Witajcie,
Wczoraj całą resztę dnia i pół nocy przepłakałam wtulona w Annę.
- On na pewno nie mógł nic zrobić. - powiedziała po raz piąty około jedenastej w nocy. Siedziałyśmy na łóżku w mojej sypialni. - Wiesz dobrze, że zrobiła to z zaskoczenia.
Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Rozejrzałam się po zaśnieżonym pokoju.
- Ale... - pociągnęłam nosem. - On... wyglądał tak...
- Elsa, najlepiej jak z nim pogadasz. Inaczej możesz sobie myśleć różne rzeczy. - powiedziała siostra podając mi kolejną chusteczkę.
- Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. A już na pewno sama do niego nie pójdę.
Ania podrapała się po głowie.
- Hmm....w sumie masz rację. To on powinien od razu przylecieć tu i przepraszać Cię na kolanach.
W tym momencie do komnaty bez pukania wszedł Kristoff. Kiedy zobaczył pokój cały w śniegu i mnie całą w chusteczkach zatrzymał się i wybałuszył oczy.
- Co wy robicie? - zapytał.
- Odczep się. - powiedziała Anna przytulając mnie mocniej.
Kristoff usiadł obok nas na łóżku i powiedział:
- Nie przejmuj się, Elsa. To pewnie tylko takie chwilowe...
Nagle z dworu dobiegł nas głos Roszpunki. Wszyscy szybko wyszliśmy na balkon. Dokładnie pod moim balkonem, na trawie jakby nigdy nic leżeli sobie Jack i Roszpunka.
- O popatrz! - zawołała kuzynka wskazując na niebo. - Tamta tak ładnie świeci!
Poczułam, że zamrażam balustradę.
- Taak... - odrzekł Jack. - A tamte ułożyły się w śnieżynkę.
Roszpunka spojrzała na niego ze złością.
- Śnieżynkę?!
- Tak, moją jedyną, ukochaną śnieżynkę. - powiedział Jack. Po chwili wstał i dodał:
- Wybacz mi, ale muszę iść.
I odleciał od Roszpunki w stronę wejścia do zamku.
- Słyszałaś to? - uśmiechnęła się do mnie Anna.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam na łóżko. Kristoff chwycił Ankę za rękę. W tamtej chwili pomyślałam, że wyglądają razem cudownie. Że mają się cudownie - są nierozłączni. I nikt im nie przeszkadza.
- My już będziemy szli. - powiedział Kristoff. - Patrz, jest po północy. - wskazał na zegar nad kominkiem.
- Prześpij się. - powiedziała Anna gładząc mnie po włosach. - I nie przejmuj się tą zamrażarką.
Zamknęli za sobą drzwi. Zostałam sama. Znowu zrobiło mi się bardzo smutno. Wtuliłam się w poduszkę. Nagle poczułam od tyłu zimny powiew i ktoś pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się, nie wstając. Obok mnie siedział jakby nigdy nic Jack, a o kominek oparta była jego laska. W pokoju było dość ciemno.
- Jack? - szepnęłam.
- To ja, śnieżynko. Nie płacz.
Odwróciłam się z powrotem tyłem do niego. Po tym co mi zrobił nie będę z nim rozmawiać.
- Hej... - Jack przeleciał na drugą stronę łóżka i położył się twarzą do mnie. Położył mi chłodną dłoń na policzku. Czułam się cudownie. Jednak musiałam wziąć się w garść.
- Nie dotykaj mnie. - powiedziała lodowatym tonem i wstałam. Podeszłam do drzwi, ale nie wyszłam.
- Elso! - Jack podleciał do mnie i odwrócił mnie delikatnie. - Nie chciałem zrobić nic złego! Wzięła mnie z zaskoczenia, uwierz mi!
Pozwoliłam mu chwycić się za ręce, ale odrzekłam:
- Ale... odwzajemniłeś pocałunek. Jeśli kochasz Roszpunkę wróć do niej. Nie marnuj czasu na kogoś takiego jak ja. Kogoś zimnego, bez uczuć...
- Nie mów tak! - Jack przysunął się. - Uwierz mi Elso, nie zrobiłbym Ci czegoś takiego.
- To dlaczego jej nie odepchnąłeś?
W odpowiedzi Jack pocałował mnie mocno. Nie wiem czemu, ale właśnie wtedy postanowiłam mu wybaczyć. Kiedy jest blisko...czuję się wspaniale i nie mogę tego stracić. Odwzajemniłam pocałunek dając mu do zrozumienia, że daje mu jeszcze jedną szansę. Jack uśmiechnął się i przejechał mi delikatnie dłońmi po talii. Oplotłam rękami jego szyję i pozwoliłam mu robić co tylko zechce. Choć raz chciałam przestać przejmować się czymkolwiek.
- Elsa.
Cudeńko :D czekam na kolejny :D buziaki :*
OdpowiedzUsuńAh ten Jack...
OdpowiedzUsuń