piątek, 11 lipca 2014

Chwila samotności

Laska!
Noc była długa, bezsenna, romantyczna i pełna śniegu...  Jednak po jakimś czasie poszliśmy spać. Nie przeszkadzało nam (mi) to, że spaliśmy w jednym łóżku.
A teraz opowiem wam mój sen. Wyszedłem na spacer ze swoją siostrą. Nagle zza drzewa wyskoczyła wielka mleczuszka.
Mała przestraszyła się. W tej samej chwili potwór zaryczał. Starałem się ochronić siostrę; przytulić. Wtem ona zaczęła wykrzykiwać moje imię, wyrywając się na wszystkie strony. Wtedy się obudziłem. Okazało się, że przez sen trzymałem Elsę. Mojej siostry już nie było.
- Jack! Co z tobą? Trzymasz mnie tak już chyba przez piętnaście minut! - krzyknęła nagle Elsa.
- Muszę iść. Nie ma czasu na wyjaśnienia.
Po czym wybiegłem na balkon i odleciałem. Leciałem przed siebie, nie zwracając uwagi na wszystko w około. Razem ze snem przypomniały mi się czasy, w których jeszcze żyłem. Przypomniała mi się Wróżka, ale nie ta która kilka dni temu próbowała mnie zabrać do siebie, tylko ta, która opowiadała mi o zębach, czy byciu strażnikiem. Wraz z nią przypomnieli mi się wszyscy inni strażnicy. North, Zając, Piasek. Zatrzymałem się na chwilę. Zobaczyłem jezioro. Było małe. Usiadłem na drzewie. Doskonale pamiętałem to miejsce. Razem z siostrą chodziliśmy tu na łyżwy. Pewnego razu lód pod nią pękał. Bała się. Tak samo jak w moim śnie. Tutaj zdołałem ją uratować. Ginąc. Co by było gdybym przeżył? Nadal chodziłbym z siostrą nad jezioro? Też miałbym podbite oko? Kto wie? Może chociaż znałbym jej imię. Ni z tąd, ni z owąd przypomniało mi się pierwsze spotkanie Jamiego. Szedł tędy z książką. Nie widział mnie. Następnej nocy okazał się być pierwszym dzieckem, które we mnie uwierzyło. Wstałem. Postanowiłem wrócić. Jestem głupi.Przecież gdybym wtedy przeżył nie miałbym tylu wspaniałych przyjaciół! A przede wszystkim nigdy nie poznałbym swojej dziewczyny - Elsy. Gdy byłem już przy zamku, zajrzałem przez okno do jej komnaty. Leżała samotnie w łóżku przytulając poduszkę. Wszędzie było pełno białego puchu.
Okno było lekko uchylone, więc nie miałem problemu z wejściem. Usiadłem na jej łóżku, złapałem za rękę i powiedziałem:
- Nie płacz już, jestem tu. Przepraszam śnieżynko. Nigdy więcej cię nie opuszcze.
Nic nie odpowiedziała. Nagle pod drzwiami Anna zaczęła śpiewać "Ulepimy dziś bałwana". Pocałowałem Elsę w policzek i poszedłem do siebie.

- Jack

2 komentarze: