sobota, 6 września 2014

Jutro ślub!

Witajcie,
Jutro dla całego Arendelle będzie bardzo ważny dzień. Anna i Kristoff wezmą ślub. Oczywiście na chwilę obecną wszystko jest już przygotowane i przystrojone. Jutro z samego rana zaczną zjeżdżać goście z różnych krain. Niestety byłam zmuszona zaprosić także ciotkę i kuzynkę z Corony na co nie miałam najmniejszej ochoty ze względu na ostatnie wydarzenia. Nie wiem co zrobi Roszpunka widząc Jack'a, ale Anna mówi, że mam się tym nie przejmować. Oczywiście ma rację. Powinnam myśleć o organizacyjnych sprawach, a nie kłótniach z wyjątkowo wnerwiającą kuzynką. Cały dzisiejszy dzień razem z Anną i Kristoffem biegaliśmy z przejęciem po całym pałacu. Jack'a nie widziałam od rana. Godzinę temu kiedy skończyliśmy przystrajać drzwi wejściowe wróciłam z Anną do swojego pokoju, a Kristoff poszedł powiedzieć Jack'owi, żeby jutro rano stał w holu i witał gości. Może chyba zrobić chociaż tyle.
- Jeju, jeju, jejuu... - pisnęła Anna siadając obok mnie.
- Spokojnie, bo eksplodujesz. - zaśmiałam się. - Wiem jak się cieszysz. Ale nie przesadzaj z piskami na cały zamek!
Siostra usiadła na dłoniach.
- Jutro najpiękniejszy dzień mojego życia! Rozumiesz to? Marzenie każdej małej dziewczynki! Mój książę włoży mi obrączkę na palec i...
W drzwiach stanął Kristoff.
- Jack się zgadza. - powiedział.
Nie mógł mi sam tego powiedzieć? Przyjść, przytulić...? - chciałam krzyknąć, ale odważyłam się tylko na:
- Co dokładnie powiedział?
Mój "prawieszwagier" skrzywił się lekko i powiedział po chwili:
- Cytuję: "Jeśli taka jest wola Jej Królewskej Mości niech tak będzie."
Anna spojrzała na mnie z niepokojem. No tak, zapewne bała się, że zamrożę wszystkich dookoła. Nie miałam jednak takiego zamiaru. Było mi tylko przykro. Jack widocznie jest na mnie zły.
- Dobrze. Proszę, zostawcie mnie samą. - odrzekłam lekko chłodnym tonem.
Anna uśmiechnęła się do mnie ciepło i oboje wyszli. Weszłam do łazienki i napuściłam wody do wanny. Dlaczego Jack mnie unika? Czemu się do mnie nie odzywa? Rozebrałam się i weszłam do wanny. Przez przygotowania spędzaliśmy ze sobą mało czasu. To prawda. Ale czy przez to przestał ze mną rozmawiać? Będę musiała go przeprosić... Tylko, że nie będzie nawet kiedy...
Puk puk puk puk puk. Ktoś zapukał w drzwi łazienki.
- Anna? To ty?
Szybko wyszłam z wanny i otuliłam się ręcznikiem.
- To ja. - zza drzwi dobiegł męski, dobrze mi znany głos.
Otworzyłam drzwi jedną ręką podtrzymując ręcznik. Stanął w nich Jack w krótkich, niebieskich spodenkach.
- Czemu spodziewałaś się Anny? - zapytał. - Ach, no tak. W twoim życiu już na mnie nie ma miejsca.
- Jack, nie mów tak. - odrzekłam starając się jednocześnie nie zamrozić podłogi i nie puścić ręcznika. - Po prostu...jutro ślub. Musiałam zająć się przygotowaniami, zrozum to.
Jack nie odpowiedział. Oparł się o ścianę wpatrując się w podłogę, która z każdą chwilą była bliższa zamrożeniu.
- Proszę Jack. - zbliżyłam się do niego. - Nie unikaj mnie.
Spojrzał na mnie. Miał w oczach coś dziwnego, coś czego ani trochę w tej chwili się nie spodziewałam. Myślałam, że kiedy tylko na mnie spojrzy ujrzę w jego oczach złość, albo smutek. A tym czasem była to jakaś wyjątkowo dziwna odmiana lubieżności.
- Kocham Cię Elso. - szepnął. - Ale musisz mi obiecać, że nie porzucisz mnie ze względu na obowiązki.
Pocałowałam go. Szybko odwzajemnił pocałunek i objął mnie w talii. Dzięki Bogu przypomniałam sobie, że mam na sobie tylko ręcznik. Przerwałam pocałunek i wybiegłam z łazienki.
- Elsa, co znowu! - dobiegł mnie głos Jack'a.
- Spokojnie, ja chciałam tylko... - otworzyłam szafę dalej jedną ręką trzymając ręcznik. Wyciągnęłam pierwszy lepszy szlafrok i ubrałam go. W tym czasie Jack zdążył przylecieć z łazienki.
- Jak dla mnie w ręczniku było lepiej. - rzekł przyglądając się dekoltowi szlafroka. - A bez niczego byłoby po prostu...
- Jack! - trzepnęłam go w ramię. - Opamiętaj się! W każdej chwili może tu wparować Anna, bo zostawiła tu welon.
Jack przewrócił oczami i pocałował mnie. Odepchnęłam go jednak lekko.
- Jeszcze nie skończyłam. Jutro przyjedzie Roszpunka. Wolałabym żebyś jej unikał.
- No dobrze, dobrze Wasza Wysokość. - powiedział Jack i znów się zbliżył. Tym razem pozwoliłam mu na to. Pocałował mnie jedną ręką obejmując moją talię, a drugą sięgając do satynowego paska szlafroka. Nagle do sypialni wparowała Anna.
- Elsa! Widziałaś mój weee...eee...?
Jack odskoczył ode mnie jak oparzony, a ja błyskawicznie zawiązałam szlafrok.
- Proszę. - szybko podałam siostrze welon i popchnęłam ją i Jack'a lekko do drzwi. - Miłych snów.
I zamknęłam je zarumieniona po uszy.

- Elsa

1 komentarz:

  1. Ah ta Anna znów weszła w nieodpowiednim momencie, hehehe ;)

    OdpowiedzUsuń