środa, 9 lipca 2014

Miłe chwile, które tak łatwo potrafię zepsuć.

Witajcie,
Wczoraj razem z Jack'iem o mało co nie dostaliśmy zawału wpadając na korytarzu na całkiem brudną postać, która okazała się moją siostrą. Gdy powiedziała, że cały dzień zamiast umyć się i coś zjeść spędziła na siedzeniu pod drzewem i związywaniu desek kazałam jej natychmiast się umyć i odpocząć. Jednak dzisiaj gdy tylko wzeszło słońce siostra wparowała mi do sypialni krzycząc:
- Elsa! Wstawaj, wstawaj, no nie śpij! - zupełnie jak za czasów gdy byłyśmy maleńkimi dziewczynkami. Tym razem na szczęście nie rzuciła się na mnie. Wstałam po woli i sennym krokiem podeszłam do szafy. Anka skakała po całej sypialni na przemian śpiewając i krzycząc:
- No chodź! No chodź! No chodź!
Gdy znalazłam w szafie sukienkę odpowiednią na dzisiejszy dzień zapytałam siostry:
- Po co ty mnie w ogóle tak wcześnie budzisz?
- No jak to po co? - zdziwiła się Ania, jakby to było oczywiste. - Musisz zobaczyć mój domek na drzewie! Jest przecudny!
Westchnęłam i zaczęłam się ubierać.
- Jack'a i Kristoff'a też już obudziłaś?
- Kristoff'a przypadkiem. - odrzekła siostra wzruszając ramionami. - Ale to nie moja wina. Chciałam tylko się przebrać...
- I pewnie śpiewałaś przy tym na cały zamek...? - wtrąciłam z uśmiechem.
Anna odwzajemniła uśmiech i przyznała lekko się rumieniąc:
- Och, siostruś, jak ty mnie dobrze znasz.
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Dla ciebie mam zadanie specjalne. - dodała Anka poprawiając warkocze. - Musisz obudzić Jack'a. Myślę, że nie masz nic przeci...
- Aniu! - przerwałam jej. - Nie możemy tego zrobić razem? Ja nie chcę...
Nie miałam najmniejszej ochoty włazić Jack'owi do sypialni i jeszcze go budzić. To by było dziwne...
Siostra przewróciła oczami i westchnęła:
- Jak sobie Wasza Wysokość życzy...
Po pięciu minutach stałyśmy przed sypialnią Jack'a.
- Kto puka? - zapytałam.
Anna szybko uknuła złowieszczy plan:
- Ja pukam ty go budzisz i koniec kropka.
Puk puk puk puk puk - zapukała szybko żebym nie zdążyła zaprzeczyć. Cisza. Czyli jeszcze śpi. Anna już chciała nacisnąć klamkę, ale złapałam ją za ramię.
- Czekaj! - powiedziałam. - A jak się przebiera i jest w samych majtkach, albo...
Anka wzruszyła ramionami i weszła do środka. Weszłam za nią szybko, ale pokój był pusty. Anna otworzyła łazienkę, ale też była pusta. "Gdzie ten dziad..." - pomyślałam i nagle ktoś wrzasnął mi nad głową:
- Akuku!!!
Spojrzałam w górę. Pod sufitem siedział sobie jak na niewidzialnym krześle Jack. Był już ubrany jakby nie spał od dawna. 
- Chcesz żebym dostała zawału, debilu? - powiedziałam kładąc ręce na biodrach.
Jack wylądował obok mnie z uśmiechem. Pocałował mnie w policzek i powiedział:
- Oczywiście, że nie moja ty śnieżynko.
- Jeszcze jeden taki wybryk i będziesz miał prze...
Anna przerwała mi ze śmiechem:
- Chodźcie gołąbeczki, mieliśmy zobaczyć domek na drzewie!
- A Kristoff'a nie bierzemy? - zapytał Jack łapiąc mnie za rękę.
- Już i tak jest na mnie zły, że go obudziłam. Chodźcie!
Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod wielkie, stare drzewo rosnące z tyłu zamku. W jego liściach dało się dostrzec drewniane ściany, a u góry czerwony, trójkątny dach. Do grubego pnia przymocowana była drewniana drabinka.
- Łał... - westchnął Jack.
Gdy wspięliśmy się na górę (ja z trudem - miałam sukienkę do ziemi) stanęliśmy na drewnianej podłodze - pozwiązywanych deskach. Przed nami stał dość mały, pomalowany na różowo domek. Weszliśmy przez szerokie, czerwone drzwi i znaleźliśmy się w przytulnym różowym pomieszczeniu z jednym oknem, z którego widok był na góry.
- I co? - odezwała się Ania. - Podoba się?
- Mogłoby nie być tak różowo... - bąknął Jack. - Ale ogólnie jest fajnie.
Ja jednak nie powiedziałam ani słowa. Patrzałam przez okno. Jedna góra zwróciła moją uwagę. Na jej szczycie wznosił się wielki, lodowy pałac. I nagle powróciły do mnie wszystkie okropne wspomnienia. Jak sama doszczętnie zniszczyłam sobie koronację, jak uciekłam w góry, zbudowałam lodową twierdzę, w której zamierzałam spędzić resztę życia nie chcąc nikogo narazić na niebezpieczeństwo, jak zamroziłam serce jedynej, ukochanej siostrze, jak prawie przeze mnie obie nie straciłyśmy życia...
Poczułam na ramieniu ciepłą dłoń siostry, a druga całkiem zimna ujęła moją.
- Wszystko w porządku, Elsuś? - odezwała się nieśmiało Anna.
- Tak. - skłamałam. - Bardzo ładnie ci wyszedł ten domek, ale ja muszę już iść. Przykro mi.
Zeszłam z drzewa i chciałam uciec do zamku, zamknąć się samotnie w pokoju. Smutne wspomnienia, które zawaliły się na mnie nagle spowodowały we mnie nagłą zmianę nastroju. Ku mojemu przerażeniu spostrzegłam, że z nieba zaczął padać drobniutki śnieg. Usłyszałam za sobą wołanie Jack'a:
- Elsa! EEElsaaa!!
Ale nie chciałam z nikim rozmawiać. Zamknęłam się w sypialni i wtuliłam się w poduszkę.

- Elsa. 

3 komentarze: