Witajcie,
Wczoraj wieczorem Anna i Kristoff wzięli Lenę i siedzieli razem z nią w jadalni. Nie robiłam żadnego balu z okazji Sylwestra, bo jak ostatnio widziałam ludzie sami świetnie przygotowali sobie "imprezę".
- Na pewno nie zostaniecie z nami? - zapytała Anna.
Przechodziłam właśnie przez jadalnię w poszukiwaniu moich purpurowych rękawiczek. Miałam na sobie dość wąską, srebrno-liliową suknię i długi, purpurowy płaszcz zapinany na srebrną broszkę oraz srebrne buty na niewysokim obcasie.
- Obiecałam Jack'owi, że będzie mógł gdzieś mnie zabrać. - uśmiechnęłam się.
- Hej, Śnieżynko! - wleciał do pokoju ze swoją laską i wylądował przede mną. - Gotowa?
- Nie, nie, nie wiem gdzie są moje... - zamilkłam, bo Jack wystawił jedną rękę, sięgnął za moją głowę i po chwili zamachał mi przed twarzą parą purpurowych rękawiczek.
- Magia. - szepnął i pocałował mnie w czubek nosa, po czym pociągnął za rękę i wybiegliśmy na zewnątrz tylnym wyjściem.
Chciałam zapytać dokąd idziemy, ale Jack podniósł mnie, więc objęłam go mocno wiedząc, że zaraz wzbijemy się w powietrze. I faktycznie, po chwili lecieliśmy już tuż nad taflą wody. Niebo zrobiło się różowo-pomarańczowe i Słońce zaczęło znikać za morzem. Jack skierował się w stronę miasta, jednak w ostatniej chwili wzbił się wysoko do góry i w końcu wylądowaliśmy na jednym ze wzgórz wznoszących się nad miastem. Przeszliśmy kilka kroków i napotkaliśmy niewielki, krystalicznie czysty wodospad. Na dole woda wpadała do niedużego stawu, a zachodzące Słońce pięknie się w niej odbijało. Spojrzałam z góry na Arendelle. Ludzie już bawili się w najlepsze na swoim ukochanym placu przy wieży zegarowej.
- Wiesz, Jack. - westchnęłam, a on objął mnie czule. - Czasem gdy patrzę na moich poddanych... na to jak się bawią, cieszą... zazdroszczę im. Zazdroszczę im tego wolnego życia... w pewności, że żyją dobrze, że zawsze ktoś nad nimi czuwa i nie da ich skrzywdzić.
- Masz rację.
Odwróciłam się do niego.
- Tylko wiesz, twoja rola jest o wiele ważniejsza. Tylko dzięki Tobie, oni mogą żyć tak jak żyją. Jeśli można im zazdrościć, możesz sobie pogratulować.
Uśmiechnęłam się lekko i jeszcze raz spojrzałam na rozświetlone miasto i wsłuchałam się w dochodzące z niego śmiechy. Poczułam dumę.
Gdy Słońce zaszło całkiem, udaliśmy się do miasta. Zamieniłam kilka słów z poddanymi i z radością patrzyłam jak się bawią. Jack posłusznie chodził wszędzie razem ze mną, ale widziałam dobrze, że na widok rozchichotanych dziewcząt pojawiających się niedaleko nas co jakiś czas nie do końca wiedział jak się zachować. Normalnie zapewne poruszałby zalotnie brwiami i wypinał pierś, ale chyba zrozumiał, że to jego poddane. Jak się zachować?
- Jack. - szepnęłam do niego.
- Hm?
- Chodź, te dwie dziewczęta chyba chciałaby się z Tobą zapoznać. - lekko pokazałam głową na dwie rozchichotane, zarumienione dziewczyny mniej więcej w wieku Anny, stojące pod jednym z domów.
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jednak zanim zdążył coś powiedzieć przywołałam dziewczyny gestem. Ukłoniły się natychmiast i zaśmiały.
- Wasza Wysokość... - zaczęła jedna z nich. - ...to taki zaszczyt widzieć tu królową i... i... - spojrzały na Jack'a i zarumieniły się.
On na szczęście wziął się w garść, bo przybrał pewną siebie minę i zaczął przyjaznym tonem:
- Miło Was poznać, moje drogie. Jestem Jack. - uśmiechnął się.
