sobota, 18 kwietnia 2015

Wieczory Panieński i Kawalerski i co z nich wynikło.

Witajcie,
No cóż... może od razu, bez przypominania Wam milion razy, że dziś miały odbyć się Wieczory Panieński i Kawalerski przejdźmy do rzeczy. Dziś w nocy Anna obudziła mnie i poprowadziła do drzwi wejściowych mamrocząc coś prawie przez sen, że Merida już przypłynęła. Otworzyłam wrota, a że było ciemno usłyszałam tylko pisk i ktoś rzucił mi się na szyję.
- Elsa!!! - wrzasnęła Merida, rozpoznana przez nas po głosie, po włosach... i ogólnie po tym, że miała przybyć w nocy.
- Ciii....! - uciszyła ją szybko Anna i zapaliła świeczkę żebyśmy mogły zobaczyć cokolwiek.
Dzięki odrobinie światła udało mi się dostrzec obok mnie Annę w koszuli nocnej, a tuż przede mną uśmiechniętą od ucha do ucha Meridę. Miała na sobie płaszcz podróżny i dźwigała niedużą torbę.
- Witaj Merido. - uśmiechnęłam się powstrzymując ziewnięcie. - Chodźmy od razu do któregoś pokoju gościnnego, lepiej się prześpij, albo chociaż odpocznij.
Pociągnęłam rudowłosą na górę, a Anna szła przed nami oświetlając korytarz.
- Nie wiecie jak strasznie się cieszę, że tu jestem.- szepnęła Merida łapiąc mnie za rąbek szlafroka. - Zobaczę się ze wszystkimi i z Lenką i będzie ten super wieczór!
- Cii, Merido. - położyłam jej palec na ustach. - Wszyscy śpią.
Weszłyśmy do komnaty dla gości. Merida ściągnęła płacz i rzuciła go na łóżko razem z torbą.
- Prześpij się. - szepnęła Anna. - A my...
- Czyli jutro ślub? - przerwała jej Merida.
- Słucham? - zatkało mnie. - Nie, nie, nie. Jeszcze nie znamy dokładnej daty ślubu.
- A nie powinien być po Wieczorach? - zdziwiła się Merida.
- No tak. - wtrąciła Anna. - Ale oni potrzebują więcej czasu. Przygotowania i tak dalej. A teraz idź spać, a my przyjdziemy rano i razem zjemy śniadanie. Astrid i Czkawka przylecą pewnie rano.
- To super. - uśmiechnęła się. - Ktoś jeszcze będzie?
- Wróżka Zębowa... - zaczęłam, a Merida uniosła brwi. - ...Flynn i Roszpun...
- SERIO?! - krzyknęła.
- Cicho! - uciszyłyśmy ją z Anną jednocześnie.
- To kuzynka. - szepnęłam. - Nie miałam wyjścia.
Merida przewróciła oczami.
- Zobaczysz, zrobi tu jakąś wielką rozróbę. - jęknęła.
- Dobranoc. - odrzekłam i wyszłyśmy razem z Anną.
Rano Merida sama nas obudziła, i niedługo potem zeszłyśmy na śniadanie razem z Jack'iem i Kristoff'em.
- Będę musiała poprosić jakąś służącą, żeby zajęła się przez tą noc, i pewnie dzień Leną. - powiedziała Anna gdy siedzieliśmy przy stole.
Kristoff kiwnął głową. Merida spojrzała na Jack'a i zaczęła:
- Jacusiu, co dziś przywdziejesz?
- To niespodzianka. - odrzekł mrugając do mnie.
Nagle do jadalni wbiegła jedna z służących.
- Wasza Wysokość... - zaczęła zdyszana. - Pani Astrid i Pan Czkawka przybyli. Oni... oni przylecieli... na smokach!!
- Spokojnie, Daisy. - wstałam. - Smoki są.... wytresowane.
Anna i Jack chcieli wstać, żeby przywitać ich ze mną, ale powiedziałam:
- Zostańcie, zaraz tu z nimi przyjdę. Pewnie są głodni po podróży.
I pobiegłam do wrót. Sekundę później ściskałam się już z Astrid.
- Och, Elso, jak dawno Cię nie widziałam! - zawołała.
Czkawka kiwnął mi na powitanie głową z uśmiechem i zapytał z udawaną powagą:
- Gdzież podziali się moi skandynawscy bracia Kristoff i Jack?
- Są w jadalni. - uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że masz jakąś super sukienkę..? - zapytała Astrid gdy szliśmy do innych.
Kiwnęłam głową.
- Ooch, na pewno będziesz wyglądać najcudowniej z nas wszystkich!
- Ależ nie, kochana. - zaśmiałam się. - Nie zapominajmy o powalającej urodą Punci.
- O matko, zapomniałam, że też ma być. - jęknęła Astrid. - No, ale kuzynka to kuzynka.
