Witajcie,
Wczoraj nadszedł zbawienny dzień dla Jack'a, ponieważ Zając Wielkanocny wrócił do swojego... domu, jeśli można tak to nazwać. Oczywiście wygarnęłam Jack'owi, że bardzo niemiło zachowywał się wobec niego, ale za bardzo się tym nie przejął.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły i słoneczny więc Anna z samego rana zaproponowała wyjście z Leną na spacer. Nie miałam w planach nic szczególnego więc zgodziłam się. Jack od razu powiedział, że idzie z nami. Kristoff początkowo trochę jęczał, że mu się nie chce, ale w końcu Ania namówiła go. Zniósł na dół śliczny, drewniany wózek Leny i po śniadaniu wyszliśmy.
- Gdzie pójdziemy? - zapytała Anna. - Może do portu?
- To nie najlepszy pomysł. - pokręciłam głową. - Tuż przy porcie handlarze rozkładają stragany i będzie tam mnóstwo ludzi.
- No tak... - powiedziała Anna. - To... w góry?
- Absolutnie nie. Za daleko. - jęknął Kristoff.
- Może chodźmy po prostu jakąś ścieżką w stronę lasu, posiedźmy tam trochę i wróćmy na obiad? - zaproponował Jack wywijając laską.
Anna kiwnęła głową z uśmiechem. Kristoff wydał krótkie "Mhm...", a ja pocałowałam Jack'a w policzek.
- Geniusz. - pochwaliłam go.
Tak więc skierowaliśmy się na łąkę niedaleko lasu. Lena leżała w wózku w ślicznej, zielonej sukieneczce pasującej do sukienki Anny i śmiała się, a jej rodzice przyglądali się jej z czułością. Serce przepełniało mi się radością na ten widok. Widok szczęśliwej siostry, która w końcu odnalazła coś z czego może w życiu czerpać radość i miłość.
- Och... ona jest taka piękna. - westchnęła Anna.
- Tak... jak mamusia. - westchnął Kristoff.
- Oj, przestań. - zaśmiała się Anka, a Kristoff pocałował ją.
Jack podrapał się po głowie drugą ręką obejmując mnie zapewne, żebym nie czuła się samotna. Uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział zalotnym mrugnięciem.
- No dobra, koniec tych flirtów, Lena patrzy. - zaśmiała się Anna.
- Niech się uczy. - powiedział Jack z uśmiechem. - Jeszcze chwila i zacznie ją podrywać jakiś książę.
- E tam. - Anna machnęła ręką. - Elso, mogłabyś coś wyczarować żeby Lenka nas nie słuchała? - zwróciła się do mnie.
Kiwnęłam głową z uśmiechem. Ściągnęłam rękawiczki i wyczarowałam dwa lodowe motylki, które pomknęły w stronę wózka i zaczęły powolutku latać nad Leną. Dziewczynka najpierw zrobiła zdziwioną minkę, a potem zaczęła się śmiać i machać rączkami.
- Ale cudowne! - odezwała się Anna. - Och, Elso są śliczne! - przytuliła mnie.
Uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk. Jakiś czas później usiedliśmy na trawie i wyjęliśmy Lenę z wózka. Anna podała ją Jackowi i położyła się na trawie. Kristoff położył się przy niej i zaczął głaskać ją po włosach. Jack usiadł trochę dalej od nich z Leną na rękach. Usiadłam przy nim i pogłaskałam siostrzenicę po główce.
- Słodziutka, nie? - uśmiechnął się Jack.
- Tak... - westchnęłam.
- Może... sama być taką chciała...? - zapytał, ale przerwałam mu:
- Jack! Opanuj się.
- No co?
- Nie jesteśmy nawet małżeństwem! - ucięłam.
Jack chciał coś jeszcze powiedzieć, ale uniosłam ostrzegawczo palec wskazujący. Spuścił głowę i zaczął mówić do Leny:
- Widzisz? Twoja ciocia jest bardzo uparta.
Przechyliłam głowę z uśmiechem.
- Mówię Ci. - mówił dalej głaszcząc małą. - Ale musi taka być, w końcu jest królową, wiesz? A to znaczy, że siedzi na tronie, nosi koronę, podpisuje ważne listy i straasznie się rządzi.
Lena zaśmiała się. Jack wyszczerzył do mnie zęby. Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Ej, co wy tam robicie z moją córką? - Kristoff przysunął się do nas i odebrał Jack'owi Lenę.
- Może już wrócimy? - zaproponowała Anna. - Jestem strasznie głodna, a i ta mała dama zaraz będzie się domagać karmienia.
- Dobra. - powiedział Jack i wstał.
Po chwili wróciliśmy na obiad, a Anna nakarmiła Lenę.
- Elso... - Jack zaczepił mnie kiedy wracałam do sypialni.
- Słucham. - odwróciłam się.
Podszedł do mnie blisko, i chwycił mnie za ręce.
- Śnieżynko... jesteśmy już narzeczonymi od dawna. W sumie, chyba przydał by się ślub. I nie chodzi mi o... po prostu. Ja... po prostu.... wiesz, o tym dobrze, Elso. Ja... kocham Cię.
Opuścił wzrok i chciał odejść, ale przytuliłam go i pocałowałam. Odwzajemnił pocałunek i uśmiechnął się.
- Jack, nie myśl, że nie chcę naszego ślubu. Oczywiście, że chcę. Też Cię kocham.
Kiwnął głową, pocałował mnie jeszcze raz i odszedł.
- Elsa.
Ale suuper xD będzie ślub nie mogę się doczekać :33 dawaj NEXTA :D
OdpowiedzUsuńJa się ślubu domagam! Dawaj nexta!
OdpowiedzUsuńOch pisz dalej ślub niech mrok go nie zakłuci booo ja mu już z wujwm dam
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaa ŚLUB! Oby był!!! ♥ Czekam na nexta. ;-)
OdpowiedzUsuńBo my chcemy ślub! XD Niech ten jeb..niech ten Mrok się odwali, albo niech stoi cały czas na ślubie przy barze XD Niech nie waży mi się psuć ślubu ;-; i niech Roszpunka też tam będzie spokojna. ._____.
OdpowiedzUsuń*.* ślub dawajcie ślub!
OdpowiedzUsuńTam tam tadam xD Marsz weselny xD Ślub bedzie!
OdpowiedzUsuńbędzie ślub! I niech ten poj.... I niech ten de.... Aaa! I niech ten głupi mrok nie nawali bo...dostanie własny koszmar!!!! I Roszpunka nie ma zrobić tak:
OdpowiedzUsuń,,elsa:Tak chcę.
jack:tak chcę.
ksiądz:jeśli ktoś ma jakiś sprzeciw teraz niech...
wpada roszpunka i krzyczy: Sprzeciw! Jackuś jest mój a nie twój jędzo!"
Mam nadzieję, że to się nie zdarzy. Czekam na ślub! A potem na dziecko Jacka i Elsy!
Będzie miejsce dla nas na ślubie?
OdpowiedzUsuńNas w sensie:
Ja, Emilia, Jej brat oraz Domcia.
Błaaaagam! Postaramy się nic nie zknocić....
Wszyscy jesteśmy za tym, aby Mrok nie wścibiał nosa w Wasz ślub.
Herrera ślub będzie ;)
OdpowiedzUsuń