Witajcie,
Dziś w nocy lekarze pozwolili nam zobaczyć się z Astrid. Wcześniej musiała dużo odpoczywać, a poza tym robili badania dziecku, które na szczęście urodziło się całe i zdrowe jak przekazał nam Czkawka. Tak więc zmęczeni uganianiem się za pijaną Roszpunką, około północy Merida, Flynn, Kristoff, Anna, Jack i ja zapukaliśmy do pokoju, do którego przeniesiono Astrid. Otworzył nam Czkawka. Również wyglądał na bardzo zmęczonego, ale w jego oczach bardzo łatwo było dostrzec ogromną radość.
- Astrid śpi. - powiedział szeptem. - Ale wejdźcie, bo ktoś tu już długo czekał żeby Was zobaczyć. - uśmiechnął się.
Weszliśmy wszyscy po cichu do środka. Kotary były zasłonięte, zapalono za to kilka świec zawieszonych na ścianach. Astrid usnęła na niedużym łóżku, na rękach trzymając małe zawiniątko, owinięte w kocyk. Czkawka wziął je delikatnie na ręce i podszedł do nas. Zawiniątko okazało się maleńkim dzieciątkiem, śpiącym spokojnie. Wspólnie westchnęliśmy z zachwytu.
- Moi drodzy, poznajcie Veronicę. - powiedział szeptem.
- Jest przepiękna. - westchnęła Ania podchodząc bliżej. - Będzie wykapana mama.
- Ee, ja myślę, że bardziej wygląda jak Czkawka. - wtrącił Jack. - Popatrz tylko na ten nos.
Zaśmialiśmy się cicho, przez co dziewczynka otworzyła duże, zielone oczka i patrzyła na nas wielce zdziwiona.
- Ja chcę ją potrzymać! - Merida przepchnęła się lekko przed nas.
- Dobrze, ale ostrożnie. - Czkawka przekazał jej dziecko.
- Heej, maleńka. - powiedziała cicho kołysząc dziewczynkę lekko. - Jestem Merida. Nauczę Cię strzelać z łuku i jeździć konno, co Ty na to?
Veronica wydała z siebie cichy dźwięk, jakby kichnięcie i zaczęła płakać. Czkawka szybko wziął ją na ręce i wygonił nas, mówiąc, że przez nas Astrid się obudzi, zabije go, i że mamy przyjść potem.
- Chyba Cię polubiła. - zaśmiał się Flynn.
- Jasne, że tak. - Merida uśmiechnęła się krzywo. - Kto by mnie nie polubił? Zobaczycie, zostanie najodważniejszą dziewczyną na swojej wyspie.
Pożegnaliśmy się krótko po czym każdy wrócił do swojej sypialni (lub do gościnnych).
- Urocza, prawda? - odezwał się Jack zamykając drzwi naszej komnaty.
- Tak... - westchnęłam. - Już nie mogę doczekać się...
- Tak, wiem. - Jack objął mnie delikatnie od tyłu. - Ja też. Ale coś takiego warte jest czekania.
Uśmiechnęłam się lekko. Miał rację.
- I pomyśleć, że... tak mało brakowało i... - zaczęłam, ale Jack uciszył mnie wskazując na drzwi.
Ktoś pukał. Bardzo cicho, ale pukał. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Zobaczyłam na korytarzu moją ciotkę.
- Ciociu? Mogę w czymś pomóc? - zapytałam czując od tyłu chłodny powiew zwiastujący zbliżenie się Jack'a.
- Ja... - Romilda wydała się niepewna, ale po chwili opanowała się i powiedziała swoim zwykłym tonem: - Elso, jeśli to naprawdę moja córka chciała zrobić coś takiego...
- Nie ma sprawy, ciociu. - ucięłam, choć wcale tak nie uważałam.
- Nie, nie, Elso. To zbyt poważna sprawa. Rozumiem, że flirtowała z jakimiś chłopakami, cośtam, cośtam, ale to naprawdę przekroczyło wszelkie granice.
Zrobiła pauzę i wzięła głęboki oddech.
- Czy mogłabym z nią porozmawiać? - zapytała.
- Oczywiście. - odrzekłam. - Proszę za mną.
- Elso..? - zaczął Jack.