Po śniadaniu z Anną, Meridą i Astrid poszłyśmy do mojej (już wystrojonej) komnaty. Jack, Kristoff i Czkawka chyba poszli do Jack'a.
- No, Elsa! Pokaż tą kieckę! - zawołała Astrid.
- Nie, zobaczycie wieczorem. - uśmiechnęłam się zapraszając je aby usiadły na łóżku.
- Padniecie, gwarantuję. - powiedziała Anna. - Wygląda w niej tak seksi, że mi wczoraj...
- To ona widziała już tą sukienkę? - jęknęła Merida. - To nie fair!
I rzuciła w Annę poduszką.
- Jestem jej siostrą! - Ania oddała jej ze śmiechem.
I tak, jak się domyślacie rozpętała się wojna na poduszki. Około czternastej ktoś zapukał w drzwi. Otworzyłam je i ujrzałyśmy stojących na korytarzu Jack'a, Kristoff'a i Czkawkę ze spuszczonymi głowami i z grobowymi minami.
- Co jest? - zaśmiała się Merida. - Koniec świata, czy co?
- Gorzej, moja droga. - powiedział Jack udając niezwykle poważnego.
- ONA przybyła. - odezwał się Czkawka nie podnosząc głowy.
- Koniec nadchodzi. - dodał Kristoff.
Wszystkie spojrzałyśmy na siebie na wpół rozbawione i przerażone.
- Roszpunka i Flynn stoją u wrót. - powiedział Jack. - Zawsze Cię kochałem. - pocałował mnie.
Anna odchrząknęła i powiedziała:
- No to chodźmy. Wszyscy, będzie bezpieczniej.
- Bezpieczniej? - jęknęła Astrid. - Jak zobaczy Jack'a...
- Nic nie zrobi, bo będzie tam też Flynn. - powiedziałam. - Anna ma rację chodźmy.
Zeszliśmy na dół wolniej niż idą skazańcy na śmierć. Otworzyłam ogromne wrota i naszym oczom ukazała się moja kochana kuzynka, a tuż za nią Flynn. Miała dumną minę, uniesione brwi i ręce na biodrach. Flynn dźwigał jej różową walizkę, a widząc nas pomachał z uśmiechem. Roszpunka była ubrana w różowo-fioletowy podróżny płaszcz, swoje krótkie, ciemne włosy dziwnie nastroszyła wpinając w nie żółte spinki, a na nogach miała czerwone lakierki. Flynn był ubrany na szczęście normalnie.
- Witaj, Roszpunko. - powiedziałam.
Usłyszałam jak za mną Czkawka i Kristoff udają, że wymiotują.
- Witaj, Elso. - odrzekła. - Poprowadź nas do naszego pokoju.
- Myślałam, że to Elsa tu wydaje rozkazy... - szepnęła z tyłu Merida.
- Chodźcie za mną. - zwróciłam się do kuzynki i Flynn'a.
Weszłam na górę i poprowadziłam ich do jednej z komnat gościnnych. Anna, Jack i reszta zostali na dole.
- O której zacznie się ta impreza? - zapytała Roszpunka, gdy jej mąż zaczął rozpakowywać walizkę.
- Około dwudziestej. Przyjdziemy po Was. - odrzekłam. - Teraz możecie odpocząć.
Chciałam wyjść, ale kuzynka złapała mnie za rękaw i szepnęła:
- Jeszcze jedno. Gdzie mogę spotkać Jack'usia?
- Nie wiem. - wyrwałam rękę. - Nie szukaj go.
I wyszłam. Jej pytanie oznaczało, że jakimś cudem nie zobaczyła Jack'a kilka minut temu na dole. Wróciłam do reszty z tą wiadomością.
- To teraz wystarczy, że się schowam. A od dwudziestej już będziemy wszyscy zajęci. - powiedział Jack.
Kiwnęłam głową.
- Chwila... - zaczęła Anna. - Ta Wróżka Zębowa dalej nie przyleciała.
- Może jej nie będzie. - wzruszyła ramionami Astrid. - Już i tak mamy na głowie Roszpunkę.
Kiwnęłam głową. Chwilę potem z dziewczynami wróciłam do swojej sypialni. Około osiemnastej trzydzieści Anna zapytała:
- Może zaczniemy się już się przebierać, co?
- Świetny pomysł! - zawołała Merida i nie czekając na moją odpowiedź pociągnęła Astrid chyba do swojego pokoju po sukienkę.
- Dobrze... - westchnęłam. - To... przebierajmy się!
I ściągnęłam sukienkę. Kiedy otworzyłam szafę Anna zapytała nieśmiało:
- Elsuś... a mogłabyś... coś mi pożyczyć...?
Odwróciłam się do niej z uśmiechem.
- Oczywiście, że tak, Aniu. - przytuliłam ją. - Wybieraj co tylko chcesz.
Po chwili obie byłyśmy już przebrane. Anna ubrała fioletowo-niebieską sukienkę do kolan.
