Witajcie,
Gdy tylko wczoraj uciekliśmy pod peleryną niewidką z lochów postanowiłam powiedzieć o wszystkim siostrze. Na początku z Jack'iem planowaliśmy sami rozwiązać problem z Albertem, ale sprawy zaszły za daleko.
- Aniu! - krzyknęłam wpadając do jej sypialni. Jack zdyszany przybiegł po sekundzie. Anna wstała przerażona moim tonem.
- Co się stało, Elsa? - podeszła do nas.
- Albert... - wydyszałam z trudem łapiąc powietrze. - On...Hans...
- Albert jest jednym z braci Hansa. - powiedział za mnie Jack. - Chce naprawić to co on zepsuł.
Anna zakryła usta dłońmi i usiadła z wrażenia.
- Dokładnie. - powiedziałam. - Teraz on chce przejąć władzę nad Arendelle.
- Trzeba go jak najszybciej wsadzić do lochu! - krzyknęła Anna.
- To nie takie proste. - Jack usiadł obok niej. - Widziałaś go przecież, wygląda jak...
- No tak... - zamyśliła się Anna. - Trzeba wykorzystać jego słabą stronę...
- A czy on jakąś ma?
Zapadła cisza. Nikt nie miał pomysłu. Nagle Anna powiedziała:
- Elsa, w tobie jedyna nadzieja.
- Słucham?
- Jest w tobie zakocha...
- No właśnie nie! - przerwałam siostrze. - Działa tak samo jak Hans!
Jack podrapał się pogłowie.
- Właściwie to tego nie wiemy.
- Ale jak to sprawdzić? - zaczęłam krążyć nerwowo po pokoju.
Znowu zaległa cisza. Po chwili Jack zawołał:
- Wiem! Mnie jeszcze nie widział, mogę się przebrać za jakiegoś więźnia i wsadzicie mnie do celi. Wezmę ze sobą wino...a jak Albert przyjdzie do Hansa, zawołam go, upiję i się wygada...!
- Świetny plan! - ucieszyła się Anna.
- Chwila... - przerwałam im. - Skąd wiecie, że zaufa nieznajomemu?
- Jest raczej głupi. - powiedziała Anna wzruszając ramionami. - A jak zobaczy, że to tylko więzień...
- No dobrze... - odrzekłam. - Ale straż cię zna, Jack. Musimy zrobić to sami. Całkiem sami.
- Jesteś królową. Możesz wszystko. - powiedział Jack. - Zaciągniesz mnie do celi, a ja będę udawał, że jestem jakimś przestępcą i będę się wyrywał i w ogóle.
I tak godzinę później Jack zapukał do mnie do sypialni przebrany w potargane łachmany.
- Wyglądasz... - zaczęłam. - jak nie ty. Straż cię nie pozna.
- Dobra, szkoda czasu, chodź.
I wyszliśmy z komnaty. Szliśmy normalnie, tylko jak ktoś przechodził chwytałam Jack'a za kołnierz, a on zaczynał się wydzierać na cały zamek. W końcu zeszliśmy do lochów. Dwóch strażników (nie takich jak Jack) spojrzało na nas ze zdziwieniem.
- Chciał wykraść... - zaczęłam wymyślając cokolwiek. - ...em...obrazy. Z...jadalni.
Strażnicy umieścili go w ostatniej celi.
- A teraz proszę odejść. - powiedziałam.
- Ale...Wasza Wysokość, my mamy pilnować...
- To rozkaz.
Strażnicy odeszli, a ja szybo narzuciłam pelerynę niewidkę, którą zabrałam ze sobą, żeby widzieć przebieg rozmowy między Jack'iem i Albertem. Przez jakiś czas nic się nie działo, ale po jakich piętnastu minutach do lochów wszedł Albert. Wtedy Jack zawołał go szybko:
- Ej, ty!
Albert obrócił się i podszedł do ostatniej celi.
- Czego chcesz? - warknął.
- Spoko, spoko. Chciałem się tylko z kimś napić.
Albert uniósł brwi ze zdziwienia.
Jack wyciągnął przez kraty rękę z butelką.
- No chodź, pogadamy se.
Albert usiadł na ziemi tuż przy kratach i zabrał butelkę. Od razu wypił chyba z pół.
- No to co, o czym chcesz niby gadać?
- No jak to o czym... - odrzekł Jack udając lekko pijanego. - O kobitkach.
Zakryłam usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Masz jakąś? - ciągnął Jack.
- No...nie. - odrzekł Albert coraz bardziej kiwając się na boki. - A ty?
- Ja też nie. A jakąś masz na oku?
- Hmm... - Albert podrapał się po głowie. - No jest jedna, taka blondi. Nawet tu w zamku mieszka.
- Tak? - Jack widocznie też ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - A, to chyba wiem która. Naprawdę seksi laska...
"Jack zabiję cię" - pomyślałam robiąc wszystko żeby się nie zaśmiać.
- Taa... - westchnął Albert. I nagle osunął się na ziemię. Usnął. Podeszłam do celi Jack'a i szybko go wypuściłam. Razem udźwignęliśmy Alberta i zamknęliśmy w celi. Potem Jack wlazł pod pelerynę niewidkę i oboje cichutko pobiegliśmy do pokoju Anny.
- Super! Poszło lepiej niż myśleliśmy, genialnie, że zasnął! Teraz problem z głowy, siedzi w celi!- zawołała, kiedy wszystko jej opowiedzieliśmy.
- Jack, naprawdę świetnie się spisałeś. - pocałowałam go.
On przytulił nas obie i powiedział:
- No i Alberta mamy z głowy!
- Elsa.
''Taka seksi laska'' XD
OdpowiedzUsuń- No jak to o czym... - odrzekł Jack udając lekko pijanego. - O kobitkach.
OdpowiedzUsuńZakryłam usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Masz jakąś? - ciągnął Jack.
- Hmm... - Albert podrapał się po głowie. - No jest jedna, taka blondi. Nawet tu w zamku mieszka.
- Tak? - Jack widocznie też ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - A, to chyba wiem która. Naprawdę seksi laska...
Jedyne co udaje mi się wypowiedzieć to.... WOWOWOWOWOWOWOW ^^Kocham ;*
OdpowiedzUsuńHeh "Seksi laska", "Jack zabiję cię" xd
OdpowiedzUsuńA kiedy ślub Anny i Kristoffa?
OdpowiedzUsuń