Witajcie,
Wczoraj wraz z Anną wymyśliłyśmy nowy (może nie najbardziej wspaniałomyślny, ale cóż..) sposób na obeznanie Jack'a z panowaniem.
- Jack... - szepnęłam aby go obudzić.
Nawet nie mruknął.
- Jack! - powiedziałam, chyba nieco za głośno, bo natychmiast zerwał się z łóżka i uderzył głową o baldachim. Jęknął zlatując na ziemię i rozmasowując sobie głowę jedną ręką.
- ...słucham, Śnieżynko?
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Uniósł jedną brew i uśmiechnął się figlarnie.
- Nie taką. - powiedziałam cierpliwym tonem, powodując u niego automatyczny spadek entuzjazmu. - Chodź.
Pociągnęłam go lekko za rękę i wyszliśmy na korytarz.
- Mam zamknąć oczy? - zapytał.
- Jeżeli potrafisz zejść ze schodów nie patrząc, to jak najbardziej.
- Oczywiście, że potrafię. - powiedział dumnym tonem.
Wkrótce jednak oboje przekonaliśmy się, że jednak nie potrafi gdy prawie zlecieliśmy przez niego ze schodów.
- Ale... wchodzić potrafię. - mruknął, ale za bardzo już go nie słuchałam, bo skupiłam się na tym gdzie mamy iść.
Umówiłam się z Anną, że wraz z naszą "niespodzianką" spotkamy się wszyscy przy wyjściu na dziedziniec i właśnie tam się skierowaliśmy. Na chwilę zostawiłam Jack'a samego za ścianą. Przeszłam kawałek i przywołałam gestem Annę oraz Czkawkę i Astrid, którzy od jakiegoś czasu czaili się przy dziedzińcu. Po chwili razem wyskoczyli na Jack'a, prawie przyprawiając go o zawał.
- Również witam. - zaśmiał się ściskając się z nimi. - Nie powinniście zajmować się córką?
- Merida przyjechała kilka dni temu, została z Veronicą. - powiedziała Astrid.
- A my musieliśmy przybyć do Ciebie, aby opowiedzieć Ci o urokach rządzenia państwem. - dodał Czkawka z uśmiechem.
Wszyscy skierowaliśmy się do wielkiego salonu, na pierwszym piętrze. Jack i Czkawka szli przodem, przy okazji wymieniając się tym, czego Jack już się nauczył, a czego nie, a ja, Anna i Astrid szłyśmy za nimi.
- Jak tam, Astrid? - zapytałam. - Wszystko wróciło do normy?
- Do normy... - zaśmiała się. - Teraz wyrabiamy nową normę. Ale poza tym wszystko jest okej. Lepiej ty mów jak się czujesz. Wiecie już coś więcej?
Pokręciłam głową.
- Nawet już troszkę widać, wiesz? - uśmiechnęła się.
- Ja chcę już być ciocią... - jęknęła Anna. - Znaczy... jestem już w pewnym sensie... ale wiecie...
- Wiemy. - przerwałam z uśmiechem.
- A co na to wszystko Jack? Poradzi sobie z byciem królem i ojcem jednocześnie? - zapytała Astrid.
- Na początku będzie mi tylko pomagał, a później... zobaczymy. - odparłam.
Usiedliśmy wszyscy razem w salonie i na przemian rozmawialiśmy o dzieciach, i nauczaliśmy Jack'a. W końcu jednak wszyscy wyszliśmy na spacer. W mieście rozdzieliliśmy się na chwilę, a później skierowaliśmy z powrotem.
- Elsa.
1.?
OdpowiedzUsuń1. Xd
UsuńJack lecący ze schodów zawsze dobry, straszenie do posikania tak samo x'D
No to uczcie naszego Jacka, może chwilę dobrze porządzi i upadek Arendelle nie będzie aż tak szybko xD
Lecący Jack ze schodów. Zawsze warto popatrzeć.:-)♥♡♥
OdpowiedzUsuńJack tylko o krzakach xD jego mozg ""98% krzaki," dobra, odbija mi....jedzenie ziolowych cukierków to zly pomysl xD
OdpowiedzUsuńJack lecący ze schodów = usmiech każdego °>° :D ♥♪♡