- Teraz fryzury! - zawołała i posadziła mnie przed lustrem.
Zrobiła mi ślicznego warkocza, trochę innego niż robię sobie często. Ja spięłam jej włosy w koczek, którego owinęłam warkoczem i wplotłam czarną wstążkę.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedziałam.
- Ty jeszcze bardziej. - Anna przytuliła mnie.
Akurat gdy skończyłyśmy robić sobie makijaż do komnaty wparowały Merida i Astrid w sukienkach i ładnie ułożonych włosach.
- Uuuuuuu Elsa! - zawołała Merida. - Anna miała rację!
- Wyglądasz obłędnie! - powiedziała Astrid z zachwytem.
- Dziękuję, wy też. - odrzekłam. - Ta sukienka to w większości zasługa Anny.
Spojrzałam na zegar. Była dziewiętnasta pięćdziesiąt.
- Idę po Roszpunkę. - powiedziałam. - Poczekajcie na nas. Możecie wszystko rozłożyć i tak dalej.
Wyszłam na korytarz i skierowałam się w stronę pokoju, który wyznaczyłam dla kuzynki i Flynn'a. Zapukałam. Nikt nie odpowiedział. Nagle usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i... zobaczyłam Jack'a. Miał na sobie niebieski garnitur, a w kieszeni białą różę. Oczywiście nie miał butów.
- Jack... - zaczęłam, jednak nie mogłam zdobyć się na nic więcej. Po prostu mnie zatkało.
Jack podszedł bliżej i objął mnie w talii.
- Elso... - zaczął przyglądając się mi z rozszerzonymi źrenicami. - Wyglądasz najpiękniej... i najseksowniej na świecie.
- Jack! - zaśmiałam się.
Wyjął różę z kieszeni i wręczył mi ją.
- Ty też wyglądasz... bardzo... - zaczęłam, ale on pocałował mnie.
Nagle (tak, to było do przewidzenia) drzwi pokoju otworzyły się. Jack odleciał jak najszybciej umiał. W drzwiach stanęła Roszpunka przybierając pozę Supermena.
- Kto to był? - zapytała.
- Nikt. - powiedziałam szybko. - Gotowa?
Kiwnęła głową. Miała na sobie króciutką różową sukienkę całą z cekinów, a we włosach mnóstwo brokatu. Poszłyśmy do mojej komnaty. Kiedy weszłyśmy do środka ujrzałyśmy dziewczyny tańczące na łóżku i kilka butelek na stoliku.
- Cześć Roszpunko. - powiedziały wszystkie jednocześnie.
- Nie będę się zniżać do waszego poziomu. - westchnęła. - Postoję sobie.
I oparła się o ścianę. I tak stała przez kilka godzin, a my tańczyłyśmy, śpiewałyśmy, piłyśmy (wiem, że to nie brzmi najwytworniej na świecie), grałyśmy w butelkę i wiele wiele innych rzeczy. W pewnej chwili Roszpunka zaczęła płakać. Podeszłam więc do niej i zapytałam o co chodzi.
- Nie zrozumiesz mnie! Idę poszukać Jack'usia! - i wyszła.
Chciałam iść za nią i powstrzymać ją, żeby nie weszła do pokoju Jack'a, ale dziewczyny powiedziały żebym się nią nie przejmowała i imprezowała dalej. Jakąś godzinę później do komnaty wpadli jeden po drugim Jack, Kristoff, Czkawka i Flynn. Byli totalnie pijani. Jack przytulił mnie i powiedział:
- Eeelsa! Och, dzięki Ci!
- Gdzie Roszpunka? - zapytałam.
- No właśnie! My ją... ej, bracia, co myśmy jej zrobili? - zwrócił się do ściany.
- Dobijała się do Ciebie... - zaśmiał się Czkawka. - To żeśmy ją zamknęli w szafie!
- Naprawdę? - jęknęłam. Ciotka mnie zabije!
Jack kiwnął głową.
- Musimy ją wypuścić! - powiedziałam.
- Elsa, wyluzuj! - zawołała Anna i pociągnęła mnie na łóżko. - Jutro!
Nie mogłam za dużo zrobić. W końcu niestety mój stan zbliżył się do stanu Jack'a, a wszystko skończyło się tak, że około czwartej nad ranem wszyscy zasnęliśmy. Astrid i Czkawka na balkonie, Merida na podłodze, Kristoff i Anna w wannie, a ja i Jack jako jedyni cywilizowani ludzie na łóżku. Niestety tylko miejsce było normalne w naszym zaśnięciu, bo Jack był w samych bokserkach, a ja bardzo, bardzo dziwnym trafem miałam na sobie koszulę Flynn'a, spodnie Jack'a i buty Roszpunki.


