Witajcie,
Dziś w końcu udało mi się zebrać się w sobie i poprosiłam Jack'a żeby zarezerwował sobie na dzisiejszy dzień chwilę na rozmowę ze mną. Gdy tylko to usłyszał, powiedział, że jestem głuptaskiem i, że zawsze ma dla mnie czas. Tak więc poprowadziłam go do mojego gabinetu, do którego na ogół rzadziej ktoś wchodzi niż do naszej sypialni (co jest wyjątkowo dziwne, ale cóż...), bo nie chciałam żeby ktoś nam przerywał. Usiadłam na moim krześle przy biurku, a Jack przystawił sobie drugie. Miał nieco przestraszoną minę - nie dziwię się, normalnie przecież nie każę mu rozmawiać ze mną sam na sam, siedzieć na przeciwko na krześle jak na jakimś wykładzie. Aby dodać mu otuchy uśmiechnęłam się lekko, a gdy odwzajemnił gest, zaczęłam:
- Posłuchaj, Jack, musimy porozmawiać o pewnej istotnej sprawie. Z tego co niedawno do mnie doszło, poddani już od jakiegoś czasu nad tym rozmyślają i sądzę. że to ty powinieneś mieć w tym największy udział, ponieważ... chodzi o Ciebie.
Nie byłam pewna czy mówię na tyle spójnie, aby mnie zrozumiał, ale nic nie powiedział więc, kontynuowałam:
- Otóż, jak wiesz jestem królową... - zaśmiał się krótko. -... i wiesz też jak zwykle nazywa się męża królowej.
Przybrał poważną minę, w której jednak potrafiłam dostrzec cień radości, albo nawet nadziei.
- Poddani zastanawiają się czy nie powinieneś być koronowany. I dla mnie byłoby to dość logiczne, ale... - odchrząknęłam. - ....chciałabym znać Twoje zdanie.
Przez chwilę siedział w milczeniu, a potem powiedział spokojnym tonem:
- Byłby to dla mnie wielki zaszczyt, Śnieżynko.
Automatycznie poprawiłam rękawiczki.
- Ale... czy jesteś pewien, że dałbyś radę z tak ważnym stanowiskiem? Jack, królowanie to nie bitwa na śnieżki.
Po chwili zdałam sobie sprawę, że mogłam go nieco urazić takim zdaniem, ale on tylko zamyślił się na chwilę po czym uśmiechnął.
- Wiem o tym, Śnieżynko. I masz rację - musiałbym bardzo długo się uczyć, aby być tak dobrym władcą jak Ty.
Zarumieniłam się lekko. Tego się nie spodziewałam.
- Jednak jak sądzę, poddani byliby bardzo szczęśliwi, a oczywiście chcemy przede wszystkim ich szczęścia. Myślę więc, że mógłbym zostać królem, nosić koronę czy takie tam, ale tak naprawdę zostałbym głównie Twoim pomocnikiem. Albo uczniem, jak wolisz. Pomagałbym Ci w drobnych sprawach, towarzyszył na audiencjach, wspierał w tych okropnych obowiązkach...
Uśmiechnęłam się, a on widocznie ucieszył się, że mnie rozbawił.
- ...i pozował do portretów jako Twój mąż, Król Jack. - dodał z dumą.
Zaśmialiśmy się. Po chwili jednak zrozumiałam, że otrzymałam prawie dokładnie taką odpowiedz na jaką liczyłam. Dojrzałą, zrozumiałą. Przemawiał jak prawdziwy król.. no, prawie.
- Czy to co mówiłem miało sens? - zapytał z uśmiechem.
Kiwnęłam głową.
- Tak. Podjąłeś słuszną decyzję. Myślę, że tak będzie najrozsądniej. - odwzajemniłam uśmiech.
- No to super. Kiedy koronacja?
Zaśmiałam się.
- Nie tak szybko. Na razie powiem o tym Annie, jej zdanie również jest ważne. Właściwie nie jestem pewna, czy możemy to zrobić bez jej zgody.
Jack kiwnął głową.
- A pózniej ogłosimy poddanym? - zapytał.
- Dokładnie. - przytaknęłam.
- Na pewno będą zachwyceni. - stwierdził.
- Zapewne. Ale najpierw... - wstałam. - ...zapytamy Anny.
I wyszłam na korytarz zostawiając Jack'a w gabinecie. Nie zdziwię się jeśli zaraz po moim wyjściu usiadł za moim biurkiem i zaczął wcielać się w swoją nową - prawdopodobnie - rolę.
- Elsa.
Yeay wreszcje, teraz czekam tylko na koronacje i narodziny naszego KSIĘCIA :D
OdpowiedzUsuńAjj, ja dalej zostaję przy swoim xD
OdpowiedzUsuńTak wyobrażam to sobie. Jack za biurkiem Elsy udaje godnego tronu władcę Arendell... Ania napewno będzie szczęśliwa, że zdecydowaliście się na taki krok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Królową Elsę i Przyszłego Krója Jack'a
O matko! Jack królem? No to się będzie działo...
OdpowiedzUsuńSuper! :-)
Będę się śmiała jak Anna się nie zgodzi,żeby Jack był królem, hehehe ;)
OdpowiedzUsuńJuchu! Jack będzie królem! Łiiiiiiiiiiiiiiii!
OdpowiedzUsuń→dziewczynka←
OdpowiedzUsuńO mój jeżu O.o
Jaaack jaki ty...
poważny xd