czwartek, 3 lipca 2014

Kilka miłych chwil.

Witajcie,
Wczoraj spotkała mnie przemiła (i przesłodka) niespodzianka. Jack zapytał czy chce być jego dziewczyną. Oczywiście się zgodziłam - przecież o tym marzyłam od wielu tygodni. Bardzo chciałam powiadomić Annę, pochwalić się, ale niestety dalej z Kristoff'em są u trolli. I martwię się o nich, bo nie dają żadnych znaków życia. Jack oczywiście na milion sposobów próbuje poprawić mi humor...szczerze sama jego bliskość bardzo mi pomaga, ale jeśli dalej będzie mi latał nad głową to chyba zwariuję. Obudził mnie nawet w bardzo nietypowy sposób. Otóż spałam sobie spokojnie gdy nagle poczułam na twarzy coś zimnego. Otworzyłam oczy i ujrzałam...Jack'a wiszącego nade mną w powietrzu i wyczarowującego mnóstwo maleńkich śnieżynek spadających na pościel. Widząc, że się obudziłam zaśpiewał wesoło:
- Pada śnieg, pada śnieg! Dzwonią dzwonki saań, a Świętego Mikołaja...
- Jack! - przerwałam mu szybko. - Jak długo nade mną wisisz?
Uśmiechnął się.
- Nie wiem. Jakąś godzinę...? Bardzo ładnie wyglądasz jak śpisz.
Wstałam i szybko nałożyłam szlafrok.
- Ależ dziękuję. - powiedziałam otwierając szafę. - Ale jednak na razie wolę spać sama. Bez kogoś kto się na mnie gapi i obsypuje śniegiem.
Jack przyciągnął mnie do siebie.
- Oj weź... - zaśmiał się. - Nie bądź taka oschła, bo będę musiał Cię rozbawić.
- Chyba sobie poradzę. - pocałowałam go i weszłam do łazienki zamykając ją na klucz od środka na wypadek gdyby wpadł na genialny pomysł wejścia.
Po obiedzie Jack zaprosił mnie na spacer, ale musiałam niestety odmówić. Jestem królową, mam mnóstwo obowiązków i będę musiała się do tego przyzwyczaić. Musiałam wyjść do poddanych i wysłuchać ich próśb i skarg.
Gdy po raz piętnasty ktoś zapytał kiedy będzie następny bal poczułam, że jestem wykończona. Spędziłam całe popołudnie na staniu na schodach i odpowiadaniu w kółko na te same pytania.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam wykończona. - Nie planuję go na razie.
Nagle z tłumu wybiegła jakaś około pięcioletnia dziewczynka i przytuliła się do mnie ze śmiechem.
- Pani Elso, pani Elso...! - zaczęła krzyczeć.
Trochę zmieszana odrzekłam:
- Co się stało, kochanie?
Dziewczynka zarumieniła się i zapytała nieśmiało:
- A wyczaruje mi pani bałwaanka?
Uśmiechnęłam się i wyczarowałam dużego, śnieżnego bałwana.
- Ale musisz znaleźć mu nosek! - powiedziałam, pogłaskałam dziewczynkę po jasnych włoskach i rzekłam do całej reszty zgromadzonych:
- Proszę mi wybaczyć, ale muszę zakończyć dzisiejsze spotkanie. Miłego wieczoru. - uśmiechnęłam się ostatni raz do dziewczynki biegnącej do bałwanka z marchewką i wróciłam do zamku.
W holu czekał na mnie Jack.
- To było słodkie, nie? - uśmiechnął się.
- Ale co? Widziałeś wszystko? Jakim cudem?
- Siedziałem na dachu. - odrzekł łapiąc mnie za rękę. - Chodź, na pewno jesteś zmęczona. Może zrobić Ci kawy, czy coś...?
Uśmiechnęłam się. Jack był taki kochany.
- Nie dziękuję. - odrzekłam. - Muszę po prostu chwilę odpocząć.
I udałam się do pokoju.

-Elsa. 

3 komentarze:

  1. Kiedy czytałam fragment, kiedy ta pięcioletnia dziewczynka poprosiła Elsę, aby ta wyczarowała jej bałwana, to normalnie słyszałam słodki głosik w głowie, który pasowałby do takiej dziewczynki! To było strasznie słodkie!

    OdpowiedzUsuń