Witajcie,
W nocy kolejny raz obudził mnie okropny ból. Tym razem czułam się bardzo słabo i było mi niedobrze. Oczywiście nie chciałam z tego robić jakiegoś dramatu, ale dziś Jack sam się obudził. Zapalił szybko dwie świeczki i postawił je na swojej etażerce.
- Co Cię boli? - zapytał tak zatroskanym i uroczym tonem, że normalnie na pewno bym go pocałowała, ale wtedy ledwo co mogłam coś powiedzieć.
- Wszystko... widzę przez mgłę, źle się czuję... - powiedziałam cicho.
Bez zastanowienia delikatnie wziął mnie na ręce i wyleciał z pokoju. Nie mogłam dostrzec zbyt wiele, a w dodatku zaczęłam również słyszeć przez mgłę. Pamiętam tylko, że zapukał do jakiegoś pokoju i otworzyła jedna z lekarek.
Obudziłam się w jednym z łóżek w części szpitalno-medycznej. Był już dzień, jednak słońce przedostawało się do środka jedynie przez zasunięte kotary w oknach. Usiadłam powoli i rozejrzałam się. Czułam się już znacznie lepiej. Nagle z gabinetu lekarskiego wyszła moja służąca Tamara.
- Co się stało? - zapytałam.
- Poczuła się królowa źle. Pan Jack królową przyniósł - dosłownie. - zachichotała krótko.
W tamtej chwili coś mi się przypomniało.
- Och nie... - jęknęłam. - Jack ma dzisiaj urodziny. Czy będę mogła wyjść za niedługo?
- Nie wiem, królowo. - odrzekła Tamara poprawiając mi poduszki pod głową. - Medycy mówili, że lepiej będzie zrobić kilka badań. Ale myślę, że nie potrwa to długo.
- Dziękuję, Tamaro. - uśmiechnęłam się. - Mogłabyś poprosić Annę?
- Wydaję mi się, że czeka pod drzwiami od jakiegoś czasu. - odwzajemniła uśmiech po czym otworzyła drzwi prowadzące na korytarz.
Faktycznie, po drugiej jego stronie, oparta o ścianę stała Anna. Gdy tylko pozwolono jej wejść do środka podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno zasypując masą pytań o to jak się czuję. Gdy udało mi się ją w końcu zapewnić, że żyję, Tamara zostawiła nas same.
- Aniu, muszę Cię o coś poprosić. - powiedziałam.
- Słucham. - Anna zrobiła minę mówiącą "Jestem gotowa dla Ciebie umrzeć".
Uśmiechnęłam się lekko na ten widok.
- Jack ma urodziny. Na razie nie puszczą mnie bez badań, więc... moglibyście coś dla niego zrobić? Za mnie?
Anna zaśmiała się.
- Oczywiście, że tak, głuptasku! Mamy dla niego świetną, czekoladową niespodziankę. Zajmiemy go czymś do czasu, aż nie wyjdziesz. A potem chyba sobie poradzicie. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję Ci. - odwzajemniłam uśmiech.
- Księżniczko... - do pokoju weszła jedna lekarka i dwie pielęgniarki. - ...prosimy o opuszczenie komnaty, musimy przeprowadzić badania.
- Już idę. - Anna przytuliła mnie i wybiegła.
Zrobiono mi kilkanaście nudnych badań. W końcu lekarka oznajmiła, że zaraz wróci, a pielęgniarki wyszły do gabinetu razem z nią chichocząc i szepcząc między sobą. Leżałam przez chwilę w lekkim napięciu, czekając, aż oznajmią co mi dolega. W efekcie po kilku minutach prawie cała pościel pokryła się szronem. W końcu wróciły. Przez chwilę cała trójka stała nade mną i uśmiechała się, aż w końcu lekarka wypowiedziała słowa, które na zawsze miały zmienić moje życie.
- Królowo. Jesteśmy bardzo uradowane mogąc pogratulować królowej. Zostanie królowa mamą.
Zamrugałam nerwowo i rozchyliłam usta. Pościel pokryła się grubą warstwą lodu, ale nie wykonałam żadnego ruchu.
- Może królowa wrócić do swojej komnaty. - lekarka posłała mi ciepły uśmiech, po czym wszystkie wyszły.