Obie zaczerwieniły się po same uszy i dygnęły lekko.
- Wiecie co... - sięgnął do kieszeni bluzy. - Chyba mam coś dla Was.
Po chwili wyciągnął dwie śliczne, lodowe bransoletki ze śnieżynkami po bokach. Wręczył jedną każdej z dziewczyn.
- Dziękujemy bardzo, są przepiękne! - pisnęły jednocześnie, skłoniły się nisko i pobiegły gdzieś.
Jack spojrzał na mnie z dumną miną.
- Gratuluję pierwszych interakcji z poddanymi. - uśmiechnęłam się.
Nagle podbiegła do nas inna dziewczynka, około siedmio, może ośmioletnia. Za nią nadeszła zdyszana kobieta, zapewne jej matka. Ukłoniły się obie.
- W czymś mogę pomóc? - zapytałam.
- Nie, Wasza Wysokość, przepraszamy, moja córka tylko... - zaczęła kobieta, ale dziewczynka pociągnęła mnie lekko za rąbek płaszcza.
- Pani Królowo... - zaczęła. - A Pani będzie miała dzidziusia?
Jej matka miała minę, jakby zaraz miała zemdleć. Zaśmiałam się i spojrzałam na Jack'a. Uśmiechał się.
- Tak. - odrzekłam.
Dziewczynka zrobiła zachwyconą minę i pobiegła z powrotem.
- Naprawdę przepraszam. - jęknęła kobieta.
- Ależ nic się nie stało, naprawdę. - uśmiechnęłam się.
Kobieta ukłoniła się i odeszła.
- Chodź, Elso. - Jack złapał mnie za rękę. - Chcę Cię zabrać gdzieś jeszcze.
I polecieliśmy daleko za zamek, aż na Lodowe Pola. Tam wylądowaliśmy wśród kilku krzewów (Jack spojrzał na nie i uśmiechnął się do mnie figlarnie, ale poprowadził mnie dalej), po czym weszliśmy w nieduży zagajnik.
- Co to za miejsce? - zapytałam.
- Nie wiem. - zaśmiał się Jack. - Ale ładnie tu wygląda.
Uśmiechnęłam się, a on poprowadził mnie jeszcze kilka kroków, po czym się zatrzymaliśmy. Było już całkiem ciemno, tak że niewiele widziałam.
- Spójrz na niebo. - szepnął Jack.
Uniosłam głowę i ujrzałam piękną, zielono-seledynowo-fioletowo-różową zorzę. Mieniła się na niebie od miejsca, w którym byliśmy, aż do portu, albo jeszcze dalej.
- Tak dawno nie widziałam zorzy... - westchnęłam. - A tak uwielbiam na nią patrzeć. Jest przepiękna.
Jack uśmiechnął się i zbliżył się do mnie.
- Jak ty, Śnieżynko. - chłodną dłonią dotknął mojego policzka i pocałował mnie delikatnie.
W tym samym momencie nad Arendelle wystrzeliło mnóstwo kolorowych fajerwerków. Obejrzeliśmy się za siebie i ujrzeliśmy jak kolory zorzy łączą się z nimi w jedną wielką (nieco wybuchową) tęczę. Pospacerowaliśmy jeszcze jakiś czas, po czym Jack zabrał nas prosto na balkon naszej sypialni.
- Elsa.
Super, ale co z tym Jackiem: król czy nie????
OdpowiedzUsuńTrzecia! Superowy rozdział! Mam nadzieję na więcej! Weny I szczęśliwego nowego roku!!!:-)
OdpowiedzUsuńNie no... powiem tylko że to chyba najlepszy rozdział na tym blogu. Postarałaś się Els.
OdpowiedzUsuńPS. Czy każdy rozdział musi się kończyć sypialnią? Xd. Lepiej niech Jack uważa bo uszkodzi dziecko O_o
Hueh, super to było! Wiem, mało kreatywnie...
OdpowiedzUsuń:-D! No coś czuję że z tymi dziewczynami będą kłopoty.
OdpowiedzUsuńOj tak... beda klopoty....
UsuńSuper rozdział, czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńkropka nienawiści?
OdpowiedzUsuń