Witajcie,
Wczoraj służba biegała po całym pałacu przygotowując
go do dzisiejszego balu. Wieczorem (wczoraj) było gotowe wszystko oprócz
sali balowej, na którą trzeba było poświęcić najwięcej czasu. W
korytarzach wisiały ozdoby i stały stoły bufetowe, a przy wejściu
głównym rozwieszono ogromną, białą wstęgę z napisem: "Witamy gości". Nad
wszystkim czuwali Anna i Jack. Oczywiście początkowo miałam to robić
ja, ale po kilkugodzinnych kłótniach, że muszę odpocząć i kto mam mi pomóc pozwoliłam im zrobić to razem.
Dziś rano obudziła mnie Anna.
- Musimy znaleźć jakieś wystrzałowe ciuchy na ten bal. - powiedziała rozsuwając zasłony w wielkich oknach.
- Ja nie chcę się za bardzo stroić... - przyznałam. - Chyba skombinuję sobie jakąś zwykłą sukien...
- Nie ma mowy! - Anka zaczęła przegrzebywać moją szafę. - Obie musimy wyglądać super ekstra.
- Niby po co...?
- No wiesz, jak przyjedzie Roszpunka... - zaczęła siostra z uśmiechem.
-
Nie przyjedzie. - odrzekłam przeczesując włosy srebrnym grzebieniem. -
To bal tylko dla mieszkańców Arendelle. Powinnaś to chyba wiedzieć skoro
czuwałaś nad przygotowaniami.
Ania zarumieniła się.
- No, ale... i tak musimy się wystroić. Ja dla Kristoff'a, a ty dla...
- Wstajemy śnieżynko!!! - nagle do pokoju wparował Jack. Widząc nas uśmiechnął się i powiedział opierając się o laskę:
- No hej. Co robicie?
- Szukamy sukienek na bal. - odrzekła Anna prawie wchodząc do szafy.
-
Ooo... pomogę Wam. Jestem w tym naprawdę świetny. - Jack mrugnął do
mnie figlarnie. Pokręciłam głową z uśmiechem i podeszłam do siostry.
Wyciągnęłam z szafy moją ukochaną niebieską sukienkę i powiedziałam:
- Ja pójdę w tym.
Anka westchnęła:
- No, jak chcesz. W takim razie pożycz mi coś ładnego.
- Mam lepszy pomysł! - zawołał Jack. - No...jeśli jest możliwy.
Spojrzałyśmy na niego wyczekująco.
- Może Elsa "zrobi" Ci sukienkę?
Anka pisnęła z podnieceniem machając rękami.
- Całej nie mogę zrobić, bo na Tobie Aniu by się pewnie stopiła... - zaczęłam.
- Bez przesady, aż taka gorąca nie jest... - burknął Jack.
- ... ale mogę przyozdobić Ci jakąkolwiek inną sukienkę. - dokończyłam rzucając Jack'owi karcące spojrzenie.
- Dobrze! - ucieszyła się Anna. Wyjęła z szafy białą sukienkę z krótkim, lekko bufiastym rękawkiem.
- Jack, odwracaj się. - powiedziała rozpinając górne guziki koszuli nocnej.
Jack przewrócił oczami i odwrócił się tyłem do nas mamrocząc coś pod nosem.
Ania przebrała się w białą sukienkę. Wyglądała w niej naprawdę uroczo, choć miała troszkę za duży dekolt.
-
Hmm... - zamyśliłam się przyglądając się zwykłemu wykończeniu dekoltu.
Po chwili wyczarowałam na nim słodki wzór z maleńkich śnieżynek. Dzięki
temu był lżej wycięty.
- Super! - Anna przytuliła mnie. Następnie dodałam identyczne wzory na końcówkach rękawków i w pasie.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedziałam. - Ale teraz zdejmuj ją, bo ubrudzisz, do balu jeszcze masa czasu.
Po chwili Anna znowu stała przede mną w zielonej piżamce.
- Wystroiłyście się już? - zapytał Jack dalej stojąc tyłem.
Zaśmiałyśmy się.
- Tak.
Jack odwrócił się i spojrzał na nasze koszule nocne.
- Łaaał, naprawdę wyglądacie jak... nie, nie mam słów. Wasze suknie są przecudowne.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
Do
balu było pięć godzin, ale wszyscy biegali po zamku z przejęciem. Jack
wpadł (nie wiem jakim cudem) na kucharki niosące ogromne ciasto więc
musiały je robić od nowa, a ja musiałam wyprać mu bluzę. A przynajmniej
spróbować go złapać.
- Nie dam Wam znowu wyprać mojej bluzy! - krzyknął siedząc na żyrandolu w jadalni. - Potem śmierdzi proszkiem...
Razem z Anną stałyśmy na środku ogromnej sali pod żyrandolem wpatrując się ze złością w Jack'a.
- Ale masz ją całą w czekoladzie! - krzyknęłam. - Nie będziesz tak łaził, a już na pewno nie pójdziesz tak na bal.
-
Spoko, Elsuś. Na bal ubiorę coś innego. - uśmiechnął się huśtając się
na ogromnej, kryształowej lampie. Odeszłam z spod żyrandola ciągnąc za
sobą Ankę za rękę. Nie chciałam kolejny raz zostać jego "ofiarą".
- Złaź z tego! - powiedziała Anna tupiąc nogą. - I ściągaj tą granatową szmatę!
Jack wylądował na długim stole.
- Nie obrażaj mojej bluzy. - powiedział przechadzając się po nim.
- Jack, proszę. - powiedziałam poważnym tonem.
Jack
przewrócił oczami, zdjął bluzę i rzucił ją w stronę Anny. Ona złapała
ją i podała mi z uśmiechem. Jack usiadł na stole z naburmuszoną miną.
- Proszę bardzo. - burknął.
Pocałowałam go w policzek i pobiegłam z Anką do pralni.
- Elsa.
Zachowuje się jak dziecko XD ;D
OdpowiedzUsuń"Nie obrażaj mojej bluzy!" To mnie rozwalił hahaha xD
OdpowiedzUsuńTo jego bluza to jest KTOŚ?! Aaaa!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAh ta jego bluza, widocznie jego ulubiona skoro jej nie chce oddać ;)
OdpowiedzUsuń