
- Mam pomysł!
I wybiegł z pokoju.
- Jack!
Pobiegłam za nim. Okazało się, że stał za drzwiami. Tworzył na nich laską jakiś lodowy wzór.
- Co ty...? - zaczęłam, ale uciszył mnie gestem.
Po chwili odsunął się, żebym mogła zobaczyć co stworzył. Na drzwiach widniał lodowy napis:
Nie wchodzić. Tu się odbywają krzaki.
- Przegiąłeś. - zaśmiałam się.
- Nie prawda. - zaśmiał się Jack, po czym pozwoliłam mu przejąć władzę nad wszystkim co miało się stać.

- Elsa.  

6 komentarzy:

  1. WoW cześć jestem nowa przepraszam że dopiero teraz znalazłam tego bloga jest bardzo fajny humorystyczny a czasami powazny,bardzo śmieszne na serio i nie wiem skąd wymyśliłaś tą szafę,albo te krzaki hehehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahahhah "Tu się odbywają krzaki" hahahahahhahahahahahhhahahah hahahahhah hahahahhahahhh hahahahhah hahahahhahah hahahahahh hah hahah haha hhaha h h ahpękam

    OdpowiedzUsuń