Lasencja!
Dzisiaj trochę się działo...
Zacznijmy od tego, że wczoraj po południu Anna siedziała zamknięta w sypialni nie dając znaku życia. Else to trochę zmartwiło, cały czas chodziła i mamrotała pod nosem "Ania to, Ania tamto". Jednak razem z Kristoffem w końcu przekonaliśmy ją, że Anna potrzebuję trochę prywatności itp.
Początek dnia był całkiem okej. Wywlokłem się z łóżka o siódmej rano i postanowiłem zrobić pobudkę mojej śnieżynce. Ubrałem się, umyłem, przeczesałem palcami włosy i podleciałem pod jej okno. Spała. Chyba przez przypadek kopnąłem w okno, bo szybko otworzyła oczy, spojrzała w moją stronę i wrzasnęła z krzykiem (Dobrze przeczytaliście, Jack nie ma pomysłu :D). Potem podeszła do okna, otworzyła je żebym wszedł i spojrzała na mnie wymownie.
- Ja tylko przyszedłem cię obudzić. Nic więcej, przysięgam. - zacząłem się tłumaczyć. - Myślisz, że bym cię podglądał jak śpisz? - trzeba się przyznać, robię to prawie każdej nocy.
- Przyszedłeś zafundować mi pobudkę i udało ci się. Gratulacje. Teraz wyjdź, bo muszę się ubrać i iść do Ani.
- Naprawdę muszę wyjść? - przecież dopiero przyszedłem! Poza tym nie chciałem tego przegapić.
- Wyłaź. Już. Nie będę się przy tobie rozbierać. - powiedziała, a ja udałem się do wyjścia. - Tylko nie wpadnij na genialny pomysł podglądania mnie przez okno. - dodała gdy opuściłem komnatę.
Trochę zawiedziony postanowiłem udać się do lochów, by "pobawić się" z Hansem. Jednak gdy zszedłem na parter, zatrzymał mnie Olaf.
- Ja myślę, że to nie był dobry pomysł wypuszczać jej z domu. - powiedział. - Trole się nią pewnie zajmą, ale ja uważam, że lepiej gdyby została w domu.
- O kim mówisz? - wiedziałem, że chodzi o Annę. Ani jednego znaku życia, lepiej żeby została w domu, trole... to musiała być ona. Wolałem się jednak upewnić. - Czy chodzi o Annę?
- A o kogo innego! Jasne, że o nią! Moją kochaną Anienkę!
Nagle znikąd zjawił się Kristoff.
- Co tu się dzieje? Czemu obgadujecie Annę? - zapytał.
- Jest u troli! - odpowiedział Olaf prawie śpiewając.
Nie zastanawiając się długo odrzekłem:
- Olaf! Jedź z Kristoffem po Annę. Musi wrócić do zamku. Ja pójdę zawiadomić Elsę i lekarzy. Zobaczymy się wieczorem.
Pobiegłem więc, żeby powiedzieć to mojej dziewczynie, ale nagle coś uderzyło mnie w głowę. Zostałem ogłuszony i właśnie wtedy urwał mi się film.
Obudziłem się w jakimś pokoju z białymi ścianami. Leżałem na łóżku. Nade mną stała jedna z pałacowych pielęgniarek. Chciałem wstać, ale...
- Nie próbuj się ruszyć! - powiedziała nagle, odwracając się. Była podobna do matki mojej starej przyjaciółki Meridy. - Gdybyś wstał z łóżka, przewróciłbyś się. Jesteś pod wpływem bardzo silnych leków.
Gdy podeszła bliżej spytałem:
- Czy Anna wróciła do pałacu? Jak się czuje Elsa? Czemu tu jestem? Kiedy stąd wyjdę?
- Z królową wszystko w porządku. Księżniczka leży w pokoju obok. Jesteś tu, bo znaleśli cię strażnicy zamku, jak leżałeś w małej kałuży krwi. Było to około ósmej. Teraz jest trzynasta. Wyjdziesz stąd, ale nie w najbliższym czasie.
- Ale jak to się stało? - nagle pielęgniarka zmieniła się w Justina Biebera.
- Nie wiadomo. - powiedział piosenkarz, którego osobiście nie lubię. - Wiemy tylko, że więźniowie Albert i Hans z Nasturii uciekli dziś rano.
Potem zniknął, a ściany w pokoju zrobiły się różowe. Nic więcej nie pamiętam.
- Jack
Dlaczeeego Justin? BLEEEE
OdpowiedzUsuńTeż nie za bardzo przepadam za Justinem Biberem... }:P
UsuńNieeeee....
OdpowiedzUsuń