Pokazałam mu gestem, żeby poszedł z nami. Podszedł do nas i odezwał się do mojej ciotki:
- Dzień dobry.
Ona nie odpowiedziała tylko uniosła jedną brew.
- Chodźmy. - powiedziałam i zaprowadziłam ciotkę do lochów.
- Wasza Wysokość. - dwaj strażnicy ukłonili mi się.
- Moja ciotka chce zobaczyć jej córkę.
W odpowiedzi, jeden z nich wyprzedził nas i otworzył przed nami jedną z cel.
- Mogłabym... - zaczęła ciotka znów przybierając niepewny ton. - ...sam na sam?
Skinęłam głową i wpuściłam ją do środka. Zamknęliśmy drzwi, ale i tak wszystko było słychać.
- Matko! - wrzasnęła Roszpunka. - Co ty tu robisz?! Myślałam, że popłynęłaś do Corony!
- Otóż nie. - odparła Romilda. - I przyszłam żeby Ci powiedzieć, że ty już nie masz po co tam wracać.
Na chwilę zapadła cisza, a Jack spojrzał na mnie ze zdumieniem.
- Matko! Co ty mówisz! - wrzasnęła Roszpunka jeszcze głośniej.
- Zrobiłaś coś, czego nie mogę Ci wybaczyć. Czy ty wiesz w ogóle co mogło stać się Elsie i jej dziecku?
- Nie obchodzi mnie to! Chciałam w końcu zemścić się na tej wrednej wiedźmie! Zabrała mi mojego Jack'usia, a teraz w dodatku...!
- Dosyć, Roszpunko. Nie zmienię decyzji. Odsiedzisz tu swoje, a potem radź sobie sama. I daj spokój Elsie i jej rodzinie. Nie waż się nikogo skrzywdzić.
Nikt nie odpowiedział. Po chwili ciotka wyszła z celi, a strażnik zamknął ją.
- Dziękuję. - powiedziała Romilda. - I jeszcze raz przepraszam za moją córkę.
Wyprowadziliśmy ją z lochów, po czym odeszła do miasta, lub do portu.
- Tego się nie spodziewałem. - wyznał Jack. - Może ta twoja ciotka nie jest taka zła?
- Ma swoje za uszami... - odparłam. - ...ale na szczęście okazała się być rozsądna.
- Mam rozumieć, że tym razem naprawdę mamy Roszpunkę z głowy? - Jack uśmiechnął się.
Pokręciłam głową.
- Będzie musiała spędzić w swojej celi jeszcze jakiś czas, ale potem... wyjdzie na wolność.
- Nie martw się. - powiedział Jack chwytając mnie za rękę. - Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Ani naszego dziecka.
- Elsa.
1?
OdpowiedzUsuńhttp://zzyciapewnejidiotki.blogspot.com/?m=1
Usuń1.
Wiedziałam że Sromilda nie jest TAKA zła. Hahaha leje ze Sroszpunki!! Ma za swoje. Rozdział MiAżDżY pod względem jelsy ♡
PS. Wejdźcie na bloga ;> ↑
No, cioteczka wreszcie przejrzała na oczy ^^ Dobrze tak Szpunce, niech odsiedzi kilka lat! XD
OdpowiedzUsuńRozdział pod względem Jelsy, normalnie........awwwwwww <3
Nie szpunce. Tylko Ćpunce* :3
UsuńA jednak... Romilda nie jest takim potworem. Ale za to Sroszpunka jest! Jak ona mogła zrobić coś takiego? Ile będzie siedzieć w lochach? I co jak ją wypuścicie znów będzie siać zniszczenie i utrudniać wam życie? A co jak dziecko się urodzi i będzie chciała zrobić mu krzywdę? Oh tyle pytań...
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Pozdrowienia z Forever <3
O kurka xD no to cioteczko, szacuneczek xD Puncia ma za swoje, Puncia ma za swoje! Yayaye! Hej! XD
OdpowiedzUsuńKońcóweczka taka sweet :3
Pozdrawiam i
Dobranoc!
~Infernal Queen~
Super Rozdział czekam na next.
OdpowiedzUsuńI nie obraź się zapraszam na swojego bloga http://historiaelzyijacka.blogspot.com/
Jack jest taaaaki slodki kiedy martwi sie o El i dziecko *.*
OdpowiedzUsuń