Przez chwilę leżałam z rozchylonymi ustami i wpatrywałam się w sufit nie mogąc zrozumieć co właśnie mi przekazały. Po chwili w mojej głowie zaświeciła się mała lampka - "Jack.". Nie wiedząc do końca co robię, na zdrętwiałych nogach, w jedwabnej, szpitalnej koszuli i ciepłych kapciach wyszłam na korytarz. Moja mimika twarzy zdawała się już nigdy nie przybrać innej postaci za wyjątkiem rozchylonych ust, szeroko otwartych oczu i purpurowych rumieńców na policzkach. Spojrzałam w lewo, w prawo i uznałam, że chyba pamiętam drogę do mojej sypialni. Wspięłam się po schodach, kurczowo trzymając się poręczy, a potem przeszłam powoli przez korytarz skąpany w przytulnym świetle świec wiszących na ścianach. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Jak ślimak, zostawiałam po sobie ślad, tylko mój był bardzo zimny i cały w postaci szronu. Oparłam się o ścianę i spróbowałam przeanalizować zdanie, które usłyszałam od lekarki. I w końcu dotarło do mnie co znaczyło. "Zostanę mamą." "Zostanę mamą!" "Zostanę mamą!!!!" Zaśmiałam się sama do siebie, siadając na dywanie. Następnie poczułam jak ciepłe łzy spływają mi po policzkach.
- Zostanę mamą!!! - wrzasnęłam zapominając zupełnie, że królowej nie wypada siedzieć na środku korytarza i wrzeszczeć.
Zaczęłam jednocześnie płakać i śmiać się. Zauważyłam, że na moje ramiona zaczęły spadać płatki śniegu. Ale nie były to płatki śniegu, które widywałam wokół siebie gdy byłam smutna, czy przestraszona. Te były o wiele piękniejsze, lekko niebieskie i spadały powoli wirując w tę i we w tę. Uspokoiłam się trochę, choć nie mogłam powstrzymać łez. Dotarło do mnie, że zostanę mamą. Dotarło do mnie, jakie to piękne. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam kroki, ale postanowiłam mieć je gdzieś. Jednak po chwili usłyszałam również głos:
- Elsa? Śnieżynko, co się stało? - otworzyłam oczy i zobaczyłam Jack'a biegnącego w moją stronę z lekko przestraszoną miną. - Przewróciłaś się? Zemdlałaś? Co Cię boli?
- Nic. - uśmiechnęłam się błogo.
Uniósł brwi, ale uśmiechnął się lekko na widok mojej miny. Dotknęłam jego policzka. Był chłodny jak zwykle, ale poczułam w nim coś niezwykłego. Przytuliłam Jack'a mocno. Poczułam jego troskę, jego miłość. Odwzajemnił od razu uścisk, ale po chwili szepnął mi do ucha:
- W jakim celu właściwie, Śnieżynko, siedziałaś sobie na podłodze i płakałaś?
- Masz dziś urodziny. - stwierdziłam nie przestając się uśmiechać i wypuszczając go z objęć.
Pomógł mi wstać i kiwnął po woli głową. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego piękne, niebiesko-szare oczy.
- Jestem w ciąży. - powiedziałam.
Zamrugał szybko, dokładnie tak samo jak zrobiłam to ja, na dole, po czym krzyknął "Hurra!!!" i wzbił się w powietrze tak gwałtownie, że uderzył głową w sufit. Wylądował ze śmiechem i pocałował mnie namiętnie.
- To najpiękniejszy urodzinowy prezent jaki mogłem sobie wymarzyć. - powiedział.
Zobaczyłam, że z jego pięknych oczu, po jego chłodnych policzkach, spływają krystaliczne łzy. Jedyne na co wtedy mogłam się zdobyć to ciche "Kocham Cię, Jack". Po tym przytuliłam go jeszcze raz, a on wziął mnie na długi lot nad dachem pałacu. I tak, w jedwabnej, szpitalnej koszuli, ciepłych kapciach, włosach w zupełnym nieładzie, w objęciach Jack'a, jako najszczęśliwsza osoba na świecie patrzyłam z góry na mój piękny kraj.
- Elsa.
1.?
OdpowiedzUsuń1. !!!! I to jeszcze na poście że Elsa odkrywa że jest w ciąży!!!
UsuńWygrałam internety! XD
Jezus Maria, jak ja się cieszę xD w końcu! Po dwóch latach! XD
Teraz tylko brakuje postu od Jacka i mogę umierać xD
~Infernal Queen~
Ekhem Ekhem
OdpowiedzUsuńI ten tego ten...
Nadszedł czas na uroczystą przemowę.
OOO MÓJ BOOOOOOOZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
NARESZCIE!!!!!!!!!! (co prawda wiedziałam to wcześniej to cichooo)
Panie Jack. Gratuluję panu że plemniki zadziałały :3
Czytam to już 4 raz.... i nadal to jest słodkie *-*
OdpowiedzUsuń