- Elsa.

12 komentarzy:

  1. Jejku! To się nazywa, szalony wieczór! Jeju! Hahahahahahahahahahahaha(...)hahahahahahahahahahahahaaha!!! Uśmiałam się w tych momentach przybycia Roszpunki!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kristoff i Anna w wannie xD
    Co wyście tam kurde robili????? Że aż Elsa miała na sobie ubrania innych??? OMG xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja naprawdę nie chcę wnikać ale..Co się tam do cholery działo!? XD Jasne, nie ma to jak wywalić się spać na balkonie, wannie i podłodze! XD Elsa, nie wnikam również, w twoje nowe ubrania, które dostałaś.. XD Nowa pozycja Roszpunki - Supermen XD Nie, no kobietom! To wszystko rozwala system! Niesamowite! XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że była świetna impreza! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no ten tekst chłopaków kiedy Punka przybyła był po prostu Epicki!!!! Nie wyjmujcie Punki z szafy do puki będzie chciała Jacka! I powiedzcie o tym Flynn'owi!!! Wtedy będzie się działo!!!! Rozdział wspaniały i nie będę wnikać w ubrania Elsy.

    OdpowiedzUsuń
  6. :D Szczerze ? Uśmiałam się , że aż się dusić zaczęłam XDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też ale biba wanna? Nie wnikam. Łużko balkon podłoga.... ludzie co wy tam robiliście?
    :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy to czytałam to piłam sok i teraz mam wssystko oblepione bo ze śmiechu wszystko wylałam XDDD

      Usuń
  9. Ciekawy wieczor. Mial byc osobny a wyszlo ze sie polaczyli xd
    Super nie moge sie doczekac slubu
    WENY!!

    OdpowiedzUsuń
  10. " O dwudziestej drugiej rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć, bo reszta dziewczyn (pomijając Roszpunkę) urządziła sobie konkurs "Kto dalej rzuci butem?". Kiedy otworzyłam moim oczom ukazała się dziewczyna. Brązowe włosy związane miała w kucyk, ubrana była w czerwono - niebieską sukienkę do kolan na ramiączkach, a na jej nogach spoczywały zielone balerinki. Widząc ją, Anna porwała dziewczynę do środka i przebłagała, aby się dołączyła do kolejnego konkursu, tylko że śpiewania. Zamknęłam drzwi i podeszłam do nowo przybyłej. Spytałam kim jest.
    - Jestem Emilly, zacięta czytelniczka Waszego bloga. Ostrzegałam, że się wproszę!
    - Elsa, proszę zgódź się, żeby została, zgódź się... - Anna błagała siostrę na kolanach.
    - Skoro Ci tak zależy...
    Później grałyśmy w butelkę. Następnie piłyśmy. Tańczyłyśmy. Znów piłyśmy. Tylko Emilly nie tknęła alkoholu.
    Jakiś czas potem przyszli chłopacy, mówiąc, że zamknęli Roszpunkę w szafie. CIOTKA MNIE ZABIJE!
    Kiedy wybiła czwarta nad ranem brązowowłosa się z nami pożegnała i wyszła. Chwilę po jej wyjściu zasnęliśmy w różnych miejscach:
    Astrid i Czkawka na balkonie, Merida na podłodze, Kristoff i Anna w wannie, a ja i Jack jako jedyni cywilizowani ludzie na łóżku."
    I CO?! MÓWIŁAM, ŻE SIĘ WPROSZĘ!

    - Emilly

    OdpowiedzUsuń
  11. Wolę nie wnikać co tam się działo, hehehe ;)

    OdpowiedzUsuń